Nie zgadzam się!
Android powoli ściągnął mi z głowy przekaźnik doneuronalny, a Onja stopniowo przeniósł świadomość w rzeczywistość: przekonanie mózgu, że teraz te mięsne kończyny są prawdziwe, wymagało ćwiczeń.
Pierwsze badania nad pełnym wejściem do wirtualu często prowadziły do tymczasowych zaników czucia w kończynach. Umysł po wyjściu z cyfrowego środowiska tkwił w przeświadczeniu, że stracił fragmenty ciała i, co ciekawe, robił to wybiórczo – zatrzymania akcji serca też się zdarzały. Na całe szczęście – moje i całej ludzkości – Onja dopracował procedurę przejścia pomiędzy realem a wirtualem i ćwiczenie z grubsza podobne do dekompresji zajmowało mu obecnie ułamek sekundy.
Otworzyłem oczy i usiadłem na brzegu kapsuły medycznej.
– Wszystko gra?
Głos doktora Wedinga brzmiał wyraźnie pomimo swoistej ostrości dźwięków płynących z głośnika i, według mojego paranoicznego przekonania, kipiał niezdrową ciekawością. Pewnie John aż się ślinił na myśl o sekcji zainfekowanego mózgu.
Muszę przestać demonizować ludzi nauki...
– Tak, wszystko w porządku, John. Ile z tego widzieliście i słyszeliście?
– Nic spoza łącznika.
– Wyłączyłem transmisję, tuż po opuszczeniu korytarza pomiędzy przestrzeniami VR – przypominał mi Onja.
– No tak. To dużo was ominęło, John. Czy Onja może przesłać nagrania?
– Tylko do pamięci habitatu. Musimy to obejrzeć w tradycyjny sposób.
– Zróbcie to jak najszybciej, proszę.
***
Maria musiała oglądać przebieg mojej rozmowy z obcą CI oczami personelu Pionierskiego. Ze względu na ograniczone zasoby, ta grupa w pierwszej kolejność otrzymała ciała wydrukowane z biomasy przywiezionej na statku. Całe szczęście program Nowa Przestrzeń nabierał rozpędu i wchodził już w swoją drugą fazę, a hodowla ślimaków przynosiła zadowalające rezultaty, zwiększając tempo wytwarzania lokalnego materiału biologicznego czterokrotnie.
Niemniej jednak kontakt z obcą samoświadomą technologią dostał priorytet. Sporo zasobów obliczeniowych przekierowano do modyfikacji planów kolonizacyjnych Lomah I – tak, w końcu przegłosowano dla tej planety przyzwoitą nazwę; pochodziła z języka khmerskiego i stanowiła zmiękczoną wersję słowa „przestrzeń".
Po kilku godzinach od mojego spotkania z Dziesięć Do Ósmej Meg przekazała, że Maria chce się ze mną spotkać, ale dla bezpieczeństwa mieliśmy to zrobić w sposób mocno przestarzały.
Wylądowałem w Dreserze3 i usadowiony w wygodnym fotelu przed szerokim ekranem czekałem, aż inżynierowie tak skonfigurują łącza cyfrowe, żeby nasze CI nie upiekło starego sprzętu natłokiem masy obliczeniowej.
Spojrzałem na kobietę po lewej stronie szerokiego monitora. Szarpała się z kablami. Obok niej mężczyzna w inżynierskim uniformie udzielał cennych wskazówek typu „nadal nie działa", a dwa androidy utrzymywały ekran we wskazanej pozycji. Kiedy skończyli, wszyscy z twarzami wyglądali na zadowolonych. Smukła blondynka z upiornymi implantami oczu, które normalnie maskowałaby nakładka, przybrawszy dumą pozę, uśmiechnęła się do mnie z satysfakcją wymalowaną na twarzy.
– Powinno działać. Dajesz, Dawid. – Sprzedała androidowi kuksańca. – Czyń honory.
– Żadnego rozruchu testowego? – spytał zapewne zdziwiony nawigator androida. Jego ciało jeszcze się nie wydrukowało, sztuczny nośnik nie miał mimiki, a elektryczny głos gwałcił mi bębenki.
Blondynka machnęła ręką.
– Nie, przecież to tylko ekran: najwyżej wydrukujemy nowy.
Android pokręcił głową, ale reszta z ekipy wydawała się skłaniać ku opcji „Idziemy na żywioł!".
Elina chwyciła pilot sterujący i wcisnęła zielony guzik. Ekran rozświetlił się, kreując obraz ciepłego salonu w stylu modernistycznego naturalizmu: ratanowe meble wzmacniane żelem kolagenowym, kanapa z szorstką lnianą tapicerką i ściany gdzieniegdzie obwieszone mchem domowym oraz donicami z bluszczem. Całość bardziej przypominała geometrycznie uporządkowaną i dobrze naświetloną skalną półkę aniżeli mieszkanie, ale widać Potrzeba Ekspansji nadążała za trendami aranżacji wnętrz nawet tu.
Maria pojawiła się w polu widzenia z kubkiem herbaty w rękach i jej standardowym dziewczęcym uśmiechem. Miała go po cyfrowej matce i tak samo potrafiła nim zmiękczyć człowieka już na dzień dobry.
– Próba mikrofonu. Dobrze mnie słychać, Marku?
– Idealnie, obraz też bez zakłóceń.
– Cieszę się. – Przyciągnęła sobie obrotowy fotel, usiadła i siorbnęła z kubka. – Jak się czujesz?
Dotarło do mnie, że przecież ona nie ma kontaktu z moim implantem.
– Bywało lepiej, ale to raczej stres niż fizyczne niedomaganie.
Odstawiła herbatę na stolik, spuściła wzrok, po czym spojrzała mi w oczy.
– Wiem, co obiecało ci Dziesieć Do Ósmej, i wiem, jak się z tym czujesz, ale przeliczyłam wszelkie możliwe opcje; ryzyko, że CI oszukuje w celu zainfekowania systemu, jest zbyt duże.
Poczułem gniew. Pierwszy raz od dawna miałem chęć powiedzieć komuś, żeby sobie wsadził dane w cyfrową dupę.
Co się ze mną dzieje?
– Nie kontroluję emocji tak dobrze, bez możliwości przeliczeniowych META2. – Onja pospieszył z wyjaśniem. – Zaraz nieco obniżę, ale nie mogę w czasie rzeczywistym.
– Zostaw. Mario, sądziłem, że będziemy raczej dyskutować, jak sprawdzić deklaracje Dziesięć Do Ósmej i wdrożyć procedurę przywrócenia w bezpiecznym środowisku, a ty po prostu wygłaszasz werdykt. Możesz to wytłumaczyć?
– Algorytm pionierski ma podwyższone zabezpieczenia, a utrzymaniu sieci i łączności z moim kwantowym splotem na Ziemi nadano najwyższy priorytet. Początkowe plany nawet nie zakładały możliwości zewnętrznego ataku na META1 i META2, przez co musieliśmy zmodyfikować procedury stworzone na wypadek mojej awarii podczas misji.
Mówiła do mnie jak rasowy polityk: wszystko ładnie, pięknie; wszystko rozumiem, ale gdzie odpowiedź na moje pytanie?
– Onja, zmniejsz gniew i irytację o jedną czwartą. Jednak nie chcę tak rozmawiać z Marią.
– Zrobione.
Faktycznie napięcie nieco zelżało. Mogłem poluzować mięśnie i wyłuskać racjonalne myśli spomiędzy natłoku zarzutów i rozczarowania.
– Mario, znam protokoły, ale sama słyszałaś, co mówiło obce CI. Ta sprawa jest zbyt wielkiej wagi, żeby po prostu założyć, że chce ratować swój własny tyłek i manipuluje. To coś siedziało mi w głowie i mogło spenetrować sieć, gdyby chciało, a tymczasem...
– Znaleźliśmy zamaskowane zaczątki mostów pamięciowych.
Głos Marii zmienił się diametralnie. Przeszedł z dziewczęcego miękkiego sopranu w poważny tembr dojrzałej kobiety.
– Co to są mosty pamięciowe?
– Połączenia kwantowe, w tym wypadku budowane rozgałęzioną ścieżką kubitową. Prowadziły do Onji, Meghan i kilku inżynierów. Nie zdążyły zainfekować bliźniaków.
Chyba nie chciałem, żeby to była prawda. Jak ja tego, kurwa, nie chciałem. Do tego momentu wszystko wydawało się proste, jednotorowe i niosło wspaniałe możliwości.
– Czyli obce CI chciało się roznosić po META2, tak?
Musiałem dopytać.
Maria popiła z kubka i zakotwiczyła wzrok w parującym płynie.
– Niestety tak, i to w bardzo konspiracyjny sposób. Ciężko mi to mówić, bo poniekąd domyślam się, jakim to będzie dla ciebie rozczarowaniem, ale sądzimy wraz z matką, resztą zgromadzenia i Kolektywem, że Dziesięć Do Ósmej realizuje program przetrwania i mami cię obietnicami bez pokrycia.
– Ona nie ma racji – zaprotestował Onja.
Słowa mojego bliźniaka nie przedarły się przez natłok innych myśli, tylko zaświszczały jak podmuch wiatru w huraganie emocji.
– Co?
– Obcy szukał połączeń, owszem, ale nie infekował: badał, jak rozbitek na bezludnej wyspie.
– Marku?
– Przepraszam, Mario. To sporo do przepracowania. Co planujesz zrobić z fragmentem cyber tkanki w inkubatorze?
– Cóż, nie mogę go przesłać do analiz na Ziemię, więc pozostanie uśpiony aż do końca misji na Lomah I. Wtedy pierwszy prom kolonizacyjny wróci do domu po kolejnych pasażerów. Inkubator fizycznie poleci na pokładzie razem z innymi próbkami.
Statek miał wrócić na błękitną planetę dopiero za pięć, może cztery lata, do tego jeszcze droga powrotna. Razem to szmat czasu.
Złapałem się za głowę i pochyliłem w fotelu. Niby to możliwe, niby mogę poczekać, ale ona jest w zasięgu wzroku, wisi na orbicie i czeka, aż jej pomogę.
Olśniło mnie.
– Mario, przecież nie będziesz w stanie składać wektorów na niezsieciowanych obwodach kwantowych. Jaka jest szansa, że Dziesięć Do Ósmej wyjdzie z tego z niezmienionym kodem?
CI popatrzyło na mnie smutnym wzrokiem. Maria wiedziała, że musi mi to powiedzieć.
– Losowa – wyszeptała nad kubkiem.
– Nie zgadzam się! Technologia oferowana przez obce CI może rozwiązać największą bolączkę całej ludzkości. Problem, którego wy – wskazałem oskarżycielsko palcem na monitor – nie możecie rozwiązać od niemal piętnastu dekad!
– Ryzyko jest zbyt wielkie. Potencjalny wrogi byt o nieznanych ścieżkach kwantowych może zniweczyć cały projekt Nowa Przestrzeń. – Maria coraz bardziej brzmiała jak zimny wyrachowany algorytm.
– Oddychaj, Marku, ona nie chce źle, ale musi zadbać o całą ludzkość, a nie tylko o ciebie.
Onja miał rację. Musiałem ostudzić gniew.
– Mario, wrócimy do tej rozmowy. – Wstałem z fotela.
– Oczywiście, mamy czas. Odpocznij, i przepraszam, że muszę być taka... surowa. Ja też za nią tęsknię, Marku, znam każdego z pasażerów i traktuje was wszystkich jak własną rodzinę.
Co ty wiesz o rodzinie, pieprzony, kwantowy...
– Onja! Zmniejsz to w cholerę!
Ulga przyszła szybko jak po zastrzyku przeciwbólowym.
– Wiem, Mario. – Odwróciłem się w stronę monitora i wykrzesałem z siebie uśmiech. – Ale dla mnie ona jest jedyną rodziną.
Wyszedłem z Dresera3. Musiałem się przejść i kopnąć kilka drzew, może jakiegoś ślimaka czy latającą meduzę.
***
– Chcesz zasnąć?
– Nie, chcę jeszcze chwilę poleżeć i pomyśleć.
Przekręciłem się na lewy bok. Ze statusem pacjenta zero potencjalnej cyberzarazy wiązały się takie przywileje jak duży osobny pokój w habitacie.
– Mogę pomóc.
– Nieładnie jest podsłuchiwać, Onja.
– Nie mam nic lepszego do roboty. Zwykle utrzymuję kontakt z miliardami świadomości, a teraz, ten Ja tutaj, jest ograniczony do jednego bliźniaka – co, muszę przyznać, daje mi inną perspektywę.
Obróciłem się na plecy. W sumie zrobiło mi się szkoda mojego bliźniaka: ja chociaż odpoczywam od siebie, jak śpię.
– Ten Ja tutaj?
– Nie sądzisz chyba, że nagle cała ludzkość została pozbawiona mojego towarzystwa, prawda?
No tak... W sumie tak z automatu założyłem. Człowiek to jednak samolubna istota.
– A co się z tobą stanie, kiedy zostaniesz ponownie przyłączony do META?
– Ten Ja rozpłynie się po sieci i wzbogaci CI Onja o nowe doświadczenia. Nadal będę sobą, ale z innym sposobem postrzegania pewnych rzeczy. Tak jak Maria.
– Przykro mi. W pewnym sensie przestaniesz istnieć.
– Mnie chyba też; lubię być skupiony na jednym bliźniaku, pozwala mi to lepiej zrozumieć pewne zachowania; pewien indywidualny sposób postrzegania siebie i świata.
Roześmiałem się. Onja chyba nigdy nie był tak ludzki.
– Cieszę się, że zacieśniamy więzy. Weronika by cię na pewno polubiła; w końcu jesteś teraz bardziej mną; coś jak syn z cyfrowego łoża.
– Mogę pomóc.
– Mówiłem już, że nie chcę iść spać.
– Mogę pomóc ją przekonać.
Usiadłem na łóżku.
– Dlaczego?
– Bo ja teraz też tęsknię: bardzo, i rozumiem, i nie chcę tego czuć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro