Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

55. Nobilitatis.


***

Gwałtownie otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku ciężko oddychając. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Był to mój pokój na Alarei. Poderwałam się z łóżka, przy okazji strącając na ziemię moją torebkę, jednak nawet jej nie podniosłam, tylko zbiegłam na dół.

- Chris? - spytałam niepewnie i rozglądnęłam się, a nie zobaczywszy chłopaka, zaczęłam chodzić po domu -  Chris?! - podniosłam głos, jednakże znów odpowiedziała mi jedynie głucha cisza. Poza mną w domu nie było żywej duszy. Przeciągle ziewnęłam i wróciłam na górę, żeby wziąć odświeżający prysznic. Wciąż byłam w ubraniach sprzed... cholera wie ilu dni.

Gdy tylko zobaczyłam swoje odbicie ucieszyłam się, że nie było Christophera, jestem pewna, że z takim makijażem mogłabym go wystraszyć na śmierć. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Kiedy zimne krople wody zaczęły uderzać o moje ciało, dając tym samym orzeźwienie, przypomniałam sobie słowa Brandona. Czego mi nie powiedzą? Gen Tenebris? Coś takiego w ogóle istnieje? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi, ale... jest ktoś kto będzie wiedział.

~Tenebris! Stara jędzo! Potrzebuję twojej wiedzy!

Wzywałam ją w umyśle, jednakże bez odzewu. Jeszcze nigdy się nie zdarzyło by nie odpowiedziała, dzieje się tu coś naprawdę dziwnego i mam wrażenie, że Chris oraz reszta dobrze wiedzą co, tylko skutecznie to ukrywają.

Wkurzona brakiem odpowiedzi wyszłam spod prysznica i ubrałam czarną bluzkę na ramiączkach oraz białe jeansy. Gdy tylko otworzyłam drzwi od łazienki, zobaczyłam, że ktoś na mnie czeka.

-  Idziemy - warknął ostro, jednocześnie rzucił mi przelotnie mordercze spojrzenie, pod którym lekko się ugięłam, a następnie ścisnął moje ramię i szybkim krokiem skierował się ku wyjściu z domu.

-  Mogę chociaż wiedzieć o co chodzi?! - podniosłam zirytowana głos, ale w miarę posłusznie za nim szłam, nie licząc momentów, gdy specjalnie deptałam jego pięty, jednak zielonooki nic sobie z tego nie robił.

- Nie wypełniłaś rozkazów dowództwa o pozostaniu na Alarei, zlekceważyłaś ich, udałaś się na Ziemię i wpakowałaś się w sam środek mojej misji z sektą, którą przez ciebie zawaliłem. Coś jeszcze? - jeśli głos Chrisa mógłby zabijać, w tym momencie leżałabym martwa. Chłopak ciągnął mnie przez miasto w stronę miejsca obrad, jednocześnie ignorując spojrzenia mieszkańców, byłam tam tylko raz, gdy mnie tutaj sprowadzili, jednak czuję, że tym razem to spotkanie nie będzie przesadnie przyjazne. Oczywiście z mojej winy, bo wielka pani Morgan od siedmiu boleści, nie wytrzyma bez władowania się w kłopoty. Chris z hukiem otworzył drzwi, a następnie zaciągnął mnie do głównej sali obradowej, oczywiście nie obyło się bez rażenia go złośliwie prądem.

- Ałć! - syknęłam gdy gwałtownie mnie popchnął. - Ktoś tu powinien nauczyć się panowania nad gniewem - powiedziałam pod nosem z krzywą miną, a zielonooki posłał mi tylko kolejne mordercze spojrzenie i dołączył do reszty swojej drużyny, która siedziała na bocznej ławie.

- Morgan Tenebris, zlekceważyłaś rozkazy! - donośny kobiecy głos wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam na fotele stojące na podwyższeniu. Ta sama kobieta co wtedy zabrała głos i powstała z siedzenia. - Co masz na swoje usprawiedliwienie?!

-  Nic, miałam taki kaprys, zrobiłam to co mi się podobało - odparłam bezczelnie, ale szczerze, pewnym siebie tonem, a następnie skrzyżowałam ręce na piersi. - Gen Tenebris, co powiecie mi na ten temat?  - spytałam tonem nieznoszącym sprzeciwu.

-  To nie jest temat obecnego spotkania - kobieta uciekła wzrokiem w bok i odparła wymijająco. - Nie powinnaś się interesować, nie twoja sprawa.

- Naprawdę? - parsknęłam śmiechem - Gen Tenebris, mam więcej wspólnego z Tenebris niż wy wszyscy razem wzięci. Ukrywacie przede mną coś, co mnie dotyczy - czułam jak frustracja we mnie narasta, a wszyscy cały czas milczeli. Nagle Regan powstała z miejsca i zrobiła kilka kroków do przodu.

-  Wstawiam się za Morgan co do ujawnienia jej informacji o Genie - powiedziała pewnie, a ja spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Nasze relacje od kilku tygodni były koszmarne, a ona nagle wyskakuje z czymś takim. Reg wyłapała mój wzrok i posłała mi miły uśmiech. Na co ja niemo powiedziałam do niej ,,dziękuję''.

-  Zgłaszam sprzeciw!  - z ławy podniósł się Christopher. - Jako opiekun Morgan zalecam by nie wyjawiać jej tych informacji ze względu na niestabilności psychiczną Tenebris - spojrzałam na niego wkurzona, ja jestem bardzo stablina psychicznie.

- Tu wcale nie chodzi o niestabilność psychiczną, tylko o to kim dla ciebie jest! - Regan podniosła na niego głos i podeszła do Chrisa twardo patrząc mu w oczy. - Boisz się jej reakcji gdy się dowie prawdy.

- Spokój! - radna podniosła głos na kłócących się magów, jednakże ani Regan, ani Chris nie zwrócili na to uwagi i kontynuowali sprzeczkę.

- Regan... uważaj na słowa, żeby za dużo nie powiedzieć, bo wtedy...  - w jego dłoni pojawił się ogień i warknął ostrzegawczo, jednakże Regan nic sobie z tego nie zrobiła, a w jej dłoni pojawiła się kula wody - Woda gasi ogień panie Nobilitatis - powiedziała z wrednym uśmiechem.

-  Nobilitatis... - szepnęłam otępiała, a moja twarz momentalnie zbladła. -  T-ty jesteś...  - zaczęłam jąkać niezdolna do ruchu, a serce waliło mi jak szalone. Czy to naprawdę się działo? Czy może to kolejna iluzja Tenebris...

- Twoim przyrodnim bratem - dokończył za mnie z lekkim uśmiechem na twarzy, jednak widocznie był zestresowany tą sytuacją równie co ja.

- Dość! Sprawy rodzinne załatwicie poza salą obrad, obecnie skupiamy się na tym co mamy załatwić - zaczęła nerwowo kobieta z rady, jednakże szybko się uspokoiła i spojrzała na resztę zarządców. - Głosujemy anonimowo.

- Sprzeciw! Jestem prawie pewna, że jeżeli nie odtajnimy danych o Genie, Morgan dopuści się herezji, byleby poznać odpowiedź! - odparła pewnie Regan, cały czas stojąc za mną murem. Na te słowa radna się zamyśliła i spojrzała na resztę dowództwa, na co większość z nich delikatnie kiwnęło głową w dół udzielając tym samym poparcia. Kobieta przybrała maskę bez uczuć i odwróciła się znów w naszą stronę.

- Rada wydała pozwolenie na ujawnienie informacji co do Genu, jednakże wszelakie dane odnośnie tejże sprawy przedstawią pan Nobilitatis i pani Hialy - odparła głosem bez uczucia, a następnie siadając znóww fotelu dodała.  - Jednakże musimy również poruszyć temat samowolki panny Tenebris oraz wplątanie się w sprawę sekty.

-  Jestem gotowa wziąć odpowiedzialność - odpowiedziałam pewnie i zrobiłam krok do przodu w oczekiwaniu na werdykt oraz potencjalną karę.

- Oczywiście, w ramach zadośćuczynienia będziesz musiała poddać się karze. Była to bardzo ważna misja, a przez twoją ingerencję nie wyszła. Straciliśmy dostęp do potrzebnych, ważnych informacji i możliwości znalezienia kolejnych kryjówek demonów. Na tej podstawie moglibyśmy cię posądzić o herezje, jednakże jako iż to twój pierwszy występek przymkniemy na to oko. Muszę poprosić drużynę Christophera o opuszczenie pokoju - spojrzała na nich ostro, a ci wyszli z sali, natomiast Chris posłał mi łagodny, pokrzepiający uśmiech, a następnie również opuścił pokój.

-  Jaka ma być ta kara? - odwróciłam się do radnej z zaciśniętymi zębami, jednak nie okazywałam strachu.

- Twoja kara zostanie między radą, a tobą. Straż zabrać ją! - podeszła do mnie dwójka umięśnionych mężczyzn i pochwycili mnie za ramiona. -  Jesteś pierwszą osobą od dawna, która ma takie traktowanie. Wszyscy mają radę za miłych i łaskawych, jednakże nie dla wszystkich. Za twe uczynki dostaniesz sto razy biczem po plecach, a następnie jako iż jesteś Boginią i twoja krew dodaje sił, posłużysz za posiłek dla kilku najsilniejszych wampirów z naszych szeregów. To cię nauczy nie stawiania się starszym - gdy skończyła wypowiedź mężczyźni zaprowadzili mnie do podziemi.

Wrócimy po przerwie na rekalmy *muzyczka polsatu*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro