Rozdział 9
-Nathan? - powiedziałam zaskoczona. Chłopak miał na sobie czarną, obcisłą bluzkę na długi rękaw i czarne rurki. Wyglądał dobrze, nawet bardzo.
- Co ty sobie do cholery myślałaś? - spytał ze złością w oczach.
-Ja... - chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. W końcu uświadomiłam sobie, że mam dziurę w pamięci - Nic nie pamiętam. To znaczy wiem co się stało, mniej więcej - wydukałam - Dobra, nieważne. To jest żałosne - powiedziałam i oparłam dłoń o głowę.
-To ja ci powiem co się stało. Zastałem ciebie i Oscara w łazience, on prawie nagi, ty byłaś nieprzytomna! - krzyknął wściekły, a ja zadrżałam - Miałaś całe ubranie w strzępach! - mówił wkurzony. Tylko czemu?
-Czemu jesteś na mnie zły? - spytałam, patrząc na niego.
-Czemu? - prychnął - Ostrzegałem cię, żebyś trzymała się od niego z daleka. A ty, jak dziecko, poszłaś do niego - powiedział i zaczął chodzić po pokoju. Teraz mogłam się mu przyjrzeć. Był przestronny i urządzony bardzo nowocześnie. Leżałam na szarym łóżku, przede mną na przeciwległej ścianie znajdował się duży telewizor. Pod oknem, po prawej stronie było biurko z laptopem, a po lewej duża szafa. wszystko było w szaro-białych kolorach. W sumie, pokój do niego pasuje - pomyślałam.
-Byłam pijana, nie myślałam racjonalnie! - tłumaczyłam się - Zresztą, czemu miałam tobie zaufać? - spytałam z wyrzutami, a on znowu prychnął.
-Bo leżysz teraz bezpieczna i nic ci się nie stało? - powiedział, znowu siadając na fotelu koło łóżka.
-Równie dobrze to ty mógłbyś mnie teraz zgwałcić - powiedziałam głośno - Może to od ciebie powinnam trzymać się z daleka?
-Na pewno powinnaś się trzymać ode mnie z daleka - powiedział, spuszczając głowę - Ale nie przez to, że zamierzam cię zgwałcić - westchnął i spojrzał na mnie - Wszedłem w ostatniej chwili. Oscar dosłownie zdzierał z ciebie ubranie. Przywaliłem mu i podszedłem do ciebie. Zebrałem twoje rzeczy i wyszedłem z imprezy. Twoi znajomi bawili się w najlepsze i byli pijani. Nie chciałem, żeby się tobą zajęli. Napisałem z twojego telefonu do Mii, że źle się poczułaś i zadzwoniłaś po taksówkę. Nie wiedziałem gdzie mieszkasz, więc przywiozłem cię do mnie - zapadła cisza. Niezręczna cisza. Żadne z nas nic nie mówiło. Nie mieliśmy o czym. Nagle nasunęło mi się pytanie.
-Wiesz może... No ten, gdzie są moje ciuchy? - spytałam niezręcznie. On popatrzył się na mnie z rozbawieniem.
-Pytasz się, czy to ja cię rozebrałem? - powiedział - Tak, twoje ciuchy są w tragicznym stanie, więc uznałem, że będzie ci wygodniej w czymś innym - pokiwałam lekko głową. Popatrzyłam na zegarek obok łóżka, 3:23.
-Ile spałam?
-Półtorej godziny. Nie wiem, ile byłaś nieprzytomna w łazience...
- spuścił głowę.
-Słuchaj... - zaczęłam, a on spojrzał się na mnie swoimi brązowymi oczami - Dziękuję, że mnie uratowałeś, jeżeli tak to można nazwać, mam u ciebie dług wdzięczności - powiedziałam - Więc, teraz nie będę ci przeszkadzała i sprawiała kłopotu, pójdę już - powiedziałam nieśmiało i zaczęłam wstawać z łóżka.
-Okej, odwiozę cię - powiedział, kiedy wstawałam - Rano.
-Jak to rano? - spytałam oniemiała. Na pewno tu nie zostanę.
-Jest 3 nad ranem, nie chce mi się nigdzie jechać - powiedział, rozkładając się na fotelu.
-Ty chyba żartujesz - powiedziałam, wstając i podchodząc do fotela - To daj mi w takim razie kluczki - wyciągnęłam rękę - Odstawię ci wóz rano - Nathan popatrzył na mnie, po czym wstał i położył się na łóżku.
-Nie daję prowadzić osobom w stanie upojenia - powiedział, rozciągając się na nim.
-Nie jestem już pijana! - odpowiedziałam wkurzona. Chcę jak najszybciej do domu - W takim razie pójdę pieszo - powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi. Nathan zareagował i przeniósł się do pozycji siedzącej.
-Widziałaś siebie w lustrze? - opowiedział z rozbawieniem, opierając się na łokciach - Wyglądasz strasznie, na dodatek masz na sobie tylko bieliznę i mój T-shirt.
-Wiesz co, jesteś jednak dupkiem - powiedziałam, odwracając się do niego.
-Nie wierzysz księżniczko? - prychnął - Wejdź do łazienki i sama zobacz - wskazał głową drzwi w jego pokoju, których wcześniej nie zauważyłam. Poszłam pewnym krokiem i je otworzyłam. Wyszukałam włącznik i zapaliłam światło. Popatrzyłam w lustro.
-O mój Boże - wyszeptałam. Na policzkach miałam fioletowe ślady, a na skroniach zaczerwienienia. Mój tusz był cały rozmazany prawdopodobnie od płaczu, na dodatek oczy były czerwone. Suche i popękane usta. Miał rację, co mnie jeszcze bardziej sfrustrowało. Przemyłam twarz i próbowałam usunąć makijaż. Kiedy to zrobiłam, wyszłam z łazienki i stanęłam twarzą do niego.
-Okej. Wyglądam okropnie. Dlatego, łaskawie proszę, czy mógłbyś mnie zawieźć do domu, żebym mogła się ogarnąć? - powiedziałam błagalnym tonem.
-Oczywiście. Rano. - westchnęłam.
-Jesteś idiotą. Przez chwilę pomyślałam, że jesteś w porządku, bo mnie uratowałeś, a teraz znowu zachowujesz się jak palant. Tak samo, jak w szkole - odpowiedziałam wkurzona, jednak on mnie zignorował - Dobra, to gdzie mam spać? - spytałam zakładając ręce.
-W łóżku? - powiedział, jakby to było coś oczywistego.
-Okej, a ty gdzie? - spytałam, podchodząc do łóżka.
-W łóżku? - znowu ironicznie odpowiedział.
-Chyba sobie kpisz. W takim razie ja śpię na podłodze - myślałam, że ulegnie. Wstał z łóżka. Pogratulowałam sobie w myślach, lecz za wcześnie na wiwaty. Zdjął bluzkę i jeansy. O cholera. Przecież to grzech mieć takie ciało. Miał na sobie bokserki z CalvinaKleina i wyglądał w nich obłędnie. Na ramieniu i boku miał tatuaż. Sama nie wiem co dokładnie przedstawiał, ale nie chciałam się dłużej przypatrywać, bo wyszłabym na idiotkę. Rosie, ty już wyszłaś na nią wyszłaś - pomyślałam. Schowałam wzrok, a on zaraz się odezwał.
-Skarbie, jak chcesz spać na podłodze to ja nie mam najmniejszych przeciwwskazań. Życzę miłego bólu pleców rano - powiedział i położył się na jednej stronie łóżka, na której ja kilka minut temu spałam - Dobranoc - odezwał się z uśmiechem. Jak on mnie do szału doprowadza...
-Dobranoc - wycedziłam przez zęby i odkryłam pościel, żeby znaleźć się po drugiej stronie łóżka. Kiedy wpełzłam pod kołdrę, Nathan zgasił światło. O dziwo, nie byłam śpiąca. Leżałam i patrzyłam w sufit.
-O czym myślisz? - spytał się mnie głos po lewej.
-O imprezie i o tym co by się stało, gdybyś się nie zjawił.
-To było głupie, mimo że cię ostrzegałem.
-Słuchaj, po co tam przyszedłeś? Nie miałbyś teraz mnie na głowie i nie musiał powtarzać tego, jaka jestem głupia - odwróciłam się w jego stronę.
-Bo wiem jaki jest Oscar i nie chciałem, żeby kolejna laska przez niego miała zwalone życie, okej? Nie możesz podziękować i zapomnieć? - spytał.
-Dziękuję? - powiedziałam i odwróciłam się w swoją stronę. Nie minęła chwila, a zasnęłam.
Heej, jak się podoba? Proszę Was, piszcie w komentarzach swoje opinie! Chcę wiedzieć co sądzicie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro