Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

86.Brad

Szybko pociągnąłem za sobą Minho do pokoju Alex, lecz kiedy mieliśmy zamiar tam wejść, dziewczyna wpadła na nas.

- Słyszałeś?- zapytała i spojrzała na mnie.

- Zawszę słyszę.- odrzekłem.- Co wiesz?

- Potwór jest tu i jeszcze dziwne warczenie w uszach.- odrzekła i natychmiast spojrzeliśmy po sobie wszyscy.

- Scott!- krzyknęliśmy.

Szybko ruszyliśmy do pokoju chłopaków. Jednak nie było ich tam. Tylko Dylan siedział na łóżku.

- Co ty tu robisz?- zapytała Alex.

- Tak se przylazłem, bo słyszałem wrzask i myślałem, że się pokłócili, ale ich nie ma.- rzekł.

- Idźcie po Brett'a.- poleciła Alex i wyszła razem z Connor'em, a ja poszłam za nimi, bo Minho'ś i Dylan poszli razem po chłopaka.

Szliśmy na główny hol, kiedy nagle Alex zatrzymała się gwałtownie.

- Słyszycie?- zapytała.- Ja by odgłos walki.

Słysząc jej słowa, szybko pobiegliśmy na główny hol. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to był Max walczący z jakimś chłopakiem.Później zacząłem dostrzegać szczegóły. Ten chłopak zamiast zębów miał, jak by rekinie, a oczy miał całe czarne. Następnie zobaczyłem Scott'a siedzącego przy ścianie, za swoim chłopakiem i trzymającego się za ramię. Alex i Connor szybko znaleźli się obok Max'a, a ja podbiegłem do mojego przyjaciela.

- Nic ci nie zrobił?- powiedziałem przerażony.

Taaaa Brad piękna dedukcja, skoro widzisz w jakim jest stanie.

- Ugryzł mnie w ramię.- powiedział głosem wręcz ociekającym bólem.

- Chodź  do Anastazji.- pomogłem mu się podnieść z podłogi i odwróciłem się w stronę reszty. -Albo nie.- dodałem widząc, że to coś jest sine i trójka naszych przyjaciół, walczy z nim  jak z trójką innych osób. Jaki by on był tak silny jak kilka osób. Stali dodatkowo na środku utrudniając nam przejście.

-Boli.- syknął i skulił się lekko.

Jego rana nie była taka mała. Zaraz mi się tu wykrwawi. Nagle na myśl przyszło mi coś zwariowanego. 

-Ufasz mi?- zapytałem.

-Zależy co masz na myśli.- mruknął z przekąsem.

-Muszę cię przenieść do Anastazji, żeby jakoś zatamowała ten wylew zewnętrzny.- oznajmiłem.- Trzeba to zrobić jak najszybciej, bo inaczej będzie źle.- spojrzałem na jego coraz większy brzuszek.- Nie tylko dla ciebie. 

-Rób co musisz.- rzekł i spojrzał na mnie z nadzieją.

Nie stracę kolejnego przyjaciela. Nie ma mowy. Nie zgadzam się na takie coś. Zamknąłem oczy i przeszła mnie fala energii. Pociągnąłem Scott'a i razem ruszyliśmy szybko w stronę drzwi na teren szpitalny.   Kiedy otworzyłem oczy, nie uwzględniłem jednego. Alex, Max i Connor stali po naszej stronie i nie umożliwili mu dojścia do nas, a teraz ja przeszedłem na jego stronę, bo tam są drzwi. Pięknie Dziś jest mój dzień! Przestali walczyć i ten który chciał nas zaatakować, spojrzał na nas również zdziwiony i przechylił głowę na bok. 

-Serio?- syknął.- Myślałem, że to będzie trudniejsze.

Szybko znalazł się obok nas i podniósł rękę w której pojawił się pazury. Moje serce przyśpieszyło, a oddech ugrzązł w gardle. Chciałem użyć mocy, ale coś we mnie się zablokowało. Jak bym jej w ogóle nie miał. Jego ręka podniosła się w górę, zamachnął się, ale nie poczułem uderzenia. Otworzyłem oczy, które zacisnąłem chwile wcześniej. 

-Minho.- szepnąłem widząc swojego chłopaka. 

Jego skóra była metaliczna, a ręka napastnika zatrzymała się na jego barku. Uratował nas. Reszta od razu zaczęła walczyć z chłopakiem. 

-Brad, daj mi Scott'a.- Brett pojawił się obok mnie szybko, nawet nie czekał na moją odpowiedz, tylko wziął go.

Wszedł za drzwi, a ja za nim. 

-Anastazja!- krzyknął wysoki chłopak.- Pomóż nam!

Osoby, które mijaliśmy patrzyły na nas z przerażeniem. Jednak ignorowałem je i szedłem za Brett'em. 

-Co się znowu..- zaczęła znudzonym głosem.- O boże! Daj mi go tu szybko na stół!- krzyknęła dziewczyna. 

To moja wina. Scott prawie został zabity przeze mnie. Jestem najgorszym przyjaciele na świecie. Nawet mocy użyć nie potrafiłem.  Oparłem się o ścianę i zsunąłem po niej.  Chowając twarz w dłoniach. Boże gdyby nie Minho, zginęli byśmy.

CONNOR 

Nie wiem dlaczego Jackson wygląda jak jakieś zmutowane, ale wiem, że jest szybki, silny i umie walczyć. I tak umiał wcześniej, a teraz? Kurwa, maszyna do zabijania.

- Minho!- krzyknąłem.- Weź go złap!

- Już.- mruknął i z całej siły objął go szybko i mocno w okół ramion, przed tym unikając lub przyjmując jego ataki na siebie.

Chłopak szarpał się i kopał, ale Azjata jest nieugięty, bo trzyma go mocno i nawet nie drgnął.

- Czym jesteś?- zapytała Alex, podchodząc do nich, poprawiając jednocześnie włosy, które opadły na jej twarz.- I czego ty kuźwa chcesz?

Chłopak milczał i tylko skanował jej ciało. Nagle na hol wbiegł Markus, a za nim Isak i Evan. Czarnowłosy wydawał się nie zdziwiony, widząc tego potwora, a chłopaki byli dość zszokowani.

-Co tu się odjebało?- zapytał mój przyjaciel. 

-Demon.- rzekł mężczyzna i podszedł do Jackson'a. 

-Wielki obrońca światła i istot żywych.- zaśmiał się przerażająco i spojrzał na niego pustym wzrokiem.

-Czego tu szukasz?- zapytał się i stanął na przeciw Minho, a obok Alex i mnie.

-Wiesz w podziemiu jest duża nagroda za zabicie dziecka w łonie zmiennokształtnego chłopaka.- zarechotał i nagle jego twarz spoważniała.- Myślicie, że go uratujecie. Trucizna jest silna.

-Zabije.- wywarczał Max i podszedł do demona szybkim krokiem.-Co ty zrobiłeś Scott'owi!?- złapał go za koszulę i wiedziałem, że przygotowuję się do uderzenia.

-Nawet nie wiesz jak mi go teraz szkoda.-  demon mruknął i posłał mu lekki uśmiech.

-Jak to odwołać?!- krzyknął wściekle przyjaciel.

-Nie da się.- odrzekł, ale za chwilę pięść Max'a znalazła się na jego szczęce.

-Stój!- wtrącił się Marksu i odsunął blondyna od demona.- Idź do Scott'a. 

Ten jedynie spojrzał na jego twarz wkurwiony, ale pobiegł w stronę wejścia na oddział Anastazji. 

-Kto kazał zabić dziecko?- zapytał się mężczyzna.- I za ile?

-Za sześć milionów.- odrzekł.- Nie wiemy kto, ale wiemy, że jest wysoko postawiony. 

-Ile jeszcze poluję?- zapytałem.

-Dużo.- odrzekł.- Ale i tak tego nie powstrzymacie. Nie wiemy dlaczego chce zabić to dziecko, ale wiem, że ten bachor będzie potężny. 

-Dość tego wywiadu.- wtrąciła się Alex i podeszła do demona.- Ale ja mam pytanie. 

-Zaszczyt, kiedy pół  banshee  pół mag się odzywa do mej osoby.- powiedział  i wlepił swój pusty wzrok w dziewczynę.

Ta jak by niewzruszona stała i patrzyła na niego. 

-Mów, jak tu się dostałeś?- zapytała i stanęła bliżej niego.

-Tajemnica.- cmoknął.

Różowowłosa błyskawicznie przyłożyła mu dłoń do czoła. Stąd nawet dostrzegłem złoty blask z jej oczu. Głowa Jackson'a opadła w dół, a jego ciało jak by stało się galaretą.

-Zabiłaś go?- zapytał Minho i położył jego ciało na niemi, zmieniając formę na ludzką.

-Nie.- powiedziała jak by oburzona.- Wypieprzyłam z jego duszy demona. Trzeba ustalić jak oni się tu dostają.

-Zajmę się tym.- rzekł Marksu i zniknął we mgle.

-Gdzie jest Scott?- zapytał się zdezorientowany Isak, a nas chyba piorun jasny strzelił.

Wszyscy zerwaliśmy się do biegu i wręcz zderzyliśmy się w drzwiach. Ja i Minho wypierdoliliśmy się  przed innymi, blokując wejście. 

-Nadal nie wiemy o co chodzi.- jęknął Isak i przepchnął się po między nami, stając na przeciw.

-Nie wiemy dokładnie co, ale wiemy, że Scott jest ranny i nie wiemy co z nim jest.- odrzekła Alex pomagając mi wstać. Minho podniósł Evan. -Idziemy się dowiedzieć.

Ruszyliśmy cała gromadą i w końcu znaleźliśmy Max'a. Blondyn chodził w tą i z powrotem, mamrocząc pod nosem jakieś przekleństwa. Brad siedział skulony pod ścianą, a Brett mówił co do niego. 

-I co?- zapytałem lekko zestresowany. 

-Nie wiem.- jęknął przyjaciel i dostrzegłem jego lekko zaszklone oczy.-Gdybym zareagował wcześniej nic by się nie stało.

-A co się stało?- Evan stanął obok niego i położył dłoń na ramieniu.

-Szedłem ze Scott'em do Anastazji, bo on uparł się, że ona ma jakieś jedzenie.- powiedział, próbując opanować drgający głos.- Na holu znaleźliśmy Jackson'a. Nie zdążyłem zareagować, kiedy on rzucił mnie na ścianę, a potem rzucił się na Scott'a. Od razu go ugryzł.

-A tobie nic nie jest?- zapytałem.

-Tylko trochę otłukłem bok.- mruknął obojętnie.

-Pokaż to.- Alex podeszłą do niego.

Chłopak wywrócił oczami, ale podniósł koszulkę w górę, pokazując swój zasiniaczony bok. Kurdę, a myślałem, że to Alex lubi mieć na sobie dużo kolorów.

-Trochę?- prychnęła i dotknęła jego zranionego miejsca opuszkami palców, a rana za chwilę znikła. -Lepiej?

-Pytasz się o stan fizyczny czy psychiczny?- zapytał.

-Ej.- powiedziała.- Scott jest silny i da radę. Dla ciebie i waszej kruszynki. 

Dziewczyna przytuliła go,  a blondyn oparł głowę o jej ramię. Też chcę przytulasa. 

-Boje się o niego.- powiedział cicho, a w jego głosie usłyszałem strach. Po razu pierwszy widzę Max'a w takim stanie. 

-My też, ale wiem, że będzie wszystko dobrze.- zapewniła i zaczęła głaskać go po plecach. 

-Skąd to wiesz?- zapytał Evan.

-Przeczucie.- rzekła cicho. 

Rozejrzałem się do wokół. Minho klęczał obok Brad'a i przytulał go do siebie Słodko. Evan trzymał w swoich objęciach Isak'a. Brett natomiast oparł się o ścianę z roztrzepanymi włosami. Pewnie zasnął, a my go z łóżka wywaliliśmy.

-A gdzie jest Dylan?- zapytałem, rozglądając się za przyjacielem. 

- Szedł za mną.- wtrącił się Azjata.- Ale teraz nie wiem gdzie jest. 

-Tutaj.- szatyn wpadł po między nas zdyszany. - Byłem w swoim pokoju i znalazłem takie coś, co mi mignęło kiedyś przed oczami i chyba teraz się przyda. 

Powiedział  i wyciągnął przed siebie starą zapisaną kartkę. Jeny takie coś to powinno się w pył zamienić. 

-Niemożliwe.- Isak powiedział jako jedyny. Chyba tylko ja nie wiem co to jest, a nie jeszcze mam swoich przyjaciół, tak samo tępych jak buty. -Skąd masz rękopis żywiołów? 

XXXXXXXXX

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro