76.Alex
Nie spodziewałam się takiej reakcji jak ich. Ja rozumiem, że można zemdleć lub co gorsza się zrzucać. Na ale proszę was. Brett oraz Connor po prostu wybuchli śmiechem, Minho i Dylan zaczęli się krztusić, blednąć natychmiast. Naprawdę nie wiem co w tym śmiesznego!
- A im co?- zapytał się Markus.
- Nie wiem, ale Samira jest tu, a ty..- zaczęłam niepewnie patrząc na niewzruszoną dziewczynę.
- Spokojnie, ona wie.- rzekł i podszedł do Liam'a z zadowolonym uśmiechem.
- Jak to ona wie?- powiedziałam dosyć głośno, więc reszta mojej załogi spojrzała w naszą stronę, a tamte debile po prostu nadal nie mogli się ogarnąć.
- No Samira jest nimfą z pierwszego miotu.- powiedział i wskazał na dziewczynę, która podeszła w naszą stronę. Później objął Liam'a swoim ramieniem, a on zarumienił się lekko i speszył. Nigdy wcześniej nie widziałam jak on spędza się pod czyimś dotykiem. - A wy czemu ich teraz do mnie przyprowadziliście?
- Kazałeś nam im powiedzieć prawdę Markus'ie. Więc sami im to teraz tłumacz.- Thomas machnął na nich głową.- Dylan zaraz się udusisz!
- Dobra spokój!- krzyknął ku zaskoczeniu Brad. Minho się uspokoił jako pierwszy, a po nim reszta. Spojrzała na nas z niedowierzaniem, a mogę przysiąc, że każdy z nas patrzy na nich jak na klaunów w supermarkecie.- Dziękuję.
- Dobra.- Connor wziął głęboki oddech.- Za kogo on się przebrał?
- Za najprzystojniejszego człowieka na ziemi.- odrzekł z zadowoleniem i oparł się mocniej na Liam'a, ale temu to w ogóle nie przeszkadzało.
- Chciał byś.- prychnął Brett.- Kim ty w ogółem jesteś, co?
- Jestem strażnikiem tej planety i opiekunem tej dzieciarni, która teraz nie jest pełna.- odrzekł, a Minho zakrztusił się powietrzem.- Tak jestem tym Markus'em Minho.
- Wow.- powiedział.- Sorki, że tak się zaczęłam krztusić, ale samo tak wyszło.
- Nic nie szkodzi.- wzruszył ramionami.- A skoro mowa o szczerości to Samiro masz coś do powiedzenia.
- Sami?- Azjata podniósł brew do góry i spojrzał na nią zaskoczony.- O co chodzi?
- To skomplikowane.- powiedziała od razu.- Jestem pół nimfą, pół człowiekiem...Jednak nie, aż tak skomplikowane jak myślałam.
- Ale...- zaczął Connor i wyglądał jak mały zagubiony kotek! Słodko. Mogę dostać takie zdjęcie pod choinkę!
- Nimfy, driady i reszta takich istot istnieje.- rzekł Liam, A my spojrzeliśmy na niego zdziwieni.- No co? Myślicie, że ich nie widziałem? Isak mi jeszcze o nich opowiadał.
- Spoko.- Dylan przyciągnął do siebie Thomas'a i obalał natychmiast ramionami w okół bioder.- Jeszcze coś macie nam do powiedzenia.
- Bo...- zaczął Brad i spojrzał na Markus'a uważnie.
- Nic. - straciłam się natychmiast.- Teraz trzeba tylko szykować plan bitwy.
-Jasne.- ożywił się Brett.- Ja z Liam'em skoczymy po resztę.
- Co?- wydusił jedynie chłopak, zanim został wyrwany z pod ramienia Markus'a, oraz wyciągnięty z pokoju.
- Dobra, a was to jakoś nie przeraża?- powiedziałam zamyślona.
Wcześniej jakoś bardziej zareagowali na wiadomości o tym kim jesteśmy, a teraz jakoś normalnie.
- Wiesz, jak będziesz przyjaźnił się z takimi osobami co mogą uratować świat.- Connor spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.- Wszystko wydaję się możliwe, więc to jakoś nas nie zszokowało, nie idioci?
- Jasne kretynie.- westchnął Dylan i zatopił nos we włosach Thomas'a.
- Nie mów o siebie w złej osobie.- rzekł jedynie Minho i złapał za rękę uśmiechniętego Brad'a.- Zgadzam się z tobą.
- Ja skoczę do Katy.- wtrąciła się Samira do naszej rozmowy.- Pewnie mnie szuka.
- Jest w internacie.- dodałam.
- Dzięki, będę ćwiczyć staruchu. - rzuciłam na wychodne
- To obgadamy tom strategie?- zapytał się Markus i rozsiadł się na fotelu.
Zapowiada się nieprzespana noc.
SCOTT
Kiedy moje oczy się otworzyły, natychmiast się zamknęły, bo światło mnie oświeciło. Pewnie patrzę się w lampę. W ogóle co się stało? Gdzie ja jestem? Chociaż mnie kołdrą przykryli. Tyle dobrego. Jedyne co pamiętam to słowa Brett'a, że Max mnie zostawi, a ja tego nie chcę. Chcę go mieć przy sobie, bo ja go kurwa kocham! Nie wiem, kiedy to się stało, ale stało się i już. A teraz myśl, że może mnie zostawić, przeraża mnie, jak nic innego. Powoli ponownie otworzyłem oczy, które wpatrywały się w sufit. Zaraz... To nie jest sufit z mojego pokoju. Czy to nie jest mój pokój?
Kit z tym. Mam dość. Zaraz i tak po padnę w depresję.
- Nie mów tak.- usłyszałem obok siebie.
Szybko spojrzałem w tamtą stronę i zesztywniałem. On tu jest. Leży obok mnie. Ale to niemożliwe! On mnie nie chce i nigdy nie chciał.
- Scott..- blondyn położył rękę na moim policzku i przybliżył się do mnie tak, że stykaliśmy się czołami.- Nie myśl tak. Nigdy tak nie pomyślałem. Nigdy.
- Max. - szepnąłem, niedowierzający w to, że ze mną jest. Tu i teraz.
- Przepraszam, jeżeli pomyślałeś, że mi na tobie nie zależy.- mruknął i pogłaskał mnie po policzku. Jego oczy teraz tak błyszczały, nie mogę od nich wzroku oderwać.- Nigdy, ale to prze nigdy nie myśl, że mi na tobie nie zależy.
Nagle zawisł nade mną. Ręce położył po obu stronach mojej głowy, a jego nogi znalazły się pomiędzy moimi. Nagle poczułem przypływ odwagi. Nawet nie wiem dlaczego akurat te słowa wypadły z mojej buzi.
-Kocham cię.- szepnąłem i spojrzałem mu głęboko w oczy.
- Ja ciebie też Scott'y. - odrzekł, całując mnie czułe w usta.
Niewiele myśląc, bo kiedy usłyszałem te słowa, mój umysł jak by zdechł, bo zarzuciłem mu ręce na szyję i przyciągnąłem go do mocnego pocałunku, który oddał natychmiast.
- Tęskniłem za tym.- szepnąłem cicho w jego wargi.
- Uwierz mi ja też.- mruknął i przejechał językiem po mojej dolnej wardze na co jęknąłem cicho.
- Ja bardziej.- uśmiechnąłem się i zamieniłem nas miejscami, usadawiając się na jego biodrach.
Ręce nadal miałem splecione na jego szyi, a za to jego znalazły się na moich pośladkach. Lubię taki obrót spraw. Nagle telefon Max'a zaczął dzwonić. Na początku ignorowaliśmy to nadal żarliwie się całując, ale kiedy kurwa już ósmy raz dzwoni ciśnieni mi skoczyło. Zszedłem z blondyna i usiadłem obok niego lekko wkurzony. Kto w ogóle śmie nam przerywać.
- Odbierz ten pierdolnięty telefon.- syknąłem i założyłem ręce na klatce piersiowej.
- Chwila Scott'y.- rzekł do mnie i odebrał jebnięta urządzenie.- Tak jest ze mną. Co?.. Ale teraz?... Po co kurwa?... Pierdol się.
- Kto to?- zapytałem, kiedy włożył urządzenie do kieszeni spodni wstając.
- Idziemy do dyrektora.- powiedział z niechęcią wymalowaną na twarzy, ale ja z uśmiechem złapałem rękę, którą mi podał.
ISAK
Trzymając za rękę Cola, szedłem korytarzem na spokojnie. Nie wiem dlaczego złapał mnie za rękę, ale jest to przyjemne ciepło, które płynie z jego ciała. Chociaż mam wrażenie, że robię coś źle. Nie wiem dlaczego, ale mam takie przeczucie.
- Wszystko dobrze?- zapytał się czarnowłosy.
- Tak. Po prostu się zamyśliłem.- skłamałem, bo co miałem mu powiedzieć.
Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że ten związek i to co się między nami dzieje nie powinno mieć miejsca. Chcę być przyjacielem, Cole.
- Isak, posłuchaj..- zaczął kiedy wyszliśmy na dwór.- Jesteś dla mnie ważny i chcę twojego szczęścia.- zaczął i wiedziałem, że nie skończył, bo wziął głęboki wdech. - I nie chcę cię ranić, bo stałeś się dla mnie w tym krótkim czasie ważny i...
Reszty już nie słuchałem, bo zobaczyłem kogoś kto od początku mącił mi w głowie. Evan przeszedł obok nas i obdarzył mnie krótkim spojrzeniem, po czym wszedł do akademika. Mój oddech mimowolnie zatrzymał się. Nie wiem dlaczego, bo do tej pory normalnie oddychałem. Może mam astmę? Czy coś.
- Isak słuchasz mnie?- zapytał mnie Cole.
Spojrzałem na niego jak na idiotę. Nie słuchałem go!
- Przepraszam.- skruszyłem się natychmiast.- Nie chciałem tylko...
- Możemy być przyjaciółmi.- przerwał mi natychmiast, zamrugałem kilkukrotnie na jego słowa. Czy on serio.- Jesteś dla mnie jak młodszy braciszek i chcę twojego szczęścia. Po za tym mam kogoś na kim mi zależy w inny sposób.
- Na serio?- powiedziałem szczęśliwym głosem, czego nie planowałem.
- Tak. A teraz biegnij za tamtym chłopakiem.-powiedział i puścił moją rękę, wskazując na drzwi.- Dawaj.
- Dziękuję.- rzekłem i cmoknąłem go szybko w policzek.
Natychmiast zerwałem się z miejsca i pobiegłem w stronę wejścia do akademika. Mam nadzieję, że go szybko znajdę. Wbiegłem na hol, biegnąc w stronę pokoi. Szukałem wzrokiem chłopaka, którego nigdzie nie mogę zobaczyć.
- Evan!- krzyknąłem w końcu dostrzegając jego oddalającą się sylwetkę.- Czekaj!
Mam gdzieś to, że w okół jest tyle osób, które patrząc na mnie jak na idiotę.
- Isak, co ty..- blondyn zatrzymał się w miejscu.
Popełnił błąd, bo go już do ganiałem i nie zdążyłem zachować, więc wparowałem na niego z rozmachem. Wpadłem na niego z siłą, więc razem wylądowaliśmy na płytkach. Mogę więc przysiąc, że wszyscy teraz się na nas patrzą i czekają na rozwój wydarzeń.
-Cześć.- powiedziałem cicho, poprawiając ręce, które były na jego klatce piersiowej.
-Hej.- rzekł cicho.- Co robisz?
-To.- mruknąłem i niewiele myśląc złączyłem nasze wargi w delikatnym pocałunku.
Evan na początku był zdziwiony, lecz po chwili oddał pieszczotę z bardzo dużą delikatnością. Jak mi tego brakowało. W brzuchu poczułem stado motyli i o zgrozo jak ja tęskniłem za tym. Na korytarzu zaczęli wiwatować i klaskać oraz gwizdać, ale miałem to za przeproszeniem gdzieś.
-Nie chcę przerywać, ale ruszcie się.- usłyszałem głos Liam'a.- Później będziecie się miziać na podłodze. Teraz mamy coś do załatwienie.
Chyba mnie coś ominęło.
XXXXXXXXX
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro