Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

87.Dylan

-Ręko co?- zapytałem zdziwiony. 

Naprawdę nie wiem dlaczego to wziąłem, ale miałem nadzieję, że się przyda. Po prostu coś mi kazało to przynieść tu.

 Niech moja blondyneczka wraca, co z tego, że wyruszyli ledwo kilka godzin temu. Ma już wracać do mnie! 

-Rękopis żywiołów.- powiedziała Alex i odsunęła od siebie Max'a.- To starowieczny artefakt, ponoć pierwsze osoby, przed samym rozdzieleniem mocy, spisały swoje techniki walki. 

-Skąd to się wzięło u mnie?- zmarszczyłem brwi i zacząłem oglądać z każdej strony papier.- To jakieś bazgroły. 

-To starowieczne pismo, kretynie.- Evan wziął ode mnie tą kartkę.- Bardzo stare.

-Możecie dać to Alex?- zapytał Isak.- Bez obrazy, ale wy i tak nic nie wymyślicie.

-To prawda.- zgodziłem się z nim.

Dziewczyna wzięła kartkę i zmarszczyła brwi, skanując każdy element na niej. 

-Ja to już gdzieś widziałam.- szepnęła.- Chłopaki spójrzcie.

Isak podszedł do niej, ale Brad nadal siedział pod ścianą. W ogóle co mu się stało. 

-Brad?- różowowłosa klękła obok niego, razem z blondynem, wyganiając Minho wcześniej.- Zam cię i wiem dlaczego masz poczucie winy. Ale to nie twoja wina, że tak się stało. Chciałeś mu pomóc, wiec bierz się w garść i patrz na tą kartkę.

Niebieskooki spojrzał na kartkę zdziwiony, ale po chwili na jego twarzy pojawiło się zamyślenie. Wstali szybko z ziemi.

-Wiem!- powiedział Isak nagle.- Pamiętacie ten domek co z Theo siedzieliśmy tam z dwa miesiące? Tam była taka księga, którą czytaliśmy przy ognisku i w tego ten ogień buchnął kiedy Thomas coś przeczytał?

-Co podpalił Liam'owi włosy?- zapytała dziewczyna, a chłopak przytaknął.

-Kiedy ja miałem tą księgę, wertowałem po kartkach.- spojrzał po wszystkich.- I natrafiłem na wyrwaną stronę. Widzieliśmy podobne, bo ta książka była pełna takich szyfrów.

-W zawsze będziecie wiedzieli wszystko?- prychnął Brett zdziwiony. 

-Takie przeznaczenie.- wzruszy ramionami Brad. - I to na serio?

-Tylko jest problem.- rzekła Alex.- Thomas schował tę księgę i tylko on wie gdzie ona jest. 

-A go nie ma.- rzekłem i zrobiło mi się przykro, bo go ze mną nie ma. 

Pomiędzy nami zapanowała cisza. Isak oparł się o Evan'a. Brad przytulił się do MInho. Alex położyła głowę na barku Connor'a, Brett oparł się o ścianę, tak jak ja. Tylko Max chodził w tą i z powrotem jak na szpilkach. 

-Max!- usłyszeliśmy krzyk Anastazji, a po chwili wyleciała przez drzwi obok mnie.  Tak nimi jebła, że mój biedny nos ucierpiał, bo te drewniana imitacja mi przypierdoliła. Nawet nikt z nas nie zdążył się odezwać, bo dziewczyna wciągnęła go do środka i trzasła drzwiami. 

-Trucizna.- szepnął Azjata.- Ten demon mówił o truciźnie. 

-Wchodzę.- Alex mruknęła i po prostu weszła do środka pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. 

-Potrafi wyciągnąć truciznę z ciała.- oznajmił chłopak Minho. 

- To wszystko jest pojebane.- machnął ręką Brett.- Jak by coś się działa to po mnie dzwońcie. 

Mówiąc to ruszył w stronę wyjścia. Pewnie chcę się położyć spać, no go wcześniej z Minho obudziliśmy. Usiadłem pod ścianą i czekałem na jakieś wieści zza ściany. Nawet nie wiemy w jakim  Scott jest stanie.

MAX

Kiedy blondynka wyciągnęła mnie na sale, od razu zobaczyłem mojego wilczka leżącego na stole. Szybko znalazłem się obok niego i złapałem za dłoń.

Miał zamknięte oczy, rana na ramieniu była nadal otwarta, a czoło było spocone. Spojrzałem jeszcze na nasze małe kochanie w brzuchu Scott'a i odetchnąłem z ulgą, kiedy zobaczyłem, że na nim nic nie ma.

-Kochanie.- powiedziałem cicho i zgarnąłem mu posklejane kosmyki włosów z główki.- Wszystko będzie dobrze.

-Max...- szepnął i otworzył delikatnie oczy.-To boli, cały czas boli..

-Anastazja coś zdziała, tak? Zobaczysz.- rzekłem i spojrzałem błagalnym wzrokiem na dziewczynę.

-Próbowałam wszystkiego.- pokręciła głową na boki.- Trucizna jaką ma w organizmie szybko się rozprzestrzenia. Bardzo szybko. Nic nie działa. Przykro mi.

-Nie.- powiedziałem, a do moich oczu ponownie napłynęły łzy.-Scott'y kochanie...

-Nie płacz.- powiedział i podniósł lekko rękę w górę i położył ją na moim policzku, blednąc na twarzy.- Nie płacz, kocham cię, tak? 

-Ja też cię kocham.- odrzekłem i złapałem jego dłoń.- Nie zostawiaj mnie, proszę.

Nagle drzwi się otworzyły i wparowała przez nie Alex, podbiegła do mojego skarba i położyła mu rękę na ranie.

-Co robisz?- zapytała Ana i podeszłą do dziewczyny.

-Wyciągam truciznę z jego ciała, daj mi jakiś pojemnik.- oznajmiła i spojrzała na dziewczynę. 

Oczy różowowłosej zabłyszczały na złoto, a kiedy blondyna dała jej pojemnik z drugiej ręki Alex zaczęła cieknąć ciurkiem czarna ciecz. Scott przez ten cały czas ściskał moją dłoń mocno, mając zaciśnięte oczy. 

-Jeszcze chwila kochanie.- pocałowałem go w czoło.- Już wilczku, już. 

Ciecz zajęła cały pojemnik jaki trzymała Ana, a był dość spory. Nie wiem ile dziewczyna ratowała moje kochanie, ale wiem, że już skończyła, bo zabrała rękę z rany mojego chłopaka, a potem dotykając jej delikatnie, uzdrowiła go jak wcześniej mnie. 

-Koniec.- powiedziała i spojrzała na mnie, a potem na Anastazje.- Chodź zbadamy to.

Dziewczyny chyba specjalnie to zrobiły, żebym został sam z Scott'em za co jestem im wdzięczny. Spojrzałem na swoje kochanie i pogłaskałem go delikatnie  po policzku.

-Max?- uchylił lekko powieki, wlepiając we mnie spojrzenia swoich pięknych oczu. 

- Tak kochanie?- zapytałem cicho.

-Jak by coś takiego się działo i miał byś do wyboru wybrać mnie czy..- zaczął, ale nie pozwoliłem mu dokończyć, bo delikatnie złączyłem nasze wargi.

-Nie będę wybierał, rozumiesz?- rzekłem stanowczo.-Kocham ciebie jak i naszą kruszynkę.- położyłem dłoń na już widocznym dobrze brzuchu bruneta.-Nigdy już nie doprowadzę do takiej sytuacji, tak? Nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził. Nie pozwolę, żeby ktoś znowu cię skrzywdził ponownie. Nie pozwolę. Może i zabrzmię desperacko, ale jesteś osobą którą pokochałem i nie chcę cię stracić. Kocham was  tak mocno, tak cholernie mocno, że nie wiem co zrobię jak was zabraknie przy moim boku. 

-Też cię kocham.- położył dłoń na mojej, która była na jego brzuchu.- Ale nadal jestem głodny.

Uśmiechnąłem się szeroko i po moim policzku spłynęła jedna łza. Nie czuję się jak pizda, ale jakiś miesiąc temu tak bym powiedział o chłopaku który płacze, jednak teraz, kiedy mam przy sobie Scott'a nie wstydzę się emocji. 

-Max.- powiedział delikatnie.- Weź mnie do pokoju, bo tu jest niewygodnie.

-Oczywiście.- rzekłem, biorąc go na ręce bardzo ostrożnie, żeby mu krzywdy nie zrobić. Chłopak wtulił się w moją klatkę piersiową i ułożył jak mu było wygodnie przez brzuch, a tak swoją drogą Scott z brzuszkiem to piękno! 

Wyszedłem z pokoju, gdzie czekała reszta. Natychmiast wstali i podeszli do nas. 

-Wszystko dobrze?- zapytał się Isak.

-Teraz tak.- mruknąłem.- Ale Scott potrzebuję odpoczynku...- zerknąłem na niego, miał przymknięte oczy i oddychał równo. Zasnął.- Proszę możecie go już nie mieszać w sprawy wojny i tak dalej, nie żebym was nie wspierał, ale no wiecie. Scott już powinien tylko leżeć, a i ktoś ma jakieś cukierki czy coś podobnego?

-Wendy pewnie razem z Samirą coś mają.- rzekł Minho  cicho.- Skoczę do nich i się zapytam. 

-Dziękuję.- szepnąłem.- Ja idę do pokoju.

-Nie ma za co.- Isak mruknął.- Scott'a już nie będziemy w to mieszać. 

Posłałem mu wdzięczne spojrzenie i ruszyłem do pokoju. Mijałem dziewczyny, które patrzyły na mas z czułością, a większość z nich nie była z naszej strony. Po dotarciu do naszego pokoju, którym był oczywiście pokoju Scott'a. Ściągnąłem z niego spodnie, żeby było mu wygodniej, jak i buty, po czym jego koszulkę zamieniłem z moją, a jego rzuciłem pod szafkę. Sam natomiast ściągnąłem tylko buty. Przeniosłem chłopaka pod kołdrę i objąłem go ramionami w okół bioder, spojrzałem na jego brzuch i jedną rękę przeniosłem na niego.

-Nie pozwolę cię skrzywdzić, tak?- szepnąłem nie odrywając od niego wzroku.- Tak jak mamusi. Nie pozwolę was skrzywdzić, bo jesteście dla mnie całym światem. 

Mówiąc to poczułem senność, przytuliłem do siebie śpiącego chłopaka i pocałowałem we włosy.

DYLAN

-To co robimy?- zapytałem. 

Właśnie siedzimy w moim pokoju. Wszyscy, no może oprócz Max'a i Scott'a, ale to wiadomo dlaczego i mojej blondyneczki oraz Liam'a. 

-Jutro z rana jak Thomas wróci bierzemy go i lecimy do waszego domu.- rzekł MInho. 

-My?- zdziwiła się Alex.

-Tak.- poparł go Brett.- Teraz nie jesteście sami. Macie jeszcze nas. 

-To słodkie. - skomentował Brad.- Ale kiedy oni wrócą.

-Liam mówił, że jakoś rano czy popołudniu.- oznajmił mój przyjaciel, na co spojrzeliśmy na niego zszokowani.- Gadałem z nim przez telefon, wcześniej. 

-A jak znajdziemy księgę?- zapytałem nagle.-To co zrobimy?

-Będzie trzeba ją przetłumaczyć czy coś.- Connor odpowiedział.- A ty, Thom, Bryce i Mikey nauczycie się nowych trików. 

-Zajebiście.- skomentowałem pod nosem. 

Jak ja uwielbiam naukę żywiołu i to centralnie przed wojną. 

-A kto pojedzie?- zapytał się Evan.

-Dylan, Thomas, oni na pewno.- rzekła Alex, posyłając mi lekki uśmiech.

Już mi się podoba.

-A Liam?- zapytał Brett. 

-On zostaję.- skomentował Isak.- Może ja i Evan pojedziemy? 

-4 osoby?Dobra.- Alex klasnęła w dłonie.- Mamy plan. Musimy znaleźć  księgę, przetłumaczyć czy zrozumieć, później nauczycie się tego. Ale zasada, której nikt nie może złamać brzmi?

-Nie mówimy nic Scott'owi.- powiedzieliśmy wszyscy jednocześnie. 

Jeszcze tylko kilka godzin i już będę miał przy sobie moją blondyneczkę, którą kocham. Jeszcze tylko kilka godzin.

XXXXXXXX

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro