Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

84.Brett

On. Mnie. Pocałował.

Kurwa, tak! Tak długo na to czekałem. Ten pocałunek był jednak inny. Taki delikatny i uczuciowy, ale i tak dostałem przez niego palpitacji serce. Po prostu był idealny. Nie wiem dlaczego, lecz mam wrażenie, że moje kolejne pocałunki powinny być takie, a nie inne. I tylko z Liam'em.

- Może Samira wam opowie.- zaproponował Minho, a ta posłała mu mordercze spojrzenie.

-Sami? Ale co ma nam niby powiedzieć?- zdziwiła się jej dziewczyna. 

-Prawdę i tylko prawdę.- powiedziała Alex i  usiadła na swoim łóżku, obok Connor'a. 

I zaczęło się na nowo. Zastanawia mnie tylko jedno, czy my też mieliśmy takie miny jak nam mówili prawdę. Katy, Edawn i Wendy mieli takie wyrazy twarzy  jak byśmy zamienili się w kosmitów i mieli zjeść ich mózgi.

-Cały czas to ukrywaliście?!- wydarła się czerwonowłosa na nas i wstała z jednego dywanu. 

-Serio zaraz ci mordę zakleję.- mruknął Max i zaczął bujać śpiącego Scott'a na jego kolanach, żeby się nie obudził.

- Cały czas nas oszukiwaliście?- powiedziała zszokowana tęczowowłosa.- Ty też?- spojrzała na swoją dziewczynę.

-To nie tak.- powiedziała podchodząc do Katy i siadając na przeciw niej.- Chciałam ci powiedzieć, wiele razy, ale chciałam cię również chronić przed prawdą, bo była byś zagrożona, a tego nie chciałam. Masz być bezpieczna, rozumiesz?Nie pozwolę, żeby stała ci się krzywda, bo cię kocham 

-Chmurko.- westchnęła wzruszona.- Też cię kocham, ale następnym razem mów mi prawdę, dobrze?

-Tak. Nie jesteś zła?- zapytał zmieszana dziewczyna.

-Nie no coś ty, na ciebie nigdy, bo przecież też cię kocham.- odrzekła czule.

Samira przytuliła się do swojej dziewczyny mocno. Zawsze je do siebie ciągnęło i wiedziałem, że prędzej czy później będą razem i co nie myliłem się. 

-Fajnie, że się lovcicie i takie tam.- odezwała się Wendy ponownie.- Jednak nadal nie wiemy, co się dzieje teraz!

-Pierdole.- warknął Max głośno, a potem uśmiechnął się rozczulony do Scott'a i cmoknął go w czoło.- Cześć wilczku.

-Czemu krzyczycie?- zapytał cicho i potarł oczy rękami.- Max?

-Jestem misiu.- powiedział i przytulił go od tyłu jak usiedli na łóżku obok Alex, która przyglądała się im z leciutkim uśmiechem.-Wendy się tylko drze.

-Powiedzieliście im prawdę?- powiedział cicho i cmoknął go w szczękę delikatnie po czym położył głowę na ramieniu mojego przyjaciela. 

Na ten gest coś mi się w brzuchu skręciło. Max się usamodzielnił i znalazł sobie kogoś, znając życie na stałe, oczekuje już dziecka i jest szczęśliwy, a miesiąc temu zarzekał się na swą duszę, że nikogo nie będzie miał na stałe do trzydziestki., a tu znalazł z jego planów nici. Mimo, że zachowuję się czasami jak dupek czy idiota, nie znaczy, że nie chcę kochać i być kochanym.  Nie wiem jak, ale kiedy dogryzam sobie z  Liam'em nie czuję, żadnej pustki, która jest we mnie. Nie chcę być przy nim tym dupkiem, który kogoś przeleci i zostawi. Przy nim czuję, że mogę się zmienić na dobre, a to tylko dla tego, żeby zobaczyć jego piękny i nieśmiały uśmiech. Boże co on ze mną zrobił.

-Tak.- odezwał się Brad.- Ale do Edawn'a to chyba nie dotarło. 

-Dotarło tylko..- zaczął jak by się nad czymś zastanawiając.- Zastanawiałem się skąd was znam i teraz wiem. Theo mi o was mówił. Myślałem, że to tylko zbieg okoliczności z tymi imionami, ale jednak nie. 

-Co mówił?-Isak ożywił się natychmiast.

-Że bitwa rozegra się w tedy kiedy będzie wschód słońca.- powiedział niepewnie.- I że jeżeli się nie myli to większość będzie chciało zabić to co jeszcze się nie narodziło.

-Nie narodziło?- zdziwiłem się.

-Jeszcze to, pięknie, a miała być tylko wojna i po sprawię.- Alex upadła na plecy z westchnieniem.

-Skąd znasz Theo?- zapytał się Brad.- Nigdy nam o tobie nie mówił.

-Spotkaliśmy się kilka razy, ale opowiadał o was na okrągło.- powiedział i podrapał się po karku.

-Teraz sobie o tym przypomniałeś?- zapytał go Minho. 

-No sorry, byłem zajęty.- mruknął w odpowiedzi.

-Tak, uganianiem się za Wendy.- dodał Dylan na co zaśmiałem się. 

-Możecie mnie w to nie mieszać?- zaczęła lekko zirytowana dziewczyna.

-Zaraz..- powiedział Connor zrywając się z łóżka.- Pamiętacie to co opętał Liam'a? Nie chcę was straszyć, ale ono mówiło o nienarodzonym dziecku, że jest silne i...

-Oni będą chcieli zabić mnie i zabić moje dziecko.- dokończył Scott drżącym głosem, a jego oddech stał się nierówny. 

-Nie, nie, nie.- mruknął Max i objął bruneta, mordując wzrokiem Connor'a.- Nic się nie stanie, obiecuję ci to wilczku. Tak? Jesteś bezpieczny nie ważne gdzie będziesz, będę i ja. Nic ci nie grozi, nie pozwolę cię skrzywdzić. 

Tym razem nie przez mnie Scott wpadł w histerie, ale nie ma powodu do świętowania, bo on zaczął płakać, nie głośno, tylko cicho i w koszulkę Max'a. To był smutny widok, nawet jak dla mnie.

-Choć wilczku.- zaczął delikatnym głosem blondyn.- Położymy się u nas w pokoju, tak?

Brunet nie odpowiedział, tylko schował głowę w zagłębieniu jego szyi, kiedy ten wstał z nim na rękach i wyszedł z pokoju, zamykając nogą drzwi za sobą, wcześniej jeszcze obdarzył nas jadowitym spojrzeniem.

-Idiota.- syknął Evan do Connor'a.

Nawet ten nie zdążył odpowiedzieć, bo dostał poduszkami prostu w głowę. A mi przypomniało się jak Liam, kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz rzucił we mnie kulą do kręgli. Teraz to wydaję się być tak odległe. 

-Pamiętasz jak nie mógł sobie poradzić z tym co powiedział mu w tedy ten psychopata?- warknęła na niego Wendy.- A teraz pod koniec tygodnia ma rodzić, a ty mu mówisz, że coś będzie próbowało zabić jego dziecko, które kocha nad życie!

-Przepraszam no.- powiedział i rzucił trzy poduszki na łóżko, którymi zdążył już dostać.

-Chciał go tylko ostrzec.- powiedziała Alex, stając w obronie chłopaka.-A z resztą musimy coś wymyślić, żeby ochronić Scott'a. 

-Na bitwę na pewno nie idzie.-Isak wtrącił się jak pierwszy.

-Ale Max dobrze walczy.- wtrącił się Edawn.- Przyda się.

-Teraz nie opuszcza go na krok, a teraz dowiedział się, że coś mu grozi. Musimy po prostu zrobić  coś żeby Scott był bezpieczny, bo inaczej Max nigdzie nie pójdzie.- rzekłem.

-Barierę mamy, ale nie wiem ile wytrzyma.- wtrąciła się Alex.- Może jakieś coś ochronne przed potworami, żeby nie mogły się do niego zbliżyć.

-Może Markus coś wie.- mruknęła Samira.

- Kwiaty jarzębiu. - usłyszeliśmy w kącie głos mężczyzny, a Wendy wydarła się i wskoczyła na kolana Edawn'a.

-Nie strasz.- powiedziałem i usiadłem na łóżku.- Kwiaty jarzębiu?

-Jedyne co przeraża te potwory i robi barierę ochronną przeciw nim na stałe jest jarząb. Bo to kwiat jasności. Nie wiem dlaczego, ale tak jest.

-Skąd my teraz wytrzaśniemy ten kwiat?- zapytała się Katy.-Isak?

-Zobaczę, co da się zrobić.- powiedział i wyciągnął rękę przed siebie.

-Nie w moim pokoju!- krzyknęła różowowłosa natychmiast, widząc jego poczynania.

-Ahgh.- jęknął, łapiąc Evan'a za rękę i wychodząc z pokoju.- Jak coś już zrobię to was zawołam.

W pokoju zapanowała cisza, nikt się na odzywał. Nawet jak bym chciał to i tak nie mam do kogo. Przecież nie ma Liam'a.

-Nooo nieźle nastraszyliście Scott'a- powiedział niepewnie Markus. Wszyscy spojrzeliśmy na niego z niedowierzaniem. Równocześnie ruszyliśmy w stronę wyjścia z pokoju Alex.-Dobra rozumiem.- dodał.- Jesteście zajęci.

Westchnąłem i ruszyłem w stronę mojego pokoju. Usiadłem na łóżku i wplątałem dłonie we włosy. Mam dziwne przeczucie pustki i tęsknoty. Z tego co mówił Mikey przeciwieństwa się przyciągają, a Liam jest moim przeciwieństwem, prawda?

Wyjąłem telefon z kieszeni spodni i włączyłem go. Jakieś czas temu skołowałem sobie numer krzykacza, dzięki pomocy takiego jednego. Nie wiem, czy dzwonić, czy nie. Raz kozi śmierć! Wcisnąłem słuchawkę i przyłożyłem sobie telefon do ucha. Czekałem chwilę, aż ktoś raczy odebrać połączenie i się doczekałem.

-Liam?- zapytałam, bo trzeba cię upewnić, czy to on.

-Brett?- usłyszałem z drugiej strony.- Coś się stało, że dzwonisz?

-Nie nic.- odrzekłem spokojnie.- Jak wam idzie? 

-Dzięki mocy Thomas'a dotarliśmy już prawię pod ocean.- powiedział.- Jutro zrobimy zamieszanie i wypierdolimy ludzi z mieszkań... Zaraz, skąd masz mój numer? 

-Yyyy to ciekawa historia.- zmieszałem się natychmiast- Z resztą gdzie teraz jesteście?

-W autobusie.- odrzekł jak by roześmiany.- Krecie czy ty mnie stalkujesz?

-A ty mnie pocałowałeś?- rzekłem i położyłem się na łóżku.

-Będziesz mi to teraz wypominać?- usłyszałem jego zirytowany głosik.

-Oczywiście.- mruknąłem.

-Dlaczego dzwonisz?- zapytał nagle, niepewnym głosem. 

-W sumie to nie wiem.- westchnąłem.- Tak jakoś..

-Wiesz tylko nie chcesz mi powiedzieć.- powiedział pewnym głosem.

Skąd on to wie. Aż tak dobrze mnie zna? Czy jestem tak przewidywalny?

-Brett? Jesteś tam?- Liam zadał pytanie. 

-Bo chciałem usłyszeć twój głos.- powiedziałem szczerze i szybko. Teraz czekam jak mnie opierdoli, a potem znowu zaczynam się o niego starać. To podrywanie go już weszło mi w krew.   -Nie krzyczysz.- stwierdziłem, kiedy chłopak nie odzywał się przez chwilę i było słychać tylko jego oddech w słuchawce.

-Bo nie mam dlaczego krzyczeć, zazwyczaj mnie wkurwiasz i irytujesz, ale to co powiedziałeś było słodkie.- odpowiedział i usłyszałem jego chichot w słuchawce.- A po za tym ja jakby też chciałem cię usłyszeć.- mogę przysiąc, że się zarumienił.

-Jak się nie drzesz masz ładny głos.- mruknąłem 

-Dzięki?- rzekł niepewnie.- Ale w sumie ty też masz łady głos i taki sekso... znaczy męski.

-Ja wiem co słyszałem.- uśmiechnąłem się szeroko.- Co jeszcze we mnie jest coś seksownego?

-Spierdalaj!- krzyknął do słuchawki.

-Liam idź w końcu spać!- usłyszałem głos Thomas'a gdzieś z tyłu.

-Muszę kończyć.- rzekł jak by ze smutkiem.

-Zadzwonię jutro rano, albo ty zadzwoń jak będziecie wracać.- powiedziałem nadal z lekki uśmiechem.- O i dokończymy jutro naszą rozmowę. 

-Wiesz na co mam ochotę?- szybko dodał.- Pocałować cię.

Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo chłopak się rozłączył. Zaśmiałem się pod nosem i zakopałem pod kołdrę.  Zamknąłem oczy i z uśmiechem na ustach odpłynąłem do krainy snów. Nie wiem dlaczego, ale śnił mi się taki jeden mały niebieskooki złośnik.

XXXXXXXXX

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro