Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

W szkole panował harmider - jak zawsze. Nauczyciele coś dziwnie biegali po szkole.
- co oni robią? -zapytałam Luisa.
-chyba czegoś szukają.
Nagle w szkole włączył się krótki alarm i po chwili rozniósł sie głos dyrektorki: Za chwilę wszyscy mają znaleźć się na dużej sali.

Zastanawialiśmy się o co mogło chodzić. Nie przebraliśmy się i nie zmieniliśmy butów ( jest zima przypominam) tylko szybko pobiegliśmy na salę.
Po 5 minutach dyrektorka przemówiła:
Zebraliśmy się tu, ponieważ z naszej szkoły skradziono 10 dzienników. - powiedziała, a uczniowie zaczęli cicho szeptać. - dostaję cenne informacje, że prawdopodobnie zostały ukradzione przez licealistkę, Soffie Jorgus. Nie jestem jeszcze w 100 procentach pewna czy to ona je ukradła. Sprawcy zostanie wygłoszona surowa kara.
Mega się oburzyłam, że mnie posądzają o coś takiego. Przecież ja..... Wiem dlaczego tak myślą. Bo jeszcze kilka miesiecy temu byłam najodważniejszą, zbuntowaną i lekkomyślną zołzą w szkole! Ale ja się zmieniłam: zaczęłam się uczyć, zbliżać do osób w szkole, przestałam pyskować i palić a to wszystko dzięki jednej osobie, która pozytywnie namieszała mi w głowie.
Ja się zmieniłam, totalnie się zmieniłam.

Gdy apel się skończył przebraliśmy się i wróciliśmy do klas. Lekcje skrócono o jakieś 3 godziny.

Pod szkołą;
- wiesz co? Ja pójdę do Joe ,a jutro wrócę, dobra? Bo chcę zobaczyć co tam u niego. - powiedziałam.
-dobra, tylko uważaj na siebie. - odparł Luis i poszedł w swoją stronę.

-okej, papatki.
Powiedziałam, a przed nosem przebiegła szybko Scailet. Uciekała, jakby ktoś ją gonił.
Nieważne, powiedziałam do siebie i poszłam.
Po jakichś 7 minutach za wysokim murem zauważyłam postać z zapalniczką w ręku, na ziemi widziałam......dzienniki! Nie uwierzyłam. Podeszłam do tej osoby i rzuciłam się na jej plecy. Okazała się dziewczyną. Była dużo wyższa ode mnie, ale nie umiała mnie utrzymać na plecach i upadłyśmy na ziemię. Szybko usiadłam na nią trzymając jej ręce, aby mi nie uciekła. To była....
- Scailet? Co ty do diabła wyprawiasz? - krzyknęłam, a na jej policzku znalazł się łza, ale jej twarz była zła. - czemu mnie wkopałaś.
- nic ci nie powiem, zołzo!
Nie wytrzymałam i sięgnęłam po telefon, nadal na niej siedząc. Wystukałam numer do naszej wychy i zadzwoniłam.
- dzień dobry, to ja Soffie Jorgus. Znalazłam złodziejkę dzienników, musi pani tu przyjść! Proszę, ja jej nie dam rady utrzymać. - rozpłakalam się.
- dobrze, a gdzie jesteś?
- przy murku na ulicy Drąbadzkiego.
- dobrze, będę jak najszybciej. - rozłączyła się. Nie uwierzycie, ale tylko ona jako nauczyciel wiedziała, że to nie ja ukradłam je.
Po 10 minutach znaleźliśmy się w szkole, bo pani nas podwiozła.
Od razu poszliśmy do dyry. Zadzwoniłam po Luisa, a on od razu przyjechał samochodem.
Był zdumiony, że ja tak jakby "złapałam" złodziejkę. Nie spodziewałam się, że mogła być to Scailet.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro