52. Starzy Znajomi.
Kolejny rozdział z dedykacją dla mojego Kaszeba natka116 przez którego nabawiłam się Psycho alter ego XD I tak cię kocham XD 😘😚
Przerażona wytarłam usta papierem.
- Czy to kolejna halucynacja? - zapytałam sama siebie. Był jeden sposób żeby się przekonać. Stworzyłam z ciemności małe ostrze, które chwyciłam w rękę, a następnie niepewnie przecięłam sobie nadgarstek, z którego zaczęła cieknąć ciemnofioletowa ciecz. - To nie jest halucynacja - szepnęłam.
Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwi i gwałtownie się odwróciłam. W przejściu stała dziewczynka, nie miała więcej niż dziesięć lat. Jej oczy spoczęły na mnie.
- Tylko spokojnie - uniosłam ręce w geście poddania, co było wielkim błędem. Natychmiast zaczęła z nich skapywać krew ludzi, których zabiłam. Przerażone dziecko się rozpłakało.
- Mamo! - krzyknęła zapłakana dziewczynka.
- Cicho bądź! - nakazałam dziecku, które zaczęło bardziej panikować.
- Mamusiu, pomóż, zła pani! - dziecko krzyknęło głośniej.
Zadziałałam pod wpływem impulsu, nawet nie wiem kiedy, ale wystrzeliłam w dziewczynkę promieniem ciemności, który przebił ją na wylot, a mała upadła bezwładnie na kafelki.
- Co jest ze mną do cholery nie tak!? - spojrzałam na swoje ręce.
- Kochanie?! Gdzie jesteś?! - usłyszałam krzyk kobiety, która zbliżała się do łazienki.
- Portal ciemności - teleportowałam się do szatni po torebkę, a następnie prosto do hotelowego pokoju.
Rzuciłam wszystko w kąt i dosłownie wbiegłam pod prysznic, żeby zmyć z siebie całą krew.
***
- Naprawdę przepraszam, wynagrodze ci to - powiedziałam do ciemnookiego, który postanowił mnie odwiedzić.
- Spokojnie, słyszałem o wydarzeniach w łazience i rozumiem, że musiałaś się ulotnić, zanim by cię dorwali - odparł chłopak, a następnie usiadł na krześle.
- To co, dzisiejsze wieczorne wyjście aktualne? Postawię ci drinki - dopowiedziałam z uśmiechem.
- Mnie to pasuje, tylko ogarnij się, bo nie chcę żebyś przynosiła mi wstyd w tak wyjątkową noc - odpowiedział Brandon.
- Co będzie w niej takiego wyjątkowego? - spytałam i podążyłam wzrokiem za ciemnookim, który szedł do wyjścia z pokoju.
- Będzie po prostu niezapomniana - odparł krótko i posłał mi uśmiech, a następnie trzasnął drzwiami, przez co nieznacznie podskoczyłam.
Leniwie wstałam z łóżka i rozczesałam włosy. Zdjęłam piżame, a następnie ubrałam byle jakie krótkie jeansy i bluzkę na ramiączkach
Miałam wyrzuty sumienia, że kilka dni temu zostawiłam Brandona na basenie bez wyjaśnień, a potem nie odzywałam się do niego trzy dni. Musiałam mu to jakoś wynagrodzić. Skoro ciemnooki chce wyjść na imprezę to z nim pójdę.
Zjechałam windą do restauracji i zajęłam trzyosobowy stolik. Następnie zamówiłam dyniową zupę krem z grzankami. Cały czas nerwowo się rozglądałam, miałam wrażenie, że każdy mi się przygląda i wie co zrobiłam. Co chwilę słyszałam jakieś szepty, oraz śmiechy, oczekiwanie na posiłek było katorgą. Gdy tylko podeszła do mnie kelnerka, poczułam ulgę, że zaraz będę mogła opuścić to miejsce, kobieta z życzliwym uśmiechem postawiła przede mną danie i odeszła.
Szybko zjadłam posiłek, a następnie zapłaciłam i wyszłam z jadalni.
Wtem serce dosłownie mi stanęło, na końcu korytarza, bokiem do mnie stali Regan oraz Chris i rozmawiali z jakimś mężczyzną.
- Kurwa, pięknie - powiedziałam do siebie i ze puszczoną głową, zaczęłam iść szybkim krokiem do windy, która na szczęście była blisko.
Gdy tylko winda stanęła na piętrze, niemal wskoczyłam do małego pomieszczenia i nacisnęłam szybkie zamykanie drzwi. Gdy były już praktycznie zamknięte, zobaczyłam stopę, która je blokuje i wzięłam głęboki oddech. Kiedy drzwi się rozsunęły ujrzałam jakiegoś nieznajomego mężczyznę. W tym momencie odetchnęłam z ulgą. Facet wszedł do środka, a winda ruszyła, tym samym ratując mnie z opresji. Nie rozumiem jak można mieć takiego pecha i ze wszystkich pieprzonych krajów na świecie oraz hoteli w tym kraju, wybrać ten w którym będą Regan i Chris. Skoro oni tu są, to znając życie reszta drużyny też.
Wyszłam z windy i szybkim krokiem poszłam do pokoju, który zamknęłam od środka. Następnie wyjęłam z szafy czarny, elegancki kombinezon na ramiączkach oraz czarne szpilki. Poszłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic, a następnie pomalowałam usta bordową pomadką. Włosy związałam w wysoką kitkę i ubrałam przygotowany wcześniej strój. Zgarnęłam z kąta pokoju torebkę, a na koniec zarzuciłam na ramiona sweterek. Upewniwszy się, że zamknęłam drzwi, założyłam przeciwsłoneczne okulary. Po czym szybko rozglądnęłam się po korytarzu w poszukiwaniu znajomych twarzy. Kiedy nikogo nie dostrzegłam, na szpilkach pobiegłam do windy i przycisnęłam guzik. Gdy podjechała usłyszałam z jej wnętrza odgłosy rozmowy, odruchowo poprawiłam okluary.
Wtem drzwi się rozsunęły, ze środka wyszli Kevin, Leander, a na samym końcu, za nimi Chris, który obojętnie zeskanował mnie wzrokiem i wychodząc lekko szturchnął ramieniem, na co gwałtownie się odwróciłam się i odprowadziłam go wzrokiem. Chwilę zajęło mi ogarnięcie tego co przed chwilą się stało, a następnie wzięłam kilka głębokich wdechów. Na szczęście mnie nie rozpoznali, jednakże było blisko. Podziękowałam w duszy Bogom za to, że wzięłam okluary przeciwsłoneczne. Niemal wskoczyłam do windy, a następnie wcisnęłam guzik i pojechałam na wybrane piętro.
Pewnym siebie krokiem opuściłam hotel, przed którym czekał na mnie dobrze znany mi samochód. Otworzyłam drzwi i usiadłam na miejscu pasażera.
- Jestem pod wrażeniem, nie dość, że mnie nie wystawiłaś to jeszcze dobrze wyglądasz - powiedział ciemnooki ze złośliwym uśmiechem.
- Dzięki - odparłam niezadowolona.
- Skąd taka krzywa mina? - spytał odjeżdżając z parkingu.
- Drużyna Chrisa jest w tym samym hotelu co ja - odpowiedziałam z nieszczerym uśmiechem.
- Rozumiem - jego oczy lekko pociemniały - To wszystko komplikuje.
- Tak, to prawda. Nie sądziłam, że moje spokojne, dwutygodniowe wakacje skończą się po kilku dniach - powiedziałam niezadowolona.
- Poczekaj chwilę, muszę coś załatwić - Brandon wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer, następnie przyłożył go do ucha - Roger, to ja, są blisko, nie możemy przedłużać, to musi się zdarzyć dzisiaj, bądźcie gotowi - chłopak gwałtownie się rozłaczył. Cała rozmowa wydawała się być bardzo niepokojąca i dziwna.
- Brandon, o co chodziło? Kto jest blisko? Co musi się zdarzyć dzisiaj? - zaczęłam zasypywać go pytaniami.
- Impreza roku, przecież nie chcemy żeby drużyna Chrisa przeszkodziła nam w zabawie, prawda? - zapytał ciemnooki nie odrywając wzroku od jezdni.
- Masz rację, mam ochotę się porządnie zabawić - odparłam uspokojona i oparłam się łokciem o drzwi.
Już po chwili byliśmy na miejscu, pod dobrze znanym mi klubem. Równocześnie wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się do klubu. Tak jak wcześniej, najpierw przeszliśmy przez zwykły klub, a następnie podeszliśmy do ukrytego korytarza.
- Panie przodem - powiedział ciemnooki i gestem ręki nakazał mi, żebym szła pierwsza.
Wypełniłam jego polecenie i przeszłam ciemnym korytarzem do końca, gdzie ujrzałam znajome drzwi. Chwilę zajęło mi przypomnienie sobie kodu, a następnie wpisałam: dwa, dziewięć, dwa, zero. Pociągnęłam za klamkę, która ustąpiła i weszłam do środka. Gdy tylko zobaczyłam co jest w środku, gwałtownie się odwróciłam, a Brandon zatrzasnął drzwi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro