Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25. Nie będziesz mi rozkazywać!

Zewsząd pojawiły się demony, które niszczyły i atakowały wszystko co stało na ich drodzę. Politycy ze Szczytu uciekali w towarzystwie prywatnych ochroniarzy, panował istny chaos. Regan, Brandon, Kevin, strażnicy i istoty z listy Potestatem (rozdział 21) byli przygotowani do walki z demonami, natomiast Aiden gdzieś zniknął. Nagle obok mnie pojawił się ochroniarz, który krzyknął:

- Uciekaj stąd!

- Nie zostawię przyjaciół - odparałam.

- Jesteś tylko człowiekiem, nie pomożesz w walce, będziesz jedynie sprawiać kłopoty - powiedział.

- Nigdzie się stąd nie ruszam - odpowiedziałam.

- Głupia - parsknął. Jednym ruchem ręki złapał mnie w pasie i zaczął ciągnąć do wyjścia, jak szmacianą lalkę.

Po co on chce mnie za wszelką cenę stąd wyprowadzić, przecież jako strażnik najpierw powinien się zająć politykami.

Chyba, że on nie jest z ochrony.

- Założę się, że nie jesteś strażnikiem - zaczęłam rozmowę złośliwym głosem, jednak mężczyzna nie odpowiedział.

Poczułam uścisk na przedramieniu, a następnie zostałam popchnięta na podłogę. Rozglądnęłam się, byłam w pokoju, w którym poza mną znajdowało się trzech mężczyzn oraz dwie kobiety, zapewne demony. Czułam się bardzo słabo, tak jakby coś mi odbierało siły.

- Witaj Morgan - usłyszałam znajomy głos i wstałam z ziemi. Spojrzałam w kierunku, z którego dochodził.

- James - powiedziałam cicho, ale wszyscy usłyszeli.

- Czyli nie upiłaś się aż tak - zaśmiał się - Twoje informacje bardzo mi pomogły, dlatego w ramach podziękowań nie zostaniesz dzisiaj zabita - przerwał na chwilę - Ale nie mogę pozwolić na to, żebyś ostrzegła młodą Tenebris - skończył, a wtedy zorientowałam się, że jesteśmy sami w pokoju. Nim zdążyłam zrozumieć co się dzieje, James zamknął mnie w pomieszczeniu, które tak jakby odbierało mi energię.

Podbiegłam do metalowych drzwi, i z całej siły próbowałam je otworzyć, jednak były to daremne próby. Zrezygnowana opadłam na podłogę, i oparłam się plecami o drzwi. Wtem usłyszałam głos, dobiegający z głośnika.

- Witam serdecznie wszystkich polityków i wielkich wojowników, jestem niezwykle zawiedziony, że daliście się tak łatwo podejść. Za pewnie wiecie, że wyjścia są zablokowane, ale nie martwcie się, nie będziecie długo cierpieć, daemonium się wami zajmą - transmisja głosu się urwała.

Muszę się szybko stąd wydostać. Teraz już nie chodzi o pozostanie nierozpoznaną, jeżeli ci politycy, zarządcy i Potestatem zginą, wszystkie królestwa będą osłabione. Tylko jak? Z każdą chwilą czułam się coraz słabiej.

Jak ja mam rozwalić te drzwi? Nie mam siły na potężne zaklęcia.

~Jak zawsze wpada w kłopoty, a potem nic sama nie umie zrobić.

~A było tak miło, gdy siedziałaś cicho. Poza tym, świetnie panuję nad wszystkim.

~Właśnie widzę. Siedzisz zamknięta w pokoju, który jest antymagiczny, stworzony specjalnie do osłabienia i więzienia magów. Nie masz pojęcia jak się wydostać, w dodatku słabniesz z każdą chwilą.

~Zgaduję, że ciebie ta sytuacja bawi?

~Odrobinę, jednak bardziej czuję zniesmaczenie. Masz dzięki mnie wielką moc, której nie umiesz używać.

~Umiem używać mocy.

~Powierzchownie, nigdy nie uwolniłaś mojej całej potęgi.

~Ty używałaś jej żeby zniewolić i rządzić światem, ja nie mam takiej potrzeby, oraz zamiaru tego robić.

~Nie masz wyboru, kiedyś przejmiesz moje dziedzictwo.

~To moje życie, i ja zdecyduję co będę robić.

~Jesteś moim wytworem, drugą mną. Ja cię stworzyłam, żebyś dokonała zemsty i zniewoliła świat. Dopóki ty żyjesz, ciemność nie zniknie.

~Nie martw się, za jakiś czas umrę ze starości.

~Tutaj się mylisz. Ty nigdy nie umrzesz, nawet gdy ktoś cię zabije, powstaniesz z cienia. Wszechświat nie ucieknie od mojej zemsty, ty nie uciekniesz od tego, po co cię stworzyłam. Mówią, że każdy jest panem swojego losu, ale twój jest wyznaczony od początku.

~Przestań! Powiesz mi jak się wydostać, czy koniec rozmowy?

~Stwórz wielką kulę ciemności i zniszcz drzwi.

Powoli podniosłam się z podłogi, i odeszłam kilka kroków od drzwi.

Skup się, skup się Morgan.
Spojrzałam na drzwi, i uniosłam przed siebie ręce.

-Kula ciemności. - szepnęłam, a wokół moich dłoni pojawiła się czarno-fioletowa energia, która rosła z każdą chwilą. Gdy jej średnica wynosiła już ponad metr, strzeliłam nią prosto w drzwi, które pod wpływem mocy, wyleciały z zawiasów i roztrzaskały się na kawałki. Czym prędzej opuściłam pokój.

Kiedy znalazłam się na korytarzu, poczułam wyraźną ulgę, i odzyskałam siły. Zaczęłam biec w nieznanym mi kierunku, jednocześnie starałam się unikać demonów. Jednak po drodze wpadłam na kilku, których załatwiłam mocą.

W pewnym momencie usłyszałam ciche krzyki, które zapewne dochodziły z daleka. Zaczęłam biec w ich kierunku, jednak po chwili stanęłam.

- Będę mieć cholerne odciski - parsknęłam. Schyliłam się, rozpięłam klamerki na butach, i ściągnęłam szpilki, które wzięłam do rąk, a następnie wróciłam do biegu. - Od razu lepiej.

Z każdym przebiegniętym metrem, krzyki stawały się coraz głośniejsze. Były niczym wrzaski torturowanych, potępionych dusz, które błagały o pomoc.

Nagle, w oddali dostrzegłam znajome wrota do sali, w której był Szczyt. To stamtąd dobiegały krzyki.

Przecież wszyscy uciekli z sali, strażnicy ich wyprowadzili! Chyba, że demony spowrotem ich tam przyprowadzili.

Wrota były lekko uchylone, a że środka dobiegały okropne krzyki, oraz zapach krwi. Powoli uchyliłam drzwi, i zaczęłam przemieszczać się w stronę głównej sali. Już z oddali dostrzegłam, że w pokoju odbywa się zbiorowa egzekucja. Wszyscy tam obecni byli schwytani i ustawieni w kolejkę do egzekucji. Obok kolejki, również spętani, stali Kevin, Regan i Brandon.

Czyli to jest ten moment, w którym muszę się ujawnić?

- Morgan, co ty robisz? - zapytał głos za mną.

Przestraszona odwróciłam się gotowa do walki.

- Aiden - wzięłam oddech - Nie strasz mnie tak, gdzie byłeś? - zapytałam, chowając się do wnęki w ścianie.

- Walczyłem. Dlaczego tu jesteś? Powinnaś uciec - odpowiedział pustym głosem.

- Muszę ochronić chociaż część polityków, oraz pokonać demony. Nie mogę wiecznie się chować, teraz czas się ujawnić - powiedziałam pewna siebie.

- Nie rób tego, nie wolno ci - rozkazał Aiden i ścisnął mój nadgarstek.

- Nie będziesz mi rozkazywał - parsknęłam i w tym momencie poczułam, że obraz się rozmywa, a moje nogi robią się miękkie. Przed upadkiem na ziemię, ochorniły mnie męskie.

- Za dużo z tobą kłopotów - powiedział zanim całkowicie straciłam przytomność.

No i jest. Dzisiaj. Kolejny. Rozdział. Znowu. Lubię. Kropki.

I to by było na tyle szaleństwa.
Przepraszam, za błędy, nie chciało mi się sprawdzać rozdziału, teraz marzę jedynie o wannie z cieplutką wodą 😚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro