Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9. Drobna pomoc.

Zeszłam po metalowych schodach na plac. I poszłam w kierunku szefa ochrony.

- Czegoś Pani potrzebuje? - zapytał.

- Chciałbym się dowiedzieć, czy mogę zostać na noc - odparłam.

Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem.

- A to z jakiego powodu? - zapytał.

- Jeden z więźniów powiedział, że w nocy dzieją tu się dziwne rzeczy, związane z Tenebris. Chcę to zbadać, mówił również, że ochrona jako iż są po rytuale, nic nie znajdzie - umiem wciskać ludziom kit.

- W takim razie, to jak najbardziej, ale wiedz, że o dwudziestej pierwszej trzydzieści ochrona kończy tutaj zmianę, zostają tylko wartownicy - powiedział.

- Rozumiem - odparłam.

Teraz wystarczy wziąć klucze i figurkę. Spojrzałam na zegarek, szesnasta pięćdziesiąt; zmianę teoretycznie kończę o osiemnastej, więc mam godzinę, żeby "pożyczyć" klucze i nikt mnie nie będzie podejrzewać. Szybkim krokiem poszłam do damskiej łazienki dla personelu. Była dobrze schowana. W lewym rogu placu była mała wnęka z drzwiami do łazienki. Żeby otworzyć drzwi, trzeba przyłożyć identyfikator. A z racji, że jestem tutaj jedyną kobietą z owym przedmiotem, na pewno nikt mi nie przeszkodzi.

Całe pomieszczenie było w czarno - niebieskim kolorze. Zamknęłam drzwi, wcześniej kilka razy się upewniając, że na pewno nikt ich nie otworzy. Weszłam do jednej z dwóch kabin, i zamknęłam oczy. Nie mogę opuścić ciała, bo wtedy jestem duchem.

Jakaś prosta magia, żebym nie musiała zmywać podkładu.

~Na takie akcje, nie istnieje aż tak prosta magia, zresztą odziedziczyłaś po mnie potęgę. Możesz wezwać sługę cienia, żeby przyniósł ci to czego potrzebujesz, są oni praktycznie nie widzialni - poradziła mi Tenebris.

Kiedyś miałam wrażenie, że ona nie jest taka zła. Głupoty, po prostu nie ma okazji na zabijanie. Zawsze gdy używam mocy w walce, słyszę jej głos. Mówi o tym jakby zniewoliła świat. O swoich chorych fantazjach.

Wyrwałam się z zamyślenia. Podeszłam do kranu, podwinęłam rękaw i zmyłam podkład. Następnie wróciłam do kabiny, zamknęłam oczy.

Przyzywam sługę cienia, przynieś mi klucze i figurkę.

Mój tatuaż zaczął świecić, mimo iż miałam długi rękaw, dostrzegłam światło.

Przede mną pojawiła się postać. Była jakby czarną mgłą bez twarzy, jej sylwetka mogła przybrać różne kształty. Nie widziałam co zrobić, wtem cień uklękł na kolano i się pokłoniło, wyglądało to dosyć strasznie, gdyż był mgłą.

~Na twe rozkazy Pani.

~Przynieś mi klucze i złotą figurkę. W moim umyśle zobaczysz, które.

Kiedy to mówiłam, spojrzałam w lustro, moje oczy były czarne.

Gdy skończyłam do niego mówić, znów przybrały dawną barwę. Cień rozmył się w powietrzu.

Przez chwilę patrzyłam w miejsce, gdzie niedawno znajdował się sługa.
Co teraz? Mam tu na niego czekać? Za ile się zjawi, i czy w ogóle zdobędzie klucze?

Na szczęście nagłe pojawienie się czarnej mgły przerwało moje przemyślenia. Już po kilku sekundach zobaczyłam całą jego postać (o ile to było nim).
Ponownie pokłonił się i podał mi klucze, oraz figurkę.

~Dobra robota, możesz zniknąć.

~Dziękuję, Pani.

Po tych słowach rozpłynął się w powietrzu. Schowałam łup do torebki. Czyli wszystko załatwione, wystarczy poczekać na właściwą godzinę. Spojrzałam na zegarek, osiemnasta czterdzieści. Jeszcze tylko trzy godziny. Muszę się upewnić, że wszystko jest gotowe na sto procent. Cała ta ucieczka bardzo mnie stresuje, jeżeli jeszcze nie zauważyliście.

Wyszłam z łazienki i poszłam do celi Cassie. Zanim uciekniemy, muszę się zemścić. Drugiej takiej okazji nie dostanę.

Pewnym siebie krokiem weszłam do środka.

- O! Przyszła ofiara! - krzyknęła Cassie.

- Już ci mówiłam, nie radzę być dla mnie wredna - odparłam.

- I tak będę tu gnić do końca życia, niszczenie przy okazji twojego i zmienianie twojej pracy w koszmar będzie dla mnie relaksem - powiedziała bawiąc się włosami.

- Co ty mi możesz? Jesteś więźniem - powiedziałam.

-Dostaniesz za swoje! - powiedziała i uderzyła mnie z całej siły w twarz - A teraz możesz przede mną klękać!

Poczułam, że tracę kontrolę. Nigdy mi się to jeszcze nie zdarzyło.

Nagle światło w całej placówce zgasło. Słońce już nie świeciło, panowały egipskie ciemności, ale ja wszystko widziałam.

~Ciemna materia, pomyśl.

Ciemna materia.

Nagle z moich rąk wyleciał dym, który okrążył Cassidy. Dziewczyna w jedej chwili zniknęła.

~Co to było Tenebris? - zapytałam.

~Ciemna materia, sprawia ona, że osoba na której została użyta znika, jedna z mocy w pakiecie ciemności. Chociaż ma jeszcze inne aspekty. Z czasem zaklęcia same będą ci przychodzić do głowy.

~Jakim cudem straciłam kontrolę?

~Mocy cienia nie da się kontrolować, jest zbyt śmiercionośna. Ty posiadasz swoją i moją, co daje jeszcze większe możliwości. Rządzenie wszechświatem, zniszczenie wszechświata...

~Dość!

W więzieniu wciąż panowały ciemności. Musiałam szybko opuścić celę Cassie, zapewne ochrona wie, że ktoś użył mocy. Nie wiem czy mag światła może spowodować ciemności, wątpię. Powinnam jednym słowem spierdzielać. Nie ma na co czekać.

Wybiegłam na korytarz, szukałam wzrokiem przyjaciół. Oby byli w celi Brandona. Chciałam biec, ale wszędzie chodzili magowie, którzy nic nie widzieli, więc jednym słowem byli jak pijani.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro