Rozdział pierwszy
Jak zawsze rano - wstałam z łóżka, ubrałam swoje białe spodenki, granatową bluzkę i buty. Wyszłam z pokoju, zjadłam szybko śniadanie i wybiegłam pośpiesznie z domu.
Jak każdego dnia szłam na "tajny trening" z kolegą mojej mamy - Naruto.
Biegłam i omijałam kolejne osoby, kiedy nagle usłyszałam męski głos. Od razu wiedziałam czyj on jest... Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się mój starszy brat - Natsu.
- Nie masz dzisiaj treningu? - spytałam przytulając brata.
- Mam, ale dopiero za półgodziny. - zaczął spokojnie.- A Ty przypadkiem... Nie jesteś już spóźniona?
- Huh? Jak to?! - krzyknęłam i spojrzałam na zegarek, który widniał na jednej z restauracji.- Oh, nie! Pa, Natsu! Miłego treningu! - krzyknęłam i zaczęłam biec przed siebie do akademi.
[Akademia Ninja.]
Wbiegłam do sali w której był Siódmy Hokage i szybko złapałam książkę.
Stanęłam przy tablicy i zaczęłam rozwiązywać zadania, ale po chwili, na drugiej stronie zauważyłam zadanie z użyciem... Sharingana?
- "Sharingan"...?
- Mówiłaś coś, Lucy? - spytał Hokage.
Wystraszyłam się... Złapałam stronę książki i przewróciam ją na drugą stronę.
- Eto... Ni-Nic nie mówiłam. - uśmiechnęłam się. Hokage zauważył, że jest coś na rzeczy.
- Możesz mi o wszystkim powiedzieć.
- Wiem...
- To o jest?
- Nic takiego, naprawdę.
Wymieniliśmy jeszcze pare słów, a Hokage tak i tak nie udało się wydobyć ze mnie tego co chciał usłyszeć.
[Time skip.]
Skończyłam zajęcia i wróciłam do domu.
Weszłam cicho do domu i powędrowałam do kuchni. Wzięłam glęboki wdech i wtedy poczułam piękny zapach jedzenia.
- Witam w domu. - powiedziała moja mama nalewając sok do szklanki mojego brata.- Siadaj, Lucy. - dodała radośnie.
Usiadłam do stołu i w ciszy sporzywaliśmy posiłek. Cisza trwała i trwała tak w nieskończoność, kiedy nagle mama zaczęła zasypywać nas pytaniami:
- Jak się dziś bawiliście?
- Tak jak zwykle... - powiedział Natsu. Chłopak wstał i umył swój talerz, idąc do pokoju.
- Całkiem... Sprawnie, nie skarżę się. - powiedziałam wstając od stołu.
- Lucy. Ja pozmywam, zostaw. - odezwała się mama.
- A to nie moja kolej? - przerwał Natsu, pojawiając się przy mnie.
- Dobrze, ale nie potłucz niczego tak, jak ostatnio...
- Nie martw się, to tylko dlatego, bo byłem zmęczony. A Ty sama kazałaś mi to zrobić. - oznajmił Natsu biorąc gąbkę.
- I dlatego nigdy Cię oto nie proszę. - zaśmiała się.
Uśmiechnęłam się i powędrowałam do pokoju, lecz zatrzymałam się na schodach, kiedy usłyszałam zimny głos mojego brata.
- Mamo, musimy porozmawiać...
- O czym? Coś się stało? - wystraszyła się kobieta.
- Chodzi o misję, którą nam przydzielono. - zaczął.- Jako, że jestem drugą najlepszą osobą w ANBU to postanowili, że zalecą nam misję rangi... S.
Na te słowa, Kobieta opuściła talerzyk. Spojrzała na syna, myślała, że żartuje, lecz jego mina o tym nie świadczyła.
- Co takiego?
- Mamy misję rangi S. Już jutro wyruszamy i chciałem, żebyś o tym wiedziała. - spojrzał na swoją rodzicielkę.
- Czy Ty zwariowałeś? Nie puszczę Cię na tą misję.
- Night sama sobie nie poradzi!
- A, czyli idziesz tylko Ty i Ai, tak? - spytała, nie oczekując na odpowiedź.- Nie ma mowy, powiec, że mają znaleźć kogoś za Ciebie. - powiedziała stanowczo.
- Jestem już pełnoletni i jako jounin powinnem wspierać drużynę! A...
- A mimo to mieszkasz pod moim dachem i jak byś nie wiedział, to jestem Twoją matką, dlatego zostajesz w domu i nie obchodzi mnie Twoje zdanie na ten temat!
- Sam mogę o siedzie zadbać!
- Tak samo mówił... - nie była w stanie dokończyć.- ... i już go nie ma, a też był wszystkiego taki pewien!
- On był z "tej" organizacji i był poszukiwany we wszystkich wioskach! Cudem udało Ci się go przez tyle lat chronić! - krzyknął.
Nie wiedziałam o co chodzi, ale mimo wielkiego napięcia pomiędzy mamą, a bratem, bardzo ciekawiło mnie kim jest ten mężczyzna o którym mówią.
- Co Ty możesz o nim wiedzieć!?
- Na pewno więcej od Ciebie! - zaczął.- Poznałaś go i tego samego dnia...
- Zamknij się, Natsu!! - krzyknęła i zmieniła się w ogoniastą bestię, tą którą była w środku.
Pamiętam jak mówiła, że po moich narodzinach, totalnie przestała kontrolować swoją bestię, dlatego nigdy nie chciała się denerwować. Dziś jednak jej nie wyszło, najwidoczniej nerwy jej puściły, a w tej formie jest niebezpieczna.
- Marsz do pokoju i masz z niego nie wychodzić! - wrzasnęła na Natsu.- Jesteś moim dzieckiem i masz robić to co ci karze!!
- Wiesz... - zaczął.- Nie chcę takiej matki! - krzyknął i zniknął.
Spojrzałam na mamę, która powoli wracała do swojej ludzkiej formy. Usiadła na krześle i zaczęła płakać. Bardzo ją to zabolało...
Mała łezka spłynęła mi po policzku, a ja sama podbiegłam do kobiety. Przytuliłam ją, a ona odwzajemniła mój ruch, wciąż płacząc.
- Przepraszam... - zaczęła cicho.- ...wybacz mi za to, że musiałaś to zobaczyć... Lucy~.
- Już dobrze, mamo. - powiedziałam.- Tak to już wygląda w rodzinie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro