Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Opowiedziałem bratu po krótce jak odkryłem jaskinie, w której uwięziono potwora i co za tym idzie, jak rozbudziła się moja moc. Był pod wrażeniem, ale nie przestawał pytać.
- Jakim cudem on się tak ciebie słucha?
- Mamy taką jakby więź. Trochę o nim poczytałem. Skubany urodził się wtedy co ja...znaczy...znaczy wykluł. 
- No, ale mówiłeś, że jaskinia się zawaliła. Jak on przeżył?
Wzruszyłem ramionami. 
- Nie mam pojęcia- wyznałem - ale jego skura jest odporna na prawie wszystko. Może to dzięki temu?
- Ale nawet jeśli przeżył przygniecenie to przecież nie miał jak się wydostać.
- Tego już nie wiem.
- Naprawdę panowałeś nad nim jak miałeś 2 lata?
- Tak mówiła matka. Kąpletnie tego nie pamiętam.
- Niezwykłe, ale dalej nie wiemy co z nim zrobić- zauwarzył.
- Mogę spróbować go zmniejszyć- mruknąłem.
- Da się tak?
- Bracie magia może wszystko.
- W takim razie warto spróbować.

***
Znalazłem odpowiednie zaklęcie. Człowieka zmniejszyłoby ono do postaci mrówki, ale gad był ogromny i gdy zaklęcie zaczęło działać, był nieco większy ode mnie, a do niskich nie należę.
- Wolałbym, żebyś jeszcze trochę go skurczył- mruknął gromowładny.
- Nie da się.
- Uhm.
Mój brat dalej trzymał się na dystans, a ja wreszcie zrozumiałem dlaczego.
- No nie mów, że się go boisz? - zaśmiałem się.
Jormi łasił się do mnie niczym kot, ale jego śliska skura mi nie przeszkadzała. Był na swój sposób uroczy.
- Ja? - prychnął.
- To go pogłaskaj - powiedziałem od niechcenia, ale nie dałem rady ukryć chytrego uśmiechu.
- Tą oślizgłą bestię?
- Obrzydzeniem maskujesz strach - stwierdziłem.
- Wcale nie!
- Udowodnij!
Blondyn podszedł nieco bliżej, ale gdy wąż otworzył pysk ukazując ostre i pełne jadu kły natychmiast się cofnął.
Wybuchnąłem śmiechem i śmiałem się tak długo, że w końcu rozbolał mnie brzuch.   
- Oj po prostu zabierz to coś z pałacu- mruknął wychodząc.
Dawno tak długo się nie śmiałem. Gdy w końcu się opanowałem, wróciłem do swojej komnaty z Wężem Midgardu u boku. Uszykowałem mu posłanie na ziemi i gdy zasnął położyłem się na łóżku i wpatrzyłem w sufit. Przypomniałem sobie reakcję brata i znowu zacząłem się śmiać. Jormungand podniósł głowę i przypatrywał mi się z ciekawością.
Będzie ciekawie - pomyślałem.  

Taki lekki rozdzialik🙂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro