Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

-Nathan? - powiedziałam zaskoczona. Chłopak miał na sobie czarną, obcisłą bluzkę na długi rękaw i czarne rurki. Wyglądał dobrze, nawet bardzo.

- Co ty sobie do cholery myślałaś? - spytał ze złością w oczach.

-Ja...  - chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. W końcu uświadomiłam sobie, że mam dziurę w pamięci - Nic nie pamiętam. To znaczy wiem co się stało, mniej więcej - wydukałam - Dobra, nieważne. To jest żałosne - powiedziałam i oparłam dłoń o głowę.

-To ja ci powiem co się stało. Zastałem ciebie i Oscara w łazience, on prawie nagi, ty byłaś nieprzytomna! - krzyknął wściekły, a ja zadrżałam - Miałaś całe ubranie w strzępach! - mówił wkurzony. Tylko czemu?

-Czemu jesteś na mnie zły? - spytałam, patrząc na niego.

-Czemu? - prychnął - Ostrzegałem cię, żebyś trzymała się od niego z daleka. A ty, jak dziecko, poszłaś do niego - powiedział i zaczął chodzić po pokoju. Teraz mogłam się mu przyjrzeć. Był przestronny i urządzony bardzo nowocześnie. Leżałam na szarym łóżku, przede mną na przeciwległej ścianie znajdował się duży telewizor. Pod oknem, po prawej stronie było biurko z laptopem, a po lewej duża szafa. wszystko było w szaro-białych kolorach. W sumie, pokój do niego pasuje - pomyślałam.

-Byłam pijana, nie myślałam racjonalnie! - tłumaczyłam się - Zresztą, czemu miałam tobie zaufać? - spytałam z wyrzutami, a on znowu prychnął.

-Bo leżysz teraz bezpieczna i nic ci się nie stało? - powiedział, znowu siadając na fotelu koło łóżka.

-Równie dobrze to ty mógłbyś mnie teraz zgwałcić - powiedziałam głośno - Może to od ciebie powinnam trzymać się z daleka?

-Na pewno powinnaś się trzymać ode mnie z daleka - powiedział, spuszczając głowę - Ale nie przez to, że zamierzam cię zgwałcić - westchnął i spojrzał na mnie - Wszedłem w ostatniej chwili. Oscar dosłownie zdzierał z ciebie ubranie. Przywaliłem mu i podszedłem do ciebie. Zebrałem twoje rzeczy i wyszedłem z imprezy. Twoi znajomi bawili się w najlepsze i byli pijani. Nie chciałem, żeby się tobą zajęli. Napisałem z twojego telefonu do Mii, że źle się poczułaś i zadzwoniłaś po taksówkę. Nie wiedziałem gdzie mieszkasz, więc przywiozłem cię do mnie - zapadła cisza. Niezręczna cisza. Żadne z nas nic nie mówiło. Nie mieliśmy o czym. Nagle nasunęło mi się pytanie.

-Wiesz może... No ten, gdzie są moje ciuchy? - spytałam niezręcznie. On popatrzył się na mnie z rozbawieniem.

-Pytasz się, czy to ja cię rozebrałem? - powiedział - Tak, twoje ciuchy są w tragicznym stanie, więc uznałem, że będzie ci wygodniej w czymś innym - pokiwałam lekko głową. Popatrzyłam na zegarek obok łóżka, 3:23.

-Ile spałam?

-Półtorej godziny. Nie wiem, ile byłaś nieprzytomna w łazience...
- spuścił głowę.

-Słuchaj... - zaczęłam, a on spojrzał się na mnie swoimi brązowymi oczami - Dziękuję, że mnie uratowałeś, jeżeli tak to można nazwać, mam u ciebie dług wdzięczności - powiedziałam - Więc, teraz nie będę ci przeszkadzała i sprawiała kłopotu, pójdę już - powiedziałam nieśmiało i zaczęłam wstawać z łóżka.

-Okej, odwiozę cię - powiedział, kiedy wstawałam - Rano.

-Jak to rano? - spytałam oniemiała. Na pewno tu nie zostanę.

-Jest 3 nad ranem, nie chce mi się nigdzie jechać - powiedział, rozkładając się na fotelu.

-Ty chyba żartujesz - powiedziałam, wstając i podchodząc do fotela - To daj mi w takim razie kluczki - wyciągnęłam rękę - Odstawię ci wóz rano - Nathan popatrzył na mnie, po czym wstał i położył się na łóżku.

-Nie daję prowadzić osobom w stanie upojenia - powiedział, rozciągając się na nim.

-Nie jestem już pijana! - odpowiedziałam wkurzona. Chcę jak najszybciej do domu - W takim razie pójdę pieszo - powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi. Nathan zareagował i przeniósł się do pozycji siedzącej.

-Widziałaś siebie w lustrze? - opowiedział z rozbawieniem, opierając się na łokciach - Wyglądasz strasznie, na dodatek masz na sobie tylko bieliznę i mój T-shirt.

-Wiesz co, jesteś jednak dupkiem - powiedziałam, odwracając się do niego.

-Nie wierzysz księżniczko? - prychnął - Wejdź do łazienki i sama zobacz - wskazał głową drzwi w jego pokoju, których wcześniej nie zauważyłam. Poszłam pewnym krokiem i je otworzyłam. Wyszukałam włącznik i zapaliłam światło. Popatrzyłam w lustro.

-O mój Boże - wyszeptałam. Na policzkach miałam fioletowe ślady, a na skroniach zaczerwienienia. Mój tusz był cały rozmazany prawdopodobnie od płaczu, na dodatek oczy były czerwone. Suche i popękane usta. Miał rację, co mnie jeszcze bardziej sfrustrowało. Przemyłam twarz i próbowałam usunąć makijaż. Kiedy to zrobiłam, wyszłam z łazienki i stanęłam twarzą do niego.

-Okej. Wyglądam okropnie. Dlatego, łaskawie proszę, czy mógłbyś mnie zawieźć do domu, żebym mogła się ogarnąć? - powiedziałam błagalnym tonem.

-Oczywiście. Rano. - westchnęłam.

-Jesteś idiotą. Przez chwilę pomyślałam, że jesteś w porządku, bo mnie uratowałeś, a teraz znowu zachowujesz się jak palant. Tak samo, jak w szkole - odpowiedziałam wkurzona, jednak on mnie zignorował - Dobra, to gdzie mam spać? - spytałam zakładając ręce.

-W łóżku? - powiedział, jakby to było coś oczywistego.

-Okej, a ty gdzie? - spytałam, podchodząc do łóżka.

-W łóżku? - znowu ironicznie odpowiedział.

-Chyba sobie kpisz. W takim razie ja śpię na podłodze - myślałam, że ulegnie. Wstał z łóżka. Pogratulowałam sobie w myślach, lecz za wcześnie na wiwaty. Zdjął bluzkę i jeansy. O cholera. Przecież to grzech mieć takie ciało. Miał na sobie bokserki z CalvinaKleina i wyglądał w nich obłędnie. Na ramieniu i boku miał tatuaż. Sama nie wiem co dokładnie przedstawiał, ale nie chciałam się dłużej przypatrywać, bo wyszłabym na idiotkę. Rosie, ty już wyszłaś na nią wyszłaś - pomyślałam. Schowałam wzrok, a on zaraz się odezwał.

-Skarbie, jak chcesz spać na podłodze to ja nie mam najmniejszych przeciwwskazań. Życzę miłego bólu pleców rano - powiedział i położył się na jednej stronie łóżka, na której ja kilka minut temu spałam - Dobranoc - odezwał się z uśmiechem. Jak on mnie do szału doprowadza...

-Dobranoc - wycedziłam przez zęby i odkryłam pościel, żeby znaleźć się po drugiej stronie łóżka. Kiedy wpełzłam pod kołdrę, Nathan zgasił światło. O dziwo, nie byłam śpiąca. Leżałam i patrzyłam w sufit.

-O czym myślisz? - spytał się mnie głos po lewej.

-O imprezie i o tym co by się stało, gdybyś się nie zjawił.

-To było głupie, mimo że cię ostrzegałem.

-Słuchaj, po co tam przyszedłeś? Nie miałbyś teraz mnie na głowie i nie musiał powtarzać tego, jaka jestem głupia - odwróciłam się w jego stronę.

-Bo wiem jaki jest Oscar i nie chciałem, żeby kolejna laska przez niego miała zwalone życie, okej? Nie możesz podziękować i zapomnieć? - spytał.

-Dziękuję? - powiedziałam i odwróciłam się w swoją stronę. Nie minęła chwila, a zasnęłam.


Heej,  jak się podoba? Proszę Was, piszcie w komentarzach swoje opinie! Chcę wiedzieć co sądzicie.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro