Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział pierwszy

Jak zawsze rano - wstałam z łóżka, ubrałam swoje białe spodenki, granatową bluzkę i buty. Wyszłam z pokoju, zjadłam szybko śniadanie i wybiegłam pośpiesznie z domu.

Jak każdego dnia szłam na "tajny trening" z kolegą mojej mamy - Naruto.

Biegłam i omijałam kolejne osoby, kiedy nagle usłyszałam męski głos. Od razu wiedziałam czyj on jest... Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się mój starszy brat - Natsu.

- Nie masz dzisiaj treningu? - spytałam przytulając brata.
- Mam, ale dopiero za półgodziny. - zaczął spokojnie.- A Ty przypadkiem... Nie jesteś już spóźniona?
- Huh? Jak to?! - krzyknęłam i spojrzałam na zegarek, który widniał na jednej z restauracji.- Oh, nie! Pa, Natsu! Miłego treningu! - krzyknęłam i zaczęłam biec przed siebie do akademi.

[Akademia Ninja.]

Wbiegłam do sali w której był Siódmy Hokage i szybko złapałam książkę.

Stanęłam przy tablicy i zaczęłam rozwiązywać zadania, ale po chwili, na drugiej stronie zauważyłam zadanie z użyciem... Sharingana?

- "Sharingan"...?
- Mówiłaś coś, Lucy? - spytał Hokage.

Wystraszyłam się... Złapałam stronę książki i przewróciam ją na drugą stronę.

- Eto... Ni-Nic nie mówiłam. - uśmiechnęłam się. Hokage zauważył, że jest coś na rzeczy.

- Możesz mi o wszystkim powiedzieć.
- Wiem...
- To o jest?
- Nic takiego, naprawdę.
Wymieniliśmy jeszcze pare słów, a Hokage tak i tak nie udało się wydobyć ze mnie tego co chciał usłyszeć.

[Time skip.]

Skończyłam zajęcia i wróciłam do domu.

Weszłam cicho do domu i powędrowałam do kuchni. Wzięłam glęboki wdech i wtedy poczułam piękny zapach jedzenia.

- Witam w domu. - powiedziała moja mama nalewając sok do szklanki mojego brata.- Siadaj, Lucy. - dodała radośnie.

Usiadłam do stołu i w ciszy sporzywaliśmy posiłek. Cisza trwała i trwała tak w nieskończoność, kiedy nagle mama zaczęła zasypywać nas pytaniami:

- Jak się dziś bawiliście?
- Tak jak zwykle... - powiedział Natsu. Chłopak wstał i umył swój talerz, idąc do pokoju.

- Całkiem... Sprawnie, nie skarżę się. - powiedziałam wstając od stołu.
- Lucy. Ja pozmywam, zostaw. - odezwała się mama.
- A to nie moja kolej? - przerwał Natsu, pojawiając się przy mnie.
- Dobrze, ale nie potłucz niczego tak, jak ostatnio...
- Nie martw się, to tylko dlatego, bo byłem zmęczony. A Ty sama kazałaś mi to zrobić. - oznajmił Natsu biorąc gąbkę.
- I dlatego nigdy Cię oto nie proszę. - zaśmiała się.
Uśmiechnęłam się i powędrowałam do pokoju, lecz zatrzymałam się na schodach, kiedy usłyszałam zimny głos mojego brata.

- Mamo, musimy porozmawiać...
- O czym? Coś się stało? - wystraszyła się kobieta.
- Chodzi o misję, którą nam przydzielono. - zaczął.- Jako, że jestem drugą najlepszą osobą w ANBU to postanowili, że zalecą nam misję rangi... S.
Na te słowa, Kobieta opuściła talerzyk. Spojrzała na syna, myślała, że żartuje, lecz jego mina o tym nie świadczyła.

- Co takiego?
- Mamy misję rangi S. Już jutro wyruszamy i chciałem, żebyś o tym wiedziała. - spojrzał na swoją rodzicielkę.
- Czy Ty zwariowałeś? Nie puszczę Cię na tą misję.
- Night sama sobie nie poradzi!
- A, czyli idziesz tylko Ty i Ai, tak? - spytała, nie oczekując na odpowiedź.- Nie ma mowy, powiec, że mają znaleźć kogoś za Ciebie. - powiedziała stanowczo.
- Jestem już pełnoletni i jako jounin powinnem wspierać drużynę! A...
- A mimo to mieszkasz pod moim dachem i jak byś nie wiedział, to jestem Twoją matką, dlatego zostajesz w domu i nie obchodzi mnie Twoje zdanie na ten temat!
- Sam mogę o siedzie zadbać!
- Tak samo mówił... - nie była w stanie dokończyć.- ... i już go nie ma, a też był wszystkiego taki pewien!
- On był z "tej" organizacji i był poszukiwany we wszystkich wioskach! Cudem udało Ci się go przez tyle lat chronić! - krzyknął.
Nie wiedziałam o co chodzi, ale mimo wielkiego napięcia pomiędzy mamą, a bratem, bardzo ciekawiło mnie kim jest ten mężczyzna o którym mówią.

- Co Ty możesz o nim wiedzieć!?
- Na pewno więcej od Ciebie! - zaczął.- Poznałaś go i tego samego dnia...
- Zamknij się, Natsu!! - krzyknęła i zmieniła się w ogoniastą bestię, tą którą była w środku.
Pamiętam jak mówiła, że po moich narodzinach, totalnie przestała kontrolować swoją bestię, dlatego nigdy nie chciała się denerwować. Dziś jednak jej nie wyszło, najwidoczniej nerwy jej puściły, a w tej formie jest niebezpieczna.

- Marsz do pokoju i masz z niego nie wychodzić! - wrzasnęła na Natsu.- Jesteś moim dzieckiem i masz robić to co ci karze!!
- Wiesz... - zaczął.- Nie chcę takiej matki! - krzyknął i zniknął.
Spojrzałam na mamę, która powoli wracała do swojej ludzkiej formy. Usiadła na krześle i zaczęła płakać. Bardzo ją to zabolało...
Mała łezka spłynęła mi po policzku, a ja sama podbiegłam do kobiety. Przytuliłam ją, a ona odwzajemniła mój ruch, wciąż płacząc.

- Przepraszam... - zaczęła cicho.- ...wybacz mi za to, że musiałaś to zobaczyć... Lucy~.
- Już dobrze, mamo. - powiedziałam.- Tak to już wygląda w rodzinie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro