Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32

Im bardziej w głąb jaskini tym robiło się ciemniej, aż w końcu nie widzieliśmy już zupełnie nic. W pewnej chwili poczuliśmy pod nogami coś kruchego co łamało się pod naszym ciężarem.
- Co to? - wychrypiała Sigyn.
- Lepiej żebyś nie wiedziała.
- Chyba jednak wolę wiedzieć.
- Nie wolisz.
- Mów na brodę Odyna!
- Kości - mruknąłem- a jeśli poczujesz coś lepkiego to...
- Nie kończ- jęknęła.
Dobiegł do nas smród rozkładu i coraz częściej zamiast kości pojawiało się coś co w dotyku przypominało zwłoki.
- Mam nadzieję, że to zwierzęta.
- Nie liczyłbym na to - mruknąłem.
W końcu w oddali dostrzegliśmy światło i usłyszeliśmy głośne pomrukiwanie, któremu towarzyszyły cichnące krzyki i dźwięk rozrywania czegoś na kawałki.  
- Może zawrócimy? - zaproponowała białowłosa.
- To rozsądne i dlatego nie możemy tak zrobić.
- Bałam się, że to właśnie powiesz.
Niepewnie ruszyliśmy w stronę światła potykając się co rusz o ciała. Dotarliśmy do wielkiej komnaty. Smród rozkładu był tutaj nie do zniesienia, a to co zobaczyliśmy wryło nam się w pamięć. Na  środku siedział wielki stwór o skórze pokrytej śluzem i przypominał trochę wielkiego, czarnego ślimaka. Wokół potwora walały się ludzkie i zwierzęce członki, a cała podłoga pokryta była krwią. Sigyn wciągnęła ze światem powietrze, a ja przyjżałem się uważnie potworowi. Sądząc po tym, że nie miał uszu i do tej pory nie zauważył naszej obecności stwierdziłem, że jest głuchy. Jego czułki natomiast ruszały się na wszystkie strony służąc mu najwyraźniej za oczy. Gdyby nie Sigyn zrobiłbym się niewidzialny i po prostu go wyminął, ale w takiej sytuacji musiałem improwizować.
- Co 3 metry jest sterta ciał - powiedziałem - Rozdzielimy się i będziemy przemykać od jednej do drugiej. Gdy czułki zwrócą się w twoją stronę stań w bezruchu. Założę się, że nie odróżni stojącego człowieka od zwłok, ale ruch mógłby zwrócić jego uwagę. Po prawej stronie potwora za skałą jest wyjście. Widzisz?
Skinęła głową.
- Tam mamy dotrzeć. Nie przejmuj się hałasem. Jest głuchy.
- Mam pytanie.
- Hmm?
- Zwariowałeś?!
Westchnąłem.
- Nie możemy tu stać i czekać, aż zdechnie czy coś. Musimy jak najszybciej stąd wyjść.
- To samobójstwo!
- Wejście do lasu było samobójstwem. Ruszaj!
Dziewczyna mamrotała coś jeszcze pod nosem, ale zaczęła biec w stronę pierwszej ze stert. Stwór jej nie zauważył. Przybrałem osłonę niewidzialności wściekły, że Sigyn nie może zrobić tego samego i ruszyłem w wyznaczonym kierunku. Szybko znalazłem się przy wyjściu i wodziłem wzrokiem za przemykającą pomiędzy stertami Lin. W pewnej chwili czułki zatrzymały się na niej, a dziewczyna zamarła. Żołądek podjechał mi do gardła, a sekundy zdawały się trwać niczym godziny. W końcu oczy odwróciły się od niej, a dziewczyna pokonała ostatni odcinek i dopadła do wyjścia.
- Loki? - wychrypiała, a ja znów stałem się widzialny.
- Było blisko.
- Nawet nie wiesz jak się bałam - jęknęła.
- Wiem. Chodźmy już.
- Lok proszę cię. Powiec, że to już koniec.
- Chciałbym Lin. Nawet nie wiesz jak bym chciał.
 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro