Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24. Szczyt.


Gdy wrota się otworzyły zobaczyłam kilkumetrowy  korytarz, który był oświetlony jedynie przez malutkie lampki na ścianie. Niepewnym krokiem zaczęłam iść wzdłuż światełek, słyszałam jak moje obcasy uderzają o podłogę. Przełknęłam ślinę, i starając się zachować kamienną twarz, próbowałam opanować trzęsące sie ręce, oraz nogi, jednak w obecnej chwili było to praktycznie nieosiągalne.

Gdy byłam prawie na końcu korytarza, dostrzegłam ogólny zarys sali. Na środku znajdował się wielki, okrągły stół, a w pokoju panował półmrok. Odwróciłam głowę, kilka metrów za mną szli Kevin i Brandon.

- Panno Tenebris, proszę stanąć obok panny Hialy, i pana Gervera - usłyszałam ten sam pusty głos, który nie wyrażał żadnych uczuć. Mimo iż jego ton był neutralny, moje nazwisko lekko poruszyło całą salę.

Spojrzałam na podest, który znajdował się obok stołu, blondyn i szatynka stali na jego środku, a z ich twarzy można było wyczytać wiele emocji, jednakże wątpię iż ktoś to zrobił, w pokoju przeważały ciemności, przez które jedynie ja mogłam cokolwiek dostrzec. Nie spoglądając na głównych uczestników Szczytu weszłam na podwyższenie i stanęłam obok Aidena.

- Pan Connord i pan Severen nie będą zeznawać całkowicie, są tutaj abyśmy mogli w razie problemów poznać prawdziwą wersję wydarzeń. Wasza dwójka - wskazał na Kevina i Brandona - Możecie usiąść - chłopcy bez wahania wykonali polecenie - Zanim zaczniemy jestem zmuszony dać wam Verum - powiedział, a ja zastygłam w miejscu. Znowu wszystko działo się w zwolnionym tempie.

On może nam legalnie dać Verum? Czy Szczyt nie ma żadnych ograniczeń?

Kilkadziesiąt lat temu pewien alchemik stworzył Verum, środek ten był swego rodzaju torturą kłamców. Po wypiciu tej substancji przez sześć godzin, za każdym razem, gdy skłamiesz Verum będzie wypalał cię od środka niczym kwas, dopóki nie powiesz prawdy. Jednak można go używać jedynie na istotach, które mają więcej niż dwadzieścia pięć lat, ponieważ młodszym osobą organizm niszczy się nieodwracalnie. To, że będą tego używać na nas, pokazuje jedynie powagę sytuacji.

Jeden ze strażników podszedł do nas z trzema kieliszkami, które były wypełnione białą substancją. Każdy z nas wziął jeden do ręki.

Przejechałam paznokciem po zewnętrznej stronie kieliszka i spojrzałam na jego zawartość. Białego napoju nie było dużo, ale za to miał bardzo intensywny, słodki zapach.

Spojrzałam na Regan, w jej oczach był widoczny strach i niepewność. Wpatrywała się w Verum. Wtem zacisnęła ręce na kieliszku i za jednym razem wypiła całą zawartość. Przeniosłam wzrok na Aidena, który również patrzył na mnie. Lekko uniósł kieliszek i kiwnął głową, jakby chciał powiedzieć ,,Na zdrowie", albo ,,Do dna".

Niepewnie uniosłam naczynie i przytknęłam do warg, lekko przechyliłam kielich, w moich ustach poczułam chłodną, słodko-gorzką ciecz, która po połknięciu zostawiała nieprzyjemny posmak. Opróżniłam kieliszek i postawiłam go na tacę.

- Zaczynamy - obwieścił jak mniemam przewodniczący Szczytu - Pani Regan Hialy wystąp - szatynka bez słowa zrobiła krok do przodu, a ja spojrzałam na gości. W większości prawdopodobnie mieli około trzydziestu, czterdziestu lat. Wszyscy przedstawiciele wyglądali dumnie i wytwornie. Rozpoznałam wśród nich istoty z każdej rasy, w tym również dwójkę Vessan.

- Powiedz mi co robiłaś podczas ataku na Delphen? - zapytał mężczyzna.

- Otóż walczyłam z demonami, gdy w pewnym momencie zorientowałam się, że nie ma ze mną siostry, byłam pewna, że to sprawka demonów. Zaprzestałam walki, po prostu zrezygnowałam z niej - ucięła Regan.

Sprytnie, omija sytuacje związane z dziedzicem Tenebris.

- Ale potem wrociłaś do walki, jako mag cienia - skwitował jeden z zebranych, na co szatynka nie zareagowała.

- Jaki jest twój atrybut? - zapytał przewodniczący.

- Sowa - odparła Regan.

- Mądrość, to dość niespodziewane - odpowiedział. - Krok do tyłu, jeszcze wrócimy do rozmowy - Regan cofnęła się, wypuszczając powietrze z płuc. - Pan Gerver, wystąp - Aiden wykonał polecenie z kamienną twarzą, był jak woskowa figura, która nie ma uczuć.

Było to do niego nie podobne, ale stres robi swoje.

-Na początku walki w Delphen, latał pan na smoku, z kim się pojedynkowałeś? - zapytał.

- Walczyłem z demonami i Adrianem - odparł krótko.

- Adrian Gerver, jak sądzę. Jesteście do siebie bardzo podobni, niczym dwie krople wody, jedyne czym się róźnicie to kolor oczu i umiejętności. Opowiedz całą walkę ze swoim bratem - nakazał.

- Adrian gonił mnie na czarnym smoku, walczyliśmy ze sobą. W pewnym momencie zasłabłem i mój atrybut zniknął, po chwili straciłem przytomność. Tyle - opowiedział pomijając wiele rzeczy. Nie było to kłamstwo, ale omijanie faktów. Nie wiem kiedy, ale Regan i Aiden dobrze się przygotowali.

- Czy był ktoś wtedy z tobą? - zapytał mężczyzna.

- Nie - odparł Aiden, i momentalnie upadł na kolana, krzywiąc się i cicho sycząc z bólu.

- Ponawiam pytanie - odpowiedział prowadzący z dziwnym błyskiem w oczach.

- Tak - odparł Aiden i podniósł się z płytek.

- Kto? - zapytał przewodniczący Szczytu.

- Morgan - wysłał mi przepraszające spojrzenie - Byłem wtedy nieprzytomny - dokończył.

- Wystarczy - powiedział - Pani Morgan Tenebris, wystąp.

Podeszłam kilka kroków do przodu i nadaremnie próbowałam opanować trzęsące ręce.

- Co się stało po tym jak Pan Gerver stracił przytomność? - zapytał.

- Wpadliśmy na drzewa, i upadliśmy na ziemię - poskładałam zdanie, a następnie czekałam na atak bólu, który nie nadszedł. Zdziwiona spojrzałam na Aidena, ale on wyglądał, jakby dokładnie tego się spodziewał.

- Rozmawiałaś z Adrianem? - zapytał mężczyzna.

- Nie - odparłam, gdy poczułam, że Verum na mnie nie działa.

- Czy widziałaś od początku kim jest Pan Gerver i Pani Hialy? - zapytał.

- Nie - odpowiedziałam.

- Ciekawe. Skąd się wzięło twoje nazwisko Morgan Tenebris? - zapytał, posyłając mi badawcze spojrzenie.

- Matka miała na nazwisko Tene, ojciec Bris, poza tym jestem tylko zwykłym człowiekiem - powiedziałam z sprytnym uśmiechem. Czułam, że mogę robić wszystko, bo nikt mi nic nie udowodni.

- Bardzo interesujące, zwłaszcza patrząc na to, że w papierach nie ma nawet wzmianki o twoich rodzicach - powiedział, a po sali rozniosły się szepty.

- Moje papiery są na Ziemi, bo nie jestem Vessanką, poza tym,  czemu pan się tak mnie uczepił?! - zapytałam z oburzeniem, gdyż rozmowa zaczynała robić się niekomfortowa - Przecież Regan, jeszcze ani razu nie pokazała mocy na żywo, a powinniśmy wiedzieć, co potrafi dziedzic - powiedziałam zadowolona. W pewnym sensie upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu, czy jakoś tak.

- Nie podoba mi się twój ton, ale masz rację. Tenebris krok do tyłu, Hialy do przodu - obie wykonałyśmy polecenie.

- Zaprezentuj swoje umiejętności - zwrócił się do widocznie zakłopotanej Regan, a cała sala w ciszy czekała na rozwój wydarzeń.

Nagle usłyszałam huk, a kawałki okien wleciały do sali z ogromną prędkością. Odruchowo, odwróciłam się tyłem, jednak odłamki poraniły moje odsłonięte ramiona. Zaczęła się wszechogarniająca panika, strażnicy zaczęli wyprowadzać polityków, a zewsząd zaczęły wylaniać się demony.

Chciałam zrobić głupi żart na Prima Aprilis, z pustym rozdziałem, ale mam za kruche serce i nie potrafiłam tego zrobić 😚 Ale jest suprise, że dwa dni pod rząd rozdział.

Przepraszam za błędy, które na pewno gdzieś są.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro