23
Obudziłam się bardzo wcześnie. Wstałam i podeszłam do okna. Spojrzałam na nasze bałwanki;
Choć mogłabym iść jeszcze spać, to wstałam i poszłam zrobić sobie capucino.
- o, jaki ranny ptaszek z ciebie - powiedział Luis. Miał taki boski głos. Złapał mnie w talii i pocałował mnie w szyję.
Od razu się zaśmiałam.
- mam tam łaskotki - odparłam.
- a gdzie nie masz? - zapytał i ugryzł mnie lekko w płatek ucha.
- tu też mam - odparłam śmiejąc się. - co ty dziś taki radosny?
- to choć pokażę ci coś. - zaproponował i chwycił mnie za rękę. Pociągnął mnie do salonu a tam zobaczyłam...
- pogodnych Mikołajek! - krzyknął Luis.
Zobaczyłam wielkiego puszystego misia...
Od razu się na niego rzuciłam piszcząc.
- o jejku!
Od razu się ocknęłam i przypomniało mi się, że ja nic nie mam dla Luisa.
- ale...ja nic dla ciebie nie mam. - powiedziałam smutno jak małe dziecko.
- nie masz? A to? - zapytał zdziwiony.
Nagle złączył nasze usta w całość bardzo namiętnie.
W szkole panował zupełny chaos. Jak zwykle. Nasza buda nie należy do tych spokojnych i kulturalnych - wręcz przeciwnie.
W szatni, gdy zmieniałam buty podbiegła do mnie radośnie Jessie.
- hej, Jess. Co tam? - zapytałam odkładając mój worek na miejsce.
- spoko. Owen zaprosił mnie na mega fantastyczną randkę! On serio jest idealny. Zaprosił nas do kafejki dla zakochanych. Nie wiem co to miało znaczyć, że dla zakochanych , ale nie wnikam. Ważne, że było super. A jego oczy...- opowiadała Jess, ledwo stojąc z przejęcia. Była taka szczęśliwa.
- nieźle! Więc życzę wam szczęścia i małych prosiątek. - odparłam i przytuliłam przyjaciółkę.
- a gdzie posiałaś Luisa?
- gdzieś poszedł z Owenem. - i po chwili dodałam - widziałaś dziś Marka? Pewnie nie przyszedł do szkoły z powodu blizny i opuchnięcia nosa.
- raczej tak, nie zapomnij prezentu na Mikołajki przynieść dla mnie do szkoły. Fajnie, że siebie nawzajem wylosowałyśmy.
5 dni później:
Te 5 dni w szkole minęły tak jak zwykle. Nauka, sprawdziany, kartkówki itd. No i jeszcze Mikołajki.
Po szkole w piątek byłam zadowolona, że to już weekend. Pomyślałam, że moglibyśmy iść całą paczką ( oprócz Marka ) iść na jakąś imprezę. Chcem się wyszaleć.
- miśku, idziemy dziś na impre? Tak dawno nie byliśmy. - poprosiłam Luisa. Byliśmy już w domu i jedliśmy kolację.
- hej, to dobry pomysł! Dzwonimy do kumpli i ch porywamy. - zaproponował.
- zgoda.
Po 15 minutach Jess, Owen i nowy kumpel Spen byli już u nas w domu.
Jess ubrała się u mnie. Trwało to godzinę, ale efekt końcowy jest the best.
A do tego wzięła kremową kopertówkę.
Ja ubrana byłam w taką sukieneczkę:
Czerwone szpilki, kopertówka i można iść. Nie myślcie, że zapomniałam o makijażu.
- jesteś gotowa? - zapytała
Jess prawie już wychodząc.
- zawsze.
Zeszłyśmy ze schodów i usłyszałyśmy głosy entuzjazmu oraz uśmiechy na ustach chłopaków.
- pięknie wyglądacie - powiedzieli chórem na co wszyscy się roześmieliśmy.
Nowy rozdział! Zostawcie coś po sobie, jeżeli się podoba. Buziaki 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro