Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Myśl trzeźwo, zachowaj spokój.

Nagle usłyszałam wybuch, a następnie włączył się alarm w szkole.

- Proszę wszystkich o natychmiastowe opuszczenie terenu szkoły, w Akademii przebywają demony - odezwał się głos w glośniku. Jednak nie była to dyrektorka.

W sali zapanował chaos. Debilami są ci, którzy wychodzą z sali. Na korytarzach na pewno są demony, a oni wystawiają się na cel. Ja przeczekam w sali, może mnie nie znajdą, albo raczej znajdą później niż tych, którzy wybiegli na korytarze. Próbowałam zobaczyć któregoś z moich przyjaciół, ale zniknęli w tłumie Vessanów na korytarzu.

Ja jako jedyna schowałam się pod biurko nauczyciela, gratuluję, powinnam być trochę mądrzejsza. Nagle podłoga się zawaliła, a ja spadłam na trwade podłoże.

***

Obudziłam się na twardym, śmierdzącym łóżku, ale nie moim. Spojrzałam na ręce i nogi, podkład się trzyma bardzo dobrze. Zobaczyłam, że mam na prawej łydce bandaż. Powoli wstałam i opuściłam ciasne pomieszczenie, w którym były jedynie białe ściany i łóżko.

Korytarz prowadził tylko w jedną stronę, więc szłam przed siebie.

- Już się obudziłaś, wszystko porządku? - ktoś zapytał.

Odwróciłam się w stronę dźwięku.

- Gdzie ja jestem? - zapytałam.

- Miejska komeda policji, obecnie opanowana przez nas. Jestem Aleksy, rządzę tym miastem wybrańców  - powiedział postawny brunet i wrócił przed biurko, chyba komendanta. Skinieniem głowy wskazał na fotel żebym usiadła.

Starałam się zachować spokój i wszystko zrozumieć.

- Przepraszam, ale nie pamiętam co się stało, jedynie to, że się podłoga zawaliła - powiedziałam.

- Oczywiście. Armia oświeconych opanowała miasto, Vessanie nazywają nas demonami. Uczniowie Akademii zostali przewiezieni do więzienia. Wszyscy poza tobą, ciebie osobiście znalazłem nieprzytomną. Ale nie miałaś tatuaży, dlaczego? - zapytał mnie.

Wdech, wydech. Muszę pomóc przyjaciołom, ale narazie sama nie mogę trafić za kratki.

- Jestem człowiekiem - powiedziałam.

- Niezwykłe, jesteś gatunkiem idealnym. Wy, ludzie, nie jesteście stworzeni przez Tenebris. Jesteście czyści, bez jej skazy. To naprawdę zaszczyt poznać kogoś z prawie wymarłego gatunku. Może mi się przedstawisz? - zapytał.

- Jestem Morgan Smith - przecież nie podam nazwiska Tenebris.

- Takie ludzkie nazwisko, cóż ja mam z tobą uczynić? Nie zamknę cię, nie mogę cię tak po prostu puścić. Mam dla ciebie ofertę, dostaniesz to czego pragniesz - powiedział.

- Skąd wiesz czego pragnę? - zapytałam.

- Wolności. Chcę żebyś została opiekunem grupy pięćdziesięciu zakładników w więzieniu. To będzie jakby twoja praca. Jako iż jesteś człowiekiem, myślę, że świetnie się sprawdzisz. Jedyne co będziesz musiała robić to rozkazywać im, w razie nieposłuszeństwa lub problemów po prostu zgłaszasz kandydata na śmierć lub tortury.  - powiedział.

Chyba nie mam zbytnio wyboru.

- Po co im opiekun? - zapytałam.

- Opiekun, ma ich oświecić i sprawić by zrozumieli, że są posłuszni Tenebris. Następnie, aby dali się dobrowolnie od niej uwolnić - wytłumaczył.

- Zgoda, ale jeden warunek, ja wybieram grupę. Chcę tą, w której jest Cassidy Delarian - mówiłam, że kiedyś się zemszczę.

- Dlaczego akurat ta? - zapytał z podejrzeniami.

Musiałam szybko zareagować.

- Ta wredna suka dręczyła mnie i wyśmiewała, ja chcę zemsty - powiedziałam z złością, zawsze kiedy tylko wspominam o Cassie ciśnienie mi skacze.

Mam nadzieję, że Regan, Kevin, Brandon i Aiden uciekli.

- Rozumiem cię, zamieszkasz w specjalnej dzielnicy dla osób ważnych - powiedział z uśmiechem.

- A właśnie, na mnie nie chcecie żadnych rytuałów, rzeczy w tym typie? - zapytałam jak ostatnia idiotka.

- qLudzie nie mają w sobie Tenebris, dlatego jesteście piękną rasą - powiedział Aleksy. Mam w sobie więcej Tenebris niż wy wszyscy razem wzięci.

- Czy można robić zakupy w zwykłych sklepach? - zapytałam.

- Oczywiście. Jutro zaczynasz pracę, oto mundur z kartą identyfikacyjną, buty i klucz z numerem mieszkania, oraz instrukcja obsługi bloku dla więźni - podał mi wymienione rzeczy. - Do zobaczenie Morgan.

***

Po godzinnej wyprawie i wizycie w dwóch sklepach, dotarłam do "domu". Było to średniej wielkości mieszkanie: sypialnia, salon, łazienka, kuchnia, przedpokój i pokój gościnny. Wyładowałam zakupy: jedzenie i kosmetyki. Moje poprzednie zapasy zostały zniszczone. Poza tym myślałam jak znaleźć przyjaciół i jak zemścić się na Cassie. Lepiej pracować niż być w więzieniu, zwłaszcza jeżeli moja praca polega na "oświecaniu". Chociaż trochę mi głupio, że będę nakłaniać innych przeciwko sobie, i temu w co sama wierzę. Robię to wbrew sobie, żeby zachować wolność. Wyjęłam ubranie do pracy. Czarne średniej grubości, matowe rajstopy, buty na lekkim obcasie z dziwną ozdobą. Sukienka, która wygląda jak płaszcz, w kolorze granatowym z ozdobnymi, srebrnymi guzikami. Do tego plakietka z moim imieniem, stanowiskiem i kodem kreskowym. Następnie wyjęłam instrukcję otwierania trzech drzwi.

1. Pierwsze drzwi otworzysz jeżeli przyłożysz do nich identyfikator i wpiszesz czterocyfrowy pin, który zmienia się co tydzień. Będziesz dostawać informacje jaki jest kod, dzień przed nowym tygodniem.

2. Drugie drzwi otworzysz poprzez podejście do skanera i zeskanowanie siatkówki oka.

3. Żeby przejść przez ostatnie drzwi, musisz włożyć w dziurę brelok z buta. Na dole w drzwiach będzie otwór.

Wyjęłam małą karteczkę, na której pisało dwa, jeden, cztery, trzy. Niby proste, ale nikt by na to nie wpadł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro