40
- Cześć słoneczko - powiedział Luis, przutulony do mnie, gładząc moje ramię.
- hej, która godzina? - zapytałam jeszcze nie przytomna.
- 6.42
- ooo, to możemy jeszcze poleżyć w łóżku. - powiedziałam i zwinęłam się jak mały kotek.
Luis lekko musnął moje ramię ustami.
- a może nie pójdziemy dziś do szkoły i zostaniemy w łóżku? - zaproponował i pocałował mnie w szyję.
- nie ma tak dobrze, musimy odwiedzić tych zapyziałych nauczycieli.
- no dobrze, jak chcesz
- dobrze - odparłam i odwróciłam się w stronę chłopaka. Przed moimi oczami ukazało się nagie (do pasa) i umięśnione ciało. Dotknęłam jego brzucha, nie wiem dlaczego, tak odruchowo.
- kocham cię, wiesz? - powiedział i znów pocałował mnie w usta. - jesteś taka śliczna. Cieszę się, że ciebie mam.
- ja też. Nawet nie marzyłam o takim chłopaku jak ty. - powiedziałam i tym razem ja jego pocałowałam w usta, lecz namiętniej.
2 miesiące później
Dziś jest 6 kwietnia! Moje urodzinki! Kończę 19 lat, a rocznikowo będę mieć 20. Jaka ja stara, nie?
Luis rano zrobił mi pyszne śniadanie, a mianowicie upiekł z Owenem babeczki z bitą śmietaną. Na wierzchu widniały lukrowe napisy takie jak: księżniczka, pięknisia, kotek mój i inne takie zwroty. Zaskoczyło mnie to, nawet bardzo. Były do tego takie pyszne.
Później popołudniem dostawałam masę prezentów na przykład od cioci z Polski lub od kuzunki z Florydy.
No ale nadszedł wieczór i czas było rozstawić poczęstunek w "kawiarnio - barze, gdzie miało odbywać się przyjęcie urodzinowe. Nie często zdarza się kończyć 19 lat, więc zaprosiliśmy razem z Luisem 30 osób. Od rodziny do przyjaciół.
Gdy wszyscy już zjawili się na parkiecie z kieliszkami szampana, weszłam ja i zaczęli grać.
Wszyscy byli pod wrażeniem mojej sukienki, a była to jedwabna, jasna suknia z diamencikami na dekoldzie. Włosy miałam rozpuszczone proste, a na głowie diamencikową opaskę, taką, jakie noszą sułtanki.
Luis też był pod wrażeniem, bo nie uśmiechał się, tylko patrzył na mnie wielkimi oczami. Wysłałam mu buziaka, a on odsząsnął się.
Wzięłam mikrofon i powiedziałam kilka słów:
- witam wszyskich tu zebranych i bardzo dziękuję, że przyjechaliście. Chociażby to nie jest moja osiemnastka i to zbyt "duże" przyjęcie, ale chciałabym, aby każdy się dobrze bawił. Jeszcze taz dziękuję za przybycie - powiedziałam z uśmiechem i zeszłam ze sceny, a wszyscy zaczęli klaskać.
DJ włączył muzykę i zaczęli tańczyć, co raz jedząc słodycze i przekąski ze stołu.
Podszedł do mnie Luis i przytulił.
- pięknie wyglądasz, jak zwykle, ale teraz..........teraz naprawdę mnie zaskoczyłaś. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu - powiedział.
- cicho już z tymi komplementami. Lepiej zatańczmy - powiedziałam, a Luis chwycił mnie w talii i zaczęliśmy bójać się na boki.
- odbijamy - powiedział mój starszy o 2 lata, cioteczny brat, Maxon . Bardzo dawno go nie widziałam, może jakiś rok temu.
- fajnie, że przyjechałeś - odparłam, i spojrzałam na Luisa, który stał przy ścianie rozmawiając z Owenem.
- spoko siostra. A co tam u ciebie słychać?
- u mnie dobrze, mam najlepszego chłopaka pod słońcem.....- przerwał mi.
- to ten co z tobą tańczył?
- tak, a co? - zapytałam.
- nic, po prostu nie wiedziałem, że masz chłopaka. Tyle mi opowiadałaś to tych wszystkich "debilach" w twojej szkole, że myślałem, że już nikogo sobie w liceum nie znajdziesz. A tym bardziej, że dużo palisz i ćpasz. - odparł.
Pokiwałam palcem.
- już nie palę i nie ćpam. Zmieniłam się i to właśnie dzięki niemu. Nie wiesz nawet ile się zmieniło od kiedy się ostatnio widzieliśmy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro