Rozdział 6
Pov. Mia
Trzymałam się bardzo mocno Zuby, a on biegł za śladami swojego syna, aż wreszcie ujrzeliśmy wielką tamę zrobioną z drewna. Od razu zrozumiałam, że Alex został pojmany.
- Wiesz kto to zbudował? - zapytał się mnie Zuba.
- Ludzie... pewnie oni tu są - odpowiedziałam mu na pytanie - Pewnie Alex i tam jest - powiedziałam jeszcze na dodatek.
- Musimy się pośpieszyć, ale musimy się rozdzielić - zeszłam z jego grzbietu i szybko pobiegł w stronę taką by znaleźć ludzi. Ja znalazłam obóz gdzie byli... amerykanie?! Zrozumiałam wszystko... bez tych samochodów skąd wzięli pingwiny, ludzie łączą siły i robią tak by przetrwać. Rozpoznałam starszą kobietę i zauważyłam jak ludzie niosą zawiązanego Alex'a nad jeszcze niezapalonym ogniskiem, ale kobieta zapaliła, a gdy Alex próbował zgasić, to i tak powiększył się. Akurat Zuba mnie znalazł i szybko wyszliśmy z krzaków by uratować Alex'a.
- Tata! Mia! - powiedział zaskoczony Alex, a gdy Zuba zabrał Alex'a od ognia, a ja szybko wycięłam liany.
- Coś ty znowu wymyślił synu?! W ogóle nie powinno cię tu być! - i Zuba pomógł szybko Alex'owi wstać, ale gdy chcieliśmy uciec, to ludzie zatrzymali nas i celowali nas ostrymi badylami - No ładnie, ja to załatwię, jasne? - i zaczynał Zuba ryczeć na nich, ale to i tak nie dawało żadnego efektu.
- Nie tato, to amerykanie, to lud prosty i nieobliczany - powiedział mu Alex.
- Właśnie! Nie masz z nimi szans Zuba! - próbowałam też mu wytłumaczyć jakoś.
- Schowajcie się! - powiedział nam Zuba i dalej ryczał do nich.
- Chcesz żeby zwiała nam kolacja? - powiedziała starsza pani do mężczyzny. On wyciągnął broń i celował w Zubę. Ja i Alex zaczynaliśmy swoje rzeczy by ich przekonać, że to Alex, król Nowego Jorku. Alex obronił Zubę ciałem i robił sztuczkę z zmienianiem twarz. Zuba był zaskoczony tym co robiłam z Alex'em.
- Synu, Mia, co wy znowu robicie? - zapytał się nas Zuba.
- Jedyną rzecz, która nam zawsze wychodzi - powiedział Alex do Zuby. Mężczyzna był zaskoczony tym co robił Alex i zaczynał tańczyć wokół kółka, a ja tańczyłam z nim. Raz mi się udało wygrać parę konkursów i wszyscy mnie prawie znają.
- Hej, ja znam te kroki. Alex? Mia? - usłyszałam jak jeden człowiek zauważył podobne ruchy do naszego tańca. Dalej tańczyłam z Alex'em i wszyscy zaczynali wiwatować, a Zuba był zaskoczony tym wszystkim, że im się to podoba, ale ja i Alex zaczynaliśmy wolny ton.
- Ale jak oni to robią? - zapytał się człowiek, a wszyscy znowu zaczynali nam wiwatować. Ja i Alex zaczynaliśmy teraz tańczyć przy ognisku. Dalej nam wiwatowali i mówili nasze imiona na głos, a za to dołączył się Zuba tańcząc prawie jak my.
- Tata, co ty robisz? - zapytał się Alex nie przestając tańczyć.
- Tańczę ze swoim synem i jej przyjaciółką. Tak myślę - odpowiedział gubiąc się trochę.
- To nie myśl. Czuj! - powiedziałam do niego i zaczynałam tańczyć motyla z Alex'em i Zubą.
- I motylek! - powiedział Alex i zaczynaliśmy kręcić cię w kółko.
- Czuję to! Czuję to! - powiedział Zuba śmiejąc się i wszyscy razem wskoczyliśmy, machaliśmy rękoma i gdy wylądowaliśmy zrobiliśmy pozę jaką zawsze Alex robi w zoo.
- Ryczę!! - wszyscy we trójkę powiedzieliśmy jednocześnie, a ludzie wiwatowali tak, że puścili bronie.
Pov. Autor
Mia, Alex i Zuba ukłonili się na koniec, bo był niesamowite przedstawienie na ognisku.
- Aww, to było takie wzruszające... a teraz kolacja! - powiedziała starsza kobieta i wycelowała do nich.
- Tato, Mia, uważajcie! - powiedział Alex i zasłonił Mię swoim ciałem, ale gdy kobieta strzeliła to z nieba jakby spadło metalowe wiadro, które ocaliło ich życia. Wszyscy popatrzyliśmy się na górę i zobaczyliśmy samolot, który był zbudowany przez pingwinów.
- Alex! Mia! Wskakujcie! - powiedziała Sylwia do nich, a a cała trójka od razu weszliśmy do metalowego kosza.
- Stara ma gnata! Tamę możesz wysadzić? - wykrzyczał do niej Alex.
- Co?! - zapytała się nas Sylwia z góry.
- Stara ma gnata, tamę możesz wysadzić. Pszekarz dalej! - powiedział Alex do małpy, każda z nich podała tą wiadomość.
- Mówi, że "Stara, nie ma bata, tamę możesz wysadzić". Pszekarz dalej - powiedziała małpa, która normalnie mówiła i przekazał wiadomość Sylwii.
- Słuchajcie! Alex mówi, żeby wysadzić tamę! - powiedziała Sylwia do Skippera.
- No dobra - powiedział do nie i wyciągnął z góry mały mikrofon - Widzimy się na pogrzebie - powiedział do mikrofony Skipper.
- Co? - Sylwia i Marty zapytali się jednocześnie. Samolot skręcił w prawo, a na samej górze byli Gloria i Melman. Gdy samolot poleciał trochę dalej od tamy i zaczynali w nią lecieć, ale niestety tą rzeczą, która miała zniszczyć tamę to wiadro z naszą trójką.
- Nie! Przerwać manewr! Zabijesz nas! To się nie może tak skończyć! Przekarz dalej! - powiedziała wystraszona Mia, ale podczas przekazania wiadomości, pomieszało się trochę.
- Mówi "Nie przerywać manewru! Zabij nas! Trzeba wreszcie to skończyć! Kogier w szpaner!" - powiedziała do Sylwii małpa, a na końcu się uśmiecha.
- Jesteś pewien? - zapytała się go Sylwia. Dalej latał samolot w stronę tamy i wszyscy zaczynali krzyczeć, aż wreszcie tama się rozwaliła i wylała się duża masa wody. Oczywiście przy pustym wodopoju czekało dużo zwierząt na wodę, ale gdy mieli lekkie trzęsienie ziemi, to zauważyli ile wody wpływa do nich, a gdy woda przybyła, to zobaczyli Mię, Alex'a i Zubę jak stoją na metalowym koszu i machali do nich. Wybiegła z tłumu matka Alex'a i była na maksa szczęśliwa, że widzi ich całych.
- Zuba! Alekei! Mia! - wykrzyczała do nich matka i całą trójkę przytuliła - Tak się o was bałam - powiedziała pełna szczęścia. Z tłumu wyszedł wkurzony Makunga popychając innych.
- No proszę, proszę, proszę, proszę. Wiesz co, Zuba? O ile dobrze pamiętam, opuściłeś stado, a jego wręcz go wyrzucono, więc niech wam się nie wydaje, że ta farsa, cokolwiek zmieni - powiedział wkurzony Makunga do nich.
- Masz rację. Co więcej, pokornie chcemy ci ofiarować prezent w szczególny dowód uznania - pokazał Alex na torebkę, którą Makunga wyjął ją z za pleców - Męską torebkę, W mieście jest bardzo znany. Szykowna i pakowna, prawda? - powiedział Alex po darowując mu torebkę, a Makunga był zaskoczony i lekko szczęśliwy, a nie wiedział, że to tak specjalnie.
- To się nawet reguluję? No proszę, będzie mi pasować wieczorem na spacer, ale do stada i tak nie wrócisz - powiedział Makunga nie zmieniając zdania/
- Wiedziałam, że to powiesz - powiedziała Mia, a gdy dała wielki metalowy koszyk w dół i zaczęła się wielka kara od wkurzonej babci. Dostał gdzie tylko popadnie i zabrała go gdzieś za ucho zostawiając kij przywódczy, a Zuba go podniósł.
- Zasługujesz na to synu i Mia. Witajcie w naszym stadzie - powiedział Zuba do Alex'a i Mii dając im kij, a oni byli w szoku.
- Dzięki tato, ale to chyba jest twoje - powiedział Alex do niego oddając mu kij.
- Nie, nie synu. Nasze - powiedział Zuba i podniósł kij do góry i wszystkie zwierzęta były zachwycone tym, że Zuba wrócił do roli przywódcy.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
1135 słów
Oto książka, która się prawie kończy, ale jeszcze coś będzie na koniec. Moja dodatkowa scena
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro