Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

59.Thomas (16+)

Stałem sparaliżowany jak nigdy dotąd. Jeden z moich najlepszych przyjaciół jest w ciąży...W ciąży...Ja pierdolę! Scott jest w ciąży. Ale za raz jak to w 12 tygodniu? Przepisz to jak by nie możliwe. Skoro Max'a zna około 3 tygodni? Mam rację, nie? Zostało mi tylko jedno do powiedzenia.

- Obedrę  skurwiela za skóry!- warknąłem i rzuciłem się w stronę wejścia, ale zapomniałem o jednym.

Dylan zdążył złapać mnie w pasie i przyciągnąć do siebie, ale nie pozostanę mu dłuży, bo i tak rzucałem się jak ryba bez wody.

- Oni sami są zszokowani, dajcie mi czas.- zielonooka spojrzała głównie na mnie i weszła z powrotem do pomieszczenia.

- Zaraz...- zaczęłam Alex machając rękami.- Będę ciocią!

I tak się zaczęła jakaś gestykulacja nie tylko rękami, ale również  resztą ciałem. Oczywiście przyłączył się do niej Liam i Brad. Oni chyba nie myślą racjonalnie! Jeżeli Scott jest w... w ciąży to jest wielkie prawdopodobieństwo, że mu może coś się stać, a Max nie jest odpowiedni do roli ojca. Wiem co mówię! Nie chcę żeby cierpiał, ale mimo wszytko również się cieszę na myśl, że będę wujkiem.

- Czy tylko mnie to nadal przeraża?- zapytał Brett, przyglądając się moim przyjaciołom. 

Chyba ich coś opętało.

- Daj spokoju.- machnął ręką mój chłopak.

- Wyobrażasz sobie Max'a w roli ojca?- uparł się przy swoim i powiedział to z byt głośno co spowodowało, że spojrzała na niego reszt osób.

- Brett ma rację.- poparł go Evan. - Max jest nieodpowiedzialny i nie nadaję się na ojca. Miejmy nadzieję, że go nie zostawi.

- Ej!- ożywił się Edawn, którego teraz dopiero zobaczyłem.- Może i jest idiotą, ale umie podejmować dobre decyzję i jestem pewny, że nie zostawi Scott'a samego, a tym bardziej w tym stanie.

Nie wiem, czy to pech czy jakiś zjebany zbieg okoliczności, ale właśnie drzwi się otworzyły i wyszedł przez nie blondyn. Rozejrzał się w okół siebie dość blady na twarzy, zamykając za sobą drzwi. Jednak kiedy odwrócił się do nas z powrotem, uśmiechnął się szeroko i zaczął skakać jak jakiś pojeb w miejscu.

- Będę ojcem!- krzyknął uradowany.

- Brawo stary!- Dylan poklepał go po ramieniu z lekkim uśmiechem, a ja lekko odetchnąłem z ulgą i oparłem się o ciało szatyna.

- Dzięki.- rzekł i jak by nadal w to nie wierzył, szczerzył się jak idiota.

- Zastanawia mnie tylko jedno.- zaczął Minho ze zmarszczonymi brwiami.- Ana mówiła, że to 12 tydzień,  jakim cudem?

- Aaaaa, bo Scott jest zmiennokształtny i dzięki temu nasza dzidzia rozwija się szybciej.- jego oczy błysły na słowo o dziecku, co wyglądało nawet.... Słodko?

- Co za tym idzie przyjdą humorki.- zaśmiała się Wendy.

- Przeżyje się.- machnął na to ręką.- Dobra ja idę do mojej brunetki.- uśmiechnął się szeroko.- A wy spadajcie do siebie, bo Scott'a zobaczycie najwyżej jutro.- rzekł i z powrotem wszedł do pomieszczenia.

- Czy mi się zdawało czy Max stał się jakiś inny?- rzekł Connor ze zmarszczonymi brwiami.

- Troszczy się o mojego siostrzeńca.- rzekł Liam nadal podekscytowany.-  Miałem iść do Sami i Katy. Ktoś idzie ze mną?

- Ja idę.- Wendy rzekła natychmiast.

- Ja też skoczę do dziewczyn.- Alex podniosła rękę do góry.

- W sumie czemu nie.- Isak wzruszył ramionami.

I wyszło no to, że  za nimi po człapała się kolejna czwórka, zdaje się, że niedługo nasza paczka powiększy się i to dwukrotnie. Brad za to razem z Minho, trzymając się za ręce poszli do pokoju, Evan ruszył do siebie, a ja razem z resztą ruszyliśmy na naszą strefę.

- Ciekawe jaką będzie miał moc.- zastanowił się Mikey. - Pewnie będzie mógł zmienić się w jakiś zwierzę i będzie hipnotyzował wzrokiem!

- Nie kombinuj misiu.- Bryce wywrócił oczami i stanął przy jakiś drzwiach.- Do później chłopaki.

- Nara. - rzekł Dylan.- Czyli do jutra mamy wolne.

- Jeżeli dyrko teraz nie zacznie  mnie szukać, by dać reprymendę...to tak.- odpowiedziałem ze śmiechem.

- Nie zacznie, bo widziałem jak poszedł do swojego gabinetu, jak by był obrażony i zły.- wywrócił oczami.

Kiedy znaleźliśmy się w pokoju szatyna spojrzałem na niego zaciekawiony, bo od kiedy on wyłącza światło jak wchodzimy do pokoju.

- Yyy Dylan? Co ty robisz?- za chichotałem  cicho, kiedy zaczął mnie łaskotać.

- Nic. Po prostu się za tobą stęskniłem.- mruknął i zaczął mnie do siebie przytulać.- Tak bardzo. I właśnie miałem zadać ci jedno pytanie.

- Jakie?- zapytałem i oparłem policzek o jego ramię.

- Kto ci robił ten tatuaż? Też chcę taki.- mruknął, a ja wybuchłem śmiechem.

- Nie pamiętam.- odpowiedziałem w końcu.

- To chyba muszę zadowolić się czymś innym jak nie będę miał tatuażu.- mruknął smutny.

- Czym niby?- podniosłem głowę i spojrzałem mu w oczy zaciekawiony.

- Takim jednym małym, słodkim, kochanym, pyskatym blondynkiem  o  czekoladowych oczętach.- cmoknął mnie w policzek.

- Czyli jestem nagrodą pocieszenia.- huknąłem i odsunąłem się od niego obrażony.

Co on sobie myśli?! Jestem idealny na nagrodę główną!

- Blondi..nie to miałem na myśli.- rzekł i podszedł do mnie.

Niech teraz spada na szczaw! Fuknąłem i odwróciłem się do niego tyłem, ruszając w stronę łóżka.

- Blondyneczko słodziutka nie obrażaj się na mnie.- powiedział, a ja wywróciłem oczami.

Położyłem się  na pościeli i kątem oka zobaczyłem jak mój chłopak staje nade mną.  Nachylił się do mojego ucha i otaczając go gorącym powietrzem szepnął.

- Chyba mam sposób na to żebyś się od obraził.

Wessałem powietrze głośno do płuc, kiedy położył się za mną i swoje ręce ulokował na moim biodrze, powoli i delikatnie po nim sunąć dłonią. Ciarki i dreszcze przeszły od miejsca dotyku po same palce. Przymknąłem oczy, ale otworzyłem je szeroko kiedy jego usta zetknęły się z moim karkiem.Jednak to nie wzbudziło we mnie strachu tylko istny ogień. Taki mały drobny gest, a co zrobił? Rozpalił mnie po całości!

Szybko odwróciłem się do niego przodem, wdrapując się na jego biodra. Spojrzałem w jego piękne oczy.

- Możemy coś spróbować.- szepnąłem mało słyszalnie, ale jestem pewny, że chłopak mnie usłyszał.

- Jasne!- jak by uradowany szybko mnie z siebie zrzucił, na co prychnąłem oburzony. - Odwróć się do mnie tyłem na brzuchu, a dupka wysoko do góry.-  jego ton głosu nie był taki jak wcześniej, teraz jak by coś go opętało, ale posłusznie wykonałem jego polecenie.

Ten sięgnął pod poduszkę i wyciągnął jakaś buteleczkę z niebieskim płynem. Spojrzałem na niego zaskoczony, a on posłał mi lekki uśmiech.

- Zarabiałem ją ostatnio Max'owi.- oznajmił.

Więcej już nic nie powiedział tylko stanął za mną, a ja teraz sobie uświadomiłem jak to musi wyglądać. Chcę tego, ale boję się. Poczułem po kilku sekundach jego ręce na moim tyłku i miałem się odezwać, ale zaniemówiłem kiedy dał mi klapsa. Czy on serio to zrobił?!

- Masz być cichutko jak myszka, dobrze? - szepnął mi do ucha nachylając się nade mną.- Teraz tylko cię będę rozciągał. Jak ci pozwolę jęczeć to dopiero w tedy możesz, a jak złamiesz regułę to będzie kara, zrozumiano?-pokiwałem szybko głową w odpowiedzi na jego pytanie.- To pięknie.

Boże w co ja się wpakowałem! Po chwili moja dolna garderoba znalazła się na moich kolanach, a koszulka została podwinięta w górę. Moje policzki piekły mnie niemiłosiernie od tego, co się dzieje, ale pomruki Dylan'a wskazywały na to, że mu się podoba to co widzi.

- Poczekaj chwilę.- rzekł i poszedł zamknąć drzwi do swojego pokoju, a kiedy wracał mogę przysiąc, że widziałem błysk.- Nowa tapeta.

- Co?!- krzyknąłem i spojrzałem na niego błyskawicznie.

- Pierwsza kara.- odpowiedział z uśmiechem na ustach i złapał mnie jedną ręką za biodro, a drugą sięgnął po tą buteleczkę.- Ale to w trakcie zabawy.

Więcej się nie odezwałem, bo nawet nie mam pojęcia jak wyglądają te jego "kary".  Usłyszałem jak otwiera butelkę, a po jakieś mienicie czekania, poczułem coś zimnego przy tyłku.

- Teraz musisz się rozluźnić.- polecił i pocałował mnie ponownie w kark.

Nie musieliśmy już długo czekać, bo poczułem jak w moim wnętrzu szybko znalazł się jeden z jego palców. Na początku poczułem się dziwnie, ale z każdym szybkim i energicznym ruchem  palca, euforia wypełniała moje ciało. N nie mogłem nawet sapnąć, bo dostałem jebany zakaz, a teraz raczej będę się trzymać przepisów. Byłem bardzo cicho, ale kiedy Dylan dołożył drugiego palca nie wytrzymałem i jęknąłem dość głośno.

- Drugą kara.- odezwał się mój chłopak.- Jako, że to twój pierwszy raz dostaniesz 16 razy ręką. Odpuszczę ci dzisiaj.

Co kurwa?! Jaką ręką? O co mu biega tym razem! I jak to odpuści mi dzisiaj...

Dowiedziałem się tego po chwili, kiedy dłoń szatyna zetknęła się z moim tyłkiem, co nie było wcale, a wcale przyjemne, bo zapiekło dość mocno. Z jednej strony jego palce w moim wnętrzu poruszały się szybko, co dawało mi wiele przyjemność, ale z drugiej jego druga ręka lała mi dupę, co bolało w chuj! Zagrzałem wargę tak mocno, że zaraz zapewne ją przegryzę, ale wolę się już więcej nie odzywać, bo nie chcę dostać już w mój i tak już obolały tyłek. Kiedy kara się skończyła, szatyn dołożył trzeciego palca, oparłem głowę o pościel powstrzymując jęki jakie cisnęły mi się na gardło.

- Możesz już się odzywać.- rzekł dość głośno, a mi nie trzeba było powtarzać dwa razy.

Zacząłem jęczeć oraz sapać z przyjemności jaką dawały mi trzy palce chłopaka w moim wnętrzu. Kiedy już nie wytrzymałem i wszystko co się we mnie skumulowało, wybuchło, doszedłem z imieniem mojego chłopaka na ustach.

- Piękny widok.- usłyszałem za sobą.

Poczułem jak Dylan układa mnie na łóżku zabierając uprzednio z niego kołdrę i przykrywając mnie kocem, położył się obok.

- Idź spać blondi.- polecił i pocałował mnie w spocone czoło.

- Będę musiał się wymyć.- szepnąłem.- A ty nie chcesz pomocy?- rzekłem jeszcze.

- Poradzę se sam. Przecież mam twoje zdjęcie.- szepnął.

Nie miałem już siły żeby mu jebnąć , więc zamknąłem oczy i wszystko pochłonęła ciemność.

XXXXXXXXX

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro