Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

Pov. Rosie

Zeszłam na dół po pizze i picie. Mam nadzieję, że Pepperoni mu nie przeszkadza, bo nie zrobiłam zakupów. Szybko wzięłam talerze, szklanki i wróciłam na górę. Wchodząc do pokoju, zobaczyłam siedzącego przy moim biurku Nathana.

-Czy ktoś tu się wziął do roboty? - powiedziałam rozbawiona, podchodząc do niego i stawiając na biurku przyniesione rzeczy. Chłopak spojrzał na mnie ze swoim uśmiechem.

-Wiesz, motywacja rośnie, jak uzbrojona w poduszki laska zaczyna ci grozić - zakpił. Przewróciłam oczami. Międzyczasie przeglądał jakieś strony internetowe, dotyczące pierwotniaków czy czegoś tam. Przysunęłam krzesło i usiadłam koło niego, biorąc jakieś kartki do robienia notatek.

-Ja bym na twoim miejscu z nią nie zadzierała - powiedziałam - Jej prawy sierpowy potrafi być czasami mocny.

-Jasne, w jej prawym sierpowym nie ma w ogóle siły - odparł rozbawiony.

-Właśnie, że nie - odpowiedziałam z udawanym oburzeniem, a on się roześmiał.

-Jeszcze zobaczymy - wziął do buzi kawałek pizzy i zaczął go powoli żuć. Wzięłam po nim następny kawałek i tak oto siedzieliśmy razem, jedliśmy pizzę i robiliśmy projekt.



Po pół godziny, siedzenia na dywanie, wśród masy książek, notatek i laptopa, myślałam, że umrę.

-Mam dość - powiedział chłopak i położył się na wszystkich rozrzuconych kartkach na podłodze - Mój mózg w życiu się tak nie przegrzał - zaczął pocierać skronie.

-Tam nie miało co się przegrzać - odparłam, a Nathan posłał mi smutne spojrzenie. Złapał się za serce.

-To bolało - powiedział, a ja się roześmiałam. Chłopak leżał rozciągnięty na dywanie, a ja siedziałam oparta o kant łóżka. Mój kark i mięśnie mnie bolały.

-Wiesz co, skończmy może na dzisiaj - odparłam, masując mój kark - Zrobiliśmy połowę, myślę, że i tak dzisiaj niczego dobrego nie wymyślimy.

-Byłem za tym jakąś godzinę temu - powiedział, a ja przewróciłam oczami - No co?

-No nic. Potrafisz być strasznie dziecinny - powiedziałam wprost.

-Szczera do bólu - odparł, podnosząc się do pozycji siedzącej i spoglądając na mnie leniwym wzrokiem.

-Co robią twoi rodzice? - spytałam, a jego wyraz twarzy zmienił się niemal w ułamek sekundy z zrelaksowanej w poważną i złą?

-Oboje są lekarzami - odpowiedział szybko - Przemyślałaś moją propozycję? - rozmowa nie była już taka na luzie, a on zmienił szybko temat.

-Jaką propozycję?

-Odnośnie kickboxingu?

-Dałam ci jasno do zrozumienia, że nic z tego nie będzie.

-Czemu?

-Bo nie umiem walczyć, sam to przecież przyznałeś.

-Niby tak, ale właśnie po to tam idziesz, żeby się nauczyć. Przynajmniej będziesz się mogła bronić przed takimi typami jak Oscar - powiedział, a ja się cała spięłam na wspomnienie o imprezie.

-Poradzę sobie w inny sposób.

-Jaki? Bo póki co przez ostatnie dwa tygodnie ja ratowałem cię prawie we wszystkich wypadkach.

-Znalazł się rycerz na białym koniu - przewróciłam oczami. Nathan wstał i wziął kluczyki od swojego auta.

-Czekam na ciebie w samochodzie, załóż jakieś wygodne ubranie, najlepiej sportowe - ruszył w kierunku drzwi.

-Zaraz, co? - wstałam energicznie z podłogi, stając na wszystkich kartkach, walających się po dywanie. Chłopak odwrócił się w moją stronę.

-Słyszałaś, pojedziemy teraz na trening.

-Teraz?

-Tak. Chcę, żebyś choć trochę oderwała się od uczenia i tych książek.

-Mówiłam ci że nie chcę.

-A ja ci mówię, że spodoba ci się. Brakuje ci rozrywki.

-Słucham?

- Ile czasu poświęcasz książkom, a ile zabawie lub zrobieniu czegoś po prostu dla siebie?

Nie odpowiedziałam.

-No właśnie. Więc nie marudź Rosie, tylko przyjdź zaraz do samochodu, dobrze? - spytał z wyczekiwaniem. Użył mojego pełnego imienia. Nawet nie wiedziałam, że je zna.

-Ale czytanie, to jest w pewnym sensie rozrywka - powiedziałam.

-Rosie... - ostrzegł.

-Dobrze - westchnęłam zrezygnowana. Nathan mrugnął do mnie i wyszedł z mojego pokoju.

Wstałam i podeszłam do szafy. Co do cholery mam włożyć? Zazwyczaj planuję wszystko.

Po namyśle zdecydowałam się na krótki, sportowy top i legginsy do kolan. Włożyłam do torby (którą miałam wczoraj na siłowni) buty, ręcznik i wodę. Jest po 19, więc napiszę w samochodzie mamie SMS, że wrócę później. Szybko poprawiłam włosy i zeszłam na dół. Wzięłam ze sobą kurtkę i zamknęłam za sobą dom.

Nathan siedział już w swoim Jaguarze i czekał na mnie. Uśmiechnął się lekko, gdy zobaczył, że nie zmieniłam swojej decyzji. Skąd on ma tyle kasy, żeby kupić sobie taki samochód??? W sumie, jego rodzice są lekarzami, więc nic dziwnego.

Zamknęłam za sobą drzwi i spojrzałam na chłopaka.

-Nie pożałujesz - obiecał i wystrzelił przed siebie. Prędkość jego samochodu wcisnęła mnie w siedzenie. Wow, no tego się nie spodziewałam. Lepszą zabawą byłaby dla mnie jazda jego ekstrawaganckim samochodem. Nagle przypomniałam sobie, że miałam napisać do mamy SMSa. Wyciągnęłam telefon i napisałam krótką wiadomość:

Wyszłam ze znajomym, będę późno, mam klucze, nie czekajcie na mnie ;*

-Co Johannsen? Taka świętoszka? - spytał ze śmiechem Nathan, patrząc się na drogę.

-Nieładnie zaglądać komuś w telefon Morgan - odparłam.

-Dziewczyno, masz zaraz 18 lat i piszesz do mamy SMSki o której, co i jak? - spytał z niedowierzaniem.

-Nic o mnie nie wiesz - warknęłam. Nie zamierzałam mu się tłumaczyć. Okej, może takie pisanie nie należało do najdoroślejszych rzeczy, ale szanuję moją mamę, jak nikogo w swoim żałosnym życiu. Mimo, że jestem prawie dorosła wiem, że martwiłaby się co ze mną. Nie zadzwoniłaby, bo chciałaby mi dać przestrzeń i nie "wisieć" cały czas nade mną, ale chciałam chociaż, żeby mnie miała z głowy w swoim zapracowanym grafiku.

-Okej, przepraszam - powiedział szczerze i pogłośnił radio.

Do momentu zatrzymania się przed budynkiem, gdzie owo miał się odbyć trening, nie odezwaliśmy się do siebie słowem, tylko słuchaliśmy piosenek lecących w radiu.

Budynek mieścił się 10 min od mojego domu, choć jestem pewna, że jeżeli miałoby mi pójść tam pieszo, to zajęło by mi to o wiele więcej czasu, zważając na to, że Nathan jechał z prędkością 170km/h.

Weszliśmy do budynku i zastaliśmy grupkę facetów, stojących przy wejściu na salę i do szatni. Żywo o czymś dyskutowali, do momentu, kiedy nie zobaczyli coś, a raczej kogoś ponad moją głową.

-Nathan, chłopie nie było cię w tym tygodniu - powiedział jeden i podszedł do niego, przybijając skleję. Trzech pozostałych zrobiło to samo.

-I przyprowadziłeś swoją laskę - powiedział drugi i ich uwaga przeniosła się na mnie.

-To nie jest moja laska - odparł szybko Nathan - Koleżanka.

Faceci stali i gapili się na nas jakbyśmy właśnie przylecieli z innej planety.

-Dobra, Tom dwa razy dzisiaj na kickboxing - chłopak o tym imieniu poszedł za ladę i nabił rachunek czy coś tam.

-10 dolców - powiedział, a Nathan spojrzał na niego.

-Tylko 10 dolców??

-Zniżka dla nowych osób płci pięknej - powiedział i mrugnął do mnie z uśmiechem. Czułam jak się zarumieniłam, chociaż tego nie chciałam. Tom uśmiechnął się do mnie i podał kluczyk do szafki w szatni, po czym dał podobny Nathanowi, gdy ten dał mu banknot. Poczułam się głupio, że musiał za mnie zapłacić. Oddam mu, jak tylko znajdziemy się pod moim domem.

Poszliśmy w kierunku szatni. Ja do damskiej, on do męskiej.

-Czekaj na mnie przed męską szatnią - powiedział.

-Okej - odparłam i weszłam do swojej, która znajdowała się na prawo od jego. W szatni było kilka pań starszych ode mnie, ale i w moim wieku. Podeszłam do szafki 29 i otworzyłam ją. Włożyłam tam kurtkę i torbę. Rozebrałam się z niepotrzebnych rzeczy i założyłam mój top. Zamknęłam szafkę, wzięłam wodę i wyszłam z niej.

Zrobiłam tak, jak Nathan kazał. Podeszłam pod męską szatnię, żeby na niego poczekać. Jednak znalazłam coś, co mogło zająć mi te oczekiwania na niego. Drzwi nie były do końca zamknięte i była pomiędzy nimi szpara na tyle duża, że mogłam dokładnie go zobaczyć. Chłopak stał odwrócony do mnie plecami, ale przed sobą miał lustro, ustawione pod takim kątem, że ja mogłam go widzieć, a on mnie nie. Wpatrywałam się w idealne ciało, pokryte mięśniami chyba z każdej strony.  Włosy były niechlujnie roztargane, przez bluzkę, którą prawdopodobnie zdejmował wcześniej. Jego lewy bok i część pleców zdobił tatuaż, tak samo jak część prawego ramienia.

Byłam w połowie podziwiania jego pleców, kiedy niespodziewanie napotkałam jego wzrok w lustrze. O cholera. Szybko oparłam się o ścianę i udawałam, że nic się nie stało. Przecież on cię widział idiotko, jak się śliniłaś na niego. Nie, nieprawda.

Czekałam jeszcze chwilę, jak z szatni wyszedł Nathan w luźnej białej koszulce na ramiączka i krótkich, sportowych spodenkach.

Czułam zażenowanie tym, co przed chwilą się zdarzyło.

-Gotowa na pierwszy trening?

-Pewnie - odpowiedziałam niepewnie.


Hejka :D Jak Wam minął weekend ;P ? Dziękuję, za tyle miłych komentarzy pod poprzednim rozdziałem :D naprawdę, humor mi się od razu poprawił jak je przeczytałam :) Mam nadzieję, że ten rozdział nie jest taki zły :D Do następnego ;**

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro