58. Przyjaciele, Rodzina i Gen Tenebris
Rozdział z okazji pocieszenia na rozpoczęcie roku, ale... Obiecałam zrobić rozdział ponad trzy tysiące słow i oto on, życzę miłego czytania długiego rozdziału. Z góry uprzedzam, że mogą pojawić się błędy, starałam się wszystkie wyłapać, ale przy takiej ilości ciężko jest każdy poprawić, czy zauważyć. Dlatego proszę jeśli zobaczycie coś nie tak, dajcie znać w komentarzu.
***
Weszłam do łazienki, po czym stanęłam tyłem do lustra, następnie obróciłam głowę i spojrzałam na odbicie swoich pleców. Bluzka była podziurawiona, a strzępki materiału przykleiły się do jeszcze nie zasklepionych ran po biczowaniu. Niestety nawet moja moc regeneracji nie pomogła, bicze musiały być czymś pokryte, jakieś zaklęcie, albo runy uniemożliwiające całkowite uzdrowienie.
Wiedziałam, że muszę zdjąć bluzkę by przemyć i opatrzyć obrażenia, na które bardzo nie chciałam patrzeć. Materiał przyległ do nich, to dodatkowo sprawiało, że zdjęcie ubrania było bardziej bolesne. Powoli odrywałam bluzkę od pleców, na co rany zaczęły straszliwie piec oraz szczypać. Miałam wręcz ochotę kląć na cały świat, a dopiero oderwałam kilka centymetrów bluzki.
- Cholera. To będzie trwać wiecznie, jak będę to robić centymetr po centymetrze - parsknęłam pod nosem, a wtedy do głowy wpadł mi pomysł. Jednym ruchem ręki zerwałam z siebie ubranie. Natychmiast poczułam okropny ból, pieczenie i nieprzyjemne dreszcze, więc z moich ust posypała się wiązanka przekleństw. Z trudem wyprostowałam się, a następnie spojrzałam na odbicie swoich pleców. Były całe pokryte fioletową krwią i widać było liczne rany. - Niemożliwe, powinny się chociaż trochę uleczyć. Przecież w więzieniu czułam tylko blizny! - powiedziałam oszołomiona i ponownie spróbowałam zregenerować rany, które jak wcześniej stały się jedynie wieloma bliznami. Jednakże po zaledwie kilku minutach, wróciły do swojej poprzedniej postaci przez co ponownie ukazały się obrażenia i krew. Mam odpowiedź co się stało. Całkiem się rozebrałam, a następnie weszłam pod prysznic, gdzie puściłam chłodną wodę, żeby nie podrażniać pleców. Nawet nie wiem ile czasu zajęło mi powolne obmywanie ran oraz zmywanie krwi, ale gdy wyszłam spod prysznica z oczyszczonymi plecami poczułam ulgę. Tyle ile poleciało przekleństw podczas mycia się... lepiej nie mówić. - Kurna - parsknęłam, podchodząc do swojej torebki - Musi to gdzieś tu być - mówiłam do siebie, szukając w torebce cielistych opatrunków, jednocześnie starałam się ignorować ból pleców, który narastał z każdą chwilą kiedy się schylałam. Po niecałej minucie znalazłam opatrunki, które rozpakowałam, a następnie za pomocą magii nałożyłam na plecy. Ich minusem było to, że nie wspomagają leczenia ran, ale za to są w kolorze cielistym, więc ukrywają obrażenia i z odległości ich nie widać, trzeba się mocno przyjrzeć.
Wyszłam z łazienki, a następnie podeszłam do szafy i wzięłam wygodne ciuchy; białą bieliznę, czarne legginsy i czerwoną, luźną bluzkę z krótkim rękawem. Ubrałam się, po czym spojrzałam na zegar, był już wieczór, jednak Christophera nadal nie było. Miałam do wyboru, albo czekać, możliwe, że w nieskończoność zanim wróci, albo iść go poszukać. Odkąd wróciłam do domu z Dariusem minęły dobre dwie, trzy godziny. Położyłam się na łóżku i patrzyłam tępo w sufit.
Pięć minut. Piętnaście minut. Pół godziny.
Poderwałam się z łóżka, dłużej nie wytrzymam. Jego nadal nie ma, a co jeśli coś mu się stało? Albo wpadł w pułapkę, albo może skoczył z klifu i stracił przytomność? Wdech, wydech, wdech, wydech, przestań panikować. Próbowałam się uspokoić, ale z marnym skutkiem. Nie znałam go długo, znaczy się nie pamiętałam naszej znajomości z dzieciństwa, jednakże chciałabym się czegoś o tym dowiedzieć, a on był jedyną żyjącą osobą, która miała pojęcie na ten temat. Jednocześnie dochodziła sprawa z Genem Tenebris, ale w tym przypadku Regan również mogła by mi to wyjaśnić.
- Idę go poszukać - powiedziałam sama do siebie i wyszłam z pokoju, założywszy cienki sweter. Niemal zbiegłam po schodach, a następnie wsunęłam na stopy trampki.
***
Na dworze zrobiło się chłodno, jednakże wiał przyjemny ciepły wiatr. Ulice były prawie opustoszałe, jedynie kilku przechodniów wracało do domu. Zabawne jest to, że nieważne ile razy byłam na mieście, nigdy nie widziałam kogoś kto wyglądałby na więcej niż sześćdziesiąt lat. W sumie, to był ruch oporu, a starsi nie umieją tak dobrze walczyć, rzadko widziałam na polu bitwy Vessan po siedemdziesiątym roku życia, bo potem zaczynają się starzeć. Przeciętny mag żyje sto pięćdziesiąt lat, ale uznajemy wymiany, które dotyczą wszystkich gatunków, poza ludźmi. Czyli, jedna osoba może oddać swoje życie zmarłej osobie. Jestem ciekawa jak to by było w moim przypadku, nieśmiertelna Bogini odradzająca się z cienia. Pomyśleć, że kiedyś wierzyłam, że jestem zwykłą Vessanką z lepszymi mocami. Parsknęłam śmiechem pod nosem i całkowicie zapominając o szukaniu Chrisa, zrobiłam sobie spacer, cały czas patrząc w górę, na nocne niebo i gwiazdy, które na nim świecą.
- Morgan! - usłyszałam za sobą znajomy głos, a następnie stukot butów. Nie do końca wiedziałam jak rozmawiać z właścicielką głosu. Byłyśmy przyjaciółkami, potem wrobiłam ją, że jest Nową Tenebris, następnie ta przyjęła tą funkcję oraz chłonęła sławę. Po czym nastąpiła walka i kłótnia, wszystko się posypało, a dzisiaj wstawiła się za mną na obradach, gdyby nie ona nie miałabym szansy dowiedzieć się o Genie Tenebris. Nie mam zielonego pojęcia na czym stoimy w naszych relacjach. Zatrzymałam się, żeby dać jej czas na dogonienie mnie i odwróciłam w jej stronę głowę z wymuszonym uśmiechem, jednak starałam się by wyglądał naturalnie.
- Cześć, co ty tu robisz? Myślałam, ze już dawno jesteś w domu i wygrzewasz się w łóżku, zawsze byłaś śpiochem - parsknęłam śmiechem przypominając sobie, jak gdy byłyśmy w Akademii praktycznie codziennie musiałam ją budzić, by ta się nie spóźniła na lekcje. To było dawno temu, ale miło wspominam tamte czasy, nie było tyle zmartwień, problemów. Wiodłam prawie beztroskie życie.
- Nadal jestem śpiochem, ale po prostu po tym co się dzisiaj stało, miałam ochotę wyjść na spacer i wszystko przetrawić, a ty? - odpowiedziała z uśmiechem i zaczęła iść obok mnie. Wydawała się być taka jak kiedyś. W jednym momencie miałam wrażenie jakbyśmy cofnęły się o rok wstecz. Pamiętam, gdy jak ostatnie idiotki wrzuciłyśmy do basenu w naszej szkole eliksir, który zamienił wodę w gazowany sok pomarańczowy, a następnie wzięłyśmy słomki i zaczęłyśmy go pić. Dostałyśmy niezły opieprz od nauczycieli pływania, za to nauczyciel alchemii wzruszył ramionami i powiedział, że za mało bąbleków. Na samo wspomnienie mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Chris nie wrócił do domu, więc postanowiłam go poszukać, ale już po chwili zaczęłam dumać w obłokach i po prostu spacerować - odparłam i odgarnęłam ciemnobrązowe włosy z twarzy, jednak wiatr ponownie mi je na nią zarzucił. Z siłami natury prawdopodobnie nie wygram, więc odpuściłam sobie ponowne naprawianie fryzury.
- Godzinę temu był u mnie, może poszedł coś załatwiać - powiedziała, po czym nastała krępująca cisza, której nie zamierzałam przerwać. W końcu po kilku minutach ponownie odezwała się Regan. - Słuchaj... wiem, że między nami ostatnio było różnie. Odkąd zaczęła się wojna, zaczęły się również sprzeczki oraz inne problemy, spory między nami, ale chciałabym zacząć wszystko od nowa, zapomnieć o starych winach i krzywdach, co ty na to? - spytała z przyjaznym uśmiechem, jednocześnie patrząc na mnie, a ja szurałam butami po ziemi oglądając sznurówki.
- Nie wiem. Zgoda i wybaczenie z obu stron nie przyjdą od razu, obie mamy coś na sumieniu. Potrzeba wiele czasu, aby naprawić to co się stało, nie można tak po prostu zapomnieć. Każda z nas schrzaniła coś, a druga chowa urazę - powiedziałam nawet na nią nie patrząc, całą swoją uwagę poświęciłam butą i sznurówką. - Ale możemy spróbować - dodałam po chwili milczenia, gdy atmosfera zaczęła robić się gęsta.
- Cieszę się - odpowiedziała Regan i uśmiechnęła się lekko. Następnie ponownie nastała cisza, jednakże nie była ona niezręczna. Przestałam szurać butami, a jednocześnie podniosłam wzrok i spojrzałam przed siebie. Znajdowałyśmy się na opustoszałym z powodu nocy rynku, który w dzień tętnił życiem.
- Powinnam poszukać Chrisa - oznajmiłam poddenerwowana nagle zatrzymując się w pół kroku. Jaka ja jestem głupia, a co jeśli mu się coś stało, a ja jak ta idiotka sobie na luzie spaceruję z Regan? Gdybym tylko umiała się teleportować do kogoś, gdy nie wiem gdzie jest, wszystko byłoby prostsze.
- Być może jest zajęty... - zaczęła niepewnie, wyraźnie obawiając się mojej reakcji przed tym co chce powiedzieć. Spojrzałam na nią pytająco, a następnie zdziwiona zmierzyłam ją wzrokiem i stanęłam przodem do niej, krzyżując ręce na piersi, jednocześnie pytająco uniosłam brew.
- Czym miałby być zajęty? - spytałam patrząc na nią wyczekująco, na co ta niespokojnie podrapała się ręką po głowie i położyła ręce na biodrach, by następnie zaśmiać się nerwowo. - Regan... - zaczęłam ostrzej mierząc ją wzrokiem.
- Cóż, bo całym ruchu chodzą plotki, że spotyka się z córką jednej rządzącej z rady, a tak się składa, że chodzi o Cassie. Bałam się mówić, bo wiem, że nie jesteście w najlepszym stosunkach ze sobą - wydusiła w końcu, a następnie czekała na moją reakcję. "Nie jesteście w najlepszych stosunkach" to nie jest odpowiednie określenie, wkroczyłyśmy na ścieżkę wojenną, po tym co jej matka mi zrobiła, ona zaczęła, a ja skończę. - Bardzo możliwe, że po prostu siedzi u niej w domu, jeśli te plotki są prawdą - dodała, widząc, że nawet nie drgnęłam.
- Jest dorosły, jego sprawa z kim się zadaje, ale mógł mnie uprzedzić... chociaż z drugiej strony to tylko plotka, więc równie dobrze może robić coś innego - odparłam zachowując pokerową twarz, nie mam zamiaru się unosić, ani kogokolwiek mieszać w nasz spór. To sprawa między mną oraz Cassandrą. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się na pięcie. - Idę do domu, najwyraźniej nie ma sensu go szukać - sama nie wierzyłam w to co mówię, jednakże jeżeli jest obecnie z nią to nie mam ochoty mu przeszkadzać, gdy wróci zrobię mu przesłuchanie.
- Odprowadzę cię i nie, nie możesz odmówić - podeszła do mnie i nie czekając na moją reakcję pociągnęła mnie za rękę. Zaczęłyśmy szybkim krokiem iść w stronę domu Christophera, nawet nie odzywając się do siebie słowem przez pierwsze kilka minut.
- Reg nadal lubisz Cassie? W sensie przyjaźnisz się z nią? - zapytałam cicho, w końcu zbierając w sobie odwagę, jednocześnie spojrzałam na nią, na co ta opuściła głowę i spojrzała na buty tak jak ja wcześniej.
- Nie... my pokłóciłyśmy się i to tak porządnie, a wtedy nastał koniec naszej przyjaźni. Od tego czasu traktujemy się nawzajem jak powietrze - wyjaśniła, nie zdradzając szczegółów, jednak nie miałam jej tego za złe. Każdy ma jakieś swoje prywatne sprawy, które woli zostawić dla siebie. Jedyne co zrobiłam to pokiwałam głową - A swoją drogą włosy ci urosły - parsknęła z uśmiechem zmieniając temat, na co przewróciłam oczami. - Naprawdę! Zobaczysz jeszcze chwila i będą ci sięgać do pępka! - dodała śmiejąc się.
- Bo to jest mój największy problem, jaką długość mają moje włosy. Chrzanić wojnę - zaczęłam się śmiać. Wtem zobaczyłam dom Christophera. - Nocujesz u nas? Jest wolna sypialnia, a Chris nie będzie miał znając życie nic przeciwko, w końcu bycie pół aniołem zobowiązuje - uśmiechnęłam się do niej.
- Nie, mój dom jest kilka ulic stąd, mieszkam z Paige. Po prostu cię odprowadzę, a potem wskakuję do łóżeczka - odpowiedziała z szerokim uśmiechem, po czym wyciągnęła z torebki paczkę papierosów oraz zapalniczkę, by zapalić papierosa.
- Od kiedy palisz? - spytałam zdziwiona, gdy ta zaciągała się dymem, a następnie wypuściła go i uśmiechnęła się do mnie niewinnie.
- Była taka jedna impreza, wkradłam się nielegalnie, jednak podczas wojny wszystkim zwisa, czy masz osiemnaście lat, czy dwadzieścia jeden, każdy po prostu chce się schlać i zapomnieć na chwilę o problemach. Właśnie to zrobiłam i bardzo przesadziłam, bardzo, bardzo, bardzo - odparła z głupim uśmiechem i ponownie zaciągnęła się papierosem - Taki jeden wampir dał mi papierosa i tak się zaczęło... - na słowo wampir przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz i momentalnie dotknęłam śladów po kłach na szyi. Przynajmniej w ciemnościach ich nie widać, a Regan kontynuowała -... wypiłam tak dużo, że po papierosie, zaczęliśmy się obściskiwać, a potem... - spojrzała na mnie z dwuznacznym uśmiechem.
- No nieźle - skwitowałam rozumiejąc o czym mówi. Sama nie należę do grupy dziewczyn, które szukają przygód na jedną noc, albo w ogóle jakichkolwiek przygód w łóżku, nawet nigdy nie miałam chłopaka, jeden mi się podobał, ale gdy już prawie byliśmy razem nastąpiły drobne komplikacje, a zresztą co będę wspominać o Aidrenie. Jednak lekko niepokojące jest to, że dawno go nie widziałam, nie żebym się skarżyła, jednak on na pewno coś planuje. Mimowolnie, nerwowo przejechałam palcem po pierścieniu od niego na co przeszedł mnie tępy ból głowy, ale nie dałam tego po sobie poznać.
Podeszłam do drzwi od domu i otworzyłam je kluczem, który schowałam w bucie. Co jak co, ale to bardzo dobra kryjówka, oraz masz pewność, że ci się nie zgubi. Weszłam do środka, a tuż za mną Regan, po czym obie zdjęłyśmy buty.
- Chris?! - krzyknęłam, być może przyszedł do domu pod moją nieobecność i obecnie gdzieś siedzi.
- Mori? - odparł do mnie zdrobnieniem, a jednocześnie zszedł po schodach, od razu się odwróciłam w stronę głosu, jednak momentalnie ponownie zwróciłam wzrok w inną stronę, był ubrany w spodnie od dresu, ale nie miał na sobie bluzki. Trzeba przyznać ma mięśnie i to jakie! Na samą myśl zawstydziłam się tego, co mi chodzi po głowie, po czym wyczarowałam mu czarną bluzkę i jednocześnie zasłaniając oczy rzuciłam mu ją.
- Ubierz się, a nie latasz po domu półnagi - powiedziałam trzymając zasłonięte oczy. Słyszałam jak on i Regan zaczynają się ze mnie śmiać, przez co prychnęłam - No ubieraj się! - pogoniłam go, gdy przez szczelinę między palcami zobaczyłam, że nadal nie ma na sobie bluzki
- Nie przesadzaj, nie jestem półnagi, zresztą założę się, że widziałaś już mężczyznę bez koszulki - parsknął śmiechem, ale założył bluzkę. Dopiero wtedy odsłoniłam oczy i spojrzałam na widocznie bardzo rozbawioną całą sytuacją Regan, która ledwo powstrzymywała się by całkiem nie wybuchnąć śmiechem, tylko patrzała na mnie głupkowatym wzrokiem.
- Gdzie byłeś cały wieczór? - podeszłam do niego i skrzyżowałam ręce na piersi. - Masz romans, albo spotykasz się z Cassie? Czemu nie powiedziałeś, że gdzieś idziesz? - zaczęłam zasypywać go pytaniami i mierzyć wzrokiem. Czas na małe przesłuchanie.
- Byłem u Leandera, możesz go spytać jak mi nie wierzysz, nie powiedziałem, bo myślałem, że wrócę przed tobą, ale niestety się przeciągnęło. A co do Cassie, nie, nie mam z nią romansu, ani się z nią nie spotykam, nawet się nie przyjaźnimy, to ona rozpuszcza jakieś plotki o naszym chodzeniu. Wkurza mnie to, że wszyscy myślą, że to prawda - mówi zirytowany moimi pytaniami na jej temat. Żeby go dalej nie wkurzać uniosłam ręce w geście poddania i odpuściłam sobie dalsze przesłuchanie.
- Chris... mógłbyś mi coś opowiedzieć, o dzieciństwie, jak się u was znalazłam i tym podobne... - zaczęłam niepewnie, obawiając się jego reakcji, na co ten badawczo zmierzył mnie wzrokiem, ale po chwili jego kąciki ust lekko się uniosły i pokiwał twierdząco głową. - Dziękuję - uśmiechnęłam się, na co Regan spojrzała na mnie pytająco i wskazała głową na drzwi, niemo pytając czy ma wyjść, jednak machnęłam na to ręką, po czym razem usiedliśmy w salonie.
- Sam niewiele pamiętam z tamtego okresu, ale... Moi rodzice byli do bólu posłusznymi wyznawcami Tenebris, mieli taką obsesję, że zdobyli jej księgę, w prawdzie dużo zapłacili, jednak było ich stać. Po kilku nieudanych próbach rytuału wywołującego ją z zaświatów, w końcu im się udało. Nie pamiętam o co ją pytali, jednak na koniec ta oznajmiła, że przypadnie im zaszczyt zajęcia się Nową Tenebris. Rodzice byli wręcz wniebowzięci. Kilka tygodni później pojawiłaś się mała ty, w zasadzie nie różniłaś się od innych dzieci, jednak Tenebris uprzedzała, że żeby nie zwracać na siebie uwagi będziesz wyglądać jak inni. Na początku nie byłem do ciebie przekonany, ale z czasem stałaś się naprawdę cudowną przyszywaną siostrą, mimo iż uwielbiałaś złośliwie ciągnąć mnie za włosy - opowiedział i cicho się zaśmiał, a ja spojrzałam na niego lekko zażenowana.
- A ostatni dzień mojego pobytu u was? - spytałam skupiając na nim całą swoją uwagę i położyłam ręce na kolanach.
- Kilka dni wcześniej dowiedzieliśmy się, że musimy cię oddać, a raczej wysłać do innego miasta. Rodzice bardzo się do ciebie przywiązali i nie chcieli wykonać polecenia. Jak łatwo się domyślić, Tenebris wpadła w szał. Rodzice kazali mi uciekać podczas gdy sami zostali. Przepłacili to życiem, a ty straciłaś wspomnienia, po czym zaczęłaś nieświadoma życie w nowym miejscu - opowiedział ponownie, jednak tym razem jego twarz wyrażała skupienie. Gołym okiem widać, że mówienie o rodzicach jest dla niego trudne. Z jednej strony stracili życie przez Tenebris, z drugiej przeze mnie. Na dzisiaj mi wystarczy nie chcę go bardziej męczyć tym wszystkim.
- Dziękuję, to musiało być dla ciebie trudne, ale cieszę się, że mi poopowiadałeś - słabo się do niego uśmiechnęłam i wzięłam głęboki oddech - Mam jeszcze jedno pytanie, które nie jest związane z dzieciństwem. Jesteście mi winni wytłumaczenia odnośnie Genu Tenebris - powiedziałam pewnie i spojrzałam na Regan i Chrisa wyczekująco.
- Zacznę od tego, że na początku naszej znajomości okłamaliśmy cię... - powiedział Chris - ... Wtedy przed posiadłością Aidrena, powiedziałem, że oddziały zostały wyeliminowane i demony idą w naszą stronę, to było kłamstwo, częściowo, demony nie szły w naszą stronę, a eliminacja innych oddziałów nie skłoniła nas do ucieczki. Oni byli dywersją, podczas gdy ja wkradłem się do biblioteki Aidrena i wykradłem księgę Tenebris, tą samą co mieli moi rodzice, gdy byłem mały - opowiedział cały czas uważnie mnie obserwując i wyłapując moje reakcje na każdą nową informacje.
- No dobrze, rozumiem, że jeszcze wtedy nie wiedzieliście kim jestem i nie mogliście mi ufać, to były normalne środki bezpieczeństwa, które trzeba zachować. Nie mam żalu - westchnęłam i kiwnęłam głową by kontynuowali.
- Księga okazała się być przydatna, znaleźliśmy informacje o Genie Tenebris... - zaczęła Regan, na co wzięłam głęboki oddech i nerwowo zaczęłam stukać palcami -... Zastanawiałaś się kiedyś czemu mimo iż jesteś wcieleniem Bogini, wyglądasz jak ktoś normalny, albo czemu słabo umiesz korzystać ze swoich mocy? A może dlaczego Tenebris nie ma uczuć, a ty masz? Jakim cudem czujesz empatię? - zaczęła zadawać mi pytania, a ja momentalnie się zamyśliłam. Miała rację, nie zachowywałam się jak magini ciemności w żadnych stopniu. Coś było ze mną nie tak. - Gen Tenebris, nadal nie wiemy czym jest, jednak to jego brakuje ci w organizmie. W tym Genie zawarta jest reszta mocy Tenebris, nie masz w sobie całej jej mocy, bo inaczej ona nie mogłaby się pokazywać, ani żyć, nawet jako duch. Co więcej zawarte w nim są również kilka milinów lat jej wspomnień, cały ogrom wiedzy jaki ona posiadała.
- W takim razie powinnam odzyskać i wziąć ten Gen. Muszę go znaleźć, dzięki temu pokonam Aidrena! - momentalnie podskoczyłam na kanapie.
- Jednakże, kiedy weźmiesz Gen, stracisz to co czyni cię do nas podobną, uczucia takie jak: współczucie, empatia, dobroć, a może nawet miłość. Stracisz to co dobre, staniesz się Tenebris. Zarząd ukrywał tą wiedzę przed tobą, byś nie zaczęła szukać Genu, a następnie żebyś go nie wzięła. Za to my poszukujemy go od kilku tygodni by się go pozbyć i nadal nie mamy pojęcia gdzie jest - powiedział Chris, po czym wstał z kanapy i podszedł do okna, przez które zaczął się tępo wpatrywać w ulicę. - To właśnie jest Gen Tenebris, to czego ci brakuje do zostania prawdziwą Boginią ciemności. Teraz już wiesz wszystko, ale mam pytanie - odwrócił się przodem do mnie i spojrzał w oczy - Chcesz go wziąć?
Mój licznik słów samego tekstu wskazuje nieco ponad 3100 XD uleczka222 mam nadzieję, że jesteś zadowolona. Dla mnie to było niezłe wyzwanie XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro