61.Wendy
Nie wieże mu... Liam zachowuję się dziwnie, znaczy dziwniej niż zazwyczaj. Tak mi się zdaje... W ogóle odkąd wrócili z tej wycieczki na grób zmarłego przyjaciela, zachowują się inaczej. Nie chciałam pytać tak przy innych, ale czy tylko ja zauważyłam, że ich spojrzenia za każdym razem są przerażone kiedy wspominamy o ich podróży? Nie za bardzo mi się to podoba... Ale dowiem się o co chodzi, wystarczy, że będę któregoś z niech obserwować to się dowiem! Przysięgam! Reszta jest wpatrzona w nich jak w obrazem, lubię ich nawet i ja, ale dowiem się prawdy czy im to się spodoba czy nie!
Spojrzałam na zmartwionego Brett'a i miałam ochotę przywalić sobie w twarz, czy nasz podrywacz i jednocześnie ruchacz wszystkiego co popadnie się zakochał? Jak bym go nie znała to może i bym mu w to uwierzyła.
A pro po niedowierzania, zostanę ciocią! Od początku ich z Sami shipowałyśmy! Wiedziałyśmy, że będą parą i jak widać jesteśmy nie omylne, ale dziecka się nie spodziewałam! Myślę, że Max poradzi sobie w roli ojca, a jak nie to ma w pierdol!
Westchnęłam, kiedy Alex podrapała się po karku i wymieniła z Isak'iem zmartwione spojrzenia. Kiedy Liam oznajmił, że idzie się przewietrzyć czy tam spać to mu pomachałam i posłałam szeroki uśmiech, I tak mu nie wieżę. Ruszyliśmy zgodnie na oddział szpitalny, ale oczywiście w połowie drogi Brett'owi się odechciało i wrócił do swojego pokoju. Ciekawe dla czego, nieprawdaż?
-Dlaczego jest tak wiele rannych?- przeraziła się Alex, kiedy przekroczyliśmy próg oddziału.
-Bo wielu z nas nie potrafi dobrze walczyć, lub po prostu nie jest do tego przygotowana.- oznajmił jej Connor z lekkim uśmiechem. Oho. Już widzę w jego oczach te serduszka. Różowowłosa posłała mu tylko leciutki uśmieszek i przyglądała się poranionym uczniom.
Po dotarciu pod łóżko Katy, zobaczyliśmy śpiącą Samirę, siedzącą na krześle, a głowę miała opartą o materac. Biedaczka. Współczuję jej.
-Cześć.- rzekła cicho Katy, uśmiechając się do nas przyjaźnie, ale jeszcze była trochę blada.-Wróciliście już. Alex obcięłaś włosy.- powiedziała ze zdumieniem.- Ładnie ci.
-Dzięki.- zachichotała.- Jak tam się czujesz?
-Nawet dobrze.- mruknęła cicho.-Chmurka dramatyzuje.
-Wcale nie.- Samira podniosłą lekko głowę do góry i spojrzała zła na swoją dziewczynę- Nie dramatyzuje ! To ty wszystko se olewasz, jesteś ranna!
Tęczowowłosa wywróciła jedynie oczami na jej słowa. Isak podszedł razem z złotooką przytulić dziewczyny, a ja dopiero teraz zauważyłam jedną osobę.
- Czego tu?- zapytałam nie miło patrząc na Edawn'a. Myślałam, że poszedł z Brett'em gdzieś tam.
-Niczego.- rzekł i posłał mi buziaczka.
Jak on mnie irytuję. Normalnie nowy etap wkurwu! Myśli, że wszystko mu wolno i jest arogancki, wredny i chamski taki jak ja.. Nie jak ta suka Teresa i jej szczurowata paczka ździr! W ogóle to one zaszyły się i od dwóch dni szepczą coś miedzy sobą i jestem pewna, że coś odpierdolą! Znając te glizdy to na pewno! A pro po małych glizd...
- Dziewczyny mam info.- rzekłam nico głośniej, żeby mnie usłyszały.- Zostaniecie ciociami!
-Jesteś w ciąży?- powiedziała zszokowana niebieskowłosa.
Chłopaki wybuchli śmiechem, a ja nadęłam policzki. Wypraszam sobie, moje ciało to świątynie i żadem oblech go nie dotknie!
-Co? Nie!- mruknęłam urażona jej słowami.
- To kto jest w ciąży?- zapytały jednocześnie dziewczyny.
-Pytanie powinno brzmieć kto będzie ojcem.- wtrącił się do rozmowy Isak.- Patrząc na to z waszej strony.
- Connor mówiłam żebyś używał gumek!- powiedziała Samira, a tym razem Alex i ja wybuchłyśmy śmiechem.
-Ale to nie ja.- odrzekł od razu i podniósł ręce do góry.- Tylko Max!
-Max?- zdziwiła się oskarżycielka.- To on jest w ciąży?
Pokiwałam z politowaniem głową na jej tępotę. Ona to czasami pobija nawet kuźwa Liam'a.
-Nie.- rzekł w końcu Connor nadal z roześmianym wyrazem twarzy.- On będzie ojcem, a w ciąży jest Scott.
-Wiedziałam!- uradowała się moja przyjaciółka. - Mówiłam wam!- wskazała z oburzeniem na chłopaków.- To się ze mnie śmialiście!
-Nie dramatyzuj.- mruknął karmelowowłosy.
-My już musimy iść.- oznajmiła Alex patrząc na swój telefon, potem spojrzała na Isak'a.- Do później!
-Jasne.- westchnęłam.
-Narka.- Isak podbiegł do niej na końcu korytarza, bo żegnał się chwilę z dziewczynami, a z ich mimiki wywnioskowałam, że nie są zadowoleni, albo raczej lekko zaniepokojeni.
Teraz mi się nie wy winiecie.
- Ja też się zbieram.- rzekłam szybko i przytuliłam Sami na pożegnanie.
-A co masz zrobić?- usłyszałam pytanie tego dawna.
-Zapomniałam wstawić pranie.- rzekłam to co mi pierwsze przyszło na myśl.
-Jakie pranie?- usłyszałam zdziwiony głos Katy, ale zignorowałam to.
Ruszyła za tamtą dwójką i cały czas trzymałam się im na plecach, a oni gadali ściszonymi głosami, jak by bojąc się, że ktoś ich usłyszy.
-Co ci napisał?- zapytał jak by zagubiony blondyn.
-Że kazał mu po coś iść, bo usłyszał i zobaczył coś dziwnego.- powiedziała zestresowana dziewczyna, a ja zmarszczyłam brwi.
-Mówił co dokładnie?- dopytywał.
-Nie..- i tylko tyle ich rozmowy słyszałam, ale w końcu nawet ich kroki ucichły, a ja wyszłam z kryjówki i rozejrzałam się a na boki.
Jakim cudem? Przecież nie mogli robić wielkich kroków jak jakieś żyrafy! To jest niedorzeczne. Westchnęłam i podrapałam się po karku. Co tu się w ogóle dzieje, ja się pytam? Na serio coś nie gra, a ja się dowiem co! Kiedy miałam zamiar wrócić do sali gdzie leży Katy wpadałam na kogoś.
-Uważaj jak chodzisz?- warknął Liam i spojrzał na mnie gniewnie.
Wygląda tak samo tylko jego oczy są jak by lekko zamglone? Takie inne, ale jednocześnie jego. Chyba mam jakieś schizy!
-Sorki?- rzekłam marszcząc brwi.- Już się wyspałeś?
-Co?- odrzekł jak by w ogóle nie wiedział o co mi chodzi.- A no tak.- podrapał się po karku uśmiechając lekko. Aha?- Aaaaa nie chciało mi się spać, byłem się przejść.
-Nie bałeś się, że zaatakują cie te paskudy?- zapytałam podejrzliwie. Pewnie powie, że ma na nie wyjebane, a tak na serio spierdalał by jak Evan przed kokardkami, jak razem z Sami chciałyśmy mu je we włosy wplątać.
-Może trochę, ale strach nie świadczy o naszych słabościach.- powiedział niepewnie i jego mina przybrała wyraz małego chłopczyka, a ja wybuchłam śmiechem.
-Nie no dobre to było.- powiedziałam kładąc rękę na jego ramieniu, powodując u niego spięcie się. To jest dziwne, nawet jak na niego.
-Dzięki.- zaśmiał się i podrapał po policzku.- To ja już idę umówiłem się z..
-Brett'em?- dokończyłam za niego ze złośliwym uśmiechem.
-Tak!- powiedział szybko.- Miał mi coś powiedzieć.
Minął mnie szybko i ruszył w stronę części w której śpimy. Zmarszczyłam brwi i to dość mocno. Co on odpierdala? Grzybków halucynków się nawciągał? Czas rozpocząć nowe zadanie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i napisałam do jedynej osoby, która mi w ty pomoże, bo wiem, że mi nie odmówi. Ruszyłam w stronę głównego holu i oparłam się plecami o ścianę czekając na przyjście mojego pomagiera do spraw specjalnych. Po jakiś 2 minutach w końcu się zjawił.
-Co to za ważna sprawa?- zapytał Edawn i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
Od czasów konkursu talentów zaczęłam się jako tako dogadywać z tym idiotą. Mimo, że czasami wkurwiał mnie niemiłosiernie i nie raz mam ochotę mu pierdolnąć to tego nie zrobię, bo sama nie wiem czemu. Po prostu nie i tyle w temacie.
-Tu dzieje się coś dziwnego.- mruknęłam jak chłopak podszedł do mnie bliżej.
-No coś ty.- położył ręce na policzkach, otwierając buzię. Wyglądał nawet uroczo...-Jesteśmy w stanie wojennym, atakują nas potwory, ludzie z naszej i nie tylko naszej szkoły są ranni, a ty mi mówisz, że coś dziwnego się tu dzieje?
-Nie o to chodzi imbecylu skończony.- zgromiłam go wzrokiem.- Nie wiem jak to powiedzieć, ale mam wrażenie, że oni nas okłamują.
-Kto?- zdziwił się i oparł rękę na wysokości mojej twarzy.
-Alex i reszta jej paczki.- westchnęłam.- Cała szóstka. Od kiedy oni się pojawili coś zaczęło się dziać i jeszcze jak oni znikają wybucha wojna, a wszystkie ataki są skierowane tutaj i jakie normalne dzieciaki zabijają całą armię potworów w niecałe 4 minuty i jeszcze te tatuaże?- powiedziałam ściszonym głosem w stronę chłopaka.
- No to brzmi trochę dziwnie.-stwierdził po chwili namysłu.
-Trochę?- rzekłam z podniesioną brwią.- Człowieku oni coś ukrywają!- pisnęłam.
-Niby co mieli by ukrywać?-lekko wydął usta.
Zaraz mu jebnę! Jak można być tak skończonym kretynem? Serio to już jest szczy idiotyzmu tego klauna.
-Jakąś tajemnicę.- odpowiedziałem i spojrzałam na niego z politowaniem.- A my się dowiemy jaki to sekrecik.
-Co?- zdziwił się natychmiast.-Rób ze co chcesz, ale mnie w to nie mieszaj, nie chcę zadzierać z nimi, bo życie mi jeszcze miłe.- odsunął się ode mnie za pewne z zamiarem odejścia.
-Dobra.- westchnęłam smutno.- Czyli sama będę musiała siedzieć w ciasnych miejscach i obserwować ich z ukrycia w czarnym lateksowym kostiumie.
-Wiesz co?- Edawn jak na zawołanie się odwrócił do mnie przodem.- Zmieniłem zdanie.
Chłopaki myślą tylko o jednym... Ale jeżeli myśli, że będę paradować w takim stroju to jest jeszcze bardzie jebnięty na umyśle niż myślałam. Uśmiechnęłam się do niego lekko i zaczęłam mu już opisywać nasz plan i opowiadać o dziwnym zachowaniu Liam'a. Jednak w pewnym momencie zobaczyłam Max'a idącego szybko w stronę części sypialnianej.
Chwila...
Czy on zapierdalał z naleśnikami na talerzu, a w ręku miał nutelle? A no tak...
Scott.
XXXXXXXXX
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro