Rozdział 8
Pov. Liliana
Leonardo złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić do wyjścia klubu. Nie rozumiem o co chodzi i co mam o tym wszystkim myśleć. Ojciec spojrzał się jakoś dziwnie na niego a ten mnie złapał, co nie powiem zabolało i zaczął prowadzić nie wiadomo gdzie. Z tą karą to na pewno sobie żartował i tak jak zawsze ochroniarz zaprowadzi nie po prostu do mojego pokoju i zamknie na że trzy godziny w pokoju na klucz.
Wsiedliśmy do dużego czarnego vana. Zaraz po tym jak Leonardo zamknął za nami drzwi kierowca odjechał z parkingu. Mój ochroniarz zakleił mi usta taśmą oraz powiązał mi wszystkie kończyny. Coraz bardziej zaczynałam się bać. Nie wiedziałam co mogą mi zrobić i jak to się skończy. Mama nadzieję że tylko mnie Postraszą i na tym się skończy.
W tym momencie zdałam sobie sprawę że na prawdę przegiełam pałę tym razem. Jednak i tak nie dam się tak łatwo. Muszą widzieć że chce w swoim życiu robić to co chce a nie to co ktoś mi narzuci bo tak chcę. Nie uda im się mnie tak szybko zagiąć. Trochę się po męczą ze mną.
Co poczułam, gdy ujrzałam strzykawkę z igłą w ręce Leonarda? Przerażenie i to kurwa cholerne. Zajebiście chcą mnie nauczyć porządku. Ale gdzie oni chcą mnie wywieźć skoro chcą mi podać pewnie środek usypiający. Próbowałam się szarpać by wyrwać. Ale na nic to dało.
Przytrzymał moje ciało mocniej. Nie mogłam już wykonać żadnego ruchu. Za to Leonardo mógł zrobić ze mną wszystko co tylko sobie mógł wymyśleć. No i niestety. Wbił igłę w moją rękę i wstrzyknął cały preparat, który znajdował się w strzykawce. Dalej już nie wiem co się ze mną działo.
***
Pov. William
Minęło parę minut odkąd Lorenzo wyprowadził Lilianę z klubu. Nie wiem co ją napadło. Zawsze była spokojna i nigdy się nie buntowała przeciwko temu co jej kazałem zrobić lub podejmowałem inne decyzję niż ona chciała.
Może jest za to odpowiedzialny ten popularnie nazywany bunt nastolatka? Każdemu dziecku przecież się to podobno ujawnia, jednemu szybciej innemu później, chociaż są też osoby które nigdy go nie doświadczyły.
Miałem nadzieję, że z Lilianą nie będę musiał się tym przejmować skoro tak długo on nie występował. Ja będąc w jej wieku to różne rzeczy wyrabiałem gdy rodzice na coś się nie zgadzali.
Jednak znałem postawione granicę i robiłem wszystko by ich nie przekroczyć, a ona dobrze wie jakie one są a i tak je przekroczyła. Wiem że mówię o zwykłym podniesieniu głosu. Ale jeżeli mówię że później to znaczy że później a nie teraz. Jeszcze ta wzmianka o Elizie. Czy ta dziewczyna myśli w ogóle?
Dobrze zna akta swojej matki, a mówi takie słowa. Jeżeli będzie chciała to proszę bardzo droga wolna. Niech się jednak nie zdziwi jak zostanie sprzedana jakiemuś zbokowi przy pierwszej lepszej okazji. Ciekawe czy wtedy też byłaby taka wyszczekana.
Mam tylko nadzieję że takie rozwiązanie ją trochę nastraszy i jej zachowanie wróci na stare tory i wszystko będzie w porządku. Na razie Lorenzo ma ją zawieźć do mojego drugiego klubu Malibu na drugim końcu miasta. Ma to zrobić jednak tak by nie znała do niego drogi i by nie zapamiętała tego miejsca.
Miał to jednak zrobić w miarę możliwości delikatnie. Mam nadzieje że Liliana nie sprawiała większych problemów i nie musiał stosować się do bardziej radykalnych metod niż zasłonięcie oczu i związania kończyn. Dowiem się dopiero jak tu w klubie wszystko wróci miarowo do normy i policja się wyniesie. Chwilowo muszę tu jeszcze zostać.
Na szczęście z tego co zdążyłem zauważyć to ci dwaj z kryminalnych już opuścili mój lokal. Zostało tylko kilku techników. Ściągają ostatnie odciski pozostawione w magazynie oraz wszystkie te inne pierdoły które muszą zrobić. Ja dojdę do tego kto to zrobił bez tej zbędnej zabawy.
Jak stąd wyjdę i załatwię sprawę z Lilianą, to będę musiał się skontaktować z Simon’em Rento. Jest on moim znajomym, jest najbardziej rozpoznawalnym hakerem w naszym świecie. Nie raz już współpracowałem z nim i mogę powiedzieć że jest świetny w tym co robi.
Szybko znajdziemy tego pierdolonego Aleksandra i będę mógł go dopaść w swoje ręce. Najpierw będzie cierpiał tak jak cierpiała i dalej cierpi Izabella. Jest z nią źle i to cholernie, a on odpokutuje za jej ból. Muszę też znaleźć tego co zlecił zorganizowanie i wykonania tego zamieszania. Jestem ciekawy co miał ten ktoś na celu.
Zanim miałem się udać do Liliany postanowiłem, że wezwę Michael’a do siebie. Muszę wiedzieć czy coś udało się ustalić w sprawie Aleksandra i jego wybryku. Wybrałem jego numer telefonu i zadzwoniłem. Odebrał praktycznie od razu.
- Coś potrzeba szefie? Jestem teraz z Matteo w kanciapie.
- Macie już jakieś informacje o tym sukinsynie? Nie mamy na to dużo czasu.
- Przyjdę do Szefa i poinformuje o wszystkich ustaleniach.
Zakończył połączenie. Mam nadzieję że znaleźli coś pożytecznego, co pomoże nam w czymś w końcu ruszyć do przodu. Mamy sporo spraw w których nie idzie nam tak dobrze jakbym tego chciał i nie mamy żadnych nowych tropów by ruszyć dalej. Jednak sprawa Elizy, Morial’a i teraz Aleksandra jest priorytetem.
Na szczęście nie musiałem długo na niego czekać i po dosłownie trzech lub czterech minutach pojawił się w moim gabinecie.
- Mamy kilka informacji, ale musimy też uruchomić kilka znajomości Szefa. Będą one niestety niezbędne. Nie ruszymy dalej bez tego, chociaż wiem, se chce Szef tego unikać.
- Dobra przedstaw mi wszystko co wiecie i co trzeba zrobić a resztę już sam załatwię.
- Czyli mamy jakieś poszlaki. Nie cieszmy się jednak za czasu teraz mogliśmy coś mieć a może się okazać że próbują nas wywieźć w pole. Musimy mieć ich cały czas na muszce. Skontaktuje się zaraz z Emanuel’em. Spróbuje go przekonać do współpracy. Na razie to już wszystko. Możesz wracać do Matteo by mu pomóc w razie potrzeby. Bądźcie obaj pod telefonem.
- Tak jest Szefie.
Gdy tylko mężczyzna opuścił pomieszczenie wziąłem się za dzwonienie do mojego dawnego znajomego. Była to dość krótka i przelotna znajomość, ale zawsze staraliśmy pomagać temu drugiemu w potrzebie. O ile nasze zasięgi pozwalały na tyle. Po raz kolejny wziąłem komórkę do ręki by wykonać połączenie do Emanuel’a Narruto. Niestety nie odebrał on połączenia, ale nagrałem mu się na pocztę.
- Z tej strony William Abel z Sorrento. Potrzebuję twojej pomocy Emanuel’u. Skontaktuj się ze mną możliwie szybko, a podam ci szczegóły. Sprawa jest bardzo pilna.
No i cóż nie pozostało mi nic innego jak czekać. Mam nadzieję że odezwie się do mnie w szybkim tempie bo jest to spraw a naprawdę priorytetowa. Skoro nie udało mi się porozumieć z Narruto postanowiłem że wybiorę się w końcu do Malibu by zajrzeć do Liliany. Po drodze muszę wymyśleć co mogę zrobić by jej nie krzywdzić, ale by zrozumiała że nie może wyprawiać tego co chce i kiedy chce. Musi się dostosować do istniejącej sytuacji. Mi też nie było ale musiałem dać radę tym bardziej że moja sytuacja była trochę trudniejsza niż jej.
Wyszedłem że swojego gabinetu i udałem się do wyjścia z klubu. Wsiadłem do samochodu w którym czekał na mnie mój kierowca i ochroniarz. Mam w swoim gronie samych dobrych ludzi, jednak ta dwójka zasłużyła na miano najlepszych. Nie raz zdarzało się że któryś z nich zasłaniał mnie swoją piersią, tylko po to bym nie został ranny. Byłem im niezgodnie wdzięczny bo nie raz uratowali moją dupę.
- Gdzie jedziemy szefie?
Kierowca spojrzał się na mnie w wewnętrznym lusterku i zadał pytanie.
- Klub Malibu.
Stanął głową i odpalił silnik samochodu po czym ruszyliśmy w wyznaczone przez mnie miejsce. Chce mieć to już za sobą. Teraz pozostaje mi sprawa kary Liliany. Jest ona moją córką przez co nie mogę jej za bardzo skrzywdzić. Wiem jednak że kara jest nieunikniona.
Zazwyczaj karą za niesłychanie mnie i sprzeciwianie się moim rozkazom, była chłosta. W grę wchodziły bicze lub kable. Jednak oprócz mar fizycznych również zadawana była ta psychiczną, która zazwyczaj jest gorsza od tego pierwszego rodzaju. Tu wchodzą wszelkiego rodzaju szantaże albo stopniowe niszczenie psychiki zawinionego dopóki się nie złamie tej jego wielkiej duszy buntownika.
W przypadku Liliany było to pierwsze takie przegięcie i nigdy wcześniej nie sprawiała problemów. Na ten moment odpuszczę jej krzywdę fizyczną. Jeżeli dalej po odbyciu kary dalej nic to nie poskutkuje tak jak powinno wtedy jej nie odpuszczę raj łatwo.
Pierwszą rzeczą jaka miała ją spotkać, to było zamknięcie jej w jednej z celi, które znajdowały się w podziemiach klubu Malibu. To tam przetrzymujemy wszystkich którzy w jakikolwiek sposób narazili się naszej mafii oraz moi ludzie którzy wykazali niesubordynację.
Taki krok miał na celu nastraszyć ją. No kto by się nie zaczął bać o swój żywot, gdyby został siłą spakowany do celi i zamknięty samotnie nie wiedząc jaka kara go czeka. Wisienką na torcie mialo być przeprowadzenie jej długim korytarzem z widokiem na innych ludzi przetrzymywanych tam. Byli tam ludzie którzy odbyli już swoją karę oraz ci którzy oczekiwali na osąd. Chciała zobaczyć jak to działa od wewnątrz to niech sobie popatrzy.
Tak więc od widoku przetrzymywanych i katowaniem ja niewiedzą przejdziemy do kolejnego kroku. Zaczniemy ją stopniowo zastraszać. Nie będzie to na tyle przerażające jak u innych, ale na tyle by udało nam się ją złamać. Na to przynieść konkretny rezultat jaki oczekujemy.
Podjechaliśmy na tyły lokalu, gdzie wstęp mieli tylko moi ludzie, pracownicy oraz ja. Stamtąd udaliśmy się wraz z moim ochroniarzem do windy. Wpisałem odpowiedni kod. Kolejnym krokiem była dwuetapowa weryfikacja. Zeskanowanie siatkówki prawego oka oraz odcisk lewej dłoni.
Po poprawnie przeprowadzonej autoryzacji zjechaliśmy do podziemi. W piwnicy mieliśmy 10 celi, w tym cztery były zajęte przez pięciu więźniów plus w szóstej znajdowała się Liliana. W pierwszej przesiadywał Arnold Spewes. Zapożyczył się u nas. Na początku umówiliśmy się na cztery miesiące. Dostał trzy szansę i łącznie miał 7 miesięcy na spłatę długu. Niestety nie wywiązał się z umowy. Jego złapaliśmy i przetrzymujemy. Jeden z moich ludzi był dzisiaj w jego domu. Tak jak było w umowie zabrał wszystkie przedmioty które mogłyby być warte sporą sumkę. Jeżeli to nie starczy na spłatę to jego młoda żonka albo kochanka wylądują na aukcji i zbierzemy tyle kasy jakiej on nigdy na oczy nie widział.
Kolejnym naszym gościem jest Lorenzo Marrot. Jego plan był dobry chociaż i ten nie poszło po jego myśli. Byl naszym dilerem. Dawaliśmy mu wyznaczoną część towaru i kwotę jaką ma zgarnąć za towar i nam oddać. No cóż facet okazał się ćpunem. Zabierał na swój użytek część działek a ludziom sprzedawał po wyższej cenie. Na jego nieszczęście mój znajomy kupił od niego działkę. Gdy przypadkowo się spotkaliśmy, kumpel zapytał mi się co teraz sprzedaje za luksusowy towar skoro podniosłem cenę o prawie połowę. Okazało się wtedy że nasz diler nie dość że podpierdał towar to jeszcze zarabiał na moim towarze.
Trzecia cela należała do tego sukinsyna, co próbował porwać Lilianę. Widok w środku nie był za ciekawy. Męskie wychudzone ciało pokryte nie zagojonymi ranami po biczach pręgierzu, rany cięte i kute. Żyje tylko dlatego że po każdej naszej zabawie przychodził do niego lekarz. Nie chciałem by za szybko mi tu zszedł z tego świata. Jednak już nic z niego nie będzie i cóż trzeba się go pozbyć.
Po drugiej stronie na ziemii leżał nasz nowy nabytek. Rosso Monares a na cienkim materacu siedział Suarez Monares. Bracia z tej samej matki lecz z różnych ojców. Starali się o wstąpienie w nasze szeregi. Jednak w trakcie okresu próbnego okazało się że stale kontaktują się z Antonio Morial’em. Zostali wysłani tu by być jego kretami. Jeden miał być w ochronie klubu Syndrome a drugi miał być przypisany do ściągania naszych pieniędzy z dłużników. Dzień przed zakończeniem okresu próbnego został wykonany z telefonu jednego z nich połączenie do szefa ochrony Morial’a.
Kolejne pięć cel było puste. Czekają na swoich nowych chwilowo niedoszłych mieszkańców którzy tu pewnie w przyszłości się pojawią. W końcu dotarłem do ostatniej celi. To w niej przebywa Liliana. Otworzyłem drzwi z krat wszedłem do środka. Na materacu leżała dziewczyna, spała. Albo Leonardo nie mógł sobie dać z nią rady i musiał podać jej środek usypiający bądź zasnęła z nudów.
Z paska wyciągnąłem pistolet i uderzyłem z całej siły w kraty. Aż mi zadzwoniło w uszach. Dziewczyna poderwała się w mgnieniu oka. Była przestraszona i rozglądała się dookoła. Nie wiedziała gdzie jest. Odwróciła się w moją stronę. Spojrzałem się w jej stronę.
- Kim ty do cholery jesteś!? Gdzie moja córka!?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro