Rozdział 7
Goście zajęli swoje miejsca przy stołach czekając na pierwsze toasty. Jak się okazało Leo zabrał głos stając pośrodku parkietu z kieliszkiem w dłoni.
-Raphael to facet, za którym w innych okolicznościach szalałyby wszystkie dziewczyny - wysokie i niskie, chude i grube, mądre i głupie. Zapewne najpierw patrzyłyby się na jego muskuły a dopiero potem zauważyły wredny, porywczy charakterek. Jednak jestem z ciebie dumny bracie, że wykazujesz lojalność jedynie do swojej żony. Pije dzisiaj wasze zdrowie i liczę, że wasza sielanka będzie trwała do śmierci a nawet dłużej.
-Dzięki stary - odparł Raph.
Następny był T'Horan.
-Moja siostra nie miała najłatwiejszego życia z większością spraw musiała radzić sobie sama. Dlatego też mogę teraz odetchnąć z ulgą wiedząc, że ma kogoś kto będzie ją wspierał. Raphael, masz o nią dbać. Ona jest jedną na milion.
-Wiem, szwagier - rzucił żółw. - Drugiej takiej nie znajdę.
Mówiąc to obiął ją ramieniem. Mona przysunęła się do niego.
-I całe szczęście - szepnęła do niego.
Raph spojrzał na nią śmiejąc się.
Nadeszła kolej Donatello i Mikey'go.
-Raph, byłem pewien, że to ja prędzej się ożenię niż ty znajdziesz sobie tą jedyną, ale najwyraźniej chłodna kalkulacja w uczuciach na niewiele się zdaje - zaczął Donnie. - Tak czy inaczej szczęścia, zdrowia i pomyślności wam życzę.
-Ziom, teraz kiedy się ochajtałeś pewnie nie będziesz miał już tyle czasu dla nas, ale przynajmniej pamiętaj o pizzie i czasem zajrzyj na imprę - dodał Mikey. - A ty Mona, jako nasza nowa siostra będziesz musiała się do tego przełamać.
-Na pewno, Michelangelo - odparła ze śmiechem.
Potem przyszła Karai z April.
-Cóż, Mona - rzuciła rudowłosa. - Mam nadzieję, że gdy dzisiaj rzucisz bukietem to właśnie ja go złapię. Ale nie o mnie dziś tu mowa, ale o was. Chyba wszystko, co chciałam powiedzieć powiedzieli moi przedmówcy. Tak więc życzę wam sielanki i bliźniaków albo i trojaków.
-Ona na pewno tego chce - pomyślała Aishi.
-Chciałabym dodać ze swego miejsca - odrzuciła Karai - że gdyby nas ojciec żył, byłby z ciebie dumny, Raphaelu. Szkoda, że nie może tego zobaczyć i być tu, ale wiem, że na pewno się cieszy waszym szczęściem.
-Y'Gythgba to moja najlepsza uczennica a zarazem wychowanka i towarzyszka broni - przyznał Sal. - Dlatego ciężko mi teraz uwierzyć, że nie będzie obecna na treningach. Ale liczę, że Raphael nie pozwoli ci zniszczyć tego, co osiągnęłaś a pozwoli w dalszym doskonaleniu się. No i mam nadzieję, że wasze małżeństwo będzie zgodne i szczęśliwe.
-Dziękujemy - powiedziała Lisa.
-Raphael będzie dobrym mężem - dodał R'Akmort. - Wiem to, bo jestem królem. Dużo wiem. Wyrządziłem wam obojgu wiele złego, ale już tego nie cofnę. Cieszę się, że jesteście razem.
-Witamy w rodzinie, Raphaelu - zakończyła M'Ikanela.
-I wzajemnie - odparł Raph.
-A teraz uwaga, uwaga! - krzyknęła Aishi wstając od stołu. - Ja oraz Casey również mamy toasty dla młodej pary!
Jones również wstał od swego stołu.
-Dziwi was, że zamierzamy razem składać życzenia? - ciągnęła dziewczyna. - I tu was mamy! To będzie bitwa na toasty!
Emilka oraz Karola także dołączyły z dwiema butelkami wódki oraz kieliszkami. Podały je Aishi i Casey'mu. Cała czwórka wyszła na parkiet.
-Zasady są proste - rzucił Jones. - Na przemian będziemy wznosić toasty, ale żadne z was nie będzie piło, ponieważ możecie zapić się na śmierć. Ja i panna Aishi będziemy za to opijać każdy toast tylko 1/3 kieliszka. Tak więc, zacznijmy i niech kieliszki rozstrzygną, kto ma tu mocną głowę!
Karola polała Aishi a Emi Casey'mu.
-To właściwa butelka, prawda? - szepnęła.
-Tak, spoko - odparła.
Dziewczyna kiwnęła głową. Zaczęła ona :
-Niech para młoda się dzisiaj cieszy! Szeroki horyzont życia się przed nimi szerzy!
Upili. Sala już rozbrzmiewała cichymi śmiechami. Teraz Casey:
-Niech dzwonią kielichy, niech dźwięczą puchary, wszyscy goście dzisiaj pijcie za zdrowie młodej pary!
Została 1/3 kieliszka. I Polka :
-Drodzy goście pijcie śmiało, niech alkohol dziś się leje, jak będziecie mieli mało to pan młody wam doleje. Niech kielichy mocno brzęczą, bo to dźwięk dla ucha miły! Gdy się goście tańcem zmęczą, trunek im przywróci siły!
Karola i Emi polały. Jones zabrał głos :
-Niech wszyscy goście na zdrowie dziś piją a Mona i Raph niech sto lat żyją!
-W dniu waszego ślubu samych radosnych zdarzeń, niech będą one początkiem spełnienia waszych marzeń!
Sala chichotała coraz mocniej.
-No to zdrowie pięknych pań i żony Rapha! - zawołał Casey.
-Nie przeginaj! - zaśmiał się Raph.
-Niech panna młoda się więcej nie boi, bo od dziś mąż przy niej wiernie stoi, a wszystkich amantów, którzy wciąż do niej wzdychają, niech smutki gorzałą zalewają!
Dolewka.
-Jak mówią genetycy... I Donnie, do DNA!
-Casey, na zdrowie bo na rozum to u ciebie za późno!
-Aishi, jesteś mistrzynią! - zawołał Donatello.
Casey połknął przynętę i się zdenerwował. Wypił całą zawartość i wyciągnął kieliszek do Emi. Polała mu. Krzyknął dalej :
-Wypijmy za te drzewa co z nich będą nasze trumny, żeby jak najdłużej rosły!
-Pożegnaj się z rozumem Casey, spotka się jutro z nieziemskim kacem.
Casey znów wypił cały podczas gdy ona upijała tylko 1/3.
-Może już wam starczy? - spytała Renet. - Casey już stoi krzywo.
-No to zaraz poleci prosto na ziemię - odparła Aishi.
-Nie ma mowy! - zawołał Jones. - Za mamy, bo jak mamy to pijmy!
Wypił kolejny i poprawił jeszcze dwoma.
-Dobra, jemu już starczy - powiedziała Aishi do Karoli.
Ona spojrzała na Emi a ta już wyprowadziła go z parkietu.
-Karola, wylej tą wodę zanim ktoś się zorientuje, że to nie wóda - szepnęła do przyjaciółki.
Dziewczyna oddaliła się a Aishi ukłoniła się. Została nagrodzona brawami i odeszła. Nienawidziła Casey'go, ale nie chciała by została oskarżona o jego zgon, dlatego to przerwała.
Gdy toasty się zakończyły wzniosły się okrzyki.
-GORZKO! GORZKO!
Co mogła zrobić młoda para. Tylko osłodzić wszystko pocałunkiem.
⚜️
Cały parkiet zajęli Renet z Mikey'm. Tańczyli tak szybko, że nikt za bardzo nie mógł nadążyć za nimi, ale robili wrażenie.
-No i co siostro? - spytał T'Horan zakrecając nią w tańcu. - Po roku zdecydowałaś się wyjść za mąż.
-To takie dziwne? - spytała.
-Nie, tylko nadal się zastanawiam jak to możliwe, że straciłaś wolność wcześniej niż ja.
-Myślisz jeszcze o Leishy.
-Wiesz... czasami tak a szczególnie w taki dzień wszystko potęguje.
-Płaszcz Raphaela... On był...
-Mój? Tak. Uznałam, że nie będzie mi więcej potrzebny.
-Nie zamierzasz się żenić?
-Nie. Zamierzam cieszyć się życiem na wolności.
-Dlaczego mówisz to w taki sposób, jakby małżeństwo oznaczało zamknięcie w klatce?
-Jakiś już taki mój tok myślenia.
Zakręcił siostrą po czym podniósł ją do góry a następnie opuścił.
Donnie przyciągnął April bliżej siebie.
-Co miałeś na myśli mówiąc "Byłem pewnien, że to ja prędzej się ożenię"? - spytała rudowłosa.
-No wiesz... Nawet nie pamiętam - odparł. - Zdawało mi się, że jestem szybszy niż on.
-Mhm.
Donatello skierował wzrok na Aishi. April zauważyła to i powiedziała:
-Idź, zatańcz z nią.
Odsunęła się gestiwnie każąc mu odejść. Żółw skinął głową po czym ruszył w kierunku Aishinsui. Dziewczyna rozmawiała akurat z Usagim.
-Mogę prosić? - spytał Donnie wyciągając dłoń ku niej.
Aishi podała mu ją bez wahania. Donatello pociągnął ją za sobą. Znaleźli się na parkiecie. Żółw przysunął ją do siebie szepcząc :
-Aishi, musisz być gotowa. Gdy skończy się muzyka, poproszę April do tańca a ty puści piosenkę. Okay?
-Jasne.
-Mam nadzieję, że udało ci się coś znaleźć.
-O nic się nie bój. Będzie pięknie.
Donnie westchnął głęboko. Aishinsui natomiast zawiesiła nieco głowę.
-Coś nie tak? - spytał Donatello.
-Nie, nic mi nie jest - zapewniła go.
-Może alkohol ci zaszkodził po tej bitwie z Casey'm.
-Nie, to nie to. W zasadzie muszę ci się przyznać, że ja miałam w butelce wodę a nie wódkę.
-Ty cwaniaro.
-Cała Polska krew!
-To co się stało?
-No...
Nagle muzyka się skończyła.
-Aishi, teraz!- zawołał do niej.
Dziewczyna szybko odeszła od niego i pobiegła do wieży, którą chwilowo obsługiwał Mondo.
-Włącz to - rzuciła pokazując mu pendrive. - Szybko.
Mondo gazem podłączył USB. Dziewczyna rozniosła wiadomość wśród gości i pary młodej aby pozistawili parkiet jedynie April i Donniemu.
Nikt nie wiedział o co mogło chodzi a Aishi stała przeskakując z nogi na nogę podekscytowana a jednocześnie zasmucona.
⚜️
Gdy muzyka zamilkła Donnie w pewnej chwili stanął po czym wyciągnął coś zza siebie. Aishi szybko chwyciła za mikrofon podstawiając go żółwiowi.
-Wszyscy tu zebrani - zaczął. - Wiem, że dziś świętujemy ślub Rapha i Mony, ale chciałbym zadać April bardzo ważne pytanie a dzisiejsza okazja jest wprost idealna alby to zrobić.
Donnie ukląkł na jedno kolano odsłaniając skrywane dotąd w rękach czerwone pudełeczko. April zakryła twarz dłonią.
-April, czy ucznisz mnie najszczęśliwszym żółwie na świecie i...
-Powiedz to, powiedz - myślała Aishi.
-Wyjdziesz za mnie? - spytał.
Rudowłosa stanęła w osłupieniu. Aishinsui skierowała mikrofon do niej. April odsłoniła usta.
-Tak - odparła.
........
Wojna życzeniowa Aishi vs. Casey została zrobiona przy pomocy JestemKarola. Dzięki jeszcze raz za te toasty. 😉
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro