Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

61.Wendy

Nie wieże mu... Liam zachowuję się dziwnie, znaczy dziwniej niż zazwyczaj. Tak mi się zdaje... W ogóle odkąd wrócili z tej wycieczki na grób zmarłego przyjaciela, zachowują się inaczej. Nie chciałam pytać tak przy innych, ale czy tylko ja zauważyłam, że ich spojrzenia za każdym razem są przerażone kiedy wspominamy o ich podróży? Nie za bardzo mi się to podoba... Ale dowiem się o co chodzi, wystarczy, że będę któregoś  z niech obserwować to się dowiem! Przysięgam! Reszta jest wpatrzona w nich jak w obrazem, lubię ich nawet i ja, ale dowiem się prawdy czy im to się spodoba czy nie! 

Spojrzałam na zmartwionego Brett'a i miałam ochotę przywalić sobie w twarz, czy nasz podrywacz i jednocześnie ruchacz wszystkiego co popadnie się zakochał? Jak bym go nie znała to może i bym mu w to uwierzyła. 

A pro po niedowierzania, zostanę ciocią! Od początku ich z Sami shipowałyśmy! Wiedziałyśmy, że będą parą i jak widać jesteśmy nie omylne, ale dziecka się nie spodziewałam! Myślę, że Max poradzi sobie w roli ojca, a jak nie to ma w pierdol! 

Westchnęłam, kiedy Alex podrapała się po karku i wymieniła z Isak'iem zmartwione spojrzenia. Kiedy Liam oznajmił, że idzie się przewietrzyć czy tam spać to mu pomachałam i posłałam szeroki uśmiech, I tak mu nie wieżę. Ruszyliśmy zgodnie na oddział szpitalny, ale oczywiście w połowie drogi Brett'owi się odechciało i wrócił do swojego pokoju. Ciekawe dla czego, nieprawdaż? 

-Dlaczego jest tak wiele rannych?- przeraziła się Alex, kiedy przekroczyliśmy próg oddziału.

-Bo wielu z nas nie potrafi dobrze walczyć, lub po prostu nie jest do tego przygotowana.- oznajmił jej Connor z lekkim uśmiechem. Oho. Już widzę w jego oczach te serduszka. Różowowłosa posłała mu tylko leciutki uśmieszek i przyglądała się poranionym uczniom.

Po dotarciu pod łóżko Katy, zobaczyliśmy śpiącą Samirę, siedzącą na krześle, a głowę miała opartą o materac. Biedaczka. Współczuję jej.

-Cześć.- rzekła cicho Katy, uśmiechając się do nas przyjaźnie, ale jeszcze była trochę blada.-Wróciliście już. Alex obcięłaś włosy.- powiedziała ze zdumieniem.- Ładnie ci.

-Dzięki.- zachichotała.- Jak tam się czujesz?

-Nawet dobrze.- mruknęła cicho.-Chmurka dramatyzuje.

-Wcale nie.- Samira podniosłą lekko głowę do góry i spojrzała zła na swoją dziewczynę- Nie dramatyzuje ! To ty wszystko se olewasz, jesteś ranna!

Tęczowowłosa wywróciła jedynie oczami na jej słowa. Isak podszedł razem z złotooką przytulić dziewczyny, a ja dopiero teraz zauważyłam jedną osobę.

- Czego tu?- zapytałam nie miło patrząc na Edawn'a. Myślałam, że poszedł z Brett'em gdzieś tam.

-Niczego.- rzekł i posłał mi buziaczka.

Jak on mnie irytuję. Normalnie nowy etap wkurwu! Myśli, że wszystko mu wolno i jest arogancki, wredny i chamski taki jak ja.. Nie jak ta suka Teresa i jej szczurowata paczka ździr! W ogóle to one zaszyły się i od dwóch dni szepczą coś miedzy sobą i jestem pewna, że coś odpierdolą! Znając te glizdy to na pewno! A pro po małych glizd...

- Dziewczyny mam info.- rzekłam nico głośniej, żeby mnie usłyszały.- Zostaniecie ciociami!

-Jesteś w ciąży?- powiedziała zszokowana niebieskowłosa.

Chłopaki wybuchli śmiechem, a ja nadęłam policzki. Wypraszam sobie, moje ciało to świątynie i żadem oblech go nie dotknie! 

-Co? Nie!- mruknęłam urażona jej słowami.

- To kto jest w ciąży?- zapytały jednocześnie dziewczyny.

-Pytanie powinno brzmieć kto będzie ojcem.- wtrącił się do rozmowy Isak.- Patrząc na to z waszej strony.

- Connor mówiłam żebyś używał gumek!- powiedziała Samira, a tym razem Alex i ja wybuchłyśmy śmiechem.

-Ale to nie ja.- odrzekł od razu i podniósł ręce do góry.- Tylko Max!

-Max?- zdziwiła się oskarżycielka.- To on jest w ciąży?

Pokiwałam z politowaniem głową na jej tępotę. Ona to czasami pobija nawet kuźwa Liam'a.

-Nie.- rzekł w końcu Connor nadal z roześmianym wyrazem twarzy.- On będzie ojcem, a w ciąży jest Scott.

-Wiedziałam!- uradowała się moja przyjaciółka. - Mówiłam wam!- wskazała z oburzeniem na chłopaków.- To się ze mnie śmialiście!

-Nie dramatyzuj.- mruknął karmelowowłosy.

-My już musimy iść.- oznajmiła Alex patrząc na swój telefon, potem spojrzała na Isak'a.- Do później!

-Jasne.- westchnęłam.

-Narka.- Isak podbiegł do niej na końcu korytarza, bo żegnał się chwilę z dziewczynami, a z ich mimiki wywnioskowałam, że nie są zadowoleni, albo raczej lekko zaniepokojeni. 

Teraz mi się nie wy winiecie.

- Ja też się zbieram.- rzekłam szybko i przytuliłam Sami na pożegnanie.

-A co masz zrobić?- usłyszałam pytanie tego dawna.

-Zapomniałam wstawić pranie.- rzekłam to co mi pierwsze przyszło na myśl.

-Jakie pranie?- usłyszałam zdziwiony głos Katy, ale zignorowałam to.

Ruszyła za tamtą dwójką i cały czas trzymałam się im na plecach, a oni gadali ściszonymi głosami, jak by bojąc się, że ktoś ich usłyszy.

-Co ci napisał?- zapytał jak by zagubiony blondyn.

-Że kazał mu po coś iść, bo usłyszał i  zobaczył coś dziwnego.- powiedziała zestresowana dziewczyna, a ja zmarszczyłam brwi.

-Mówił co dokładnie?- dopytywał.

-Nie..- i tylko tyle ich rozmowy słyszałam, ale w końcu nawet ich kroki ucichły, a ja wyszłam z kryjówki i rozejrzałam się a na boki.

Jakim cudem? Przecież nie mogli robić wielkich kroków jak jakieś żyrafy! To jest niedorzeczne.  Westchnęłam i podrapałam się po karku. Co tu się w ogóle dzieje, ja się pytam? Na serio coś nie gra, a ja się dowiem co! Kiedy miałam zamiar wrócić do sali gdzie leży Katy wpadałam na kogoś.

-Uważaj jak chodzisz?- warknął Liam i spojrzał na mnie gniewnie. 

Wygląda tak samo tylko jego oczy są jak by lekko zamglone? Takie inne, ale jednocześnie jego. Chyba mam jakieś schizy!

-Sorki?- rzekłam marszcząc brwi.- Już się wyspałeś?

-Co?- odrzekł jak by w ogóle nie wiedział o co mi chodzi.- A no tak.- podrapał się po karku uśmiechając lekko. Aha?- Aaaaa nie chciało mi się spać, byłem się przejść.

-Nie bałeś się, że zaatakują cie te paskudy?- zapytałam podejrzliwie. Pewnie powie, że ma na nie wyjebane, a tak na serio spierdalał by jak Evan przed kokardkami, jak razem z Sami chciałyśmy mu je we włosy wplątać.

-Może trochę, ale strach nie świadczy o naszych słabościach.- powiedział niepewnie i jego mina przybrała wyraz małego chłopczyka, a ja wybuchłam śmiechem.

-Nie no dobre to było.- powiedziałam kładąc rękę na jego ramieniu, powodując u niego spięcie się. To jest dziwne, nawet jak na niego.

-Dzięki.- zaśmiał się i podrapał po policzku.- To ja już idę umówiłem się z..

-Brett'em?- dokończyłam za niego ze złośliwym uśmiechem.

-Tak!- powiedział szybko.- Miał mi coś powiedzieć.

Minął mnie szybko i ruszył w stronę części w której śpimy. Zmarszczyłam brwi i to dość mocno. Co on odpierdala? Grzybków halucynków się nawciągał? Czas rozpocząć nowe zadanie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i napisałam do  jedynej osoby, która mi w ty pomoże, bo wiem, że mi nie odmówi. Ruszyłam w stronę głównego holu i oparłam się plecami o ścianę czekając na przyjście mojego pomagiera do spraw specjalnych. Po jakiś 2 minutach w końcu się zjawił.

-Co to za ważna sprawa?- zapytał Edawn i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.

Od czasów konkursu talentów zaczęłam się jako tako dogadywać z tym idiotą. Mimo, że czasami wkurwiał mnie niemiłosiernie i nie raz mam ochotę mu pierdolnąć to tego nie zrobię, bo sama nie wiem czemu. Po prostu nie i tyle w temacie. 

-Tu dzieje się coś dziwnego.- mruknęłam jak chłopak podszedł do mnie bliżej. 

-No coś ty.- położył ręce na policzkach, otwierając buzię. Wyglądał nawet uroczo...-Jesteśmy w stanie wojennym, atakują nas potwory, ludzie z naszej i nie tylko naszej szkoły są ranni, a ty mi mówisz, że coś dziwnego się tu dzieje?

-Nie o to chodzi imbecylu skończony.- zgromiłam go wzrokiem.- Nie wiem jak to powiedzieć, ale mam wrażenie, że oni nas okłamują.

-Kto?- zdziwił się i oparł rękę na wysokości mojej twarzy.

-Alex i reszta jej paczki.- westchnęłam.- Cała szóstka. Od kiedy oni się pojawili coś zaczęło się dziać i jeszcze jak oni znikają wybucha wojna, a wszystkie ataki są skierowane tutaj i jakie normalne dzieciaki zabijają całą armię potworów w niecałe 4 minuty i jeszcze te tatuaże?- powiedziałam ściszonym głosem w stronę chłopaka.

- No to brzmi trochę dziwnie.-stwierdził po chwili namysłu.

-Trochę?- rzekłam z podniesioną brwią.- Człowieku oni coś ukrywają!- pisnęłam.

-Niby co mieli by ukrywać?-lekko wydął usta.

 Zaraz mu jebnę! Jak można być tak skończonym kretynem? Serio to już jest szczy idiotyzmu tego klauna.

-Jakąś tajemnicę.- odpowiedziałem i spojrzałam na niego z politowaniem.- A my się dowiemy jaki to sekrecik.

-Co?- zdziwił się natychmiast.-Rób ze co chcesz, ale mnie w to nie mieszaj, nie chcę zadzierać z nimi, bo życie mi jeszcze miłe.- odsunął się ode mnie za pewne z zamiarem odejścia.

-Dobra.- westchnęłam smutno.- Czyli sama będę  musiała siedzieć w ciasnych miejscach i obserwować ich z ukrycia w czarnym lateksowym kostiumie.

-Wiesz co?- Edawn jak na zawołanie się odwrócił do mnie przodem.- Zmieniłem zdanie.

Chłopaki myślą tylko o jednym... Ale jeżeli myśli, że będę paradować w takim stroju to jest jeszcze bardzie jebnięty na umyśle niż myślałam. Uśmiechnęłam się do niego lekko i zaczęłam mu już opisywać nasz plan i opowiadać o dziwnym zachowaniu Liam'a. Jednak w pewnym momencie zobaczyłam Max'a idącego szybko w stronę części sypialnianej.

Chwila...

Czy on zapierdalał z naleśnikami na talerzu, a w ręku miał nutelle? A no tak...

Scott.

XXXXXXXXX

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro