Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26. Staliśmy się jednością.

Poczułam nieprzyjeme pulsowanie w przedramieniu. Powoli otworzyłam oczy, i podniosłam się do pozycji siedzącej. Znajdowałam się w czarnym pokoju, a konkretnie na łożu. Spojrzałam na swoją rękę, na której widniał czerwony ślad, w miejscu, gdzie ją trzymał. Nagle uderzyły we mnie wspomnienia.

Co ten Aiden sobie myśli? I gdzie ja jestem?!

Byłam ubrana w swoją sukienkę, a za łóżkiem leżały moje buty na wysokim obcasie.

Muszę stąd uciec.

Niemalże wyskoczyłam z łóżka i podeszłam do drzwi, które na szczęście nie były zamknięte. Uchyliłam je i wyglądnęłam na korytarz. Była to jakaś wielka rezydencja, w dodatku pełna demonów.

Jeśli się stąd nie wydostane, to po mnie.

Najciszej jak umiałam wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi. W prawo, czy w lewo? Po krótkich rozmyślaniach zdecydowałam biec w lewo. Uciekanie w sukience nie należało do najprostszych. W dodatku, przez moje bose stopy, ślizgałam się na zimnych płytkach. Chociaż lepiej się ślizgać, niż biegać w szpilkach. W pewnym momencie dostrzegłam przed sobą kilka sylwetek, zdenerwowana rozglądnęłam się dokoła, ale nie znalazłam żadnej kryjówki.

- Hej ty! Nie powinnaś być w pracy? - krzyknął jeden z oddali.

Rzuciłam się do biegu w stronę, z której przyszłam. Demony zaczęły mnie gonić. Dawałam z siebie wszystko. Jeżeli teraz mnie złapią, to koniec. Przy każdej okazji skręcałam w boczne korytarze, żeby ich zgubić. Gdy byłam na skraju wytrzymałości, zatrzymałam się w ślepej uliczce.

- Teraz rozumiem po co oni tyle biegali w Akademii - powiedziałam z zadyszką, moja kondycja pozostawiała wiele do życzenia. Rozglądnęłam się - Chyba ich zgubiłam - szepnęłam, próbując opanować oddech. Przydałaby mi się kondycja Aidena.

Przede mną znajdowały się wielkie, szaro - czarne drzwi. Jeśli tu zostanę, to na pewno mnie znajdą, jeżeli zwrócę, to samo, jedyną opcją są te drzwi. Niepewnie położyłam rękę na klamce. Trzy, dwa, jeden. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, nawet nie patrząc na to, co się tam znajduje.

- Morgan, wiedziałem, że przyjdziesz - usłyszałam głos, i odwróciłam się w jego kierunku.

- Aiden? - zapytałam.

- Nie - odparł blondyn. - Nie jestem Aidenem, ani Adrianem - powiedział.

- Kim ty? - zapytałam totalnie pogubiona.

- Jestem Aidren, połączenie. Mam moce Aidena, cele i charakter Adriana. Dwaj bracia połączyli się w jedną całość - odpowiedział.

- To niemożliwe - szepnęłam. Aidren, wyglądał prawie jak Aiden.

- Adrian zainicjował połączenie w Delphen, od tego czasu bracia są mną - wytłumaczył i zaczął iść w moją stronę.

- Przez ten cały czas, ty... - zaczęłam.

- Byłem przy tobie, nie Aiden, ja - odparł, wciąż krocząc w moją stronę.

- To jest chore, gdzie Aiden! - krzyknęłam rozhisteryzowana.

- Aidena nie ma i nigdy już go nie będzie. Moimi celami, są cele Adriana - odparł z kamienną twarzą, coraz bardziej zbliżając się do mnie. Z moich oczu popłynęły łzy.

- Co chciał osiągnąć Adrian? Pozbyć się ciemności, z demonami 'oczyścić świat'? - zapytałam, próbując powstrzymać płacz. Myśl o tym, że osoba, w której byłaś zakochana zniknęła na zawsze, była jak sztylet w sercu.

- Moje plany są... skomplikowane. Nigdy nie chciałem śmierci dziedzica - stanął tuż przede mną, dzieliło nas kilkanaście centymetrów. - Demony to mięso armatnie, prawdziwe cele są... zamaskowane - powiedział patrząc mi w oczy, na co ja odwróciłam głowę. Aidren, złapał mnie za brodę i zmusił do patrzenia na siebie.

- Po co to robisz? Jaki cel ma odbieranie im atrybutów i innych zdolności, wzamian za moce demona? - zapytałam, wciąż zmuszona do patrzenia na niego.

- Gdy odbieram im atrybuty oraz inne rasowe zdolności, wszystkie moce są przekształcane i zamykane w tym - wyciągnął z kieszeni dwa czarne pierścienie.

- A moce demona? - zapytałam.

- Moce demona, to tylko przykrywka, pomiędzy super siłą, wytrzymałością, szybkością i innymi zaletami, jest gen. Gdy gen się aktywuje będą posłuszni stwórcy, który dał im moce. Bez własnej woli i celów - powiedział Aidren.

- Po co chcesz z nich zrobić marionetki? Przecież i tak są posłuszni! - odpowiedziałam, po raz kolejny próbując nie płakać.

- Oni nie mają być posłuszni mi. Demony mają być posłuszne nam - odparł, jednocześnie zbliżając swoją twarz do mojej, teraz dzieliło je kilka centymetrów.

Suprise jest dzisiaj! XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro