Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

83.Dylan

Po tym jak Thomas zasugerował, że on razem z Liam'em, pójdą na tę misję, coś we mnie pękło.  Tu nie tylko chodzi o strach lecz jeszcze o zagrożenie wywołane tymi potworami. Tego wszystkiego jest za dużo na raz. Każdy z nas próbuję mieć swoje życie osobiste teraz, ale widzę, że to powoli znika. Zaczynamy coraz bardziej przejmować się wojną i tym co nadejdzie. Sam zaczynam bać się przyszłości i jeżeli będziemy ją jeszcze mieć po tym wszystkim.  Jeszcze te sprawy z Samirą i tym całym nimfowaniem, na dodatek Bryce i Mikey wiedzą o wszystkim. 

Thomas dodatkowo jak by w ogóle nie przejął się sprawą tego, że nasze światy zderzę się  ruszył tam, a za barierą czają się potwory! Może mu się coś stać i Liam'owi oczywiście również, ale Thomas'owi głównie.  Szybko poszedłem  za nim upewniając się, że mam w kieszeni bluzy kulę Amandy. Znalazłem go w jego pokoju, był sam. Stał odwrócony do mnie plecami i do plecaka wkładał różne ciuch czy jedzenie, które nie wiem skąd wytrzasnął.

-Po co tu przyszedłeś?- zapytał niemiło nadal na mnie nie patrząc. 

-Pogadać.- rzekłem i usiadłem na jego łóżku.

-Myślałem, że już wszystko ustaliliśmy. - westchnął odwracając się do mnie przodem, zakładają jednocześnie ręce na biodra.

-Ty ustaliłeś.- przypomniałem i wstałem podchodząc do niego.

-Jak to?- zdziwił się, marszcząc słodko nosek.- Przecież o tym rozmawialiśmy i ustaliliśmy to.

-Thomas..- powiedziałem łapiąc go za biodra.- Kocham cię całym sercem, ale jeżeli mi nie wierzysz to mam ze sobą to.

Wyjąłem z kieszeni kulę o czarnym kolorze i podałem ją blondynowi, który przyjął ją niepewnie. 

-Co to jest?- zapytał się blondyn i zaczął oglądać ją z każdej strony.

-To kula od Amandy.- rzekłem spokojnie.

-Siedzę obok niej na fizyce.- dodał nadal nie rozumiejąc o to w tym wszystkim chodzi.

-Tak to ona.- powiedziałem z lekkim uśmiechem.-Jej mocą jest tworzenia kul o określonych  właściwościach. Osoba która trzyma tę kulę może mówić tylko prawdę. Nie skłamie i nie zmanipuluję prawdę i powie prawdę i tylko prawdę.

-Po co ci to?- zapytał i wręczył mi z powrotem kulę.

-Żebyś zadawał mi pytania na, które odpowiem ci tylko szczerze.- odrzekłem ściskając kulę w ręku. 

Nie będę miał z tym problemu, bo mówiłem mu tylko prawdę. Nic przed nim nie ukrywałem i nie ukryję. Blondyn chwilę się wahał i przyglądał mi się uważnie, ale w ostateczności odłożył plecak który trzymał w dłoni na podłogę, stając na przeciw mnie z kamiennym wyrazem twarzy.

-Co czułeś kiedy ta ździra cię całowała?- powiedział, a w jego oczach  zobaczyłem lekki smutek.

-Obrzydzenie, chciało mi się wymiotować, a po za tym mówiłem, że ty całujesz lepiej.- odrzekłem pewnym głosem, nie odrywając wzroku od jego oczu.

- Okłamałeś mnie kiedyś? - powiedział lekko zaciekawionym głosem.

-Nigdy w życiu.- odpowiedziałem.

- Co do mnie czujesz, czy to jest szczere?- powiedział cicho i z nadzieją w głosie. 

-Kocham cię, mój matę. Od kiedy cię zobaczyłem wiedziałem, że jesteś niesamowity. Twój charakter i osobowość, piękne włosy, uśmiech powalający na kolana, oczy świecące. Cały jesteś piękny i wiedziałem, że musisz być mój. Zakochałem cię od pierwszego wejrzenia.  Stałeś się dla mnie całym światem i miłością życia, bo nigdy nie pokocham kogoś tak mocno jak kocham ciebie. Jesteś dla mnie najważniejszy.- powiedziałem na jednym wdechu, patrząc mu w oczy.- Żałuję, że nie powiedziałem ci o tym co zrobiła ta szmata, ale bałem się. Przepraszam z całego serca. 

Blondyn przyglądał mi się z dziwnym wyrazem twarzy, by po chwili rzucić się na mnie, co spowodowało, że upadliśmy na łóżko, a ja puściłem kulę. Thomas pocałował mnie mocno i zachłannie. Oczywiście natychmiast oddałem pocałunek i wplątałem palce w jego miękkie oraz puszyste włosy. Kiedy blondyneczka udzieliła mi dostępu do wnętrza ust, natychmiast zacząłem nasze języki w erotycznym tańcu. W którym oczywiście ja dominowałem. Usiadłem na łóżku powodując, że nogi chłopaka objęły moja biodra, a jego ręce znalazły się na moich barkach, trzymając  mocno. Oderwaliśmy się od siebie za chwilę, bo powietrze w płucach się skończyło. Blondyn patrzał mi w oczy pełne iskierek, oblizując swoje różowe usteczka.

- Jeny!- krzyknął i natychmiast ze mnie wstał, chodząc po pokoju.- Co ja odwalam?!

- Mi to nie przeszkadza.- uśmiechnąłem się szeroko, przesuwając się na skrawek łóżka.

- Zerwałem z tobą, ale...- zaczął majaczyć pod nosem.

- Kochasz mnie, a ja kocham ciebie Thomas.- dokończyłem za niego, wstając i łapiąc go za obie dłonie.- Proszę daj nam szansę. Ja bez ciebie oszaleję.

Blondyn patrzał na mnie niepewnie. Moje serce biło niemiłosiernie szybko, a w ustach zrobiło się sucho. Jak on mi teraz nie da szansy to się powieszę lub utopię. Patrzyłem w jego oczy z przerażeniem i oczekiwałem odpowiedzi. Thomas pokiwał głową w przód i w tył, a ja błyskawicznie zgarnąłem go w ramiona, podnoszą do góry, obracając się do około kilkukrotnie. Ten zachichotał słodko, kładąc swoje dłonie na moich ramionach.

- Tylko wszystko ma iść powoli.- skomentował cicho, kiedy postawiłem go przed sobą.- Bo trochę nadszarpałeś moje zaufanie.

- Wiem, wiem, wiem.- mamrotałem w kółko to samo.- Wszystko rozumiem. Ważne, że dałeś mi szansę! Powoli wszystko będzie szło.

- Już to widzę.- wywrócił oczami.- Teraz pomóż mi się spakować, bo zastał jeszcze pół godziny.

- Jak to pół godziny?- zdziwiłem się.

Przecież jak tu przychodziłem miał jeszcze godzinę czy tam półtorej.

- No całowanie trochę nam zajęło.- wypomniał mi i odsunął się zaczynają zbierać ubrania jakie miał położone wcześniej na ziemi.

Pomogłem mu się spakować po czym razem ruszyliśmy przed szkołę, gdzie było trochę osób. Zdziwiłem się bo kto niby wiedział, że będą wychodzić z tego terenu. Usłyszałem kłótnie Liam'a i Brendy, a później jeszcze kilka innych głosów. Dlaczego mam wrażenia, że tylko one robią problem. Ona i Drew, bo nigdzie nie widzę Teresy i Soni. Chociaż tyle spokoju. Nie wtrącałem się do tego nawet, bo po co. Nagle Liam wskoczył na Brett'a i zaczęli się delikatnie całować. Jak by jeden czy drugi miał zaraz zniknąć. Od kiedy mój przyjaciel zrobił się taki czuły. Nowość. Thomas pożegnał się ze mam buziakiem w policzek, później razem z Liam'em przez barierę i ruszyli przed siebie.

Tylko niech wrócą.

- Co to miało być?!- Usłyszałem wrzask Brendy, kierowany w stronę Brett'a

- Magiczna chwila.- wzruszył ramionami.- A tu co taki tłum?!

Na ten krzyk  wszystkie osoby, które się zgromadziły, natychmiast rozeszły się i zostały tylko te osoby z którym się kolegujemy czy dogadujemy.

- Wypierdalać oby dwie.- Wendy mruknęła w stronę Brendy i Drew. - No już, już.- dziewczyny prychnęły, ale ruszył w kierunku szkoły.- A teraz mówcie co... Scott co się stało?- zapytała zmartwiona.

- A jak im coś się stanie.- powiedział płaczliwie brunet i z jego oczu poleciały łzy.- Tam są przecież te zmutowane szczury.

- Wilczku...- westchnął Max i przytulił do siebie swojego chłopaka, którego brzuch już dobrze widać. Taki typowy ciążowy.- Nie płacz. Przecież to Thomas i Liam, dadzą sobie radę.

- Wiem, ale....- szepnął i wtulił się w klatkę piersiową blondyna.- Chcę spać.

- To idziemy spać.- pocałował go w czubek głowy i wziął na ręce, ruszając w stronę akademika.

Po raz pierwszy widzę Max'a tak szczęśliwego jak teraz. Jak by w końcu znalazł sens swojego życia. Spojrzałem po innych i zobaczyłem na ich twarzach rozczulenie. Sam też na ten widok uśmiechnąłem się lekko.

- Słodziaki.- skomentowała Samira i złapała ze rękę Katy.

- To doczekamy się tych wyjaśnień?- zapytał  Edawn lekko zaniepokojony.

- Jasne rudzielcu.- odrzekł Max z przodu.

- Nie nazywaj mnie tak!- krzyknął za nim, kiedy wszyscy ruszyliśmy w stronę szkoły.

- Zamknij mordę.- syknął na niego blondyn i przytulił do siebie mocniej Scott'a, który widocznie jest zmęczony.- Moje kochanie śpi.

- On serio się zakochał.- westchnąłem Wendy, patrząc na Max'a, który albo całował bruneta we włosy idąc lub patrzył na niego z rozczuleniem.

- Max znalazł w końcu swoją bratnią duszę.- Minho idąc za rękę z Brad'em posłał nam radosne spojrzeniem.

- Ja bym się nie cieszył.- skomentował Connor, na co popatrzeliśmy na niego zdziwieni.- Scott krzyczał głośno jak się z nim kłócił, a jak będzie darł jeszcze podczas porodu?

- Weź nie myśl tak hop do góry.- Alex posłała mu lekki uśmiech.- Ale i tak to za około trzy dni więc, czas kupić zatyczki do uszu.

Teraz się skapnąłem, że w okół mnie są same pary, teraźniejsze i przyszłe.

Brad i Minho są szczęśliwą parą, nic nie zapowiada tego, żeby się rozstali Katy i Samira są w sobie zakochane i nie rozstają się na krok. Edawn nadal podrywa Wendy, a ona w końcu ulegnie i umówi z nim. Brett i Liam pewnie niebawem zaczną ze sobą chodzić, bo widać, że się sobie podobają. Alex i Connor co chwila zerkając na siebie z lekkim i nieśmiałymi uśmiechami. Evan i Isak w końcu przyznali się do swoich uczuć i zaczęli być parą. Max i Scott oczekują już dzidziusia i są w sobie zakochani po uszy. Jeszcze ja i blondyneczka moja kochana, która dała mi szansę mimo tego co zrobiłem. Kocham go nad życie swoje, a kiedy umrę moje serce będzie bić dalej dla niego i tylko dla tej osoby która mi je skradła.

- To co nam macie do powiedzenia?- usłyszałem pytanie Wendy.

Rozejrzałem się po pokoju Alex zdziwiony. Kiedy tu dotarliśmy. Mam tylko nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. 

XXXXXXXXX

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro