Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Pov. Autor

Alex i Sylwia poszli na polanę, gdzie sobie Alex znalazł i namalował na niej jakby twarz Makungi, bo miał zamiar potrenować zanim na serio z nim zawalczy. Sylwia mówiła mu, że taki podobny do worka treningowego. Prawda, jest podobny.

- Dziwi cię mój widok Makunga? Oto chciałem się z tobą rozprawić! Jak prawdziwy lew! To jest ostatecznie prawdziwe?! - i zaczynał Alex w to uderzać - Albo to! I to! Za to, że mnie wystawiłeś i za to, że wywaliłeś mojego tatę z pracy, a to, że upokorzyłeś moją rodzinę! I, że przez ciebie wyszedłem na głupka! - gdy uderzył to po raz ostatni, to wyleciały jakby z tego kokonu ptaki i zaczęły Alex'a atakować i go dziobać, aż go podniosły i dały mu parę ciosów i poleciały do swojego kokonu. Jeszcze wypluł ptaki, które niechcący wleciały mu do ust. Podbiegła do niego Sylwia zmartwiona. Aż zobaczył w niej Mię. One są normalnie prawie takie same.

- Nic ci te ptaki nie zrobiły? - zapytała się go Sylwia.

- No nie... - odpowiedział jej niepewnie. Później usłyszeli jakby długie "nie", więc pobiegli tam i zobaczyli jak mnóstwo zwierząt jest wokół... pustego wodopoju. Zobaczyli lekko małą kałużę co zostało po wodopoju i rybę.

- Nasza woda... nie ma jej - jedna żyrafa powiedziała pełna zdziwienia.

- Woda w wodopoju wcześniej nie wysychała - powiedziała zaskoczona hipopotamica i wszyscy zaczynali ze sobą gadać, aż przyszedł Makunga pchając się.

- Mogę w końcu przejść?! - wyszedł na środek i zobaczył co się stało - To tu się znowu wyrabia?! - zapytał się patrząc na kałużę wody.

- Wodopój kompletnie wysechł. Zostało tylko na jedną małą porcję - powiedział mała antylopa.

- Ta, słuszna uwaga Shirley - powiedział prawie niezruszony.

- Jestem Boby - poprawił go mała antylopa.

- Makunga! Co mamy robić? - wszyscy zaczynali się go pytać.

- Milczeć! Mam jeden sposób by wyjść z tego strasznego impastu. Będziemy o tę wodę walczyć - powiedział Makunga w dramatyczny sposób, niestety nie chcieli ze sobą walczyć. Sylwia popatrzyła na Alex'a zmartwiona, a on na nią, ale szybko popatrzyli się na tłum jak i na Makungę.

- Zaraz, to nie fair! Jesteś większy! - powiedział wkurzony antylopa.

- Otóż to Shirley - powiedział Makunga uśmiechając się wrednie.

- Jestem Bo- - ale antylopa nie dokończył, bo Makunga go kopnął by nic nie mówił.

- Niestety moi drodzy, ale takie jest życie! Ja tutaj dowodzę! Dzięki Alekejowi i jego pląsom. I dzięki tej głupiej ludzkiej dziewczynie - powiedział Makunga mówiący o Sylwii i Alex'e. Sylwia poczuła się lekko źle.

- Proszę Makunga, to ostatnia woda w rezerwacie - powiedział błagalnie mała żyrafka z złamaną nogą, oczywiście, jest tak, że ma jakby bandaż dzięki Melmanowi.

- Skoro tak ci suszy, to może pójdziesz poszukać wody poza rezerwatem - powiedział wrednie Makunga do małej żyrafki. Wszyscy byli w szoku, że tak powiedział.

- Przecież nikt nie przeżył poza rezerwatem - powiedział ktoś, a Sylwia i Alex mieli pomysł.

- Ja opuściłem rezerwat. I jeszcze żyję. Mogę to jakoś naprawić - powiedział Alex do zwierząt, a oni popatrzyli się na niego jak i na Sylwię.

- To pewnie kanalizacja. W mieście często się zaklina, więc ja i Alex pójdziemy w górę rzeki by naprawić to - powiedziała Sylwia pełna odwagi.

- Wy? Ph- HAHAHAHAHA!!! - zaśmiał się w głos Makunga myśląc, że to żart.

- Tak. Odetkamy tą rurę i znowu będziecie mieli wodę - powiedział Alex.

- To świetnie! Pomógłbym ci się spakować, ale sądząc po tej koronie, to masz najlepsze, hahaha! - powiedział na końcu się śmiejąc.

- Tak, śmiej się, śmiej! - powiedział wkurzony Alex.

- Śmiej się, aż ci grzywa odpadnie, a my i tak zrobimy swoje - powiedziała Sylwia wkurzona, a ona i Alex poszli jeszcze tam gdzie są Zebry by znaleźć Marty'ego. 

Tam gdzie są wszystkie zebry, gdy znaleźli Marty'ego i poszli do dżungli...

Nasza trójka przyjaciół, szli przez dżunglę bardzo ostrożnie by nie zobaczyli ich żadni kusownicy jak i ludzie,

- Powiedz stary, czy ty też zaczynasz się bać?- zapytał się Marty Alex'a.

- Wejdziemy, skradniemy się, kusownicy się nawet nie połapią - powiedział Alex skradając się.

- Taki mamy plan - powiedziała jeszcze Sylwia.

- A dlaczego akurat MY to robimy? - zapytał się ponownie Marty.

- No bo chciałbym... no chcę udowodnić mojemu tacie, że jestem prawdziwym lwem - odpowiedział Alex.

- A nie na przykład... czekoladowym, tak? - powiedział Marty/

- Może wydawać dla ciebie to dziwnie Marty, ale jak się okazuję, prawdziwe lwy nie tańczą - powiedziała Sylwia.

- CO?! - powiedział zaskoczony Marty.

- Csii! Przynajmniej mój tata tak uważa - powiedział Alex.

- A co na to człowieki? Byłeś gwiazdą stary! - powiedział Marty.

- Ale w Nowym Jorku, a to jest Afryka. Tu są bardziej wybredni - powiedziała Sylwia do Marty'ego.

- Marty! Sylwia! To tutaj! Tu jest ten zator! - podbiegł szybko Alex do tamy wybudowana z wielkich drzew. Nasza trójka wspięła się zobaczyć czy tam jest woda i okazało się, że jest tam

- No tak! Oto i woda! - powiedział Marty do nich. Ale gdy chciał już się napić to został zatrzymany przez Sylwię.

- Marty, czekaj! - powiedziała do Marty'ego szeptem.

- To ona - powiedział Alex gdy zobaczył babcię jak uczyła mężczyzn szydełkować, co okazało się dziwnie dla naszej trójki. Zeszli lekko, a Alex szybko kombinował jak zniszczyć tamę.

- Trzeba jakoś zniszczyć tamę. Masz jakiś dynamit? - zapytał się Alex Marty'ego.

- Ou, szlak! Akurat rano żułem ostatnią laskę, wiesz? - powiedział Marty. Zobaczyli jak jakaś dzida wpija się w koronę Alex'a, a gdy popatrzyli się w górę, to zobaczyli ludzi ubranych jak indianie.

- Indianie! - wykrzyczeli Marty z Sylwią i szybko nasza trójka biegła przed siebie, niestety Alex wpadł w sidła i wisiał nas ziemią.

- Alex!! - wykrzyczeli Sylwia i Marty jednocześnie.

- No i na co czekacie?! - zapytał się Alex, ale Sylwia nie chciała zostawić go jak i Marty.

- Ale przecież cię nie zostawimy! - powiedział Marty patrząc jeszcze na tłum.

- Sprowadźcie pomoc! Tylko szybko biegnijcie! - powiedział do nich Alex, a Marty i Sylwia szybko pobiegli po pomoc z rezerwatu.

Na polanie, gdzie siedział tam Zuba z Mią...

Zuba siedział na kamieniu, a Mia przy drzewie. Podeszła do nich żona Zuby.

- Cały dzień będziesz się tak użalał? - zapytała się go.

- Mhm - powiedział lekko wkurzony Zuba.

- Żadne "Mhm". Posłuchaj mnie Zuba. Zdarzył się cud, rozumiesz. Nasz syn do nas wrócił, po tylu latach. Nie rozumiem dlaczego to do ciebie to nie dociera - powiedziała zmartwiona żona.

- Ale o co ci chodzi kobieto - powiedział zrezygnowany Zuba.

- Już raz go straciliśmy Zuba. Nie powtórzmy tego błędu - powiedziała po raz kolejny jego żona.

- Lepiej nie rób tego jak było kiedyś Zuba... ja wiem, Alex nawet i mnie zranił, ale mogę jeszcze mu wybaczyć, ale jeszcze nie mam odwagi by mu to powiedzieć - powiedziała jeszcze do nich Mia. Jeszcze nie wiedzieli co się dzieje z Alex'em. Do nich podbiegł zdyszany Zuba.

- Zuba! Zuba... - podbiegł do niego, ale i tak Zuba był na niego wkurzony, ale wziął miotłę.

- Wynocha stąd! - odparł szybko wkurzony Zuba.

- Czego od nas chcesz Makunga? - zapytała się go żona Makunga.

- Właśnie, czego chcesz? - zapytała się też go Mia.

- To straszne... wodopój doszczętnie wysechł - powiedział Makunga.

- Jak to wysechł?! Grrr! Przecież to niemożliwe - powiedział wkurzony Zuba.

- Nie ma ani kropli - powiedział mu po raz kolejny Makunga. Zuba popatrzył się na niego przez chwilę.

- No cóż, jesteś przywódcą stada Makunga. Co masz zamiar z tym robić? - zapytał się go.

- Twój syn, Alekei, chciał to jakoś naprawić... poszedł w górę rzeki - powiedział Makunga, a gdy do Mia usłyszała, jej serce jakby zostało trafiony przez nóż.

- Opuścić rezerwat?! - zapytał się go zaskoczony Zuba.

- Przecież to do niego nie podobne... - powiedziała zaskoczona Mia.

- Nie! - powiedziała wystraszona żona Zuby.

- Próbowałem go zatrzymać! Tłumaczyłem mu, że to samobójstwo, ale tak chciał zasłużyć na twoją miłość - powiedział Makunga. Zuba i Mia popatrzyli się na siebie i zrozumieli się od razu,

- Ty tu zostań! Na wypadek gdyby miał wrócić! - powiedział Makunga do swojej żony, a gdy Mia wskoczyła na jego grzbiet, to Zuba jak najszybciej biegł na czterech łapach do dżungli. Mia strasznie się bała o Alex'a. Ona go strasznie kocha.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

1382 słów

Oto rozdział dzisiejszej nocy! Sorki, że piszę i publikuję o takich godzinach, ale jestem nad jeziorem

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro