Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

48

Uśmiech od razu pokazał się na twarzy. Ubrałem się w normalne ciuchy, bo do tej pory byłem w piżamie i wybiegłem z domu.

Podjechałem samochodem pod miejsce opuszczonej strzelnicy. Porozglądałem się w poszukiwaniu łąki i od razu zobaczyłem tą piękną brunetkę, która siedziała na trawie. Podbiegłem do Soffie, a ona odwróciła się.
Gdy wstała, przytuliłem ją, która - co dziwne - nie była zła i też odwzajemniła uścisk.
- cześć,skarbie....znaczy...y Soffie - powiedziałem, przyglądając się jej zagubionej minie. - przepraszam za to, jak się wtedy zachowałem. Nie będę na ciebie napierać.

- ja też ciebie przepraszam - odparła i usiadła na błękitnym dużym kocu. Zrobiłem to samo, bez niczyjej zgody. - ja też nie zachowywałam się odpowiednio, bo oboje jesteśmy w trudnej sytuacji.

Siedzieliśmy w milczeniu.
Nie wytrzymałem i opowiedziałem jej pewną sytuację;
- Na święto Halloween, nasza paczka, Markn Jessie, Owen i my, poszliśmy chodzić po domach i zbierać od sąsiadów cukierki. Postanowiliśmy iść do opuszczonego domu, gdzie prawdopodobnie straszyło. Nieźle się bawiliśmy. Później poszliśmy do cukierni, która była otwierana tylko na te święto. Ale gdy wyszliśmy, jakiś typ z zakrytą twarzą, podbiegł do ciebie i przeżucił przez ramię no i uciekł. Goniliśmy go, ja już złapałem go za bluzę, ale gdy to zauważył szybciej pobiegł i wszedł razem z tobą do samochodu.

Przerwałem i spojrzałem na jej minę, która nie ukrywała zdumienia i zaniepokojenia. Nie była świadoma, że takie coś się wydarzyło.

- Byłem zagubiony. Zdawałem sobie sprawę z tego, że już więcej ciebie nie zobaczę, że ty również będziesz nieszczęśliwa z tym gościem co ciebie porwał. Razem z przyjaciółmi poszliśmy do naszego domu. Od razu miałem zamiar zadzwonić na policję.

Soffie spojrzała w moje oczy, bacznie wyszukując moich emocji.

- I co dalej? - zapytała Soff- odnalazłeś ją......znaczy się - mnie?

- Nie musiałem. Gdy weszliśmy do domu, zobaczyliśmy ciebie siedzącą na fotelu i czytającą książkę.

Znów na mnie spojrzała z zaskoczeniem.

- To była twoja zemsta. Wcześniej byłaś na mnie obrażona, bo wystraszyliśmy ciebie, gdy spałaś. To twój brat był twoim porywaczem i wszystko sobie zaplanowaliście. - zakończyłem uśmiechając się.

Soffie;

Byłam zdumiona tą opowieścią, którą kiedyś przeżyłam. To było całkiem jak z jakiegoś filmu. Halloween, porwanie i piękne zakończenie.

Wtedy myśl uderzyła w moją głowę i zobaczyłam wizję:

Gdy wyszliśmy z cukierni, czekałam już na mojego ciotecznego brata, Jack'a, który z planem miał mnie porwać. Wreszcie przybiegł i przeżucił mnie przez ramię. Krzyczałam, choć to było zaplanowane, wydawało się realne. Uciekaliśmy, ale nasza paczka nas doganiała.

- szybko biegają, nieźli są - powiedział Jack.

- nie zdawałam sobie z tego sprawy, że są aż tacy dobrzy.
Szybko wskoczyliśmy do samochodu i odjechaliśmy.
- dzięki Jack za przysługę.

Gdy przyjechaliśmy do domu, on wrócił do siebie, a ja zgodnie z planem, usiadłam na fotelu i wzięłam swoją ulubioną książkę.
Gdy Luis i reszta wrócili, mój chłopak był oszołomiony.
-co? Jak....to? - zapytał.
. . . . . .
Potrząsnęłam głową, by wrócić do rzeczywistości.
Luis coś tam mówił, ale przerwał, gdy zobaczył to.
- Wszystko w porządku, Soff? - zapytał.

Chciałam mu powiedzieć: tak! Przypomniałam sobie to całe zajście!
Ale powiedziałam:
- tak, jest okej.

Przypomniałam sobie to, ale nie wiedziałam czy to dobrze czy źle.

----------------------------
I jak? W następnym zacznie się trochę więcej i ciekawiej dziać. Buziaki ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro