Wstęp
Hejka przychodzę do was z moją nową książką. Mam nadzieję że przypadnie wam do gustu.
Cieszę się że wybraliście moją książkę i że będziecie razem ze mną przeżywać historię bohaterów.
Postaram się żeby rozdziały pojawiały się regularnie chociaż raz lub dwa razy w tygodniu.
Dajcie znać w komentarzach jak wam się podoba.
Nie przedłużając zapraszam do przeczytania pierwszej części.
*****************************************
Sorrento, Włochy
William
Tak jak zazwyczaj miałem spotkać się z kumplami w naszej, jak to ujmę kryjówce. Zawsze jak chcieliśmy wyjść gdzieś naszą paczką, to spotykaliśmy się właśnie tam. Niedaleko mojego mieszkania znajdowała się opuszczona waląca się kamienica.
Od zawsze było można tu spotkać przeważnie zwykłych małolatów którzy w tajemnicy przed swoimi rodzicami chowali się tu i pili albo palili, niektórzy nawet twierdzili że barki prochy. Niekiedy można tu nawet spotkać bezdomnych którzy szukają schronienia przed deszczem śniegiem czy zimnym wiatrem. Zdarzało się nawet parę razy że dochodziło tu nocami do strzelanin za które według policji i mediów były odpowiedzialne miejscowe mafie i gangi.
Każdy mieszkaniec wie o ich działalności. Miejscowe służby przymykają na nie oko. Chodzą nawet plotki że jedna z mafii, ta którą przewodzi Windston ma w kieszeni policję i władze miasta. Ten płaci im wszystkim za to by nie mieszali się w ich sprawy i nie prowadzili przeciwko nim żadnego śledztwa. Windston ma nawet dostęp do wszystkich informacji nawet do tych najbardziej poufnych.
Mafia Windston'a była jedną z najbardziej niebezpieczniejszych w naszym mieście. Nikt nie wie kim dokładnie jest jej szef. Nigdzie nie znajdzie się informacji o dokładnych danych osobowych jak wygląda czym dokładnie się zajmują. Na szczęście te ich interesy nie zagrażają bezpośrednio bezpieczeństwu nas zwykłych mieszkańców. Nie ma jakiś zamachów na fabryki magazyny i podobne, żadnych podpaleń. Jedynie co to pojedyncze strzelaniny. Zawsze media i inne instytucje bardzo szybko wyciszają sprawę i nie pozwalają by ludzie długo to rozpamiętywali.
Tak jak mówiłem miałem się spotkać z moimi kumplami, przed wejściem do tej starej kamienicy. Stąd mieliśmy połowę drogi do naszego klubu w którym często spotykaliśmy się na piwo. Jednak spóźniali się obydwaj i nie dawali znaku życia. Wziąłem do ręki telefon i wybrałem numer do jednego z nich. Jednak po kilku sygnałach włączyła się poczta głosowa. Po prostu zajebiście. Akurat teraz musi nie odbierać. Dzwonie do drugiego znowu to samo. Po chuj im te telefony jak nie odbierają I nie raczą chociaż oddzwonić.
No cóż poczekam jakieś pięć minut na nich i wrócę do domu, bo po co mam tu stać i marznąć jak mogę wrócić do ciepłego mieszkania. Tam chociaż nie będę marznąć od zimna bo jest ogrzewanie, ale jakby zachowanie mojej żony miało mrozić to już cztery lata temu bym zamarzł na kość i nigdy się nie wrócił do stanu poprzedniego.
Miałem już wracać gdy usłyszałem strzał. Po prostu zajebiście, problemy mnie uwielbiają a nawet mogę powiedzieć, że kochają. Usłyszałem kogoś kroki i postanowiłem się schować. Pobiegłem w stronę najbliższego budynku i wbiegłem przed otwór w którym było kiedyś umieszczone okno. Był to parter więc dość nisko, udało mi się wskoczyć i nic sobie przy tym nie zrobić jak wyleciałem do środka.
Po chwili padł kolejny strzał. Z ciekawości podszedłem do innego okna i tam mogłem zobaczyć co się działo. Z drugiej strony budynku rozciągał się taki jakby plac na którym był kiedyś plac zabaw i mały że tak to nazwę park dla mieszkańców tej kamienicy. Jednak nie pozostało po tym śladu. Jedynie pusty i zarośnięty miejscami kawałek placu.
Na ziemi leżały dwa trupy. Były powiązane i mały zaklejone usta. To dlatego nie było słychać żeby ktoś wołał o pomoc. Jednak była jeszcze jedna osoba. Kobieta, klęczała, tak samo jak jej poprzednicy miała zaklejone usta oraz związane ręce i nogi. Mężczyzna podszedł do niej i zerwał jej taśmę z warg.
- Jakie są twoje ostatnie słowa przed śmiercią? – powiedział do niej swoim ciężkim i stanowczym głosem.
- Pierdol się.
- Taka ładna buźka a taka pyskata. Mamusia kultury nie nauczyła?
- Ja ją przynajmniej miałam.
Kobieta wyprowadziła faceta z cierpliwości bo ten uderzył ją z pięści w twarz z całej siły. Kobieta przez siłę uderzenia poleciała na ziemię.
- Tylko na tyle cię stać tchórzu?
Jego wściekłość rosła z każdym jej słowem. Z jednej strony podziwiałem ją. Niejeden by błagał o to by jej nie zabił a ona jeszcze go prowokowała. Ma babka jaja do samego końca. Padło kolejne uderzenie. Tym razem kopnął ją w brzuch. Kobieta nawet się nie skrzywiła z bólu tak jakby go w ogóle nie czuła.
- Tylko tchórz by nie strzelił. A ty nim jesteś skoro jeszcze tego nie zrobiłeś. Pamiętaj jednak że moi ludzie będą mnie szukać i będą łaknęli zemsty i zdechniesz. Nie spotka cię nic innego niż porażka i śmierć.
Kobieta chciała coś jeszcze powiedzieć lecz mężczyzna strzelił. Celny strzał padł w sam środek głowy. Kobieta musiała mnie chyba zauważyć bo cały czas wcześniej patrzyła się w moją stronę i jej oczu nawet teraz po strzale były skierowane w tę stronę.
Mężczyzna chyba wyczuł to, że może coś się tu znajdować podejrzanego, bo spojrzał się tu. Zauważył mnie. Wycelował pistoletem prosto we mnie a ja w tym momencie odskoczyłem w lewą stronę i kula mnie ominęła.
Ludzie którzy stali za mężczyzną w mig się rozproszyli. Bez zadnego rozkazu większość z nich wbiegła do budynku. Zaczęli mnie szukać. A ja musiałem zmienić swoje położenie. Inaczej mnie znajdą i podzielę los tej trójki.
Wybiegłem tym samym oknem co wcześniej i cały czas biegnąc udałem się w stronę mojego samochodu. Stal tam już jeden facet. Mój samochód został polany benzyną. A tamten typ stał z zapalniczką w ręce i kanistrem z płynem. Polał asfalt wokół samochodu i kawałek dalej zaczął rozlewać ją robiąc taką jakby ścieżkę. Odpalił zapalniczkę tuż przy cieczy a ta od razu się zapaliła. W mig płomień dostał się do mojego pojazdu a ten wybuchł.
Nie wiedziałem w którą stronę uciec. Wszędzie otaczali mnie ludzie. Kolejny idąc w ślady poprzednika zaczął rozlewać benzynę w okręgu wokół mnie. Gdy ten skończył, drugi zaczął podpalać. Zostałem uwięziony bez pola manewru. Gdzie bym nie pobiegł czekał na mnie płomień a wbiegnięcie w niego śmierć.
Rozejrzałem się dobrze wokoło i zobaczyłem lukę. W tym miejscu nie była polana benzyna inaczej też by to miejsce stało w ogniu. Wiedziałem że może to być pułapka lecz lepszą wizją było wydostanie się z tego ognia. Zaraz jak wybiegłem stamtąd przede mną stanął ten sam mężczyzna który strzelił do tamtych ludzi.
- Nie masz jak uciec. Albo grzecznie się poddasz i pójdziesz z nami albo zginiesz w tym ogniu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro