Rozdział 2
Pov. Autor
Nasza nowa ekipa poszła do zwierząt by poprosić ich o pomoc. Dziewczyny oczywiście poszły za nimi do nich. Alex najpierw powiedział im, że się on tym zajmie. I zaczynał dziwnie, ale... wszyscy milczeli i patrzeli na naszą grupę.
- Ja, Alex. Ja i... moim bracia. Fruu! Fruu! Wielki blaszany ptak! A potem, bezwładnie, fiuuu... blask, ziemia! - i uderzył twarzą w ziemię - I bum! - i pomachał łapami na znak takiego niby wybuchu - Leczy, my tu nadchodzić. My dawać wasze szczęście i dobra wola! - zakończył Alex, a Sylwia i Mia próbowały powstrzymać śmiech.
- Te plonsy, to była katastrofy lotnicze? - zapytała się Alex'sa hipopotamica.
- Tak, bo- tak, bo ja... chciałem, yyy... sory. Hehe - poczuł się trochę głupio Alex.
- Zaraz, to wy jesteście z poza rezerwatu?! - zapytał się zaskoczona żyrafa.
- No, i to całkiem. Z zoo w Central Parku, dokładnie - gdy Alex to powiedział, to wszystkie zwierzęta zaczęły rozmawiać, a gdy sama Sylwia usłyszała to, to od razu rozpoznała Alex'sa, króla Nowego Jorku. Wyszedł z tłumu Zuba i zaryczał tak by zamilkli, za to ekipa popatrzyła się zaskoczona na niego, ale później Zuba zakaszlał, podeszła do niego żona.
- Kochanie, bo się spocisz - powiedziała do niego żona.
- Co tu się znowu dzieje? O co ten cały raban? - zapytał się Zuba.
- Bo oni mówią, że są... z poza rezerwatu - odpowiedział im słoń pokazując na nich.
- Bzdura. To niemożliwe. Poza rezerwatem żyją tylko człowieki - powiedział Zuba i podszedł do nich, ale Alex popatrzył się na Zuby jakby go pamiętał.
- Ja cię chyba... kojarzę. Czy ja cię... z kąś znam? - zapytał się zaciekawiony Alex.
- Niby jak sobie poradziliście z kusownikami? - zapytał się Zuba patrząc się na ekipę.
- Kuso...? Kiedy nie było, żadnych kuso... - Gloria nie dokończyła, bo Zuba zobaczył jak Alex patrzył się na niego.
- A ty na co się gapisz?! - zapytał się lekko wkurzony Zuba.
- Ja? Na nic - odpowiedział szybko Alex.
- Nie potrzebna nam przy wodopoju więcej gęb do napełnienia. Więc zabierajcie manatki i wracajcie tam skąd przyszliście, szczególnie wy człowieki - powiedział im Zuba gdy popatrzył się na Sylwię i na Mię.
- Ale pan nic nie rozumie... - próbowała powiedzieć Sylwia do Zuby, ale nic i tak nie pomogło.
- Dobra, a czy jest tu jakiś kierownik czy z kimś, w z którym mógłbym pogadać? - zapytał się Alex.
- Ooo, rozumiem. Ty mi rzucasz wyzwanie! - powiedział znowu lekko wkurzony Zuba.
- Co?! Nie, nie, to nie tak! - mówił lekko przerażony Alex, a żona Zuby popatrzyła się bardzo wyraźnie na Alex'sa jakby też skądś znała go.
- A mi się właśnie wydaję, że tak! - powiedział Zuba do Alex'sa.
- Chwileczke! Zuba! - odsunęła Zubę od Alex'sa i lepiej się przyjrzała Alex'sowi - Alekei? Czy to... ty? - zapytała się go zaskoczona.
- Nie, mam na imię Alex. Alex. Tak jak klinex - poprawił ją Alex. Niestety Alex nie rozumiał co jest grane. Ale gdy żona Zuby zobaczyła znanie na łapie Alex'sa to wiedziała doskonale, że to jest jej zaginiony syn.
- Zuba, spójrz - pokazała mu znanie Alex'sa na łapie.
- A, to? Nawet lekarz to oglądał i potwierdził, że to jest jakby... znanie, poniekąd - powiedział im Alex jak oglądali jego znanie na jego łapie.
- Znanie... - powiedział zaskoczony Zuba.
- No dobra, robi się tutaj... dziwne? - powiedział zakłopotany Alex.
- Skarbie... to naprawdę on... - powiedział Zuba patrząc się na Alex'sa bardzo zaskoczony.
- Co? - zapytał się zaskoczony Alex i patrzył na nich zaskoczony.
- To naprawdę ty - powiedział po raz kolejny Zuba i pokazał znanie podobnie do Alex'sa. Popatrzył na jego łapę i na swoją i rzeczywiście, to jest prawda. Alex jest ich synem, a sama Sylwia i Mia były zaskoczone z tego wszystkiego.
- Łoł - powiedział zaskoczony Alex i popatrzył się na swoich rodziców.
Po tym wszystkim, Mia, Sylwia i Alex byli wśród lwi, bo Zuba polubił od razu dziewczyn
Pov. Mia
Podczas gdy lwy trzymały Alex'sa na ramionach jak w takim typowym koncercie, ale na końcu, spadł i ujrzał na jakiegoś lwa, którego sama go widzę pierwszy raz na oczy tutaj. Miał typowe czarne włosy jak jacyś przystojniacy, ale miał lekko białe pasemko na włosach.
- Oj! Ojej, hehe - powiedział niby zakłopotany, ale rodzice Alex'sa, Sylwia i ja pomogliśmy mu wstać - Nie chcę wam psuć zabawy, ale... niektóre lwy ciekawiły się czy wkrótce wygnasz swojego syna ze stada - powiedział do nas lew.
- Ale o czym ty pleciesz Makunga? - zapytał się go Zuba.
- Aż mi głupio, niektóre lwy mówiły, że nie odbył rytuału przejścia i bla, bla, bla, więc nie może... być członkiem naszego stada. No nonsens - powiedział na Makunga.
- Rzeczywiście, zapomniałem o rytuale przejścia - powiedział zaskoczony Zuba.
- A co to jest ten "rytuał przejścia"? - zapytał się zaskoczony Alex.
- Właśnie, co to takiego? - zapytała się Sylwia.
- To taki rytuał, gdzie młody lew musi pokazać na co go stać, by mógł zostać w stadzie - odpowiedział im Zuba.
- O, ja lubię takie rzeczy. Rozstroję grzywę, rozczochram włosy i pokarzę im kim jest Alakai! - powiedział zadowolony Alex.
- Alekei - poprawiła go mama.
- Alekei! To nawet ładniej - powiedział Alex.
- No to z samego rana zaczniemy rytuał przejścia - powiedział Zuba do Alex'sa z uśmiechem na twarzy. Aż nawet sama się uśmiechnęła.
- Możemy też tam przyjść. I tak nie mamy nic do roboty jutro - powiedziałam do Zuby.
- To miło z waszej strony dziewczęta - powiedziała do nas mama.
- Nie ma sprawy - powiedziała Sylwia z uśmiechem.
- No to... życzę ci powodzenia Alekei - powiedział Makunga do Alex'sa.
- W moich stronach mówi się "połam nogi stary" - powiedział Alex.
- No, i moja krew! - powiedział Zuba i wszyscy poszliśmy w swoją stronę.
Gdy dziewczyny wróciły do hotelu na noc...
Ja i Sylwia siedziałyśmy na swoich łóżka ubrane w swoje piżamy i oglądały filmy, ale ciągle coś Sylwia miała w głowie.
- Nie no, nie rozumiem... jak niby umiem z nimi teraz rozmawiać, skoro wcześniej nie umiałam? - zapytała się mnie Sylwia.
- Sama nie wiem... może coś zrobiłaś tak, że ich rozumiesz. Ja umiem od kiedy zaczęłam gadać z zwierzętami - powiedziałam Sylwii, ale niestety to jej nie pomogło.
- Ale ty gadałaś z nimi, a ja nie. Na pewno nic sobie nie zrobiłam - powiedziała lekko zmartwiona Sylwia i położyła się na łóżku.
- No wiesz... czasami nawet sama waliłaś się o górne łóżko swojej starszej siostry, pamiętasz? Może to przez ostatnie uderzenie w głowę- podpowiedziałam jej widocznie.
- Ugh... nie chcę nawet o tym myśleć. Wiesz jak do na maksa boli? Nasze piętrowe łóżko jest zrobione z takiej płyty do mebli - powiedziała mi Sylwia.
- Wiem, wiem, mówiła mi to kiedyś - powiedziałam jej.
- No dobra... lepiej już pójdę wcześniej spać... dobranoc Mia - powiedziała mi jeszcze przed spanie i się przykryła kąłdrą.
- Dobranoc Sylwia - odpowiedziałam jej tym samy. W sumie prawda... przez uderzenie się w głowę nie dawałoby rady by mogła z nimi jakoś gadać. Sama już byłam pełna w myślach, więc wyłączyłam telewizor i poszłam sama spać, ale szybko też wyłączyłam światło. Czeka nas wielki dzień jutro.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
1179 słów
Ło Jezu... znowu dużo słów. Mam nadzieję, że wam się podoba taka oto książka
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro