65. Digmessia - Błogosławieństwa i dary (4)
- Trochę jak cisza przed burzą, nieprawdaż? - usłyszałam jak znajomy męski głos przecina powietrze. Ta osoba była tuż za mną, czułam ciepły oddech na plecach, który powodował gęsią skórkę. Wszystkie mięśnie momentalnie się spięły, a adrenalina zaczęła mi buzować w żyłach. Nie musiałam się odwracać, by wiedzieć kto to.
- Cóż, chyba właśnie w tym momencie przerwałeś ciszę i zaraz zacznie się burza - zauważyłam z lekka zestresowana, mimo iż starałam się tego nie okazywać, ale moje szybkie tętno mnie wydało. Dopiero teraz odwróciłam się w stronę chłopaka. Blondyn zmierzył mnie przelotnym spojrzeniem, a w jego oczach pokazał się niebezpieczny błysk, który tak dobrze znałam. Aż za dobrze.
- Domyślam się, że przyszłaś po moją księgę - odparł z kpiącym uśmiechem, a w dłoniach trzymał dokładnie to czego szukałam. Nie wiem jak się dowiedział, ale po głębszych przemyśleniach jak istnieje jedno najbardziej logiczne wyjaśnienie, czyli mamy kreta w szeregach.
- Po co pozbyłeś się błogosławionego od Paxa, co ci zrobił Bóg Pokoju i jego wysłannik? - spytałam go o mężczyznę, który dosłownie kilka chwil temu zginął w kapsule, a jednocześnie starałam się nie pokazywać żadnych emocji. - Co zrobiłeś z jego ciałem? - ponownie zadałam pytanie, uważnie na niego patrząc.
- Naturalni wrogowie, Pax i Pugna, tak samo jak Lux i Tenebris. Jego ciało zostało przetworzone, ale to temat na inną okazję, Morgan. Musiałem się go pozbyć, wzamian otrzymałem to co chciałem od Pugny - odpowiedział obojętnie, wzruszając ramionami, a plecami oparł się o regał.
- Niech zgadnę, twoje moce ci już nie wsytarczyły? Chciałeś większej potęgi, a Bóg wojny i walki był gotowy ci dać błogosławieństwo. Zatańczyłeś jak ci zagrał by zostać błogosławionym? - zapytałam nie kryjąc rozbawienia. Mimo iż było mi żal tego co zginął w kapsule, wiedziałam że przy blondynie nie można okazywać zbyt wielu uczuć oraz słabości, dlatego szybko opuściłam temat. Jednak wiedziałam, że w przyszłości będę musiała się dowiedzieć co się stało z jego ciałem i o co chodzi z przetwarzaniem.
Z jednej strony, to że Aidren był gotowy wykonać czyjeś każde polecenie jak zwykły pionek było zabawne. Jednak tym samym został błogosławionym, wybrańcem Boga wojny. Mógł do woli korzystać z części jego mocy, co nie wróżyło dobrze nikomu kto byłby jego wrogiem. W tym obecnie po części także mnie, gdyż moje moce jako Bogini ciemności również nie były komplete przez brak Genu, którego nie miałam zamiaru szukać i przyjmować.
- Czasami trzeba, by dostać coś co jest tego warte. Ja przynajmniej działam, mam cele i osiągam je bez większych przeszkód, ty nawet nie wiesz że masz spory problem tuż przy swoim nosie - zauważył ze złośliwym uśmiechem i zaczął przeglądać księgę.
- Problem tuż przy swoim nosie? Chodzi ci o ciebie? - zapytałam nie kryjąc złośliwości w głosie, ale chłopak tylko parsknął śmiechem i przeczesał ręką włosy.
- Lux dała błogosławieństwo jednej osobie by cię załatwiła, ale ty jesteś zbyt głupia by to zauważyć - zaczął się cicho śmiać, gdy na mojej twarzy pojawił się grymas. - A tak poza tym, strasznie utrudniasz mi zadanie, Morgan - powiedział momentalnie tracąc ślad najmniejszych emocji na twarzy, która nie wyrażała kompletnie nic.
- Bardzo przepraszam, że nie pozwalam byś przejął kontrolę nad moim umysłem za pomocą głupiego pierścionka i buntuję się przeciwko twojej woli - prychnęłam i tak jak on oparłam się plecami o regał z książkami.
- Jesteś strasznie kłopotliwa, ale dobrze, po prostu dajesz mi więcej zabawy. Zależy ci na tej księdze, prawda? - jasnowłosy zapytał z kpiącym uśmiechem i machał mi książką przed oczami. Starałam się ukryć to jak bardzo mi zależało na niej, ale moje oczy same podążały za księgą.
- Zgaduje, że po dobroci mi jej nie dasz - powiedziałam udając obojętność i popatrzyłam się w oczy blondynowi, trzeba mu było przyznać, że oczy miał niezwykłe. Jedno innego koloru niż drugie.
- Nie masz racji, mogę ją oddać bez walki, ale dobrze wiesz, że zawsze jest haczyk. Oddam ci książkę - odparł z przebiegłym uśmiechem i obserwował mnie, patrzył na reakcje, analizował. Jeśli chodzi o to, zawsze umiał rozgryźć każdego, nieważne z jakiej ktoś był rasy i ile miał lat. On dzięki umiejętności obserwacji po prostu czytał innych jak otwartą książkę.
- Oddasz, ale? Powiedz wprost czego chcesz, zero gierek - ciężko westchnęłam. Byłam gotowa zgodzić się na prawie wszystko byleby dostać księgę. Jednakże tak wielka chęć posiadania tej książki była niebezpieczna, musiałam uważać by nie dać sobą manipulować. Chłopak na pewno miał kilka asów w rękawie i jeśli czegoś chciał, robił wszystko by osiągnąć swój cel, co nie do końca było mi na rękę, ale musiałam spróbować. Potrzebuje tej księgi bardziej niż ktoś inny, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi to że Lux dała komuś błogosławieństwo by mnie załatwił, plus mamy kreta w szeregach. W sumie, nawet te dwie sprawy mogły być powiązane, jednak w tym momencie nie mogłam sobie tym dłużej zaprzątać głowy, więc wzięłam oddech i uspokoiłam burzę myśli.
Aidren już nic nie powiedział, tylko uśmiechnął się tajemniczo i skinieniem dłoni kazał podążać za sobą. Po czym sam ruszył wgłąb biblioteki. Niechętnie poszłam za nim, ale zachowywałam pótora metrową odległość na wypadek jakby była tu jakaś gotowa pułapka. Niby tylko półtora metra, ale daje większą szansę na ucieczkę w razie potrzeby.
- To już tutaj - jasnowłosy przerwał ciszę i podszedł do jednego regału, po czym poprzestawiał kilka książek na inne miejsca. Gdy wstawił ostatnią, odsunął się o kilka kroków do tyłu, a regał się rozsunął, ukazując okrągłe pomieszczenie. Ściany były marmurowe tak jak podłoga. Nie było tam ani okien, ani jakiegokolwiek źródła światła, jednak panujące nieprzeniknione ciemności nie były spowodowane jedynie brakiem światła. Moc Tenebris też maczała w nich palce, można było to łatwo wyczuć. Na środku pomieszczenia stał kamienny ołtarz, a na nim leżała specjalna księga umożliwiająca przywołanie i rozmowę z bóstwem.
- Wszystko ładnie, ale po co mnie tutaj przyprowadziłeś zamiast po prostu powiedzieć w czym rzecz? - zapytałam zdezorientowana i cały czas stałam blisko wyjścia, w każdej chwili będąc gotowa na ucieczkę z tego mrocznego miejsca.
- Ty nadal się nie domyśliłaś? - odpowiedział pytaniem na pytanie, nie kryjąc rozbawienia, a jednocześnie zmierzył mnie wzrokiem. - Jeśli chcesz dostać księgę, musisz przyjąć i wchłonąć Gen Tenebris - w tym momencie mnie zamroziło, jego propozycja była najgorszym co mogło mu wpaść do głowy, a jednocześnie nadal się nad nią zastanawiałam i nie byłam pewna czy odmówić. Chciał tego, bo jest sprzymierzony z Tenebris. Z jednej strony da mi to moc, z drugiej pozbawi uczuć, a także zaufania wszystkich w ruchu oporu gdy się wyda. Wtedy będę miała wręcz prostą drogę do sprzymierzenia się z nim i w tym momencie on sam ma korzyści. Jednakże czy ruch oporu to miejsce dla mnie?
- Gdzie masz ten Gen Tenebris?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro