55. Nobilitatis.
***
Gwałtownie otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku ciężko oddychając. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Był to mój pokój na Alarei. Poderwałam się z łóżka, przy okazji strącając na ziemię moją torebkę, jednak nawet jej nie podniosłam, tylko zbiegłam na dół.
- Chris? - spytałam niepewnie i rozglądnęłam się, a nie zobaczywszy chłopaka, zaczęłam chodzić po domu - Chris?! - podniosłam głos, jednakże znów odpowiedziała mi jedynie głucha cisza. Poza mną w domu nie było żywej duszy. Przeciągle ziewnęłam i wróciłam na górę, żeby wziąć odświeżający prysznic. Wciąż byłam w ubraniach sprzed... cholera wie ilu dni.
Gdy tylko zobaczyłam swoje odbicie ucieszyłam się, że nie było Christophera, jestem pewna, że z takim makijażem mogłabym go wystraszyć na śmierć. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Kiedy zimne krople wody zaczęły uderzać o moje ciało, dając tym samym orzeźwienie, przypomniałam sobie słowa Brandona. Czego mi nie powiedzą? Gen Tenebris? Coś takiego w ogóle istnieje? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi, ale... jest ktoś kto będzie wiedział.
~Tenebris! Stara jędzo! Potrzebuję twojej wiedzy!
Wzywałam ją w umyśle, jednakże bez odzewu. Jeszcze nigdy się nie zdarzyło by nie odpowiedziała, dzieje się tu coś naprawdę dziwnego i mam wrażenie, że Chris oraz reszta dobrze wiedzą co, tylko skutecznie to ukrywają.
Wkurzona brakiem odpowiedzi wyszłam spod prysznica i ubrałam czarną bluzkę na ramiączkach oraz białe jeansy. Gdy tylko otworzyłam drzwi od łazienki, zobaczyłam, że ktoś na mnie czeka.
- Idziemy - warknął ostro, jednocześnie rzucił mi przelotnie mordercze spojrzenie, pod którym lekko się ugięłam, a następnie ścisnął moje ramię i szybkim krokiem skierował się ku wyjściu z domu.
- Mogę chociaż wiedzieć o co chodzi?! - podniosłam zirytowana głos, ale w miarę posłusznie za nim szłam, nie licząc momentów, gdy specjalnie deptałam jego pięty, jednak zielonooki nic sobie z tego nie robił.
- Nie wypełniłaś rozkazów dowództwa o pozostaniu na Alarei, zlekceważyłaś ich, udałaś się na Ziemię i wpakowałaś się w sam środek mojej misji z sektą, którą przez ciebie zawaliłem. Coś jeszcze? - jeśli głos Chrisa mógłby zabijać, w tym momencie leżałabym martwa. Chłopak ciągnął mnie przez miasto w stronę miejsca obrad, jednocześnie ignorując spojrzenia mieszkańców, byłam tam tylko raz, gdy mnie tutaj sprowadzili, jednak czuję, że tym razem to spotkanie nie będzie przesadnie przyjazne. Oczywiście z mojej winy, bo wielka pani Morgan od siedmiu boleści, nie wytrzyma bez władowania się w kłopoty. Chris z hukiem otworzył drzwi, a następnie zaciągnął mnie do głównej sali obradowej, oczywiście nie obyło się bez rażenia go złośliwie prądem.
- Ałć! - syknęłam gdy gwałtownie mnie popchnął. - Ktoś tu powinien nauczyć się panowania nad gniewem - powiedziałam pod nosem z krzywą miną, a zielonooki posłał mi tylko kolejne mordercze spojrzenie i dołączył do reszty swojej drużyny, która siedziała na bocznej ławie.
- Morgan Tenebris, zlekceważyłaś rozkazy! - donośny kobiecy głos wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam na fotele stojące na podwyższeniu. Ta sama kobieta co wtedy zabrała głos i powstała z siedzenia. - Co masz na swoje usprawiedliwienie?!
- Nic, miałam taki kaprys, zrobiłam to co mi się podobało - odparłam bezczelnie, ale szczerze, pewnym siebie tonem, a następnie skrzyżowałam ręce na piersi. - Gen Tenebris, co powiecie mi na ten temat? - spytałam tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- To nie jest temat obecnego spotkania - kobieta uciekła wzrokiem w bok i odparła wymijająco. - Nie powinnaś się interesować, nie twoja sprawa.
- Naprawdę? - parsknęłam śmiechem - Gen Tenebris, mam więcej wspólnego z Tenebris niż wy wszyscy razem wzięci. Ukrywacie przede mną coś, co mnie dotyczy - czułam jak frustracja we mnie narasta, a wszyscy cały czas milczeli. Nagle Regan powstała z miejsca i zrobiła kilka kroków do przodu.
- Wstawiam się za Morgan co do ujawnienia jej informacji o Genie - powiedziała pewnie, a ja spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Nasze relacje od kilku tygodni były koszmarne, a ona nagle wyskakuje z czymś takim. Reg wyłapała mój wzrok i posłała mi miły uśmiech. Na co ja niemo powiedziałam do niej ,,dziękuję''.
- Zgłaszam sprzeciw! - z ławy podniósł się Christopher. - Jako opiekun Morgan zalecam by nie wyjawiać jej tych informacji ze względu na niestabilności psychiczną Tenebris - spojrzałam na niego wkurzona, ja jestem bardzo stablina psychicznie.
- Tu wcale nie chodzi o niestabilność psychiczną, tylko o to kim dla ciebie jest! - Regan podniosła na niego głos i podeszła do Chrisa twardo patrząc mu w oczy. - Boisz się jej reakcji gdy się dowie prawdy.
- Spokój! - radna podniosła głos na kłócących się magów, jednakże ani Regan, ani Chris nie zwrócili na to uwagi i kontynuowali sprzeczkę.
- Regan... uważaj na słowa, żeby za dużo nie powiedzieć, bo wtedy... - w jego dłoni pojawił się ogień i warknął ostrzegawczo, jednakże Regan nic sobie z tego nie zrobiła, a w jej dłoni pojawiła się kula wody - Woda gasi ogień panie Nobilitatis - powiedziała z wrednym uśmiechem.
- Nobilitatis... - szepnęłam otępiała, a moja twarz momentalnie zbladła. - T-ty jesteś... - zaczęłam jąkać niezdolna do ruchu, a serce waliło mi jak szalone. Czy to naprawdę się działo? Czy może to kolejna iluzja Tenebris...
- Twoim przyrodnim bratem - dokończył za mnie z lekkim uśmiechem na twarzy, jednak widocznie był zestresowany tą sytuacją równie co ja.
- Dość! Sprawy rodzinne załatwicie poza salą obrad, obecnie skupiamy się na tym co mamy załatwić - zaczęła nerwowo kobieta z rady, jednakże szybko się uspokoiła i spojrzała na resztę zarządców. - Głosujemy anonimowo.
- Sprzeciw! Jestem prawie pewna, że jeżeli nie odtajnimy danych o Genie, Morgan dopuści się herezji, byleby poznać odpowiedź! - odparła pewnie Regan, cały czas stojąc za mną murem. Na te słowa radna się zamyśliła i spojrzała na resztę dowództwa, na co większość z nich delikatnie kiwnęło głową w dół udzielając tym samym poparcia. Kobieta przybrała maskę bez uczuć i odwróciła się znów w naszą stronę.
- Rada wydała pozwolenie na ujawnienie informacji co do Genu, jednakże wszelakie dane odnośnie tejże sprawy przedstawią pan Nobilitatis i pani Hialy - odparła głosem bez uczucia, a następnie siadając znóww fotelu dodała. - Jednakże musimy również poruszyć temat samowolki panny Tenebris oraz wplątanie się w sprawę sekty.
- Jestem gotowa wziąć odpowiedzialność - odpowiedziałam pewnie i zrobiłam krok do przodu w oczekiwaniu na werdykt oraz potencjalną karę.
- Oczywiście, w ramach zadośćuczynienia będziesz musiała poddać się karze. Była to bardzo ważna misja, a przez twoją ingerencję nie wyszła. Straciliśmy dostęp do potrzebnych, ważnych informacji i możliwości znalezienia kolejnych kryjówek demonów. Na tej podstawie moglibyśmy cię posądzić o herezje, jednakże jako iż to twój pierwszy występek przymkniemy na to oko. Muszę poprosić drużynę Christophera o opuszczenie pokoju - spojrzała na nich ostro, a ci wyszli z sali, natomiast Chris posłał mi łagodny, pokrzepiający uśmiech, a następnie również opuścił pokój.
- Jaka ma być ta kara? - odwróciłam się do radnej z zaciśniętymi zębami, jednak nie okazywałam strachu.
- Twoja kara zostanie między radą, a tobą. Straż zabrać ją! - podeszła do mnie dwójka umięśnionych mężczyzn i pochwycili mnie za ramiona. - Jesteś pierwszą osobą od dawna, która ma takie traktowanie. Wszyscy mają radę za miłych i łaskawych, jednakże nie dla wszystkich. Za twe uczynki dostaniesz sto razy biczem po plecach, a następnie jako iż jesteś Boginią i twoja krew dodaje sił, posłużysz za posiłek dla kilku najsilniejszych wampirów z naszych szeregów. To cię nauczy nie stawiania się starszym - gdy skończyła wypowiedź mężczyźni zaprowadzili mnie do podziemi.
Wrócimy po przerwie na rekalmy *muzyczka polsatu*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro