Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

57

Luis:

-marzenie się spełniło - powiedziałem i znów pocałowałem Soffie.

- to my was zostawiamy na moment - powiedział Owen i razem z dziewczynami i Harry'm poszli na inne karuzele i takie tam.

Siedzieliśmy w ciszy na mostku, rozmyślając nad tą chwilą.
Luis wstał i złapał mnie za obie ręce, no więc ja też wstałam.

- nawet nie wiesz ile dla mnie znaczysz - powiedział wreszcie.

Uśmiechnęłam się i znów rozpłynęliśmy się w namiętnym pocałunku.

- kochasz mnie? - zapytał nieoczekiwanie z miną małego słodkiego szczeniaka. A no tak! Ciekawe, jak się trzyma nasz piesio.

- kochanie, nawet nie wiesz jak bardzo. - odpowiedziałam, a on uśmiechnął się, odsłaniając swoje białe zęby.

* * *

Nie wiedziałam co teraz zrobić. Czy wrócić do domu rodzinnego, do mamy i powiedzieć jej, że wszystko wróciło do normy czy jednak wrócić do swojego drugiego domu z moim Luis'em i nadrobić stracony czas?

Rozum kazał mi wybrać tą pierwszą opcję, ale moje serce nie zgadzało się i już chyba wybrało tą drugą.

Leżałam przytulona do umięśnionego torstu chłopaka w jego przyjemnej w dotyku koszulce, bo oczywiście piżamę miałam w moim starym pokoju.

Choć była już 1 rano, postanowiłam zadzwonić do mamy oraz upewnić ją, że bezpiecznie wróciłam do domu i że odzyskałam pamięć.

Wzięłam telefon z komody i włączyłam go.

12 nieodebranych połączeń od mamy. Fajnie, tylko mam nadzieję, że jeszcze nie dostała nerwicy przez swoją nieodpowiedzialną córkę.

W słuchawce rozbrzmiewa cicha i radosna muzyczka.

- halo? Soffie? - pyta zaspanym głosem.

- tak, cześć mamo. Przepraszam cię, że nie odbierałam telefonu, ale miałam go wyłączonego i świetnie się bawiłam. - wytłumaczyłam.

- no to świetnie, bo się trochę zamartwiałam czemu nie wracasz do domu.....właśnie, czemu nie wracasz do domu? Jesteś u Jessie? - znów pyta.

- nie, u Luis'a. Moja pamięć wróciła przez, jak to nazwała Melanie, cudowny i niespodziewany pocałunek. Czy to w ogóle możliwe?
- nie możliwe! Skaczę z radości i cieszę się, że wszystko wróciło na swoje miejsce. Jestem w niebo wzięta, kochanie. Musimy się spotkać, abym mogła cię ucałować. Przekaż Luis'owi, że tym razem, ma ciebie strzec jak oka w głowie - powiedziała. - a i ....wszystkiego najlepszego Luis'ie! Jutro przyjdzie do was mój tort! - odparła i się odłączyła. A raczej padł jej telefon.

- jaką ja mam fajną teściową. - powiedział Luis i pocałował moje czoło.

* * *

Ranek...ach...

Nowy dzień przy boku Luis'a. Luis'a? A gdzie on? No nie mówcie, że znów się coś dziwnego wydarzy.

Już miałam wstać, gdy do pokoju wszedł Luis z tacą pyszności.

- oh, już myślałam, że wypadłeś przez okno. - powiedziałam i spojrzałam na otwarte drzwiczki okna. - dziękuję.

- nie ma za co. A, i jeszcze to - powiedział i wręczył mi podłużne perłowe pudełeczko.

- to chyba ja powinnam ci wręczyć prezent na twoje wczorajsze urodziny - powiedziałam i otworzyłam puzderko.

- dla mnie to ty jesteś prezentem urodzinowym.

Odkryłam tam srebrny wisiorek z przekrzywionym napisem Mój Skarb.

- jest urocze, dziękuję - powiedziałam i pocałowałam go w usta.

- oj przestań, bo się zawstydzę - powiedział, wachlując teatralnie rzęsami.

- ja tak nie robię - odrzuciłam poważnie, ale jego mina po prostu mnie rozbawiła i wybuchłam śmiechem.

- oj, nie śmiej się ze mnie, bo z wsiekłości dostanę zmarszczek - znów powtórzył, a ja znowu się roześmiałam, aż rozbolał mnie brzuch - i się zestarzeje.

- hahahahaahah przestań hahahaha.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro