41
Pokiwałam palcem.
- już nie palę i nie ćpam. Zmieniłam się i to właśnie dzięki niemu. Nie wiesz nawet ile się zmieniło od kiedy się ostatnio widzieliśmy.
- naprawdę? No, powiem ci, że jestem zszokowany. To szacun siostra. Będę musiał z nim porozmawiać. - powiedział.
Potańczyliśmy trochę i Maxon poszedł do Luisa. Zobaczyłam, że ktoś idzie w moją stronę - ciocia Liby. O nie, znowu będzie gadać ze mną cały dzień.
Maxon:
Podeszłem do tego chłopaka Soffie, Luisa. Przyznam, że dziewczyny chyba za nim szaleją, wygląda trochę jak jakiś książę przez te mięśnie i łagodną twarz.
- cześć - powiedziałem.
- siema, ty jesteś bratem Soffie? - zapytał.
- tak, ciotecznym, ale jesteśmy bardzo zżyci ze sobą.
- wyjdźćmy na zewnątrz - odparł Luis.
Rozbudza się wiosna, jest pięknie i kolorowo jak na kwiecień.
- chciałem ci tylko powiedzieć, żebyś uważał na Soffie. To moja siostra i chcę, abyś nie zrobił jej krzywdy zostawiając ją po miesiącu. Jeżeli chcesz ją zranić, to lepiej odczep się od niej już teraz. - krzyknąłem.
- Soff to moja jedyna pociecha z życia, tyle ona sprawia mi radości. Sory, ale ja ją kocham i nie pozwolę, żeby ktoś mi ją odebrał, a co do mnie to nigdy jej nie zranię lub nie opuszczę.
Takich słów się nie spodziewałem, ale to dobra odpowiedź.
- dobra, wierzę ci, a teraz chodźmy na tort.
Soffie:
Wjechał tort. Był świetny:
Na środku niego znajdowały się jeszcze liczby moich lat.
Śpiewali mi sto lat. Czy wy też tak macie, że nie wiecie co robić, gdy tak śpiewają? Ja mam.
Każdy złożył mi życzenia i wreszcie pokroiliśmy tort. Był wyśmienity, jeszcze tak dobrego nie jadłam. Ha! Bo to moja mama zamawiała!
Impreza dłużyła się do 2 nad ranem, ale później wszyscy zaczęli wracać do domów, więc my też zakończyliśmy balangę.
- jej, to były chyba najlepsze urodziny w moim życiu! To dzięki tobie. - powiedziałam, gdy jechaliśmy do domu - bez ciebie nie było by sali, dekoracji, DJ-ja, zaproszeń. Nie wiem ja ci się odwdzięczyć.
- mówisz tak, jakbyśmy byli znajomymi, słoneczko - roześmiał się.
Zajechaliśmy do domu.
Gdy weszłam do mieszkania, zobaczyłam piękną, bordową gitarę na stojaku zawiązaną w czerwoną wstążkę.
- nie wiedziałem co tobie kupić - odparł zamykając drzwi. - chciałem...
Przerwałam mu, przytulając bardzo mocno.
- jest cudowna, nic innego nie chcę, oprócz ciebie. - pocałowałam go. Ale nie jakoś byle jak: to był pocałunek jak ten pierwszy. Był inny od pocałunków rano czy wieczorem, był głęboki.
Wtedy wpadł mi ten pomysł.
- chcę zrobic to. Z tobą - powiedziałam.
- naprawdę?
- tak. - odparłam i zaczęliśmy się namiętnie całować.
A później wiecie co nastąpiło.
Leżeliśmy w łóżku już po.....
- byłaś rewelacyjna - powiedział, bawiąc się moim kosmykiem włosów.
- ojej, ty też hahahahaha
________________________
Hejka
Nie było już bardzo dawno rozdziału, bo miałam problem z internetem i WiFi.
Postaram się wrzucać rozdziały co 3 dni.
Buziaki 😘😘😘😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro