Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Priora, Włochy
Pov. Eliza


      Czekaliśmy już na miejscu jak Olgierd przywiezie Lilianę do naszej tymczasowej siedziby. Już powinien tu być chociaż wyjechał około 20 minut po nas. Zaraz po akcji mieli się skontaktować z nami. John wyszedł na dwór by tam zadzwonić do mężczyzny i tam na nich poczekać.

       Cholera jasna wszystko zaczyna się za bardzo przedłużać. Miało być wszystko zrobione szybko i gładko bez żadnych komplikacji. A tu jak zawsze coś. Mam chociaż nadzieje, że są oni na prawdę są tacy dobrzy w swoim fachu jak twierdzą i wykonali swoje zadanie. Muszę mieć tą małą gówniarę przy sobie. Jest mi niezbędna.

      Gdyby nie ten sukinsyn William, wszystko by mi się udało. Jak na złość dowiedział się o naszych spotkaniach. Tylko jak to się stało? Zawsze ludzie Johna pilnowali by nic się nie wydało i nikt od Williama się o tym nie dowiedział. Wątpię byśmy mieli jakiegoś kreta wśród ludzi. Tym bardziej że najbardziej zaufani ludzie tutaj z nami przylecieli ze Stanów. Nie ma nawet takiej możliwości by to wypłynęło.

       Po dość długim czasie w końcu usłyszałam odgłos silnika samochodowego. Hałas ustal a w domu ukazało się siedmiu mężczyzn razem z John’em. Nie wiedziałam jednak nigdzie dziewczyny.

- Gdzie ona jest!?

- Nie udało nam się szefowo. Jej ojciec odbił ją i zgarnął jednego naszego.

- Że co kurwa zrobił !? Kurwa wzięliśmy amatorów czy doświadczonych facetów?

      Jakim cudem jeden byle jaki facet uciekł razem z dwoma osobami przed siódemką postawnych mężczyzn? Przecież to jest do kurwy nędzy jeden wielki paradoks czy tam absurd. Nie mogę sobie tego wyobrazić.

- Czyli chcecie powiedzieć że jeden pajac wykiwał waszą siódemkę? I wy macie czelność nazywać się profesjonalistami!?

- Szefowo Martin nie podporządkował się do naszego planu. Od samego początku się wyrywał i chciał wszystko podważać j zrzuciłem go na ostatni plan. Nie wiem jakim cudem znalazł się w parku jak miał nas kierować przez krótkofalówki. Zostawiliśmy go w kryjówce i tam mieliśmy dostarczyć dziewczynę. Nie wiem jakim cudem on znalazł się w tym parku.

- Ty i twoja grupa jesteście określani jako najlepsi a wielki szef nie potrafi nawet upilnować swoich ludzi!

       Byłam wściekła na niego. Przez tą bandę idiotów nie poszło po mojej myśli. Plan był prosty na tyle że każdy głupi by potrafił go wykonać. Tak to jest jak chcesz coś załatwić szybko i chcesz się posłużyć innym człowiekiem. Nigdy to nie wychodzi na dobre.

- Ważne jest też to że nie tylko ja go nie dopilnowałem ale w magazynie byli też ludzie szefowej, którzy mieli pilnować obiektu. Więc oni też ponoszą winę. Wiedzieli że Martin miał zostać w magazynie a i tak dali mu z niego wyjść.

      W sumie ma gościu rację. Muszę porozmawiać z Johnem. To on ustalał kto miał mieć tam dzisiaj warte. Wszyscy którzy przyczynili się do mojej klęski zostaną surowo ukarani. Zaczynając od tej bandy idiotów przede mną.


***


3 dni później
Sorrento, Włochy
Pov. William

      Razem z Leonardem próbujemy znaleźć kryjówkę tej kurwy i jej pierdolonego męża. Jakimś cudem zniknęli z miasta. Nie ma ich nigdzie. I to dosłownie żadne kamery nie zarejestrowały ich ruchu. Numery telefonu ostatnim razem miały sygnał chwilę przed próbą porwania Liliany w tym parku. Później jak się okazało zniszczyli karty przez co nie możemy ich namierzyć. Na ich prawdziwe nazwiska nie zostały zarejestrowane nowe numery to oznacza że musieli wyrobić lewe dokumenty z nową tożsamością.

     Obraz monitoringu po raz ostatni uchwycił ich dzień przed tamtym wydarzeniem. Do tego ta pierdolona policja która węszy. Tym razem nie mogli tak łatwo odroczyć sprawy. Władze cisną policjantów by znaleźli sprawców strzelaniny w parku. Na szczęście Eliza zadbała o brak monitoringu i ludzi którzy mogliby być ewentualnymi świadkami lub dowodami w sprawie. A to dało nam przewagę nad psami i mogliśmy w spokoju prowadzić swoje dochodzenie.

     Jeżeli chodzi o Lilianę nie znosi tego wszystkiego dobrze. Nigdy nie była ona wtajemniczona w jakiekolwiek nasze działania. Nic nie wiedziała o naszej działalności jedyne co to tą legalną część biznesu. O gangu nie miała pojęcia. Teraz niestety musi się wszystkiego dowiedzieć. Jeszcze tego samego dnia chciała ode mnie wszystko wyciągnąć. Musi jednak jeszcze trochę poczekać aż wyjaśnimy sprawę jej psychicznej matki.

- Szefie mam wszystko o co mnie prosiłeś. Nie był oto łatwe zadanie w tak krótkim czasie ale zrobiłem co w mojej mocy.

       Do mojego gabinetu wszedł Michael. Jest to mój drugi zaufany człowiek zaraz po Leo. Jest dość młodym facetem ale bardzo rozsądnym i ogarniętym. A co najważniejsze jest najlepszym informatykiem w moich szeregach. Cenie sobie jego prace dla mnie i nie tylko to bo jest też świetnym kumplem.

- Michael dobrze wiesz że w naszym towarzystwie możesz mówić mi po imieniu. A teraz do rzeczy. Co mamy o tym pierdolonym Johnie?

- John Metrial. Pięćdziesiąt trzy lata, urodzony 21 sierpnia w Kalifornii. Pochodzi z bogatej rodziny. Jego ojciec otworzył legalny biznes. Zaczął produkować broń. Najpierw zwykłą która jest dostępna dla zwykłych obywateli posiadających uprawnienia. Towar był tak dobry że okoliczna policja się zainteresowała współpracą. I tak przeszło do współpracy z siłami wojskowymi. Za czasów Thomasa Matriala był to interes stu procentowo legalny nie chciał brudzić sobie rąk. Gdy przejął to John szybko pogłębił sprzedaż. Wszystkie mafię z terenu Kalifornia kupują od niego broń. Chce też wkroczyć ze swoim towarem we włoskim rynek. Chce być nasza konkurencją doszły mnie słuchy że chce nas jak to mówił wykurzyć i zająć nasze miejsce.

- Na to nigdy mu nie pozwolimy. Ma swoje Stany  to niech nimi się zajmie a nie wpierdala się do nas. A co jest między nim a Elizą?

- Są małżeństwem. Pobrali się dziewięć lat temu. Jednak nie wiadomo z jakiego powodu ona nie ma jego nazwiska tylko wróciła do panieńskiego. John z racji tego że publicznie ma dobrą opinię to przekupił tych co trzeba że wyciszyli wszystkie jej występki. Nie pokazują się publicznie razem. Gdyby nie to że jak nawywijała to trafiła na pierwsze strony gazet to nikt by nie wiedział jak ona wygląda. Z tego co udało nam się dowiedzieć razem prowadzą trzy kasyna. Oficjalnie są czyste ale w strefie VIP-owskiej do której wstęp mają tylko właściciele i ich bliskie osoby, roi się od narkotyków i ściągane się prostytutki. Mają też klub i chcą otworzyć drugi. Sytuacja podobna do kasyn lecz w środku nie jest to klub a burdel. Nikt oprócz zaufanych osób czyli ludzi Johna nie ma tam wstępu. Z wiadomych powodów to co dzieje się w środku nie może wypłynąć na zewnątrz.

- Tamten koleś mówił prawdę. Moglibyśmy go przekupić na naszą stronę i wysłać go tam jako szpiega.

       Leo dobrze kombinuje. Plan dobry. Jednak nie mamy pewności że facet aby na pewno będzie z nami współpracować na naszych zasadach. Może nas zdradzić a po drugie wiadomym jest że nikt w takiej sytuacji nie wychodzi żywy.

- Leo to nie będzie wiarygodne. Żaden porwany  człowiek wroga nie uchodzi z życiem. Wypuszczenie takiego jest cholernym zagrożeniem mógłby za wiele zdradzić wrogom.  To po pierwsze po drugie by mu nie zaufali po tym jak magicznym cudem udało mu się uciec bez większych obrażeń.

     Michael przyznał rację moim słowom. Musimy wymyśleć plan na nich. Musimy zdemaskować tą dwójkę. Musiało być coś na rzeczy skoro chcą zrobić wszystko by moja Liliana trafiła w ich ręce.

- Michael znalazłeś coś o ich konfliktach z innymi większymi i mniejszymi grupami? Musimy od czegoś zacząć.

-  Do kurwy nędzy czemu nie uwzięli się na kogoś innego. Akurat musiała im się spodobać twoja córka.

      Michael też był bezradny, w sumie jak każdy. Leonardo jednak siedział cicho i przyglądając się widokowi za oknem myślał nad czymś.

- Mam pomysł. Trzeba ich zwabić do miasta. A nic innego ich nie przyprowadzi tu jak Liliana. Musimy tylko opracować plan. Musi być to na tyle bezpieczne miejsce gdzie te skunsyny nie będą próbować sztuczek. Park łatwo udało im się wyczyścić z przechodniów ale jakieś innego zamkniętego obiektu się tak łatwo nie uda. Coś naturalnego ale i za razem bezpiecznego. Ale jest haczyk. Liliana nie może się z nimi skontaktować bo będą wiedzieli że coś planujemy. Musi być to coś przypadkowego.

    Michael kiwał twierdząco głową na jego słowa. Mi jednak to się nie spodobało. Nie wydam im mojej córki prosto ich łapy.

- Nawet o tym nie myślcie. Zrobimy to inaczej. I musimy z tym udać się do pewnej osoby. A do tej pory moja córka musi mieć pełną ochronę. Do tej pory udawało jej się mnie przekonać żeby nie miała ochroniarza ale teraz jest poważna sprawa. Waszej dwójce tylko ufam na tyle by powierzyć wam to zadanie. Wiem że ty Michael masz dużo obowiązków i do tego niedawno urodził ci się syn dlatego proszę ciebie Leonardo i przysługę. Oczywiście będziesz miał za to podwójnie płacone. O to nie będziesz musiał się martwić.

- Dobrze wiesz Will że zrobię to nawet bez tych pieniędzy. Wystarczająco mi pomogłeś w życiu i ja muszę się odpłacić.



***



Pov. Liliana

      Każdego dnia od próby porwania mnie przez matkę dotarli do mnie tak na prawdę dopiero co z niej jest za kobieta. Gdy czytałam wszystkie jej akta to nie zdawałam sobie aż tak z tego sprawy jak teraz. Przecież normalny rodzic nie zrobiłby czegoś takiego swojemu dziecku. Na pewno by dążył do tego by namówić swoje dziecko do takiego wyjazdu ale pewnie by stawiał małe kroki gdyby syn czy córka o to poprosili.

      Wiem jedno. Zachowanie tej kobiety musi mieć jakiś związek z tym nie do końca legalnym biznesem mojego taty. Nie ma innego wytłumaczenia. No bo czemu człowiek by chciał tak po prostu porwać inną osobę. Tym bardziej że jest to w miarę spokojne miasto. Co prawda nie należało do całkiem bezpiecznych ale nigdy nie stało się nic takiego przez co ludzie mogliby stracić to poczucie bezpieczeństwa. Wiem to absurd, w mieście roi się od nielegalnych organizacji a mówię tu o bezpieczeństwie. Ale tak właśnie jest. Zwykli cywile nigdy nie byli atakowani. Gangi rozwiązując sprawy między sobą nigdy nie angażowały w to ludzi którzy nie mieli z tym nic wspólnego.

        Nie raz próbowałam z taty wyciągnąć czym się zajmuje i jak wygląda od środka ten świat. Ten jednak nie chciał mi nic zdradzić. Jak to mówił mnie to nie dotyczy i nie muszę w to wchodzić. Nie mogę go nawet nakłonić do tego po tym porwaniu. Skoro Eliza, moja matka próbuje targnąć się na moje zdrowie i życie to oznacza że jednak powinnam co nieco wiedzieć. Nie wszystko ale chociaż powinni mnie wtajemniczyć w to co dotyczy mnie. Byłoby to pożyteczne. Mogliby mnie nauczyć chociaż podstawowej samoobrony, nie mówię już o jakiś nożach kasetach czy różnych takich ale chociaż podstawowe chwyty dzięki którym mogłabym się uwolnić od napastnika. No i dzięki temu bym mogła sobie sama poradzić i nie byłabym taką łamagą która nic nie potrafi. I nie musieliby mnie tak bardzo pilnować.

       Tak mój ojciec przekazał mi tą nieszczęsną nowinę. Nie chcę tego cholernego ochroniarza, ale rozumiem powagę sytuacji. Mam nadzieję że chociaż nie będzie to jakiś być z którym nawet się nie porozmawia. No bo skoro ma on ze mną współpracować no to wiadomo że dobrze by było żebyśmy na wzajem coś o sobie wiedzieli. Ja bym się czuła trochę pewniej i lepiej. Lepiej mieć przy sobie kogoś przyjacielskiego niż wielkiego goryla co nawet gęby nie odezwie do ciebie.

- Liliana to jest Leonardo. Będzie twoim ochroniarzem. Jestem ci wdzięczny za to że nie sprawiasz problemów teraz w tej kwestii i że rozumiesz powagę okoliczności jakie teraz sprzyjają. Wszystkie zasady co do ochrony ciebie uzgodniliśmy już z Leonardo. To on ci wszystko przekaże. Ja muszę się zająć swoimi obowiązkami i niestety muszę już iść. Do później kochanie. Widzimy się na kolacji.

        I tak oto w pokoju zostałam z tym facetem. Kojarzę go. Bardzo często gości w naszym domu. Zawsze przesiaduje w gabinecie z moim ojcem i jeszcze jednym kolesiem. Niekiedy też siedzą i omawiają jakieś sprawy w salonie albo jadalni jednak dzieje się to bardzo rzadko.

       Mężczyzna stanął koło drzwi mojego pokoju. Nie patrzył się jednak na mnie. Obserwował widok za oknem które było na przeciw niego. Wstałam z łóżka i usiadłam na fotelu przy małym stoliku kawowym. Wskazałam ręką mu na drugie krzesło. Jednak nie zwrócił uwagi na mój ruch.

- Mogę zwracać się do ciebie po imieniu?

        Mężczyzna nieznacznie poruszył głową. Właśnie tego nie chciałam. Jak już ma tu być to chciałabym chociaż żeby zamienił od czasu do czasu ze mną chociaż kilka zdań. Nie lubię mieć towarzystwo i nic się nie odezwać.

- No więc Leonardo usiądź tu i porozmawiamy o tych zasadach jakie ojczulek wymyślił.

- Panienko jedyne co musisz wiedzieć to to że będę dla panienki jak cień. Będę cię pilnować w domu w szkole i jak będziesz wychodzić na dwór czy na miasto. Będę na tyle dyskretny aby panienka nie odczuwała mojej obecności i mogła się czuć komfortowo.

- Mam na imię Liliana i chcę byś się tak do mnie zwracał. Nie lubię tego słowa panienka. Nie pasuje jakoś do mnie.

- Nie mogę panienko Abel. Takie są zasady.

- Jebać zasady. Jak mamy ze sobą współpracować w zgodzie to też chce wprowadzić swoje zasady. Nie lubię takiej sztywności. A jak dalej będziesz się Leonardo tak zachowywać to będę robić wszystko by uprzykrzyć ci życie.

       Mężczyzna już nic się nie odezwał. Miałam nadzieję że będzie to całkiem inaczej wyglądać. Przeliczyłam się niestety. Myślałam że będę mieć chociaż takiego towarzysza a tu nici. Najgorsze jest to że będzie ze mną w szkole i będzie widział jak inni mnie traktują. A to może oznaczać tylko jedno. Mój ojciec się wszystkiego dowie.

          Dobre chociaż było to że facet poinformował mnie że cały czas będzie przy drzwiach ale od strony korytarza i że w razie potrzeby mam go wołać. Mile z jego strony że chociaż uszanował to że nie lubię takiej niezręczności i nie chce mnie wprowadzać w zakłopotanie tą sytuacją

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro