21
- czy ja o czymś nie wiem? - zapytałam.
- ja też nie. - odparła zdziwiona i roześmiałyśmy się.
Na przerwie chciałam nauczyć się pożądnie z histori i zdać klasę, więc poszłam usiąść na schody, prowadzące do piwnicy szkoły. Wreszcie miałam święty spokój, aby się pouczyć. Otworzyłam książkę i zaczęłam czytać temat.
Nagle ktoś podszedł do mnie od tyłu. Obejrzałam się i zobaczyłam Marka.
- a więc już nie pouczę się -powiedziałam.
Mark oparł się o ścianę.
- nie będę ci przeszkadzał.
- okej, możesz zostać.
Wstałam ze schodów i powróciłam do czytania historii. Nie przejmowałam się, że on tu jest.
Po chwili chłopak obrócił mnie tak, że stałam na przeciwko niego.
- co ty robisz? Puść mnie! - krzyknęłam.
- a teraz pasuje? - zapytał, a ja znalazłam się na ścianie. Oparł ręce na moich i "przygwoździł" do ściany. Pochylac się w moją stronę, spojrzał mi w oczy.
- zwariowałeś? Zostaw mnie!
- a może nie chcem? Mam na ciebie ochotę już od dłuższego czasu, wiesz? - powiedział. Był tak blisko mnie, że czułam jego oddech na moich ustach.
Nie kręciło mnie to, wręcz przeciwnie - czułam skrępowanie. - może jedna partyjka?
- chyba śnisz, puść mnie! - krzyknęłam.
Gdy chłopak miał zamiar mnie pocałować, na ratunek zjawił się Owen.
- zostaw ją, debilu! - krzyknął i przywalił mu prosto w twarz.
- chodź! - powiedział i wybiegliśmy z piwnicy.
- tak ci dziękuję, nie wiem co bym zrobiła, gdyby nie ty. - powiedziałam.
- nie ma sprawy. Właśnie odkryłaś moją kryjówkę na uczenie się.
- okej, to chodźmy do sali.
Dobrze, że to długa przerwa - pomyślałam i podeszłam do Luisa, który stał z Marcinem i sobie gadali w najlepsze.
- czy ty wiesz co się teraz wydarzyło? - zapytałam trochę zła.
- cześć, co się stało?
- właśnie twój kumpel Mark dobierał się do mnie w szkolnej piwnicy! Krzyknęłam.
- ostro! - wciął się Maciek ze zdziwioną miną.
- zamknij się. Na szczęście był w pobliżu Owen i mi pomógł. Walnął go w twarz, aż coś mu pykło!
- o boże, ale nic ci nie jest? - powiedział wkurzonym głosem. - stary, mam u ciebie dług.
- nie ma za co.
- a ja temu Markowi to zaje*e. Będzie miał zmasakrowanął twarz! - powiedział i poszedł w stronę piwnicy.
Słyszałam tylko dźwięk uderzenia i kruchość kości.
Nagle zobaczyłam Luisa, wyłaniającego się zza ściany. Miał jednął dłoń ubrudzoną krwią.
- możemy iśc na lekcję. - powiedział z udawanym śmiechem. Pocałował mnie w policzek i wziął za rękę.
Później tak się zastanawiałam, dlaczego Mark był zawsze taki smutny. Już sprawa się wyjaśniła - zabujał się we mnie, ale wiedział, że nie może mnie mieć. Nie mogłam uwierzyć w to, co wydarzyło się w szkolnej piwnicy.
Jessie jednak zna się na chłopakach, że wybrała akurak Owena " na swoją ofiarę" do miłości.
15.30
Pomyślałam, że dziś odwiedzę mamę i Joe'go. Jednak po dzisiejszym incudencie, Luis nie pozwolił mi isć samej.
- zapnij pasy. - powiedział, a ja wykonałam polecenie.
Włączyłam radio i akurat leciał nasza ulubiona piosenka.
- ...i nawet jeśli będzie źle, nie zapomnę o tobie. - zaczęliśmy śpiewać już reften.
- pięknie śpiewasz - powiedział Luis zatrzymując się na parkingu.
- oh, ty też skarbie. Pięknie fałszujesz.
- bardzo śmieszne. - oburzył się.
Wyszliśmy z samochodu . Zażuciłam ręce na szyję Luisa.
- ale to bardzo cudowny fałsz, tylko twój i mój. - odparłam i pocałowałam chłopaka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro