16. Gdy ciemność przejmuje kontrolę...
***
No tak, wybór. Uratować większość i siostrę przyjaciółki, jednocześnie się ujawniając, albo pozwolić wszystkim zginąć i się nie narażać.
- Regan, gdzie Brandon i Kevin? - zapytałam.
- Widziałam ich kilka minut zanim przyszłaś, walczą gdzieś bardziej na zachód - powiedziała załamującym się głosem - A Aiden jest gdzieś w pobliżu. Nigdy nie myślałam, że zginę w młodym wieku, na polu bitwy. Nawet nie mam narzeczonego - powiedziała wycierając łzy, posłała mi sztuczny uśmiech.
Dopiero teraz się jej przyjrzałam miała głębokie rany na nogach, rękach i potargane ubrania.
- Jednak najbardziej żałuję tego, że nic nie da się zrobić, nie można pomóc innym, w tym Megan - znów powiedziała Regan.
Czy ona próbuje wywołać u mnie wyrzuty sumienia? Jeśli tak, to na prawdę dobrze jej idzie.
- Dasz radę walczyć? - zapytałam.
- Tak, ale po co? Walka nie mam sensu, bez sensowny opór, który i tak zostanie przełamany. Nigdy tego nie wygramy, jesteśmy za słabi. Magowie, ja i ty również - teraz mnie wkurzyła! Dlaczego porównuje mnie do magów i... przecież sama tego chciałam czyż nie?
Chciałam być normalna, nie wyróżniać się w tłumie. Uznana za słabą, jednak czy mi to pasuje? Czy nie wolałabym rządzić?
- Może magowie i ty są za słabi, ale nie ja - powiedziałam.
- Morgan, nie rób sobie nadzieji, jesteś człowiekiem, nie pokonasz ich. Spójrz na siebie, chuderlawa, bez mięśni, nie umiejąca walczyć, jesteś słabym nic nie wartym człowiekiem - powiedziała, czym wywołała u mnie napad wściekłości. Zawsze to słyszę, słaba, nic nie warta, nic nie umiejąca, wiecznie gorsza.
W nadludzko szybkim tempie znalazłam się obok niej, i spojrzałam prosto w oczy.
- Nie jestem człowiekiem, jestem kimś lepszym od was, Vessanów - powiedziałam.
Regan patrzyła na mnie zdezorietowana, a raczej zszokowana.
- Morgan... tego kim jesteś nie oszukasz - powiedziała.
Podniosłam jedną rękę do góry, i skupiłam swoją energię.
- Bezkresna ciemność przybywaj! - jak na zawołanie moje tatuaże rozbłysły, a nad polem bitwy pojawiło się wielkie tornado.
Trąba powietrzna była wielka, w środku niej panowały ciemności, miała kolory czarny i fioletowy.
Spojrzałam na Regan.
- Ty... To niemożliwe - zaczęła.
- Jednak możliwe - odparłam.
- Jak mogłaś?! Przez tyle lat! Ja ci ufałam, Cassie miała rację, znajomość z tobą nie przyniesie niczego dobrego! - krzyknęła wściekła Regan. - Jesteś tylko podłą dziedziczką ciemności. Szczerze? Wolałabym zgnić w więzieniu, niż być tu z tobą chociaż sekundę dłużej!
To ja tu się ujawniam i wszystkich ratuję, a ona mi się tak odpłaca?
Atrybut ciemności! Skrzydła z piekła!
Na moich plecach znów pojawił się atrybut.
Nie pozwolę ani chwilę dłużej sobą gardzić! Zwyzywała mnie jak ostatniego śmiecia! Regan chce zobaczyć podłość dziedziczki? Chce mieć powód do nazywania mnie podłą? To go dostanie.
Słudzy, zabijcie Megan Hialy, a jej głowę przynieście do pokoju Regan, najlepiej połóżcie w widocznym miejscu. Bez śladów, niech się zastanawia kto jest winny.
Dwie czarne postacie ukłoniły się i przemknęły w nieznanym mi kierunku.
To się nazywa podłość, albo zemsta.
Spojrzałam na mój wir, który przykuł uwagę osób na polu bitwy, swoją wielkością . Przerwali walkę, by patrzeć na monstrualne tornado. Skoro nie walczą, to czas na mnie.
Wzbiłam się w powietrze i poleciałam w kierunku wiru. Cudowny wiatr we włosach, możliwość poruszania skrzydłami, dawało to niezwykłą wolność. A raczej uczucie wolności. Magowie i demony zaczęli spoglądać nad horyzont gdy wyłoniłam się zza drzew. Na nocnym niebie najjaśniej lśniło tornado i moje tatuaże.
Zatrzymałam się tuż pod tornadem i wystawiłam na spojrzenia ciekawskich. Twarze zgromadzonych wyrażały wachlarz najróżniejszych emocji: strach, gniew, wściekłość, obawa, zaskoczenie, podziw, respekt, niepewność, uległość.
- Słuchajcie, bo powtarzać nie będę. To tornado może wciągnąć was wszystkich za jednym zamachem, lub zniszczyć miasteczko. Chyba, że będziecie posłuszni Można mnie nazwać tyranem, początkiem lub końcem, zakończę tą wojnę. Może sposób zakończenia sporu będzie pretensjonalny, ale powiem jedno. Nadchodzi nowa era. Nowe czasy. Nadchodzi Nowa Tenebris.
~I zemsta pierwszej Tenebris
Uff... Ten rozdział był dla mnie sporym wyzwaniem, ale chyba się udało.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro