4
Drrrrrrr ! Drrrrrrr!
Mój dzwonek nie daje za wygraną. Wzięłam go i z całej siły rzuciłam nim o ścianę. Szkoda, pomyślałam gdy zobaczyłam, że zegarek sie nie połamał.
Zwlekłam się z łóżka i w żółwim tempem podeszłam do szafy. Ubrałam się w to: ( obrazek wyżej)
Tak, nie na czarno. Spojrzałam na siebie w lustrze; nie jest źle. Czemu całe życie chodziłam w tych czerniach? Jeansowa bluza nawet mi pasuje.
Poszłam do łazienki, umyłam się itd. Zrobiłam kreskę nad okiem i pomalowałam rzęsy. Pomalowałam usta ciemną szminką, jak do tej pory. To jest najbardziej naturalny make up jaki zrobiłam. Bez czarnych powiek.
Poszłam do szkoły bez śniadania, i tak już się spóźniłam.
- dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie. - powiedziałam, wchodząc do klasy. Nigdy nie przepraszałam za spoźnienie i głównie za to dostawałam jedynki.
Wszyscy się na mnie spojrzeli, a ja tylko odgarnęłam długie włosy za siebie.
- dzień dobry, usiądź. - powiedział nauczyciel od polskiego.
Gdy usiadłam do Luis'a on zrobił wielkie oczy;
- hej - powiedziałam - co?
- pięknie wyglądasz. - powiedział, na co odpowiedziałam głębokim uśmiechem.- śliczne masz dołeczki, jak sie uśmiechasz.
- dziękuję. Ty też niczego sobie - powiedziałam z uśmiechem i zabrałam się do pisania tematu lekcji.
Przerwa;
Siedziałam sobie, patrząc się pusto w zeszyt od matmy. Nic z niej nie umiem. Nagle podeszła do mnie dziewczyna;
- hej- powiedziała uśmiechając się. Miała rude włosy i zielone oczy. Była mojego wzrostu, czyli nie za niska, nie za wysoka.
- znamy się? - zapytałam.
- praktycznie to nie, ale....- spojrzałam sie na nią z dziwnym i pytającym wyrazem twarzy.- chodzi o to, że się zmieniłaś.
- chodzi o mój ubiór, tak? Każdy ocenia mnie po wyglądzie. Nie? Wcześniej mnie nie widziałaś, co? Nie podeszłaś, a teraz gdy inaczej jestem ubrana to jestem kimś innym, tak? Kimś do kogo warto podejść.
- ja tylko...- nie powiedziała do końca, bo wyszłam, ze łzą w oku. Poszłam do łazienki. Wyszłam dopiero z niej gdy zadzwonił dzwonek na lekcję.
Po szkole;
- jesteś jakaś smutna dzisiaj. - powiedział Luis.
- wydaje ci się.
- no nie wiem. - odparł - przyjadę po ciebie dziś wieczorem i pojedziemy na impre.
- nie wiesz gdzie mieszkam.
- to powiedz, przecież ciebie nie okradnę - uśmiechnął się.
- no... Okej : ( podaje adres) - powiedziałam.
- ok, wiem gdzie to jest. To do wieczora. - powiedział, całując mój policzek.
- do zobaczenia!
* * *
W co ja się ubiorę? Okej już wiem! Dochodziła 18, a impreza zaczynała się o 19.
Szybko zjadłam coś, poprawiłam makijaż i ubrałam to ;

Do tego usta pomalowałam czerwono - bordową szminką, założyłam wysokie, czerwone szpilki i byłam już gotowa. A! Jeszcze kopertówka. Ostatni raz tak ładnie byłam ubrana wieki temu. Przyglądałam się w lustrze, przyglądając się mojemu odbiciu. Rzeczywiście, umiałam dobrze wyglądać. Po chwili przyjechał Luis. Był taki seksowny w tej koszuli i rurkach. Jego perfumy zapierały mi dech w piersiach.
- czy ja dobrze widzę? To ty Soffie? - zapytał Luis. Zgrywał sie ze mną.
- tak, a to ty Luisie? - zaśmiałam się.
- jesteś cudna. - powiedział i otworzył mi drzwi samochodu.
- dziękuje, jakiś ty miły.
- służe pomocą.
Nie przynudzam ?
Do następnego !
Jeżeli ci się podoba, zostaw głos, bym wiedziała komu to piszę.❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro