26.
PoV Carrie
Po powrocie do domu z ulgą zauważyłam, że nie ma ojczyma. Nie było też jednak mamy. Niestety czułam się nie najlepiej, więc od razu udałam się do pokoju. W połowie schodów złapał mnie mocny kaszel. Z oczu popłynęły krwawe łzy. Nawrót hemolakrii. Dotarłam do pokoju i wpadłam przez drzwi, upadając na dywan. Duszności chwilę się mnie jeszcze trzymały, jednak zaczynały ustępować. Kiedy już wreszcie odzyskałam dech w piersiach, usiadłam na łóżku. Zapewne to z powodu złamanych wcześniej żeber. Nie widzę innej przyczyny. Ułożyłam się na łóżku i zagapiłam w sufit. Postanowiłam puścić muzykę. Utworem było No More Sorrow od Linkin Park. Wsłuchałam się w piosenkę i pozwoliłam mojemu ciału odpocząć.
PoV Patrice
- Widzę, że zadziorny z ciebie kotek - zagadał Alex, zbliżając się do mnie
- A ja widzę, że z ciebie tępy osioł - odgryzłam się, gasząc go tym skutecznie. Stał chwilę gapiąc się w bliżej nieokreślony punkt
- Nie bądź taka, słodziutka - powiedział podchodząc. Chciał mnie objąć ramieniem, ale uniemożliwiłam mu to skutecznie, kopiąc go w kostkę. Złapał się, za bolącą część ciała
- Co jest z tobą nie tak?! - krzyknął widocznie poddenerwowany
- Alex, idziemy - rozległ się głos z dołu
- Zobaczysz, jeszcze się policzymy. Pożałujesz - warknął
- Zdaje się, że miałeś iść. DoNIEwidzenia - rzuciłam mu i zatrzasnęłam za nim drzwi. Słyszałam jak zbiega po schodach. Co za idiota. Miałam nadzieję, że nie będę musiała więcej widzieć jego wyżelowanej mordy. Rzuciłam się na łóżko. Po chwili ktoś wszedł do mojego pokoju
- Co to miało być?! Alex mówił, że go bardzo niemile potraktowałaś - odezwał się ostry głos ojca
- Przystawiał się do mnie, mówił jakieś zboczone teksty - mruknęłam
- Ale chyba nie jesteś małpą, nie mieszkasz w buszu. Mamy tu jakieś zasady. Żeby go od razu kopać? - rzucił oskarżycielsko
- A co, jego męskie ego ucierpiało, że nie wszystkie na niego lecą? - spytałam zdenerwowana
- Moja panno, tylko się pogrążasz - syknął mój ojciec
- Czyli jemu wierzysz bardziej, niż swojej córce? Brawo! - podniosłam głos
- Tylko nie tym tonem! Powinnaś dostać szlaban, ale miałem dzisiaj udaną umowę, więc dostaniesz ostatnią szansę - uciął jadowicie mój ojciec. Myślał, że wiele mi może zabronić tymi szlabanami. Nie miałam ochoty na dalszą dyskusję, więc zwyczajnie się nie odzywałam. Po chwili ojciec wyszedł. Westchnęłam z poirytowaniem i przebrałam się w piżamę. Chwyciłam telefon i zajęłam się przeglądaniem "internetów". Jako, że było grubo po dwudziestej drugiej, to zajęcie prędko mnie uśpiło.
Rano obudziłam się w nieco lepszym nastroju. Byłby całkiem dobry, gdyby nie fakt, że musiałam wstać wcześniej, bo był poniedziałek. Miłym faktem było także to, że w przyszły weekend obchodziłyśmy z Carrie urodziny. Miała się odbyć miała impreza, razem z naszą skromną, pięcioosobową paczką. Tata odjechał wczoraj nad ranem, co dawało mi gwarancję, że chociaż on jeden nie popsuje mi dnia. Ubrałam moją bluzę, tę ulubioną, z żółtymi rękawami i czarnym tułowiem, przyczesałam włosy, zjadłam śniadanie i ruszyłam do szkoły. Po drodze rozmyślałam o różnych rzeczach. Pod salą zastałam samego Tom'a
- Witam! A gdzie brat? Kolejny raz go już nie ma - rzuciłam
- A, Sam? Gorzej się dziś poczuł - powiedział Tom. Kiwnęłam głową
- Pozdrów go. O Maxa nie pytam, on nie jest człowiekiem, on jest stanem umysłu. Carrie jeszcze nie ma? - spytałam
- Chyba nie. Ej, co to za jeden? Nie kojarzę go - Tom pokazał mi na jakiegoś chłopaka. Zaczesana grzywa, firmowe ciuchy... O nie.
- F*ck - zaklęłam
- Co? - Tom spojrzał na mnie zaniepokojony
- To jest kompletny debil. Musiałam się z nim męczyć cały wczorajszy wieczór - mruknęłam
- Nie bój się, mamy przewagę liczebną - zażartował Tom
- Ja się nie boję. Ja nie mam ochoty psuć sobie oczu jego szpetną mordą - rzuciłam. W pewnym momencie zauważyłam, jak podchodzi do nas Carrie
- Hejo! - przywitała się dziewczyna
- Stało się coś? Zawsze bywałaś najwcześniej - spytał Tom
- Nie, nie. Właściwie zupełnie przeciwnie, tej nocy wreszcie się wyspałam - powiedziała dziewczyna uśmiechając się
- A tak od razu, uważaj na tego typka - dorzuciłam
- To jest ten, co mi wczoraj pisałaś? - spytała Carrie. Skinęłam głową. Rzeczywiście, nim zaczęłam przeglądać internety, pisałam z nią chwilę. Wiedziała mniej więcej co i jak. Dalsze rozmowy uniemożliwił nam dzwonek. Z ulgą zauważyłam, że Alex chociaż nie zapisał się do naszej klasy. W dosyć nudny sposób minęła nam matematyka, potem biologia, polski, w-f, historia i angielski. Prawdziwa jazda zaczęła się po lekcjach.
PoV Carrie
Szłyśmy z Patrice do szatni, Tom poszedł już wcześniej. Samo pomieszczenie było podzielone na kilka "sektorów". My zwykle wieszałyśmy kurtki w ustronniejszym miejscu, dlatego zdziwiłam się widząc tam tego chłopaka, którego Patrice tak nie lubiła. Czułam, że będzie zadyma
- Czego tu lalusiu?! - krzyknęła Patka
- Spokojnie mała - mruknął obchodząc nas wokoło. W pewnym momencie złapał mnie za włosy i odciągnął - nie stawiaj się tak. Może tobie nic nie zrobię, ale innych się to nie tyczy - mruknął. Zaczęłam się szamotać, ale on tylko zacisnął chwyt
- Wariat - syknęłam
- Przykro mi złotko, ty tu nie masz nic do gadania - rzucił, zwracając wzrok w stronę Patki. Widziałam, jak się denerwuje. Gościu jej podpadł. To się skończy źle (dla niego) za trzy... dwa... jeden...
- Tak chcesz się bawić?! - krzyknęła dziewczyna rzucając plecak w kąt i idąc w jego stronę. Widziałam lekką niepewność w jego ruchach, więc jednym, mocnym szarpnięciem udało mi się uciec. Niestety, lub stety życie nauczyło mnie takich sztuczek. Patka wtenczas zabrała mu plecak, z którego wysypała wszystkie rzeczy i rozwaliła je po całej szatni
- Teraz to zbieraj i zapamiętaj sobie. Ze mną się nie zadziera - rzuciła. Jego wzrok ociekał jadem. Kolejny do paczki wielbicieli. Nie roztrząsałam się jednak nad tym i zabrawszy kurtkę pospiesznie udałam się do wyjścia.
xxx
Następny rozdział >:3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro