Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

55

Wszyscy się roześmieliśmy.

Po kolacji wszyscy rozeszli się i wrócili do domów. Oprócz Luis'a. On został na chwilę, abyśmy trochę pogadali.

Usiedliśmy na krzesłach przed moim domem.

- jeszcze raz, bardzo Ci dziękuję za pomoc. - powiedziałam po chwili milczenia - jednak myliłam się co do Kile'a. Jest koszmarnym dupkiem. Miałeś rację.

- cieszę się, że już nie będziesz się z nim zadawać. Ciekawe, czy wsadzili go do więzienia?

- nie wiem i raczej nie chcę wiedzieć. Mam go gdzieś. - warknęłam - twoja "przyszywana" mama, jest naprawdę miła i troskliwa.

- gdybyś poznała moją prawdziwą matkę, wtedy to byś powiedziała. Była...cudowna. Jak ty.

Zarumieniłam się i miałam nadzieję, że nie zauważył. Zobaczyłam na

- no więc, ja już wracam do domu. Cześć i dobranoc. - powiedziałam, a on złapał mnie za nadgarstek. Spojrzałam się na niego.

- Soffie - odparł - dobranoc.

Wydawało mi się, że chcił powiedzieć coś innego, ale się powstrzymał.

Uśmiechnęłam się i wróciłam do domu.

Ranek:

Otworzyłam ociężale oczy i zamknęłam je.

Kurde, wydawało mi się, że ktoś jest w moim pokoju.

Podniosłam się z łóżka i przeciągnęłam się.
Nikogo tutaj nie ma.

Położyłam się z powrotem do łóżka, ale szybko zauważyłam, że w odbiciu lustra widać dwa niebieskie koki.

Jessie...

- Jessie, wiem, że tu jesteś. - powiedziałam.

Dziewczyna wyszła zza szafy z udawaną smutną miną.

- chciałam ciebie przestraszyć. - powiedziała. - musisz szybko wstawać. Jest jedenasta, a ty dalej w łóżku. Dziś do miasta przyjechało wielkie Wesołe Miasteczko. Musimy tam iść.

- nie mam ochoty. - powiedziałam i zaciągnęłam kołdrę po samą głowę.

Jessie ściągnęła mi ją i żuciła w kąt.

- wstajesz! I to już. Będzie fajnie.

- tylko my?

- yy...tak.

- to mogę iść.

Ubrałam się tak:

Umyłam się i zjadłam małe śniadanie. Wzięłam moje 100 złotych i poszłyśmy.

Gdy doszłyśmy już do tego Miasteczka, zobaczyłam, że przy wejściu czekają na nas:
- Owen
- Luis
- Harry
- Melanie
- Franca

- nie powiedziałaś mi, że oni też z nami idą. - powiedziałam z oburzeniem.

- wtedy byś nie poszła.

Przywitałam się ze wszystkimi i jeszcze został mi Luis.
Gdy go przytulałam, szepnął mi do ucha:

- pięknie wyglądasz.

Podziękowałam mu uśmiechem.

Najpierw poszliśmy pomalować twarze. Wiedziałam, że całe to przyjście tutaj jest dziecinne, to malowanie twarzy jeszcze bardziej to potwierdziło.

Śmieliśmy się z tego, że jesteśmy aż takimi dziećmi.

Luis zażyczył sobie klauna, Owen szkieleta, Harry tygrysa, Melanie misia, Franca japonkę, Jessie pieska, a ja Harley Quinn.

Znów zaśmialiśmy się z naszych śmiesznych twarzy.

Później poszliśmy na wysoką kolejkę.
Pierwszy raz byłam na takiej i w ogóle na jakiejkolwiek kolejce. Wójek Joe nigdy mnie nie zabierał do Wesołego Miasteczka.

Na tej kolejce trochę powrzeszczeliśmy, ale ten strach był nawet bardzo przyjemny.

Następnie strzelałam do kaczek w jednej z zabaw. Udało mi się przestrzelić tylko 4 kaczki na 10.

- przepraszam pana - powiedział Luis do faceta za ladą. - ja też poproszę jeden raz.

Facet podał mu broń. To samo zrobił jeszcze Owen i razem z Luis'em strzelali do drewnianych, żółtych kaczek.

- wygrałem! - powiedział Luis.

- hej, ja też! - krzyknął Owen i pan na ladą podał dla Owen'a wielkiego pluszowego żółwia, a dla Luis'a wielką pandę.

- to dla ciebie - powiedział Luis i wręczył mi maskotkę.

- dziękuję - odparłam i wzięłam pluszaka, przytulając go do siebie - jest słodki.

To samo zrobił Owen, wręczając wygrany prezent Jessie, która podziękowała mu buziakiem prosto w usta.

I jak wam się podoba?
Przepraszam też za te błędy, które robię.
Zapraszam też do innych moich książek. Buziaki 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro