Trening, trening i jeszcze raz trening
Rano obudził mnie tato wparowując do mojego pokoju, kazał mi się ubierać i żebym za godzinę była gotowa. Poszłam najpierw do Riny i Venus, obudziłam je i powiedziałam to samo co tato do mnie. Następnie poszłam do łazienki, umyłam twarz i wróciłam do pokoju, otworzyłam walizkę i zaczęłam przeglądać ubrania, wybrałam bordową bluzkę z krótkim rękawkiem, odkrywającą trochę brzuch. Do tego długie czarne jeansy z dziurami na kolanach. Ubrałam jeszcze czarne trampki. Wzięłam swoją kosmetyczkę i udałam się do łazienki, przeczesałam swoje niesforne loki, umyłam białe żeby i zaczęłam robić lekki makijaż. Kiedy dokończyłam odniosłam kosmetyczkę do pokoju, wzięłam swoją torbę gdzie miałam dokumenty, portfel i kilka innych rzeczy i zeszłam schodami w dół, na dole czekały na mnie już dziewczyny, zaczęliśmy jeść śniadanie, które przygotowała Rina.
W drodze na stadion Supa Strikas tato zachwalał talent kulinarny Riny, ja i Venus za to rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Zajechaliśmy w końcu pod stadion, kiedy wysiedliśmy z auta przywitał nas tłum reporterów. - Skąd oni sie tu wzięli? - Spytałam kiedy byliśmy już w środku, tato nie odpowiadał na żadne ich pytania. - Nie mam pojęcia kochanie - Powiedział tato, minęliśmy szatnie z jednej z nich dobiegały głośne rozmowy, to na pewno moja przyszła drużyna... Pewnie tego nie pokazuję, ale strasznie się stresuję i boję się ich reakcji. Stadion był świetny. - Rina, Venus zagrajcie ze mną! - Krzyknęłam, piłka była na środku. Podeszłam do niej, kilka lat temu stworzyłam swój własny styl grania, łączący styl taty, którego mnie uczył i moich własnych zwodów, ataków i obron. Zaczęłam wykonywać różne sztuczki, Rina i Venus dołączyły do mnie, czasem też grywały w nogę. Grałyśmy naszą grę, trójkąt. Niech nazwa was nie wprowadza w błąd, chodziło o to że jak dostanę piłkę, wykonuję jakąś sztuczkę piłkarską, tyle że piłka za wszelką cenę nie może dotknąć ziemi, kiedy juz wykonam sztuczkę przekazuję piłkę dalej. - Rosa! - Krzyknął tato, popatrzyłam na niego, stała przy nim cała drużyna, wtedy też piłka upadła mi przed nogi. - Ha! Wygrałyśmy! - Krzyknęła Rina. - Chodźcie - Powiedziała Venus i ruszyliśmy razem z piłką. - To jest Rosabell - Powiedział mój tato. - A to Venus i Rina. -Pokazał na moje przyjaciółki. - Rosa zastąpi mnie przez kilka miesięcy. - Powiedział, spojrzeli na mnie. - Hejka - Powiedziałam z lekkim uśmiechem. - To wasz pierwszy trening, mam nadzieję że wam sie spodoba - Powiedział tato i usiadł na ławce rezerwowych pod daszkiem. - Ok... - Zaczęłam - To może najpierw, no powiedzmy 20 okrążeń wokół boiska - Powiedziałam, widziałam lekkie zdziwienie na twarzach niektórych zawodników. - Ale z nich ciasteczka - Powiedziała Rina, przewróciłam oczami obserwując jak dobiegają do pierwszego z zakrętów na "torze" który im wyznaczyłam. - Rina, ona przyjechała ich tu trenować nie podrywać - Zauważyła Venus - Dokładnie - Dodałam. Dobiegli właśnie do połowy. - Po za tym mam chłopaka - Powiedziałam. - O boże, przecież ja mam chłopaka, nic mu nie powiedziałam. Wyjęłam szybko telefon, zadzwoniłam do Alana. Odebrał - Rosa, gdzie ty jesteś!? W domu cie nie ma, chłopcy z wytwórni mówią ze wyleciałaś! - Krzyknął - Alan, przepraszam ze ci nie powiedziałam. Mój tato zachorował, musiałam tu przylecieć. - Powiedziałam szybko, chłopcy właśnie kończyli pierwsze okrążenie. - Co!? Nic mi nie powiedziałaś! Dlaczego nie wzięłaś mnie ze sobą?! - Spytał, przebiegli obok nas. - Przepraszam,a le totalnie wypadło mi z głowy... - Powiedziałam, mogłam do niego chociaż napisać, spotkać się... Ale nie, zapomniałam... - Przylecę, pomogę ci - Powiedział. - Nie, nie trzeba... - Powiedziałam. - No... No dobrze... Ale jakby się coś działo, to możesz na mnie liczyć. - Powiedział i się rozłączył nie czekając na moją odpowiedź, schowałam telefon do kieszeni. - Które to już? - Spytała, znowu nas mijali, no nie powiem, szybkie to tępo mają - Piąte - Powiedziała Venus. - Ok - Mruknęłam i oparłam się o ścianę, Rina rozłożyła się na trawie, Venus podała do mnie piłkę, no co ja miałam zrobić. Odebrałam i podałam jej. Podawałyśmy sobie piłkę aż nie podszedł do nas przystojny trzydziestolatek, miał długie czarne włosy związane w kucyka na czubku głowy, miał ciemne oczy. - Skończyliśmy, co teraz? - Spytał, podbiłam piłkę tak że wylądowała mi w dłoni. - Bo idzie na bramkę, przetestujemy obronę. Atak atakuje, a obrona broni. Żadna piłka ma się nie przedostać - Powiedziałam i podałam mu piłkę, razem z dziewczynami stanęłyśmy bliżej bramki na której stanął bramkarz, by wszystko lepiej widzieć. Kiedy wszyscy się już ustawili ja gwizdnęłam, ruszyli do ataku. North, Ściana i Sokole Oko byli przygotowani, przez piętnaście minut napastnicy osiem razy próbowali przebić się przez obronę. - Dobra robota chłopcy. Teraz zamiana ról chłopacy. - Popatrzyli na mnie, zaśmiałam się - Musicie umieć grać na każdej pozycji. - Dodałam - No boże - Jęknęła Venus - Macie sie zamienić pozycjami, obrona na atak, a atak na obronę. - Powiedziała. - Co w tym trudnego? A i główny napastnik zamienia się z bramkarzem - Rzekłam pokazując rękoma o co chodzi - El Matador na bramkę - Dodałam. Tak też zrobili, Matador stał już na bramce. - Jazda! - Krzyknęłam i gwizdnęłam, piłka znowu w grze. Po dokładnie piętnastu minutach znów gwizdnęłam, zawiadamiając ze to koniec tego ćwiczenia, z Matadora nie jest najlepszy bramkarz, ale najgorszy też nie jest. Na jakieś 9 strzałów przepuszczonych przez obronę, obronił 5, to i tak dobrze. Nowi obrońcy nawet dawali radę, skoro na jakieś 20 ataków, przepuścili jakieś 9 piłek. - Dobrze wam poszło, na rozgrzewkę chyba starczy - Powiedziałam, szybko spojrzeli na mnie. - To, to była rozgrzewka?! - Krzyknął blondyn z loczkami na głowie. - Tak, a wy co myśleliście? Że to był prawdziwy trening? - Wytrzeszczyli na mnie oczy - Może i tato dawał wam fory, ale ze mną nie będzie tak łatwo. - Dodałam. Odwróciłam się do taty, patrzył lekko zdziwiony moim zachowaniem. - Rina, Venus przynieście ze składzika który mijaliśmy więcej piłek i pachołki treningowe.
Trening powoli dobiegał końca, chłopcy kończyli ostatnie ćwiczenia, tato podszedł do mnie. - No, jestem z ciebie dumny. Dałaś im popalić - Powiedział i poczochrał mnie po głowie. - Dzięki, myślisz że nie przesadziłam dziś? - Spytałam patrząc na niego. - Nie, chłopcom przyda się przed meczem taki nacisk, zwłaszcza że połowę tygodnia nic nie robili, muszą być dobrze przygotowani, ciśnij ich bo zostały tylko dwa dni do meczu. - Powiedział i wziął mnie pod ramię, patrzyliśmy jak chłopcy kończą trening. Podeszli do nas zmachani. - I jak wam się podobało? - Spytał tato, jęknęli głośno - No przez następne dwa dni tak właśnie będzie, musicie być dobrze przygotowani - Dodał tato. - Ale spokojnie, po meczu z Niepoknanymi przyhamujemy, bo później będziemy mieć dużo czasu na treningi. - Powiedziałam. - Chociaż tyle - Powiedział El Matador - A i jutro nie widzimy się tutaj, tylko w kompleksie - Powiedziałam. - A ty - Pokazałam na tatę - Jedziesz do Spa. - A wy - Pokazałam na Rinę i Venus - Jedziecie z nami - Powiedziałam, uśmiechnęły się. - Ok, idźcie się przebrać, wracacie do domów i spać, jutro macie być wypoczęci bo spędzimy cały dzień razem - Powiedziałam, mimo że była dopiero dziewiętnasta. Podczas treningu było kilka dłuższych przerw, ale zostały nam dwa dni do meczu, muszę ich dobrze przygotować.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro