Rozdział 47
-Ros! - krzyknął za mną Nathan, ale ja nie zwracałam uwagi. Wyrwałam się z jego objęcia i ruszyłam prosto przed siebie, nie wiem jeszcze gdzie, ale jak najdalej od tego miejsca - Rosie stój! - chłopak krzyczał za mną coraz głośniej, bo wchodziliśmy właśnie do salonu i do tłumu ludzi, gdzie muzyka huczała. Zdążyłam po drodze sięgnąć po kurtkę Sary, która wisiała na krześle przy blacie, bo dziewczyna często wychodziła na zewnątrz, aby zapalić. Nie myśląc, założyłam szybko kurtkę i zaczęłam się przeciskać przez tłum ludzi, którzy tańczyli, pili, ćpali i Bóg wie jeszcze co.
Nathana zgubiłam już dawno, ale teraz musiałam trochę ochłonąć, bo robiło mi się niedobrze na samą myśl o ponownym spotkaniu Oscara. Plus chyba za dużo wypiłam.
Odepchnęłam od siebie kolejną osobę i natrafiłam na drzwi, które prowadziły na balkon, z tyłu domu. Sięgnęłam do klamki i otworzyłam. Uderzyło we mnie zimne i mroźne powietrze. Temperatura na dworze była na minusie, a ja wyszłam w krótkiej sukience, głębokim dekolcie i kurtce. Krótko mówiąc, zimno.
Na chwilę się zawahałam, po czym jednak zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam w kierunku balustrady, która otaczała balkon. Był on cały drewniany i oświetlony niewielkimi światełkami, a ich tysiące powodowały, że dookoła było jasno. Chwyciłam się belki i popatrzyłam na widok przede mną. Zamarznięte jezioro, na którym był śnieg. Gdyby ktoś nie wiedział, że ono się tam znajduje, na pewno uznałby to za kawałek pola czy czegoś. Za nim rozciągał się ciemny las z wysokimi drzewami. W tym momencie, wyglądało to dosyć upiornie, ale w lato, musiało być tu naprawdę wspaniale.
Westchnęłam i chwilę się rozmarzyłam, jak cudownie byłoby tu mieszkać. Razem z Nathanem spędzić razem wakacje, święta.
Nathan.
Na pewno się zastanawiał, czemu od niego uciekłam. Ale to nie od niego chciałam odejść, tylko od Oscara.
Nie mogłam znieść tego, że znajdował się w moim pobliżu. Po prostu nie mogłam. Jego obrzydliwy uśmiech mówił, że chłopak wcale się nie zmienił. I prawdopodobnie nie zamierzał mieć nawet na sumieniu tego, co mi zrobił.
Wzdrygnęłam się kiedy usłyszałam za sobą otwierane drzwi. Natychmiast się odwróciłam i odetchnęłam z ulgą, a powietrze z moich ust przybrało postać pary.
Nathan miał na sobie kurtkę i zbliżył się do mnie szybkim krokiem. Zanim cokolwiek zdołałam powiedzieć i wytłumaczyć, przycisnął mnie do swojej piersi, a ja wtuliłam się w zagłębienie jego szyi. Poczułam bijące od niego ciepło, a tego mi było trzeba, po kilku minutach stania na mrozie. Chłopak nic nie mówił. Po prostu obejmował mnie w pasie i przycisnął policzek do mojej skroni. Od czasu do czasu szepnął mi jakieś kojące słówka, a w miejscu, gdzie czułam jego oddech, skóra wydawała się być bardziej delikatna.
Czemu mnie dziwi to, jak na niego reaguję?
Za każdym razem, gdy go widzę, moje serce bije tysiąc razy mocniej, niż normalnie. Krew w żyłach dosłownie wyrywa się spod ciśnienia i biegnie swoim szlakiem. A podniecenie rośnie za każdym razem, kiedy mnie dotyka.
Czy to normalne?
W końcu po paru sekundach, minutach czy może nawet godzinach oderwałam głowę od jego piersi i mogłam poczuć, że moje nogi dosłownie odmarzają. Ale nie dbałam o to, bo gdy tylko zobaczyłam te wspaniałe tęczówki od razu mi się zrobiło gorąco. Tylko teraz zobaczyłam w nich coś zupełnie innego. Troskę, obawę?
Nathan pogłaskał mnie po włosach czule.
-Wszystko w porządku? - spytał.
Przez chwilę patrzyliśmy sobie tylko w oczy, a potem pokiwałam twierdząco głową.
-Przepraszam - odparłam - Nie chciałam uciekać. Po prostu, pojawił się tak nagle - wzruszyłam ramionami i przypomniało mi się, jak Oscar zaczął mi grozić w łazience, a potem się do mnie dobierać. Zachciało mi się wymiotować.
-Spójrz na mnie - powiedział, a ja zrobiłam to, o co mnie poprosił - Nie przepraszaj. Miałaś jak największe prawo się tak zachować. Ten kutas zrobił coś podłego i zdziwiłbym się, gdybyś sobie z tym poradziła, rozumiesz? - znowu mnie pogłaskał po włosach. Czułam się jak bezbronne dziecko, w ramionach swojej ukochanej osoby - Każdy ma jakieś swoje problemy i swoje przeżycia i każdy przechodzi to własnym sposobem. Nie możesz się obwiniać za to, jak się zachowałaś, po prostu się przestraszyłaś, widząc go z powrotem - westchnął teraz z żalem - A ja powinienem był przewidzieć, że tu będzie, bo w końcu gra z nami w jednej drużynie - zaczął siebie obwiniać.
-To nie jest twoja wina Nathan - powiedziałam, a on z rezygnacją opuścił wzrok.
-Chciałem po prostu, żeby czuła się bezpiecznie.
-Przy tobie czuję się bezpiecznie - stwierdziłam.
-Już na zawsze będziesz się tak czuła - odparł. Jego obietnica mnie wzruszyła.
Na zawsze?
Czy to możliwe?
Jego oczy błysnęły w ten znajomy sposób i przybliżył się do mnie, kładąc swoje usta na moich. Chwilę staliśmy i się czule całowaliśmy, a kiedy chciałam ręką przejechać po jego włosach, ledwo nią ruszyłam bo była zmarznięta i cała czerwona.
Odsunęłam się od chłopaka i pokazałam mu ręce, a on z rozbawieniem wziął je obie w swoje duże dłonie i zaczął ogrzewać.
-Chodź do środka, tam będzie cieplej - odparł i ruszyłam z nim do drzwi. W jednej dłoni nadal trzymał moją rękę.
Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się do kuchni, gdzie zostawiliśmy nasze kurtki.
-Teraz cały czas będziesz ze mną i nie pozwolę ci gdziekolwiek iść- szepnął mi do ucha, a po zimnie, które czułam jeszcze kilka sekund temu nie było ani śladu - Zatańczymy? - uśmiechnął się, pokazując rząd białych zębów, a ja zadowolona skinęłam głową i ruszyliśmy w głąb tańczących ludzi.
Przed 24 wszyscy zebrali się z tyłu domu, gdzie Nate, razem z paroma kumplami z drużyny przygotowali pokaz sztucznych ogni. Wszyscy ciepło się poubierali i wzięli szampana, żeby powitać Nowy Rok. Nasza grupka ja, Nathan, Mia, Justin, Sara, Nicole, Mike, Max i jakaś laska, którą wyrwał prawdopodobnie tego wieczoru, staliśmy na balkonie, żeby mieć dobry widok na niebo. Josh minął nas tylko, idąc pod pachę z jakimś chłopakiem i tylko do nas mrugnął. Co najdziwniejsze, zobaczyłam w minie Maxa, który obejmował jakąś dziewczynę, błysk gniewu. Odprowadził Josha wzrokiem, w ogóle nie zwracając uwagi na dziewczynę, która się lepiła do jego klatki piersiowej. Ciekawe.
Nate przybiegł do nas, jak wszystko było już gotowe i objął Sarę, a ta wtuliła się w niego.
-Jakieś postanowienia na Nowy Rok? - spytał ze śmiechem Nate.
-Więcej imprez? - powiedział Justin, a wszyscy się zaśmiali włącznie z Mią, którą chłopak obejmował w pasie. Dziewczyna zobaczyła, że patrzę na nią i uśmiechnęła się się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech. Powiedziała do mnie bezgłośnie "dziękuję", a ja niezrozumiale, spytałam się "za co". Ona spojrzała się ukradkiem na Justina, a potem znowu na mnie.
Czyli Justin musiał jej powiedzieć, że rozmawialiśmy.
Zadowolona i naprawdę szczęśliwa tym, że się pogodzili niemal zapomniałam o Oscarze.
A odnośnie postanowień i życzeń noworocznych. Czego mogłabym chcieć więcej?
Mam wspaniałe przyjaciółki i znajomych, poprawiłam relacje z rodzicami, mimo, że nadal nie ma ich często w domu i na dodatek mam wspaniałego chłopaka. Byłam szczęśliwa.
Jedyne, czego mogłam pragnąć, to żebyśmy byli ze sobą jak najdłużej. Pytanie tylko, czy odwzajemnia on moje uczucia?
Myślałam o tym dosyć często, ostatnimi razy. Mimo, że jesteśmy razem, nigdy nie wyznaliśmy tak naprawdę co do siebie czujemy. Myślę, że każde z nas trochę się obawia, co drugie powie.
Co ja z kolei czuję?
Chyba się zakochałam...
Tak.
To właściwe słowo.
Zakochałam się.
Zakochałam w tym wspaniałym człowieku, który ma za sobą ciężką przeszłość, stracił jedyną osobę, na której mógł polegać, a potem zastąpił ją nocami z licznymi panienkami i alkoholem.
Ale teraz już koniec z tym. Jest ze mną i nigdy nie pozwolę, żeby poczuł się samotny. Przynajmniej tak długo, jak będzie mnie chciał.
-O czym tak myślisz? - spytał. Wyczułam, że się uśmiechał. Stał za mną i obejmował mnie jedną ręką w pasie, bo w drugiej trzymał kieliszek z szampanem, który Nate właśnie zaczął rozlewać każdemu, bo została nie cała minuta do Nowego Roku.
-O tobie - przyznałam.
-A o czym konkretnie? - dopytywał i przygryzł mi płatek ucha, a po mnie rozpłynęła się fala rozkoszy.
-Za dużo chciałbyś wiedzieć mały - odparłam, a on się zaśmiał, prawdopodobnie na to, że nazwałam go "mały", tak jak on często mnie nazywał.
-Nie taki mały skarbie - powiedział mi już ciszej do ucha, a ja zarumieniłam się na jego sprośną uwagę.
-10, 9, 8, 7, 6,..!! - wszyscy zaczęli chórem krzyczeć, a my się włączyliśmy.
-Jakieś życzenie? - spytał szybko Nathan.
-Tylko jedno - popatrzyłam mu w oczy.
-Ja też - przyznał, ale żadne z nas nie powiedziało go na głos.
-...2,1, Szczęśliwego Nowego Roku!!! - krzyknęli wszyscy, a w powietrze wyleciały fajerwerki. Zaśmiałam się kiedy wszyscy dookoła zaczęli się drzeć. Wypiłam szampana, a potem poczułam usta Nathana na moich. Całowaliśmy się chwilę, a potem się ode mnie oderwał.
-Szczęśliwego Nowego Roku mała - powiedział i oparł swoje czoło o moje.
-Szczęśliwego Nowego Roku mały - odparłam, a on się zaśmiał.
-Zapewniam cię, że nie mały - powtórzył i to ja tym razem się zaśmiałam.
-Zobaczymy - mrugnęłam do niego i wzniosłam oczy ku niebu, żeby podziwiać fajerwerki.
Kiedy już się skończyły wszyscy dookoła zaczęli składać sobie życzenia. Kiedy byliśmy wśród naszych znajomych, Nathan zaczął rozglądać się pośpiesznie po tłumie ludzi.
-Coś się stało? - spytałam.
-Nie nic, po prostu szukam chłopaków z drużyny, jestem kapitanem i chciałem im złożyć życzenia - popatrzył na mnie z troską - Chodź ze mną - powiedział.
-Co? - pokręciłam głową - Przecież ja nie jestem w drużynie, leć do nich.
-Nie, powiedziałem, że cię nie zostawię do końca wieczoru - odparł niecierpliwie.
-Tatusiu, jest z nami - zachichotała Sara, która wzięła mnie pod ramię, a ja zadowolona się uśmiechnęłam.
-Widzisz - pokazałam na dziewczynę, a ona dała mi kolejną szklankę z szampanem.
Nathan niepewnie patrzył na nas po czym zebrał chłopaków z naszej grupki i powiedział do mnie:
-Zaraz wracam. Sara, pilnuj jej i nie odstępuj jej na krok dobrze? - powiedział, unosząc palec i wskazując na mnie, a patrzył się na Sarę.
Przewróciłam oczami, a Sara z irytującą westchnęła.
-Boże, może nie zginie, idź tam i zaraz wrócisz jej pilnować.
Nathan jeszcze chwilę z nami stał, jakby nie ufając Sarze, ale ja go zapewniłam, że nic nie będzie. Dał mi szybkiego buziaka w policzek i ruszył z chłopakami zbierać ich drużynę.
Nadal stałyśmy na dworze, kiedy oni poszli.
-Matkoo - przeciągnęła Sara - On zawsze cię tak niańczy? - powiedziała z irytacją.
Zaśmiałam się.
-Tylko czasami.
-Chodźcie do środka - odezwała się Mia - Jest zimno, a ja mam ochotę się napić.
-No i proszę! - krzyknęła Nicole, unosząc butelkę szampana do ust - Wróciła nasza Mia!
Zaczęłyśmy razem z nią się śmiać i ruszyłyśmy z powrotem do środka.
Tam znowu zaczęłyśmy pić i tańczyć. Wygłupiałyśmy się chyba jak nigdy i kompletnie zapomniałam o tym, że Nathan miał mnie znaleźć.
Kiedy Mia polewała drinki, a my byłyśmy już nieźle wstawione (jeżeli ten stan można jeszcze nazwać wstawieniem), odruchowo sięgnęłam do kurtki Nathana, bo w niej zostawiłam komórkę i sprawdziłam jedną, nową wiadomość.
Nathan: Chodź potańczyć, będę czekał na środku salonu :)
Wyszczerzyłam się, wypiłam drinka, którego zrobiła mi Mia i przeprosiłam dziewczyny, mówiąc, że Nathan do mnie napisał.
Od razu ruszyłam w stronę salonu, który robił za parkiet do tańca i przeciskałam się na sam środek, odpychając różnych ludzi, którzy tańczyli.
Kiedy znalazłam się (przynajmniej tak myślę) na środku, zaczęłam się rozglądać dookoła, ale nigdzie nie mogłam znaleźć znajomej czupryny.
Stałam tak kilka minut, kiedy nagle silne dłonie od tyłu złapały mnie w pasie i przyciągnęły do siebie. Chłopak przygryzł moje ucho, trochę mocniej, niż zazwyczaj to robił, ale nic nie szkodzi. Zamknęłam oczy w uśmiechu i dałam się porwać seksownej melodii. Zaczęliśmy się o siebie ocierać, kiedy muzyka stała się bardziej zmysłowa. Raz na raz robiło się coraz bardziej gorąco, a alkohol buzował w moich żyłach. Ręce Nathana wodziły po moich krągłościach, a ja mu na to pozwalałam. Kiedy poczułam jego oddech na mojej szyi, coś mi nie pasowało w perfumach, może je zmienił? Spojrzałam na ręce, które mnie obejmują. Były jasne i mocno owłosione.
W mgnieniu oka oderwałam się od mężczyzny, który mnie obejmował, ale on złapał mnie za nadgarstek i odkręcił do siebie.
Syknęłam, kiedy Oscar znowu mnie do siebie przyciągnął ze swoim obrzydliwym uśmiechem.
-Tęskniłaś suko? -powiedział i mocno mnie pocałował, wpychając swój język do mojej buzi. Opierałam się, ale on był silniejszy.
Nagle włączyło mi się czerwone światełko i spłynęły na mnie wszystkie wspomnienia z treningów kickboxingu.
Udałam, że mi to pasuje i kontynuowałam pocałunek. On chwilę się zastanawiał o co chodzi, ale mu się to spodobało, bo mocno i w nieprzyjemny sposób zaczął maltretować moje usta.
Obrzydlistwo.
Jednak szybko zaprzestałam temu i szybko skończyłam to, co zaczęłam. Sięgnęłam jego dłoń i wykręciłam, jednocześnie z impetem kopiąc go nogą w brzuch i pięścią w gardło. On od razu upadł na podłogę, a z jego ust popłynęła stróżka krwi.
Kurwa. Muszę uciekać.
Muszę znaleźć Nathana.
Ostatnie co usłyszałam, to ryk Oscara, ale nie zrozumiałam dokładnie pojedynczych słów. Szybko ulotniłam się z tłumu i trochę pijackim krokiem spojrzałam w kierunku, gdzie kilka minut temu stałam z dziewczynami i piłam. Teraz ich nie było.
Gdzie jest Nathan?
Postanowiłam sprawdzić nasz pokój, więc ruszyłam w stronę schodów. Musiałam kurczowo trzymać się balustrady, bo szłam szybkim tempem i chwiałam się na kolejnych schodkach.
Kiedy znalazłam już się na górze w głównym holu, postanowiłam iść do naszego pokoju. Znowu chwiejnym krokiem poszłam na przód, a kiedy byłam już na końcu korytarza i chwyciłam za naszą klamkę, mogłam tylko utwierdzić się w tym, że nie było w środku chłopaka.
Ale może lepiej poczekać na niego w środku, niż mieć kolejną konfrontację z Oscarem.
Klucze.
Gdzie są klucze?
W kurtce Nathana.
A kurtka Nathana?
Na dole.
Ja pierdole.
Dobra, muszę tam znowu iść.
Kiedy byłam w połowie korytarza, usłyszałam dziwne dźwięki z jednego pokoi.
Ja pierdziele, czy nie łaska nawet zamknąć drzwi?
Irytowało mnie to, dlatego, częściowo przez alkohol, zdecydowałam się iść do środka i upomnieć jakiś kochanków.
Słyszałam tylko wydawane dźwięki przez dziewczynę, a nie chłopaka.
Otworzyłam drzwi i mogłam zauważyć dwie postacie stojące przy ścianie. Mianowicie chłopak z opuszczonymi rękami stał przy ścianie, a dziewczyna opierała się na nim. Jakby chłopak w ogóle nie chciał z nią niczego robić.
-Kochanie, przecież wystarczy, że powiesz tylko słowo.
-Nie chcę kurwa, nie rozumiesz? Mówiłem ci, żebyś spierdalała.
Odważyłam się, żeby zapalić światło.
No i mój świat właśnie legł w gruzach.
Dosłownie.
Natalie w bardzo skąpym stroju, mianowicie mając na sobie tylko stringi (jeżeli kawałek sznurka można tak nazwać) i zdecydowanie za mały stanik na jej wielkie cycki, stała trzymając za kark Nathana, a drugą ręką masowała jego krocze. Chłopak ją odepchnął dosłownie w tym samym momencie, kiedy się zorientował, kto stoi w progu.
-Rose - powiedział Nathan. Kiedy mnie zobaczył w jego oczach pojawiło się zdumienie i desperacja.
-Co? - uśmiechnęła się Natalie jadowicie i skierowała się w moją stronę. Opierała się o przeciwną ścianę - Mówiłam skarbie, że mu nie wystarczysz - powiedziała - Jesteś nikim, a on zawsze wróci do mnie.
-Zamknij się Natalie, wiesz, że to nie prawda - syknął Nathan, a ja ze łzami w oczach popatrzyłam na niego.
Czy naprawdę chciał to zrobić?
A może już to zrobił?
-Gdybyś słyszała, jak krzyczał moje imię dochodząc - spojrzałam ze wściekłością na tą zdzirę z farbowanymi włosami i nie wytrzymałam.
-Ty kurwo - w sekundę byłam już przy niej i rzuciłam się. Ona krzyknęła, ale ja nie zwracałam na to uwagi. Przewróciłam ją, a sama wylądowałam na niej okrakiem. Przywaliłam jej z pięści w policzek, a potem pociągnęłam ją za włosy. Jej krzyk przeszył moje uszy, ale nie dbałam o to w tym momencie. Chciałam, żeby ta lafirynda dostała w końcu za swoje. Zaczęłam okładać ją pięściami, kiedy silne dłonie zaczęły mnie odciągać od dziewczyny.
-Ros, zrobisz jej krzywdę! - krzyknął Nathan i dosłownie podniósł mnie za ramiona. Zaczęłam go kopać, bo chciałam jeszcze mocniej skwasić tej dziwce twarz, ale on mnie unieruchomił - Uspokój się! - krzyknął, a ja na niego popatrzyłam. Miał na policzku szminkę tej suki, co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło.
-Ja mam się kurwa uspokoić?! To ty mi może powiesz, co robiłeś tu z tą dziwką?! - wrzasnęłam mu w twarz.
-Nic nie robiłem! - powiedział głośno, jego dłonie trzymały moje nadgarstki - Napisałaś mi SMSa, żebyśmy spotkali się w tym pokoju!
Co kurwa?
-Nic takiego nie pisałam! - odkrzyknęłam mu. I kiedy popatrzył na mnie ze zdumieniem i chciałam mu opowiedzieć sytuację, która stała się na dole, do pokoju wpadł wkurwiony Oscar.
Zajebiście.
-Ty mała suko - syknął. Z kąta jego ust nadal sączyła się krew - Jeszcze tego pożałujesz - ruszył w moim kierunku, ale Nathan zagrodził mu drogę.
-Odpierdol się od niej - odparł głośniej i schował mnie za siebie.
Oscar spuścił ze mnie wzrok i popatrzył na Nathana. Byli mniej więcej tego samego wzrostu.
-A ty co? Znalazłeś sobie kolejną kurwę do zabawy? - zaśmiał się, a Nathan zacisnął ręce w pięści.
-Nie mów tak o niej - syknął, a Oscar prychnął.
-Zresztą, nie dziwie ci się - powiedział, podchodząc bliżej do mojego chłopaka - Jest zajebista w łóżku, a to, co jej usteczka potrafią zrobić i na dodatek jak ciasna jest, to po prostu... - nie dokończył, bo po raz drugi dostał tego dnia w twarz.
Oscar się zatoczył i ruszył w kierunku Nathana, kiedy ten kolejny raz go uderzył.
-Spieprzaj stąd rozumiesz! - wrzasnął tak, że aż podskoczyłam - Nigdy więcej się tu kurwa nie zbliżaj, ani do mnie, ani do niej, bo przysięgam, że zatłukę cię na śmierć! - krzyknął podchodząc do niego, ale Oscar z krwawiącym nosem, podniósł ręce do góry i w krwawym uśmiechu powiedział:
-W sumie masz rację, za dużo zachodu, jest wiele innych dziwek - Nathan nawet nie zdążył zareagować, bo Oscar szybkim krokiem odszedł.
Oboje szybko oddychaliśmy, a ja czułam adrenalinę, która płynęła w moich żyłach.
Nathan nadal stał w przejściu, po czym odwrócił się i nie patrząc na mnie ukucnął przy Natalie, która chyba straciła przytomność.
No trudno, nie będę miała tego na sumieniu. Nawet mi ulżyło.
W brwi miała krew, która również leciała jej z nosa. Wielka czerwona plama pojawiła się na policzku.
Nathan zmierzył puls, ale widziałam, jak oddycha, więc nic poważnego nie mogło jej się stać.
-Nath.. - zaczęłam, ale on pośpiesznie wstał i podszedł do mnie zły.
-Pieprzyłaś się z nim? - powiedział gniewnie, a ja przestraszyłam się.
-Słucham? - spytałam niezrozumiale. Za kogo on mnie kurwa ma? - Co ty...
-Odpowiadaj kurwa na moje pytania! - krzyknął, a ja się od niego odsunęłam. On to zobaczył i po jego twarzy przemknął cień zdumienia, ale zaraz znowu pojawił się gniew - Powiedz mi, czy się z nim pieprzyłaś? - odparł spokojnie, ale wiem, że hamował się, żeby nie powiedzieć czegoś nieodpowiedniego.
-Oczywiście, że nie! - krzyknęłam - Za kogo ty mnie masz? - powiedziałam z pretensją, a on powoli się uspokoił i zwrócił się ku Natalie. Ona z kolei leżała nadal bez ruchu. Podszedł do niej, wziął jakąś sukienkę i nakrył ją.
-Co ty robisz? - spytałam. W gardle miałam wielką gulę, której nie mogłam przełknąć. Powstrzymywałam łzy, żeby się nie rozpłakać.
-Trzeba ją opatrzyć - powiedział - Mocno ją uderzyłaś, zawiozę ją do szpitala - z obojętnością wziął ją na ręce.
Żartuje sobie?
Kiedy mnie mijał, popatrzył na mnie i poinformował, że niedługo wróci. Zanim wyszedł, dał mi klucze do pokoju, które jednak miał w kieszeni spodni, a nie w kurtce.
Potem wyszedł bez słowa. Pobiegłam na korytarz za nim, żeby mi coś wytłumaczył, cokolwiek, ale on już ruszył w kierunku schodów.
Patrzyłam na oddalającą się sylwetkę mężczyzny, w którym się zakochałam.
Co to była za chora akcja? - zapytałam się sama siebie.
Włożyłam klucz do zamka i szybko zamknęłam za sobą drzwi. Zdjęłam szybko szpilki, a następnie rzuciłam się na łóżko, zanosząc się szlochem, będąc zmęczona całym tym wieczorem.
Heeej! Tak jak obiecałam, kolejny rozdział już jest :D Mam nadzieję, że się podoba ;* Następny pod koniec tygodnia, może mi się uda wrzucić dwa :) Życzę miłego wieczoru i do zobaczenia ;**
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro