31. Kłopoty zawsze mnie znajdą.
Moje serce zatrzymało się na kilka sekund, a świat zwolnił. Z tłumu zaczął się wyłaniać blondyn. Znam te włosy, dumny sposób poruszania, umięśnioną sylwetkę.
- Aidren Gerver - szepnęłam. Chłopak zapewne usłyszał, bo zobaczyłam na jego twarzy chytry uśmieszek. - Cholera.
Blondyn wszedł na podwyższenie i stanął obok Keri, która nieświadoma zagrożenia, jakie stanowi owy mężczyzna uśmiechała się i wyglądała na oczarowaną jego urodą. Nie ważne jak bardzo bym chciała, nie mogę powiedzieć, że jest brzydki, albo odrażający. Wygląda jak pieprzona gwiazda filmowa.
- Teraz para królewska powinna zatańczyć, żeby otworzyć potańcówkę - powiedział mężczyzna. Keri wręcz wniebowzięta, niemal rzuciła się na Aidrena.
On pewnie ma jakiś nóż i zaraz ją zabije. Jeżeli teraz ucieknę ten furiat spali to miasto, jeżeli zostanę, dorwie mnie.
Puszczono wolną muzykę, a 'para królewska' zaczęła tańczyć, patrzyłam na każdy jego ruch, gdy robił jakiś gwałtownieszy wstrzymywałam oddech.
- On się ze mną bawi - parsknęłam pod nosem.
Aidren wie, że nie zaatakuje bez powodu, tylko w ostateczności, bo nie chcę się ujawnić. Pogrywa sobie. Keri jest wtulona w jego silne ramiona, ona czuje się bezpiecznie, złudne poczucie bezpieczeństwa. Modlę się o koniec piosenki, żeby ten koszmar się skończył.
Przynajmniej nie ja tańczę.
Wtem słyszę ostatnie takty melodii i wiem, że nareszcie mogę wziąć oddech. Jednak moje marzenie o spokoju, zostało zdeptane w momencie, gdy melodia ucichła.
Aidren trzymał Keri w pasie i złapał ręką ze jej szyję. Cały tłum od razu zaniemówił, a Blake i kilka osób chciało rzucić się na pomoc dziewczynie.
- Nie radzę - powiedział Aidren - Jeden niewłaściwy ruch, a ona padnie martwa - lekko się zaśmiał i dla pokazu stworzył na swojej ręce ogień i lekko podpalił jej szyję, na co dziewczynka krzyknęła z bólu. Dziewczyna zaczęła szlochać.
- Pieprzony sadysta - warknęłam.
- Zostaw ją! - krzyknął Blake.
- Sama nie jesteś lepsza, pamiętasz Megan? - zapytał blondyn.
- O czym ty mówisz?! - krzyknął Blake i zaczął powoli wchodzić na podwyższenie, a razem z nim kilka mężczyzn. Kobiety z dziećmi oddaliły się od sceny, a Keri płakała.
Ja wiedziałam, że on mówi do mnie. Miał rację, miał cholerną rację. Patrząc na sprawę z Megan, również jestem sadystką. Narażam wszystkich dla siebie.
- Jeden krok bliżej, a twoja siostra zawyje w agonii - powiedział Aidren do Blake'a, który zbliżał się do niego i Keri. - Bo wiesz, ogień to bardzo niebezpieczny żywioł, chwila nieuwagi - znów podpalił rękę, którą trzymał na szyji Keri, dziewczynka zapiszczała z bólu. Nikt nie wiedział co robić, z jednej strony każdy (praktycznie) chciał jej pomóc, a z drugiej wszyscy bali się reakcji Aidrena.
- Czego chcesz od mojej siostry potworze?! - zapytał wściekły Blake, na co Aidren wybuchł śmiechem.
- Od tego nic nie wartego śmiecia? - spytał Aidren, próbując hamować śmiech. Podczas gdy dziewczynka płakała.
- Nie waż się tak do niej mówić! Jest warta więcej niż całe twoje życie! - krzyknął Blake.
- Słuchaj chłopczyku, twoja siostra to tylko pionek do celu. Szczerze? Mogę was wszystkich zabić i nikt z was nie będzie w stanie mnie powstrzymać, zaczynam się irytować, więc to zrobię, chyba, że 'ona' mnie powstrzyma - odparł Aidren.
- 'Ona'? - zapytał Blake.
- Chyba nie chcesz aniołeczku, żebym skrzywdził tą dziewczynę, uratuj ją, wiem, że tu jesteś - powiedział Aidren.
Dobrze wiem do kogo mówił.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro