1.
PoV Patrice
Rano zerwałam się przed budzikiem. Zdziwił mnie nieco ten fakt, ale postanowiłam nie marnować czasu. Skoczyłam szybko pod gorący prysznic i ubrałam się w moją czarną bluzę z kapturem i jeansy rurki. Swoje czekoladowe włosy ogarnęłam szczotką. Zeszłam na dół i przygotowałam sobie śniadanie. Zwykłe tosty i sok jabłkowy. Mama już wyszła do pracy, co było u niej normą. A właśnie, nie przedstawiłam się. Jestem Patrice, Patrice Smith, ale wolę, by do mnie mówić "Patka". Mam średniej długości włosy w kolorze mlecznej czekolady i ciemne oczy. Moja mama, średnio wysoka brunetka, miała swoją dobrze zarabiającą firmę, więc pieniędzy nam nie brakowało. Ale cóż z tego, skoro prawie nigdy nie było jej w domu. Mój ojciec także, pozostawia wiele do życzenia. Jest on pracownikiem Wydziału Sprawiedliwości, w skrócie WS. To typowy służbista, często "myli" dom z pracą i oczywiście komu się za to dostaje? Mi! Zawsze zrobię coś nie tak. Ale koniec tego monologu, muszę wychodzić do szkoły.
Gmach tejże instytucji, lubującej się w męczeniu dzieci, znajduje się kilka ulic od mojego domu. Jest to niezbyt stary, ogromny budynek. Położony niedaleko lasu, więc często na lekcjach patrzę się w okno, uciekając od tymczasowych zmartwień. Niestety nie zawsze kończy się to dobrze. Naszą wychowawczynią jest miła, ale surowa pani, ucząca chemii. Nawet lubię ten przedmiot, ale on mnie już chyba nie... Na jednej lekcji zdemolowałam pół sali, bo pomyliłam substancje... Ale cóż mam powiedzieć, zdarza się. Wgalopowałam na pierwsze piętro, gdzie miała się odbywać dzisiejsza pierwsza lekcja - historia
PoV Carrie
Rano obudziły mnie odgłosy kłótni. Czy on znów musi się znęcać nad mamą? W moim domu od dawna panowała taka atmosfera. Tak ogółem jestem Carrie Morgan. Mam długie, ciemne włosy i zielone oczy. Moja mama jest pisarką. Mam także ojczyma, a prawdziwego taty nigdy nie poznałam. Wiem tylko jak się nazywał. Natomiast teraźniejszy partner mamy? Jeśli kiedyś się kochali, to teraz tak zdecydowanie nie jest. Zaczął pić i znęcać się nade mną i nad mamą. Nie dziwnym więc, że spieszyłam się tak z wyjściem do szkoły. Niby tam wcale nie jest mi lepiej, bo nie mam przyjaciół, ale od kiedy spotkałam Patkę... Coś się zmieniło. Teoretycznie już wcześniej utrzymywałam kontakt z grupą ludzi z kółka teatralnego, do którego uczęszczałam, ale to nie to samo. Dzięki niej mam po co żyć. Wymknęłam się cicho i popędziłam ulicami śpiącego jeszcze miasta. Po piętnastu minutach byłam przed szkołą. Wspięłam się pod salę od historii, gdzie powitała mnie już moja przyjaciółka
- Witam, witam i o spanko pytam - walnęła... czymś... na przywitanie
- Co ci tak wesoło? Nie wiem co wzięłaś, ale podziel się - zaśmiałam się
- No co? Mam zaciesz, bo dziś ojciec jedzie na pół roczny trening. Albo i dłużej. Zależy jak mu pójdzie. A ty co z takim pesymizmem? - spytała
- Znowu się kłócą... - nie musiałam już precyzować. Dziewczyna doskonale znała moje problemy rodzinne i często mnie wspierała. Zadzwonił dzwonek
- Se pogadałyśmy... - skrzywiłam się
- No niestety... Na historii nie pogadamy, Ameba nam nie da - powiedziała Patka zdmuchując z czoła niesforny kosmyk włosów. Ameba to był pseudonim nauczycielki od historii. Była ona doprawdy okropną osobą. Jej zdanie było święte i nawet jeśli, nie wiem, II Wojna Światowa trwała pięć lat, to czasami na potrzeby lekcji (a dokładniej - pani się przejęzyczyła, a że była perfekcjonistką to rzuciła jakiś marny argument) i takim oto sposobem wojna wydłużyła się o jakieś dwadzieścia lat... Naprawdę była zdolna do takich rzeczy. Niestety jej wadą (choć inni nazwą to zaletą) była punktualność. Takim oto sposobem wchodziliśmy już do sali.
PoV Patrice
NIEEEE... za dużo cyferek! Jeśli dawniej narzekałam na historię, to dzisiaj było arcyźle. Musimy się nauczyć dwudziestu dat na sprawdzian. W dwa dni. Zaczynam wątpić w ludzki rozsądek. Skierowałam się z Carrie w stronę sali od polaka. Dla mnie nuda, dla niej - raj. Choć przy podejściu naszej nauczycielki było całkiem fajnie. Oczekując na dzwonek, rozmawiałyśmy
- Mama się zgodziła, żebyś wpadła do mnie na nocowanie. I tak będę sama przez najbliższy czas, bo znowu mama ma delegację. I no ten, no jesteś zaproszona w ten weekend - wyszczerzyłam się
- Dzięki! Mama powinna się zgodzić. Czyli wieczorek z horrorami? - spytała Carrie także z przysłowiowym "bananem" na twarzy. Zaśmiałam się kiwając energicznie głową i przybiłyśmy "mistrzowską pionę". Niestety byłoby za pięknie i zadzwonił dzwonek. Te przerwy jakoś podejrzanie krótkie są... Albo naćpałam się za dużo kakałka i mi się czas poprzestawiał. Dobra, ta druga opcja jest bardziej prawdopodobna. Po polskim miała być godzina wychowawcza. Zasiadłam w sali. Dziś mieliśmy pisać opowiadanie. Nagryzmoliłam niedbale dwie kartki, dziwiąc się Carrie, która pisała już szóstą i zapatrzyłam się w okno. Był luty, za tydzień miały rozpocząć się ferie. Odbiegając myślami w dal, udało mi się przetrwać cały polski. Przerwa jak zwykle, zleciała błyskawicznie i już siedziałam z Carrie w ostatniej ławce na godzinie wychowawczej. Pani weszła równo z dzwonkiem. Zaraz potem zajęła miejsce za biurkiem
- Klasa, proszę o uwagę. Potem dostaniecie dwadzieścia minut czasu wolnego, ale teraz się skupcie - zaczęła się masa spraw organizacyjnych, konsultacje dotyczące wycieczki (którą z resztą sponsorowali moi rodzice), zażalenia od innych nauczycieli. Już miałam zasypiać, kiedy pani rzuciła na forum kolejną sprawę:
- W nowym półroczu ma do nas dołączyć czwórka uczniów. Jednak dzięki zgodzie ich rodziców pojadą z nami na tydzień w góry. Ich imiona to podobno Sam, Tom, Max i Klara. Prosiłabym klasę o ciepłe przyjęcie ich. A teraz zgodnie z obietnicą... Czas wolny - powiedziała pani, a klasę wypełnił już szmer rozmów. Zamyśliłam się. Nowi? Oj, szykuje się ciekawe półrocze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro