66
Wszyscy bardzo dobrze go powitali. Oprócz Jane, która siedziała skamieniała, nawet nie uśmiechając się.
Poznałam go po kilku dniach, gdy jego ojciec zszedł się z moją mamą. Czasem Luis był zazdrosny o mnie, bo przychodził do nas podobno za często. Ale gdy zapytałam go czy coś do mnie czuje, roześmiał się. Ale po jakimś czasie Luis dostrzegł, że on nic do mnie nie ma i nawet namówiłam go, aby wyszli razem na piwo.
Jack popatrzył się na Jane z dziwną miną.
- mam nadzieję, że się dogadacie - powiedziałam, puszczając oczko.
Jane wyszła i pobiegła na ścieżkę. Jack pobiegł za nią. Nie zrozumiałam ich zachowania, więc było mi trochę głupio.
Teraz to ja żałowałam, że go tu zaprosiłam.
- czy coś powiedziałam nie tak? - zapytałam. Spojrzałam na Cleo, która była jej najlepszą przyjaciółką. Choć tak naprawdę powinnam spojrzeć na Jessie, bo Jane to przecież jej siostra cioteczna i powinny się lepiej znać.
- Nie wiedziałyście? Jack to jej były chłopak sprzed 3-4 lat! I to skończyło się bardzo źle - oznajmiła Cloe, a ja strzeliłam sobie facepalma.
Soffie...coś ty zrobiła?
Narrator:
Jane wyszła na ścieżkę. Chciała się przewietrzyć. Miała nadzieję, że jakoś wytrzyma z Jack'iem tyle czasu. No ale jak? To jej były i to ten jeden z najgorszych. Gdyby powiedziała o niej i o Jack'u dla Jessie, wiedziały by, że lepiej by było go nie zapraszać.
Nagle przybiegł Jack.
- przepraszam Jane, ale ja nie wiedziałem, że ty tu będziesz. - powiedział. - Wiem, że miałem się do ciebie nie zbliżać.
- Właśnie, dalej ta zasada jest aktualna. - odpowiedziała ostro.
- Ja chcę tylko dobrze z wami spędzić czas. Z tobą też.
- Ale ja nie chcę, nie chcę ciebie widzieć, gadać z tobą i w ogóle wszystkiego.
- Wiem, że zrobiłem wtedy źle. Proszę, wybacz mi.
Jane odwróciła się do Jack'a.
- Zdradziłeś mnie. - oznajmiła - Jak mam tobie wybaczyć? A poza tym to było 4 lata temu.
Jack jeszcze bardziej posmutniał.
- Słuchaj, z tamtą dziewczyną byłem tylko przelotnie. Zauroczyłem się, ale później tego żałowałem. Dalej żałuję, bo z tobą było mi najlepiej. Chciałbym to naprawić.
- Nie wchodzi się do tej samej rzeki. - rzekła, pewna, że on odejdzie i da jej spokój. Że już nie będzie rozprówał zaszytych i zagojonym już ran. Ale ona sama na dnie serca chciała, aby to on jej zaszywał te rany.
Czy czuła jeszcze coś do niego?
- tak naprawdę, to już dawno chciałem to naprawić. Dzwoniłem do ciebie, zostawiałem mnóstwo wiadomości, e- maili, ale to na nic.
- Zmieniłam skrzynkę odbiorczą, a telefon wyrzuciłam do śmieci. - powiedziała i usiadła na trawie, znudzona tą chodnią.
On też usiadł - obok niej.
- Czego jeszcze chcesz? - zapytała, choć bardzo dobrze wiedziała czego on chce.
- Przynajmniej tego, żebyśmy się pogodzili. Tak szczerze to ja ciebie nadal kocham, zawsze kochałem.
Jane słysząc te słowa poczuła, że serce zaczęło jej szybciej bić.
- pamiętasz, jak na siebie wpadliśmy? Albo gdy szłaś ze swoim starszym bratem, a ja byłem okropnie zazdrosny, bo myślałem, że to twój nowy chłopak? Lub gdy wrzuciłaś mnie do jeziora?
Teraz Jane nie wytrzymała i roześmiała się.
- hahaha śmieszniejsza była twoja była mina, gdy z niego wyszedłeś. - powiedziała z nieudawanym uśmiechem.
- Jeżeli chcesz, będziesz mogła jeszcze raz to zrobił, najlepiej gdy nie będę się tego spodziewał. - zaproponował.
- Napewno to zrobię - powiedziała, patrząc w jego oczy.
- A tak szczerze, czy ty czujesz coś do mnie prócz złosci i żalu? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziała, a jego oczy się rozświetliły. - jeszcze smutek.
- Aha, ale bardzo mi zależy na tym, aby to zamieniło się w radość.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro