Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

!6!Carlos

Wybiegłem wręcz ze szkoły, biegnąc do domu, wbiegając w drzwi wejściowe i wpadając na korytarz jak burza. Tata  Brad  wyjrzał zza futryny od kuchni ze zdziwionym wyrazem twarzy. Podeszłam do niego, dałem buziaka w policzek i szybko wbiegłem na górę do swojego pokoju, ale przed tym usłyszałem jeszcze krzyk taty z dołu.

- Mi też miło cię widzieć synku!

Zaśmiałem się i rzuciłem się na łóżko piszcząc jak mała dziewczynka.

Dorian jak wychodzili pocałował Leo w policzka. Boże. Mam zawał. Odwróciłem się na plecy i spojrzałem na sufit, który jest cały w zdjęciach. Naszych z dzieciństwa oraz tych teraźniejszych, może jeszcze kilka seksiaków w serduszkach, ale to już swoją drogą.

- Dlaczego nikt tego nie widzi?- mruknąłem sam do siebie w końcu wstając z łóżka.

Podeszłam do biurka szukając zeszytu ze shipami. Miałem go gdzieś tutaj, a przecież sam nigdzie nie poszedł. Muszę dopisać do scenę do części o Lerian'ie i zazdrość do rozdziału o Relor. Jeny! Podjąłem się! Jestem coraz bliżej ich spełniania. Te ognisko jest moją szansą. Później zajmę się Lydią i Ryan'em i jeszcze innymi, chociaż wcześniej będzie trzeba jeszcze spinać Cameron'a z Gabriel'em, bo on za nim gania, a mów bliższy przyjaciel cały czas go ignoruje. To jest straszne!

Nagle, kiedy przesunąłem jakaś książkę, która była cała w kurzu, zobaczyłem zdjęcie, stare zdjęcie. Podniosłem te zdjęcie i spojrzałem na nie smutnym wzrokiem. No i cała podjadka poszła się topić. Przedstawiało ono Austin'a i mnie. Mieliśmy może z dwanaście lat? Obejmowałem go rękoma w okół ramion, stojąc z tyłu na kamieniu. Uśmiechaliśmy się szeroko.

Pamiętam ten dzień. Wujek Theo i wujek Markus zaprosili nas na wspólną wędrówkę w Alpy. Jak my się w tedy tam bawiliśmy. Normalnie było pięknie. Byliśmy jeszcze przed tą kłótnią i wszystko było w porządku. Później wszystko się popsuło i nie ma nic już po naszej wiecznej przyjaźni.

Z westchnieniem odłożyłem je na szafkę i w tym momencie usłyszałem jak tata mnie woła. Taty Minho nie ma w domu. Musiał pojechać na jakieś spotkanie firmy w innym kraju , bo dostał awans ostatnio. Nie ma go już jakieś dwa tygodnie. I no tęsknię no.

Wszedłem do salonu i stanąłem jak wryty, patrząc na twarze moich tatów.

- Będziesz tak stać, czy się przytulisz?- powiedział w końcu tata Minho, patrząc na mnie z szerokim uśmiechem.

- Tata!- krzyknąłem i wskoczyłem wręcz na niego z rozbiegu, w asekuracji śmiechu taty Brad'a. - Kiedy przyjechałeś?!

- Chwilę temu.- odrzekł i mnie do siebie przytulił.- Tęskniłem.

- Ja też.- odrzekłem i wtuliłem policzek w jego klatkę piersiową.- Ja też tato.

- Tuli!- pisnął drugi tata i poczułem jak obejmuję mnie jedną ręką.

Kocham takie momenty. W ogóle kocham moich rodziców. Zawsze mnie wspierają i wysłuchają, a jak pokłóciłem się z Austin'em to oni mnie właśnie wspierali, bo inni nawet nie wiedzą o co poszło, moi rodzicem w sumie też nie wiedzą. Nikt nie wiem. Tylko nasza dwójka i mam nadzieję, że tak zostanie.

- Kupiłem ci coś.- odrzekł tata Minho i spojrzał na mnie.

Na moją twarz mimowolnie wpłyną uśmiech. Zawsze tato kupuję mi czasowe prezenty. To jakieś elektroniczne zabawki, typu laptop czy tablet, tu jakieś markowe ubrania, a teraz...alkohol?

- Słyszałem od Brad'a, że robocie ognisko, to kupiłem wam trochę "prowiantu".- powiedział zadowolony patrząc na 10 butelek wódki.

- Boże...mam nadzieję, że oni tego nie zobaczą.- rzekłem poważnie.- Ale ja to do pokoju mogę wziąść i...

- Ja wam to zaniosę Carlos.- uprzedził tata Minho.- Nie martw się. Gabriel i Ryan się ucieszą.

- Bo to pijaki!- oburzylem się natychmiastowo.

- A ty nie lepszy komputerowiec.- mruknął tata Brad na co zmroziłem go wzrokiem.- Nic nie mówiłem. O  i w kuchni jest obiad. Ja się zwijam do pracy.

Podszedł do mnie, cmokając w policzek, później do taty i wtulił się w niego, całując delikatnie. Szepnęli coś między sobą i po chwili taty nie było.

Obserwowałem to z uśmiechem na ustach. Zawsze zachowują się jak zakochana para. Nigdy nie miałem tak szczerze nic przeciwko temu jak się całowali i przytulali. Okazują sobie miłość na każdym kroku, co jest piękne. Też bym chciał taką osobę, która by mnie pokochała takim jakim jestem.

- To co po robimy, młody?- zapytał tata i zmierzwił mi włosy.- Jestem padnięty.

- Konsola?- zapytałem z uśmiechem.

- Oczywiście.- odpowiedział i razem rzuciliśmy się na łóżko.- Ale ty włączasz i szykujesz sprzęt!

Po kiwałem głową na boki i musiałem się podnieść. Tak spędziliśmy resztę czasu, śmiejąc się i wygłupiają, grając w gry, aż wybiła 19. Oczywiście próbowałem przekonać tata, żeby nigdzie ze mną nie szedł, ale był nieugięty.

- To nie moja wina!- krzyknęłam z daleka widząc o dziwo resztę naszej załogi oraz Belle.

Wszyscy spojrzeli w moją stronę, a dziewczyny pisnęły uradowane i podbiegły do mojego taty i rzuciły mu się na szyję włącznie z najmłodszą obywatelką. Mój tata zaśmiał się z ich zachowania, ale każdą z nich przytulił, a mi oczywiście wcisnął te dwie reklamówki z butelkami. 

- Wujek! Wujek!- Bella wspięła się na mojego tatę z szerokim uśmiechem.- Chodź porobić coś ciekawego bo tu nudą wieje.

Ta mała jest najlepsza. Zawsze szczera do bólu, ma to po swoim tacie, wujku Thomas'ie.

- Jasne chodź młoda.- zaśmiał się i pocałował ją w czoło.- Część chłopcy!

Wywróciłem oczami i ruszyłem w stronę miejsca zbiórki. Był to plac kawałek za domem ciociu Alex. Już naszykowali dwa wielkie stoły z ławkami po bokach. Nawet żarcie jest i talerze. Stos kamieni w ksztaucie koła, a w środku było naszykowane jeż drewno. Szybko się uwinęli, bo Rebeka mi napisała jakieś 15 minut temu, że się zbierają. A tak a propo niej jej nie ma.

- Co tam masz?- zapytał ciekawski Gabriel. Nawet matoł nie czekał na moją odpowiedź tylko zajrzał do reklamówki i zagwizdał. - Twój tata nas kocha.

- Chciał być kuźwa.- prychnąłem i położyłem mój ekwipunek na jednym ze stołów.

- Ej?- zaczął nagle Cameron. - Czemu tu tak duszno?

- Co?Jak to duszno?- zmarszczyła brwi jego siostra.

- No nie wiem...- szepnął i potarł dłonią swoje czoło na których zauważyłem lekkie kropelki potu.- Tak jakoś duszno...

Ostatnie słowa wypowiedział cicho i powoli zaczął osówadź się na ziemię. Już miałem użyć mocy, ale Gabriel był szybszy i złapał chłopak, sam lądując na ziemi.

Nie wiem co się stało, ale sekundę później nie było z nami Cameron'a. Jego ciało zaczęło migotać i znikło.

YYYYYYYYY

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro