57
Luis:
-marzenie się spełniło - powiedziałem i znów pocałowałem Soffie.
- to my was zostawiamy na moment - powiedział Owen i razem z dziewczynami i Harry'm poszli na inne karuzele i takie tam.
Siedzieliśmy w ciszy na mostku, rozmyślając nad tą chwilą.
Luis wstał i złapał mnie za obie ręce, no więc ja też wstałam.
- nawet nie wiesz ile dla mnie znaczysz - powiedział wreszcie.
Uśmiechnęłam się i znów rozpłynęliśmy się w namiętnym pocałunku.

- kochasz mnie? - zapytał nieoczekiwanie z miną małego słodkiego szczeniaka. A no tak! Ciekawe, jak się trzyma nasz piesio.
- kochanie, nawet nie wiesz jak bardzo. - odpowiedziałam, a on uśmiechnął się, odsłaniając swoje białe zęby.
* * *
Nie wiedziałam co teraz zrobić. Czy wrócić do domu rodzinnego, do mamy i powiedzieć jej, że wszystko wróciło do normy czy jednak wrócić do swojego drugiego domu z moim Luis'em i nadrobić stracony czas?
Rozum kazał mi wybrać tą pierwszą opcję, ale moje serce nie zgadzało się i już chyba wybrało tą drugą.
Leżałam przytulona do umięśnionego torstu chłopaka w jego przyjemnej w dotyku koszulce, bo oczywiście piżamę miałam w moim starym pokoju.
Choć była już 1 rano, postanowiłam zadzwonić do mamy oraz upewnić ją, że bezpiecznie wróciłam do domu i że odzyskałam pamięć.
Wzięłam telefon z komody i włączyłam go.
12 nieodebranych połączeń od mamy. Fajnie, tylko mam nadzieję, że jeszcze nie dostała nerwicy przez swoją nieodpowiedzialną córkę.
W słuchawce rozbrzmiewa cicha i radosna muzyczka.
- halo? Soffie? - pyta zaspanym głosem.
- tak, cześć mamo. Przepraszam cię, że nie odbierałam telefonu, ale miałam go wyłączonego i świetnie się bawiłam. - wytłumaczyłam.
- no to świetnie, bo się trochę zamartwiałam czemu nie wracasz do domu.....właśnie, czemu nie wracasz do domu? Jesteś u Jessie? - znów pyta.
- nie, u Luis'a. Moja pamięć wróciła przez, jak to nazwała Melanie, cudowny i niespodziewany pocałunek. Czy to w ogóle możliwe?
- nie możliwe! Skaczę z radości i cieszę się, że wszystko wróciło na swoje miejsce. Jestem w niebo wzięta, kochanie. Musimy się spotkać, abym mogła cię ucałować. Przekaż Luis'owi, że tym razem, ma ciebie strzec jak oka w głowie - powiedziała. - a i ....wszystkiego najlepszego Luis'ie! Jutro przyjdzie do was mój tort! - odparła i się odłączyła. A raczej padł jej telefon.
- jaką ja mam fajną teściową. - powiedział Luis i pocałował moje czoło.
* * *
Ranek...ach...
Nowy dzień przy boku Luis'a. Luis'a? A gdzie on? No nie mówcie, że znów się coś dziwnego wydarzy.
Już miałam wstać, gdy do pokoju wszedł Luis z tacą pyszności.
- oh, już myślałam, że wypadłeś przez okno. - powiedziałam i spojrzałam na otwarte drzwiczki okna. - dziękuję.
- nie ma za co. A, i jeszcze to - powiedział i wręczył mi podłużne perłowe pudełeczko.
- to chyba ja powinnam ci wręczyć prezent na twoje wczorajsze urodziny - powiedziałam i otworzyłam puzderko.
- dla mnie to ty jesteś prezentem urodzinowym.
Odkryłam tam srebrny wisiorek z przekrzywionym napisem Mój Skarb.
- jest urocze, dziękuję - powiedziałam i pocałowałam go w usta.
- oj przestań, bo się zawstydzę - powiedział, wachlując teatralnie rzęsami.
- ja tak nie robię - odrzuciłam poważnie, ale jego mina po prostu mnie rozbawiła i wybuchłam śmiechem.
- oj, nie śmiej się ze mnie, bo z wsiekłości dostanę zmarszczek - znów powtórzył, a ja znowu się roześmiałam, aż rozbolał mnie brzuch - i się zestarzeje.
- hahahahaahah przestań hahahaha.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro