Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

46. Blake.

Jak na zawołanie, usłyszałam trzask gałęzi. Jeśli to Blake, mam nadzieję, że nie dojdzie do walki, chłopak jest teraz niespełna rozumu.

Keri gwałtownie wstała i rozglądnęła się. Jednak wszystko nagle ucichło.

Cisza przed burzą.

Wtem zza drzew, zaczęła wyłaniać się męska sylwetka.

- Mówiłem ci, że masz się do niej nie zbliżać! - krzyknął wściekły męski głos.

- Blake, uspokój się to ja tu przyszłam! - odkrzyknęła do niego Keri.

- Siostrzyczko, te demony cię przyprowadziły. Pewnie jesteś pod wpyłwem środków odurzających i nie masz pojęcia co się dzieje. Nie martw się, uratuje cię - oznajmił Blake.

Chłopak zaczął do nas podchodzić, a w jego ręce błyszczało srebrne ostrze. Jego młodsza siostra, cicho zapłakała.

- Nie, bracie, to ty potrzebujesz ratunku - powiedziała z łzami w oczach.

- Biedactwo, nie wiem co ta wiedźma ci zrobiła, ale nie bój się, zabije ją - odparł ciemnowłosy.

- Blake, wracaj do domu, proszę, na pewno znajdę sposób, żeby ci pomóc - powiedziała Keri.

- T-ty, moja własna siostra. To wszystko twoja wina, to ty zrobiłaś to mojej siostrzyczce! - krzyknął w furii ciemnowłosy i wskazał na mnie. - Wyprałaś jej mózg! Zniszcze cię za to!

W pewnym momencie, czas jakby zwolnił. Powietrze przeciął świst, a zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, zobaczyłam jak w moją stronę leci srebrny nóż. Przygotowałam się na swoją pierwszą śmierć, oraz zamknęłam oczy. Jednakże, gdy po chwili nic nie poczułam, gwałtownie otworzyłam oczy i zobaczyłam leżącą przede mną Keri z nożem w brzuchu.

Co to dziecko narobiło!?

- Keri, coś ty zrobiła?! - krzyknęłam i usiadłam obok umierającej dziewczyny.

- Zawsze... chciałam być kimś wyjątkowym i zrobić coś, c-co będzie miało znaczenie, teraz mi się udało ura-ratowałam c-ciebie - powiedziała, ciężko oddychając, a następnie straciła przytomność.

Głupia, głupia, jestem nieśmiertelna! Mogłabym jej to powiedzieć, ale... nie zrobię tego. Ona umiera, przeze mnie, niech umiera jako bohaterka, umiera w przekonaniu, że zrobiła coś wielkiego i niezwykłego, nie chcę niszczyć jej tego złudzenia. Na pewno można było tego uniknąć!

Wszystko z mojej winy.

- Ty potworze! Zmnieniłaś moją siostrzyczke w żołnierzyka! Poświęciłaś ją dla siebie! - nagle Blake otrząsnął się z szoku - Zabije, zabije cię... - nagle chłopak zgiął się w pół. - Nie... nie jestem psem...nie będę cię słuchać... - ciemnowłosy złapał się za głowę - Zostaw mnie demonie! Moje ciało nie należy do ciebie!

Byłam zdezorientowana, do kogo on mówi? Co się dzieje?

~ Aidren się dobrze bawi - usłyszałam głos w głowie.

~ Zawsze przychodzisz w najgorszym momencie - skwitowałam.

~ Najgorszym? Czyżbyś nie była ciekawa czym jesteś? - zapytała z przekąsem.

~ Przecież ty i tak mi nie powiesz, bo trzymasz z socjopatą - odparłam.

- Słyszę jego szept, przy swoim uchu, każe mi oddać kontrolę - rozmowę z Tenebris, przerywa wijący się na ziemi w agonii Blake. - Nie pozwolę mu na to, nie będę marionetką - chłopak z wielkim bólem wymalowanym na twarzy podniósł się z gruntu, a następnie podszedł do mnie i ledwo żywej, nieprzytomnej Keri. Blake, wyciągnął z brzucha swojej siostry nóż i przebił nim siebie - Wolę zginąć, niż żyć jako marionetka, idę do ciebie siostro... chociaż nie... ty będziesz w raju, ja mam prostą drogę do piekła - powiedział leżąc na trawie, obok siostry. Nie umiałam powstrzymać łez.

Może mogę im pomóc, może jest nadzieja.

~ To takie urocze, rodzeństwo umiera razem. Ciekawe kto będzie następny, prawda kochanie? - spytała siląc się na uroczy, sztuczny ton.

~ Zamknij się!

~ Przekonywanie mnie do wyjawienia ci kim jesteś, naprawdę dobrze ci idzie - powiedziała.

Parsknęłam pod nosem. Znając życie, zaraz rzuci jakiś tekst, nad którym będę się zastanawiać do usranej śmierci, która nie nadejdzie.

~ Jesteś niezależnym gatunkiem, a ponieważ wychowywałaś się na Vessie, dostałaś znamiona im podobne, żeby w pewnym sensie się kamuflować. Jednak tak naprawdę, coś takiego jak ty nie istnieje - powiedziała.

~ Musiałaś się wzorować jakimś gatunkiem, poza Vessanami, prawda? Tylko wolisz gierki.

~ Nie zaprzeczam.

Spojrzałam na martwe rodzeństwo. To wszystko było przygotowane, bo uciekłam od Aidrena. Tak właśnie kończą osoby, które mnie znają. Żałosna śmierć.

Ludzie, nie mogą powrócić z martwych, nawet przez Wymiany.

Wymiana polega na tym, że jakaś żywa osoba, może oddać swoje życie martwej i wtedy sama umiera. Ludzie nie podlegają tej zasadzie. Oni umierają raz, a następnie stają się niematerialną formą, duchami, z którymi mogą się kontaktować jedynie wybrani. Chociaż... niektórzy wierzą w Boga, totalnie bez sensu*. Każda rasa ma inne, swoje religie. Na Vessie, w większości są politeistyczne. Ja wierzę w bogów z prostego powodu; Tenebris jest nazywana boginią śmierci, zła, cierpienia, ciemności - ma kilka specjalizacji. Skoro wiem, że ona istniała, czemuż inni bogowie by nie mogli istnieć?

Spojrzałam na ciała rodzeństwa, to miało być zwykłe spotkanie, a zmieniło się w rzeź.

- Róża z ciemności  - szepnęłam, a w mojej ręce pojawiła się ciemna materia, która uformowała się w czarną różę z fioletową łodygą. Miała niezwykle intensywny, piękny zapach. Położyłam kwiat, obok zmarłego rodzeństwa. - To nie ty pójdziesz do piekła, Blake, ja mam tam zarezerwowane miejsce, od stworzenia - powiedziałam i przytuliłam chłopaka, tym samym pobrudziłam sobie twarz i ubrania krwią, jednak nie przejmowałam się tym.

Odwróciłam się i poszłam w kierunku domu.

*Wiara została pokazana w ten sposób na potrzeby książki, nie miałam zamiaru nikogo urazić. Niech każdy wierzy w co chce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro