71.Samira
Nie rozumiem innych. Przecież się martwię o nią i o wszystkich naszych przyjaciół. Jestem leciuteńko, może tylko trochę nadopiekuńcza w stosunku do Katy, ale to nie moja wina! Jest dla mnie ważna od kawałka czasu i się o nią martwię. Nikt mnie na rozumie? Nie chcę jej stracić!
Obudziłam się rano jak zwykle obok łóżka mojej dziewczyny. Podniosłam lekko głowę w górę i uśmiechnęłam się delikatnie na widok jej spokojnej twarzy. Podniosłam się i pocałowałam ją w czoło, po czym wstałam się z krzesła. Znając życie tęczka obudzi się za jakieś 2 godziny, więc mam czas. Wendy nie przyjdzie tak wcześnie, Anastazja przychodzi o 11 na obchód rannych, a reszta ma swoje sprawy. Więc tym lepiej dla mnie.
Szybko wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę szkoły. Mam 2 godziny na zebranie reszty informacji, bo coś mi tu nie gra, a mam wolną rękę. Alex i reszta jej zgrai jest zajęta swoimi kochasiami więc biblioteka szkolna będzie wolna. Niewiele o niej jeszcze pamięta, lecz ja mam swoje sterty ksiąg schowanych w pokoju nauczycielskim, bo mój kolega pomógł mi je tam zbunkruje. Wchodząc na korytarz usłyszałam głośne rozmowy, a nawet krzyki Brett'a oraz innych. Pięknie muszę iść na około! A zapowiadało się tak pięknie.
Pewnie Markus kazał powiedzieć im prawdę. Nie dziwie mu się. Też bym tak postąpiła. Znając życie wkurzyli go czymś i zrobił o specjalnie. Na paluszkach i po cichu wyszłam ze szkoły i poszłam na około. Weszłam drzwiami w sali gimnastycznej o których też mało kto wie i ruszyłam pod trybun. Weszłam za nie, szybko odnalazłam ukryte drzwi i weszłam przez nie do środka.
Uwielbiam to miejsce!
Jest tu dużo książek i rękopisów wielu ważnych osób z ważnych dziejów. Wyciągnęłam z regału księgę o czarnej jak smoła okładce ze srebrnymi zdobieniami po bokach. Położyłam ją na stolę z głośnym hukiem. Ile to waży?! Otworzyłam ją szybko na odpowiedniej stronie i przeszły mnie ciarki.
-"Jak wybraniec przełamie lęk przed utratą i pozna swój los, zostanie odliczany czas do ponownych spotkań swoich bliźniaczek. Wojna rozpocznie się wraz se wschodem słońca i krew niewinnego zostanie przelana, lub kolor na zawsze straci swój blask." - przeczytałam czerwony druk i wessałam powietrze do płuc.- Kurcze felek!
Błyskawicznie wybiegłam z pokoju. Muszę znaleźć Markusa! Jak ja nienawidzę biegać! Szybko znalazłam się w pokoju dyrka i wparowałam bez pozwolenia. Nauczyciele aktualnie mają wolne, aż do 13 siedzą u siebie, a potem patrzą czy żyjemy. Spoko co nie? Czarnowłosy siedział na krześle i przeglądał jakieś pisma. Podniósł na mnie zdziwiony wzrok.
-Co ty tu..?- zaczął, ale mu przerwałam natychmiast.
-Jest źle.Bardzo źle.- rzekłam i zaczęłam chodzić w tą i z powrotem po gabinecie.
-Co jest?- zapytał i wstał z krzesła lekko zaniepokojony.
-Jak Thomas i reszta powie o swoim przeznaczeniu to będzie fatalnie. To rozpocznie wojnę. Przez ciebie zacznie się wojna!- krzyknęłam na niego.
-To nie moja wina.- podniósł ręce w górę.- Prędzej czy później by to się tak skończyło.
-Przyśpieszyliśmy to.- odpowiedziałam załamana.- Nie zaraz! Ty to przyśpieszyłeś.
Od początku wiedziałam, że coś z tymi nowymi będzie problem, ale nie aż taki. Zaczęłam ich trochę szpiegować i może odrobinkę podsłuchiwać, ale nie spodziewałam się, że to mnie do tego doprowadzi. Pewnego razu jak po raz kolejny znikli mi w szkole zaczęłam się po niej włóczyć i tak natrafiłam na pokoju ksiąg oraz Markusa. Na początku chciał mi usunąć pamięć, lecz powiedziałam, że wrócimy do punktu wyjścia. I tak właśnie dowiedziałam się całej prawdy i zaczęłam mu pomagać. Nikt nawet nie zauważył, że znikam na kilka godzin dziennie. Co trochę przykre, ale bywa. Wendy jest zajęta swoim życiem, chłopaki swoimi chłopakami, a moja dziewczyna aktualnie leży w lecznicy, więc codziennie mam jakieś 2 godziny na poszukiwanie informacji. Wcześniej miała na mnie oko, ale z czasem to minęło. A Alex i jej ziomki nawet nie skapnęli się, że ich obserwuję. Nie tylko oni są aktorami na złoty medal!
-Co to była za księga?- zapytał po chwili ciszy, przeglądając za pomocą magii szybko strony innych ksiąg.
-Taka czarno-srebrna.-mruknęłam od nosem.
-Kto nie patrzy na tytuł książki przed otwarciem?- bruknął oburzony, a ja prychnęłam pod nosem.
-Spadaj staruszku.- posłałam mu buziaczka w powietrzu i usiadłam na jego obrotowym krześle, zaczynając się na nim kręcić.
-Mam!- wrzasnął po chwili ciszy, aż się zjebałam z siedziska.- Sorki, ale patrz. To ta książka?
-Tak.- pokiwałam głową, widząc tą okładkę co wcześniej.- Co to za księga?
-Przyszłości życia.- powiedział poważnie i lekko zbladł.-Jak ty to przeczytałaś?
-Normalnie.- wzruszyłam ramionami, sama bez pomocy tego gbura.- Pisało to takim czerwonym drukiem, a co?
-Bo nikt nie przeczytał takich znaków od dawna Samiro.- powiedział i zaczął mi się przyglądać uważnie.- Jakie masz pochodzenie?
-Nie wiem jestem adoptowana.- odpowiedziałam z lekkim smutkiem.
Nigdy nie poznałam prawdziwych rodziców. Czego nie żałuję. Przygarnęła mnie ciocia Melania i stałam się kuzynką Minho. Lubię taką rzeczywistość.
- Tylko osoby mające trochę krwi istoty światła mogą odczytać te przepowiednie.- mruknął i zaczął grzebać w torbie.- Istotami światłą są nimfy lub wszelakiego rodzaju driady, bo zostały stworzone przez same światło jasności, które utworzyło życie.
-One nie istnieją.- zmarszczyłam brwi i podeszłam do niego zaniepokojona.
-Wszystko istnieje.- rzekł, nadal grzebiąc w torbie. Za czym on tam szpera.- Tylko kwestia, czy ktoś wierzy.
-Czyli, co?- mruknęłam z przekąsem, zakładają ręce na piersi.- Jestem jakąś driadą?
-Jak wyraźnie widziałaś ten fragment tekstu?- zapytał nagle zmieniając temat.
-Widoczne , nawet dobrze, ale po co ci to wiedzieć?- zmarszczyłam brwi.
O chuj mu teraz chodzi? On coś wie, tylko idiota milczy.
- Stań tam.- rozkazał mi, wskazując palcem na środek pokoju. Nawet nie mam o co się kłócić, bo i tak z im przegram. Poszłam w wyznaczone miejsce i czekałam chwilę, aż w końcu ten wielki ziemniak postanowił się obrócić.- Mam!
- Co masz?- zamrugałam widząc dziwnie błyszczący na niebiesko mały sztylet.- W samuraja się bawisz?
- Nie. - powiedział jak by obrażony.- To sztylet znamion.
- Czego znowu?- wpatrywałam się w błyskotkę, jak sroka, bo lubię błyskotki i koniec.
- Daj nadgarstek.- rozkazał i nawet nie czekał na moją odpowiedź, bo złapał za prawą rękę i lekko wykręcił.- Nie stresuj się.
- Łatwo se mówić.- bruknęłam pod nosem.
Przejechał po skórze na moim nadgarstku kilka razy w górę i w dół. Nic na początku się nie działo, ale po chwili poczułam lekki ból w tamtym miejscu, gdzie po chwili pojawiły się tam czarne kreski formując jakiś znak.
- Wow.- wypuściłam powietrze z ust, które tam wstrzymywałam. - Co to jest?
- Kanji wody.- mruknął sam do siebie.- Pięknie.
- Co? Nie rozumiem cię Markus.- pokiwałam głową na boki przyglądając się zafascynowana mojemu znamieniu.
Fajnie to wygląda, ale po chuj mi to teraz potrzebne i skąd to tu się wzięło? Czym to w ogóle jest? I jakim cudem on to wyczarował tym niebieskim pisakiem, w formie miecza? Facet chwilę pogrzebał w swoich księgach leżących na biurku, ale w końcu zmiłował się nade mną i odwrócił w moją stronę.
- Użyłem miecza prawdy, a pod inną nazwą zwą go sztyletem prawdy. On pokazuje ukryte znamiona osób związanych w jakimś stopniu ze stworzeniami światła z naszego świata.- rzekł spokojnie.- A ty na nadgarstku masz kanji wody, znamię nimf wodnych z północnych plemion.
-Czyli?- lekko podniosłam brew do góry.
Jestem z jakiegoś plemienia nimf wodnych? Pogubiłam się już w tym.
-Jeżeli widziałaś ten tekst wyraźnie to jesteś córką jednej z potężniejszych nimf w tamtym plemieniu.- oznajmił, a mi mina zrzedła, moja matka to nimfa? Ta już mnie boli głowa.- Twoją mocą powinna być jakaś mżawka, a ty panujesz nad deszczem i wichurą pod każdym względem.
-Ta dzięki.- mruknęłam do niego.-Czyli co teraz? Jestem pół nimfą pół człowiekiem? Zaczepiście!
-Samiro, to znaczy, że twój rodzic może pomóc nam w walce.- rzekł po chwili ciszy.
-Co? Wiesz gdzie może być moja mama? Gdzie jest?!- krzyknęłam i podeszłam do niego szybko.
Nie wiem dlaczego tak reaguje. Myślałam, że mam gdzieś moich biologicznych rodziców, a jednak tak nie jest. Może mieli powód by mnie zostawić. Może nie chcieli tego zrobić. Coś ich do tego zmusiło? Chcę znać odpowiedzi na te pytania!
-To nie takie łatwe.- odpowiedział znowu tym swoim spokojnym tonem głosu.
-Jesteś jakimś jebanym strażnikiem!- warknęłam zła, ale widząc jego zmieszanie dodałam natychmiast.- Przepraszam.
-Nie wszystko da się znaleźć Samiro.- położył dłoń na moim ramieniu.-Plemiona północe używają mocnej magii, przez co trudno, albo wręcz jest to nie możliwe.
-Dobra nie ważne.- machnęłam ręką.- Zapomnij, wracam do Katy.
-Dobrze. Trzymaj się mała.- posłał mi lekki uśmiech, po czym znowu zasiadł na fotelu jak królewicz.
-Naraz stary.- pomachałam mu i zamknęłam drzwi.
-Nie jestem stary!.- usłyszałam jeszcze zza drzwi.
Wywróciłam oczami i ruszyłam w stronę pokoju gdzie leży moja dziewczyna. A mam do przejścia plac i szkołę. Przeszłam to szybko, bo nie chcę wpaść w jakieś kłopoty jak ktoś mnie zauważy. Czego nie chcę.Nie lubię być w centrum uwagi. Po prostu nie i tyle.
Kiedy usiadłam ponownie na krześle i złapałam za rękę Katy, ona otworzyła oczy i posłała mi lekki uśmiech.
-Cześć kochanie.- rzekła, a ja cmoknęłam ją w usta.-Jak tam?
-Idealnie.- rzekłam ze sztucznym uśmiechem i radością w głosie.
Tak, idealnie..
XXXXXXXXX
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro