Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16 ( maraton cz.3 )

Siedziałem przy łóżku nieprzytomnej dziewczyny już od 5 godzin. Jej stan był bez zmian. Martwiłem się, mimo zapewnień uzdrowicielek, które mówiły, że wszystko już z nią w porządku. W końcu stwierdziłem, że Sigyn i tak się póki co nie obudzi, więc ruszyłem powoli w stronę drzwi. Zatrzymałem się jednak gdy poczułem na szyi ostrze norza.
- Gdzie jestem? - spytała wojowniczka stanowczo.
Czułem, że ledwo trzyma się na nogach i że strasznie się boi.
- Spokojnie Lin. Jesteś bezpieczna.
Dziewczyna odskoczyła jak oparzona.
- Loki? - wychrypiała.
Tylko ja ją tak nazywałem, więc nic dziwnego, że z łatwością mnie poznała.
- Miło wiedzieć, że nic ci nie jest.
Śnieżnowłosa rzuciła mi się na szyję, a ja musiałem ją podtrzymać, bo straciła wszystkie siły. Ułożyłem ją spowrotem na łóżku i usiadłem na skraju.
- Gdzie jesteśmy? - spytała.
- Tak jakby w Asgardzie.
- Tak jakby?
- To długa historia. Co robiłaś na Jotunheimie?
- Ja..ja nie pamiętam.
- Oj.
Przyniosłem dziewczynie wodę i koc, a gdy ponownie zasnęła wymknąłem się cicho z komnaty. 
- I jak z nią? - spytał Thor.
- Dobrze, tylko jest trochę słaba.
- Wiesz co robiła na Jotunheimie?
- Nie pamięta.
-  Może wkrótce sobie przypomni.
- Liczę na to.
Thor przyjrzał mi się uważnie.
- No co? - spytałem.
- A jak ty się czujesz?
- Ja?
- Byliście blisko.
- Byliśmy dziećmi.
- To niczego nie zmienia. Wiem jak przeżyłeś jej zniknięcie. Nie umiałeś wtedy jeszcze tak dobrze ukrywać uczuć.
- Nie mogę uwierzyć, że ona tu jest - wyznałem- Po roku wszyscy w Asgardzie uznali ją za zmarłą.
- Ty nie - przypomniał - Mówiłeś, że gdyby zginęła to byś to wiedział.
- Byłem dzieckiem jasne?
- Ale miałeś rację. Byłeś pewny, że nie umarła i miałeś rację. Skąd wiedziałeś?
- Nie wiedziałem. Tak tylko mówiłem.
- Nie prawda. Widziałem cię wtedy. Byłeś pewien, że...
- Zaczarowałem ją jasnę?!
Zakryłem dłonią usta, a blondyn wytrzeszczył oczy.
- Że co zrobiłeś?
- To długa historia.
Gromowładny oparł się o ścianę.
- Mam czas.

***
Wspinaliśmy się po skałach, a z oddali dobiegał do nas szum wodospadu.
- To zły pomysł - powiedziała Lin. 
- Nie marudź! Będzie fajnie.
- Powinniśmy byli powiedzieć o tym rodzicom.
- To wtedy by nas nie puścili. Już blisko!
Pomogłem dziewczynce pokonać ostatni odcinek i naszym oczom ukazał się wreszcie wodospad w całej swojej krasie.
- Jaki piękny! - pisnęła.
- A nie mówiłem?
- Dobrze, miałeś rację.
Usiedliśmy na skraju i spuściliśmy nogi. Mała oparła główkę na moim ramieniu.
- Zostańmy tu - poprosiła.
Zaśmiałem się.
- Chciałbym maluchu, ale co by powiedzieli na to nasi rodzice?
- Nie byliby szczęśliwi - przyznała - I nie nazywaj mnie maluchem! Jestem 2 lata młodsza od ciebie.
- Tak wiem, wiem.
Podniosłem się ostrożnie z ziemi.
- Poczekaj tu! Zaraz wrócę.
- Dokąd idziesz Loki?
- Widziałem po drodze ładny kwiatek. Dam go mamie jak nas przyłapią.
- Nie przyłapią!
- Zawsze trzeba mieć plan awaryjny.
Zniknąłem z zasięgu głosu dziewczynki zaledwie na minutę, a gdy do niej wracałem usłyszałem kszyk.
- Looookiiiii!
Śnieżnowłosa uczepiła się kurczowo skały, ale jej maleńkie rączki nie miały za dużo siły i powoli się ześlizgiwała. Rzuciłem wszystko i pobiegłem co sił w nogach w jej stronę. Mało brakowało, a spadłaby z tego klifu, ale w ostatniej chwili udało mi się ją chwycić i wciągnąć spowrotem. Sigyn była roztrzęsiona, a z jej oczu płynęły strumienie łez. Przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem.
- To moja wina. Nie powinienem był cię  tu zabierać. Tak bardzo przepraszam.
Ja też zacząłem płakać, a śnieżnowłosa odwróciła się i otarła małymi dłońmi łzy z mojej twarzy.
- Już dobrze- powiedziała - Po prostu wracajmy.
W tamtej chwili zrozumiałem, że wcale nie jest już dzieckiem, ale młodą kobietą. Odważną i pełną wewnętrznej siły kobietom w drobnym ciele. Wróciliśmy do pałacu, gdzie przekazałem ją w ręce rodziców. Chciałem powiedzieć im co się stało, by lepiej się nią zajęli, ale dziewczynka mi zabroniła. Nie chciała bym miał kłopoty. Zapewniła, że nic jej nie jest i się rozstaliśmy, ale poczucie winy dalej nie dawało mi spokoju. Świadomość tego, że mogłem ją stracić okropnie mnie przytłoczyła i postanowiłem zrobić wszystko, by była bezpieczna. Wszystko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro